sobota, 29 grudnia 2012

Liebster Award

Hejhej, dostałam nominację od dziewczyn: http://i-wish-and-one-direction.blogspot.com/ . bardzo dziękuje, naprawdę to wiele dla mnie znaczy i w końcu jestem z siebie dumna bo ogarnęłam o co w tym chodzi, więc odkopie kilka poprzednich nominacji <3 jeszcze raz, wszystkim bardzo dziękuje!!!

Pytania.
1. Imie
Gabriela Natalia Ryszarda - Gabi Gabs
2. Co sprawiło, że stałaś się Directionerką ?
Moja ukochana przyjaciółka zaraziła mnie One Direction. Kocham ich przede wszystkim za to jacy są, za muzykę, za to, że bawią się i korzystają z życia, za to, że mieli odwagę spełniać marzenia. No, a wyglądam sprawia, że jeszcze bardziej ich kocham.
3. czy w twojej szkole, w twoim otoczeniu są jakieś Directionerki, które zostały dzieki tobie ?
Chyba niee? No może moja mama, lubi ich niektóre piosenki i uważa, że Zayn to przystojniak :D
4. Czy przez to, że jestes Directioner masz problemy, albo ktos cię hejtuje ?
Oj tak, wielu znajomych sie ze mnie śmieje, na poczatku strasznie się tym przejmowałam, ale teraz mam to gdzieś. Ale ostatnio mega wkurzył mnie 'rajd na 1DPL' żałosne.
5. Napisz, w kilku słowach co myślisz o Lanielle, Elouanor i Zerrie.
Lanielle- skoro Liam jest szczęśliwy to spoko, ale o wiele szczęśliwszy byłby z Pauliną <3
Elouanor - wielbie! kocham! 4ever <3
Zerrie- są mega słodcy i strasznie ciesze sie ich szczściem
6. Jakbyś spotkała chłopców i maiał możliwość spędzić jeden dzień z nimi, co bys robiła ?
najpierw poszła do parku rozrywki, potem posiedziałabym w Nandos i po prostu rozmawiała, a wieczorem party hard
7.Masz możliwość wybrania sobie jednaj piosenki, która chłopcy zadedykują i zagrają ci na koncercie. Jaka to bedzie piosenka i dlaczego ?
Little Things. Ta piosenka sprawia, że mam chwile zadumy i uświadami mi, że nawet jeśli coś co ty uważasz za swoją wadę, dla drugiej osoby może być Twoim atutem, utwór ten pokazuje, że każdy jest jedyny w swoim rodzaju.
8. Jakich zespołów czy wokalistów oprócz 1D słuchas zi podziwiasz.
Demi Lovato za to, że wygrała w walce z samą sobą. Jessie J - jej głos jest niesamowity. Ellie Goulding- uwielbiam ją i nie mogę doczekać się koncertu. Jason Mraz- pisze niesamowite piosenki. Adele- za to, że nie wpadła w wir show-biznesu i jest sobą. . Freddie Mercury- legenda, co więcej powiedzieć, muzyka była jego życiem. jest wiele artystów, których powidziwiam, ciężko ich zliczyć.
9. Masz możliwość napisania biografi o jednym z członków 1D. O którym napsizesz i dlaczego.
Nie mogłabym napisać o jednym, bo oni dopiero razem stają się unikatowi. Ich życiorysy, każdego z osobna, przypominają losy przeciętnego nastolatka, dopiero gdy połączy się je w jedno mają głębszy sens
10. Masz jakieś rzeczy które musisz zrobic przed śmiercią ?
mam całą liste takich rzeczy min.: oddać krew, zrobić tatuaże, skoczyć ze spadochronem, podróżować po świecie, wydać książkę i wiele wiele innych
11. Czytasz naszego bloga ? Jesli tak, to napsiz co ci sie w nim podoba i co niepodoba. !

Nie czytam, ale na pewno zaczne !!!


Kolejna nominacja od mojej ukochanej: together-forever-in-love-for-you.blogspot.com/

1. Co wolisz: cappuccino czy sok jabłkowy?
cappuccino!!!
2. Gdybyś była członkiem girlsbandu to jakby się on nazywał?
Weirdos?
3. Ulubiony kolor?
mało oryginalny - niebieski
4. Ile masz w szafie ciuchów w paski?
3 bluzki ?
5. Masz tatuaż? (Jeśli tak, to jaki a jeśli nie, to czy chciałabyś kiedyś sobie zrobić?)
Jeszcze nie, ale już niedługo. jak na razie mam w planach 5 tatuaży, list wciąż rośnie
6. Z czego najczęściej składa się twoja kanapka?
sałata, szynka, masło ?
7. Iloma łyżeczkami słodzisz herbatę?
nie słodze
8. Kiedy ostatnio miałaś sen o 1D?
jakieś dwa tygodnie temu, sen świadomy, niesamowity
9. Z jakiej miejscowości pochodzisz? (jak możesz to podajcie też województwo....kto wie...może mieszkamy gdzieś blisko siebie;])
Warszawa!
10. Jak to się stało, że zaczęłaś pisać o 1D?
zawsze lubiłam pisać, a że przeczytałam kilka opowiadań o 1D to uznałam, czemu nie i jakoś tak potem wyszło, że za namową przyjaciółki założyłam bloga
11. Który z moich blogów jest twoim ulubionym? (1 2 3 4)
'Word will be just the words Till you bring them to life'

Kolejna nominacja od : miloscjestmagia.blogspot.com/

Pytania:
1. Ulubieniec z 1D ?
Achhh, no Hazzuś
2. Ulubiona piosenka z TMH (Take Me Home) ?
shit, nie mam jednej mam kilka, ale jakbym miała zobaczyć, której najczęściej słucham to chyba 'Over Again'
3. Wolisz Larry'ego jako Bromance czy Romance ?
oczywiście, że Bromance! nie mam nic przeciwko homo, ale oni po prostu są stworzeni do tego by być najlepszymi przyjaciółmi, nic więcej.
4. Ulubiony blog ?
nie mam ulubionego :(
5. Ulubione zajęcie ?
chodzenie do mojej ukochanej szkoły artystycznej
6. Ulubiony język ? (np, Angielski)
ANGIELSKI! hiszpański lubie, ale coś mi z nauką nie idzie
7. Niam czy Ziam ?
Niam <3 i Ziam <3
8. Jaki jest twój ulubiony kolor ?
niebieski, oblegany przez większość
9. Masz jakiegoś zwierzaka ?
mam piesiaka, Westiego <3
10. Miasto, które chciałabyś zwiedzić ?
New York
11. Wolisz przyjaźń z Liamem, czy miłość z Niallem ?
a to musze wybierać? echh, miłość z Niallem. wybacz Li :(

To chyba tyle nominacji. Za wszystkie dziękuje bardzo bardzo bardzo!!! Jesteście wielkie, kocham Was. I miło mi, ze komuś podoba się to jak pisze.

No to czas na moje pytania:
1. Ksywka z lat dzieciństwa?
2.Byłaś kiedykolwiek w Wielkiej Brytanii (Jeśli tak -gdzie? jeśli nie- chciałabyś tam pojechać?)
3.Jaka jest pierwsza myśl, kiedy wstajesz rano?
4.Kto jest Twoim życiowym mentorem?
5.Jakieś hobby?
6.Tak w ogóle ile masz lat?
7. Weź jedną rzecz od każdego z chłopców z 1D i stwórz mężczyznę idealnego. Jak będzie wyglądał?
8. Skąd czerpiesz inspiracje do pisania?
9.Zrobisz coś dla mnie? Uśmiechniesz sie?
10.Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
11.Idealne miejsce do zamieszkania, aż do śmierci?

Nominuje
http://marzeniasanajwazniejsze.blogspot.com/
http://from-love-to-die.blogspot.com/

 http://miloscjestmagia.blogspot.com/
together-forever-in-love-for-you.blogspot.com/
i-wish-and-one-direction.blogspot.com/


DZIĘKUJE WAM ZA NOMINACJE! CZYTAJCIE NOWE CZĘŚCI "SAMODZIELNEJ" I ZOSTAWCIE JAKIŚ KOMENTARZ TO WIELE DLA MNIE ZNACZY! LOVE YA!!!

Samdzielna cz.4

Spojrzałam sie na niego i uśmiechnęłam. Propozycja była niemiłosiernie kusząca, ale wiedziałam jak może się to skończyć, głupie zakochanie, złamane serce blablabla. Nie mogłam, nie chciałam, znaczy chciałam, NIE MOGŁAM! Miałam na głowie inne sprawy, praca, rodzina, nauka i niedługo studia. Pakowanie się w znajomość z bożyszczem nastolatek była złym pomysłem. Może za dużo sobie od razu wyobrażam, może skończyłoby sie na jednej kawie, a potem ledwo mówilibyśmy sobie 'cześć', ale lepiej chuchać na zimne.
-Dziękuje za propozycje, ale muszę odmówić- delikatnie się uśmiechnęłam
-Ale dlaczego?- ewidentnie posmutniał. Wow, nie wiedziałam, że tak sie przejmie odmową, pewnie żadna mu nie odmawia
-Spieszę się, wybacz- rzuciłam szybko i przyspieszyłam krok prosto do stacji metra
Kiedy już wróciłam do domu i usiadłam na wygodniej kanapie, poczułam zmęczenie, oparłam głowę i zamknęłam oczy, zrobiło mi się tak dobrze. Niestety nie było mi dane długo nacieszyć się tym stanem, bo do domu wpadła Paula i rzuciła we mnie jakimś przedmiotem, który okazał sie sukienką.
-Załóż to, ogarnij sie i za 30 minut przyjeżdza po nas Liam- powiedziała w biegu
-Co? - poderwałam sie z kanapy
-Idziemy na jakąś imprezę, zaprosił nas dwie
-Ale ja nie chce- powiedziałam jak małe, oburzone dziecko
-Nie narzekaj tylko sie szykuj, mieszkasz ze mną, prowadzisz życie celebrytki- powiedziała poważnie i zaczęła zakładać buty
-Żaaaaal- jęczała szurając do swojego pokoju. Po 20 minutach byłam gotowa. Z mocnym makijażem nawet nie było widać oznak zmęczenia na mojej twarzy, czekając na chłopaka przyjaciółki wypiłam kawe, a do torebki wsadziłam energy drinka, aby nie zasnąć gdzieś w kącie.
-Gaaabi, chłopaki już są- zakomunikowała Paula, podbiegałam do nie gotowa do wyjścia
-Czekaj.. chłopaki? - uniosłam jedną brew do góry
-No tak, One Direction, zespół, w którym jest Liam, to z nimi idziemy na impreze? helołł, myślimy- popukała mnie po głowie
-Wkurwiasz mnie dzisiaj, ale pozwalasz mi u siebie mieszkać, więc nic cie nie zrobie- uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam na zewnątrz. Zjeżdżając windom zastanawiałam się jaka będzie reakcja Harrego na moją osobę, hmm wieczór zapowiadał się ciekawie.
Wsiadłyśmy do limuzyny, a Harold od razu się uśmiechnął jak mnie zobaczył
-Cześć Gabi!- zachowywał się jak podniecony pies
-No cześć Harry- powiedziałam uśmiechając sie, śmieszyło mnie jego zachowanie
-To wy sie znacie? -zapytał zdziwiony Liam
-Można tak powiedzieć, dzisiaj podnosił mnie dwa razy z ziemi... taak, nie mówmy o tym- głupkowato sie zaśmiałam. Następnie Liam przedstawił mnie reszcie, a wszyscy zastanawiali się dlaczego dopiero teraz mnie poznają. w sumie też mnie to zastanawiało.
Po kilku godzinach imprezy, nie pamiętałam jak mam na imię, nienie spokojnie to nie był nagły atak amnezji, to tylko cudowne działanie alkoholu. Tańczyłam z Hazzą, który też musiał być w pięknym stanie bo potrafił utrzymać tylko jedno oko otwarte. Nagle zaczął sie do mnie zbliżać i nie zdążyłam zorientować się kiedy, jego usta przylegały do moich. Odwzajemniłam pocałunek, mimo wcześniejszego negatywnego nastawienia do znajomości ze sławą...tak, alkohol. Cóż, na pocałunkach się nie skończyło. Chłopak oderwał się ode mnie, uśmiechnął i szepnął, że chce mnie gdzieś zabrać, głupia ja zgodziłam się. Kierowca zawiózł nas na jakieś, za przeproszeniem zadupie. Piosenkarz wyprowadził mnie na jakąś polanę, która tak w ogóle była bardzo ładna, ale wciąż nie rozumiałam motywu przyjechania tu.
-Hazz, gdzie Ty mnie ciągniesz?- zapytałam nie porzucając głupkowatego uśmieszku, który zawsze uaktywnia mi się po alkoholu.
-Ciii, zaraz... - podniósł mnie i postawił na samym końcu polany, tuż przed urwiskiem- patrz- postawił mnie przed sobą. Widok był przepiękny, na cały Londyn, oświetlony nocą, magicznie.
-Wow- postanowiłam sobie w myślach, że kiedyś przyjdę tu i namaluje tą panoramę. Patrzyłam i chłonęłam magie tego miejsca, kiedy mój towarzysz zasłonił mi widok i zaczął opętanie całować. Wylądowaliśmy na trawie nie zaprzestając namiętności. Harry zaczął mnie rozbierać, a ja nie pozostałam mu dłużna, chwile później leżeliśmy nadzy i kochaliśmy się jak szaleni. Po stosunku leżeliśmy siebie w tuleni i tak też usnęliśmy.
Obudziłam się z potężnym bólem głowy i nie pamiętałam nic a nic, co działo się poprzedniej nocy.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i uświadomiłam sobie, że jestem naga, a obok mnie leży... Harry.
-Co jest do jasnej cholery- poderwałam się spanikowana. Chłopak poderwał głowę i spojrzał na mnie uśmiechnięty. 'No to kurwa zajebiście' pomyślałam.

środa, 26 grudnia 2012

Samodzielna cz.3

-Nienienie, Lux nie jedz tego!- popędziłam w stronę małej gubiąc po drodze wielką łyżkę. - Malutka, nie możesz jeść klocków, dzieci nie jedzą klocków- pstryknęłam ją delikatnie po nosie i uśmiechnęłam. Dziewczynka wyciągnęła rękę w moją stronę, podając mi klocka- Haha, nie kochanie, dorośli też nie jedzą klocków- podniosłam się z ziemi i wzięłam Lux na ręce, razem z nią udałam się do kuchni, gdzie przygotowywałam jedzenie. Praca opiekunki jednak nie jest taka prosta, mała potrafiła dać w kość, ale nawet przy tym była słodkim aniołkiem. Dopóty nie położyłam jej na poobiednią drzemkę non stop musiałam biegać. Usiadłam zmęczona na kanapie i odetchnęłam, chciałam sięgnąć po pilot od telewizora, lecz zadzwonił dzwonek do drzwi, Lou nie mówiła mi, że ktoś ma przyjść, ale uznałam, że to może listonosz. Ześlizgnęłam się z kanapy lądując na ziemi i przeciągnęłam się na czworaka do samych drzwi. Ktoś się niecierpliwił bo zaczynał dzwonić coraz częściej, chciałam zrobić mu krzywdę, obawiałam się, że obudzi dziecko! Podpierając się o klamkę otworzyłam drzwi. Niestety, pełna gracji ja, mała sierota, pociągnęłam za klamkę, dzwi otworzyły się, jednakże nie zdążyłam wstać, gdyż głową uderzyłam o klamkę i upadłam z powrotem na ziemię, ten kto stał na ogórdku musiał mieć niezłą polewkę.
-Hej? Nic ci nie jest- zapytał jakiś zachrypnięty męski głos
-Nieee- powiedziałam zakręcona, próbowałam się podnieść ale coś mi nie szło- chyba, ała
Mężczyzna podbiegł do mnie i pomógł wstać, posadził mnie na kanapie i przyniósł coś zimnego.
-Hej! -odezwałam sie do niego- nie wiem kim jesteś, co tu w ogóle robisz i skad wiesz gdzie co jest- w tle usłyszałam płacz dziecka- o nie, Lux- chciała wstać, ale nieznajomy powstrzymał mnie i poleciał na górę. Gdy to zobaczyłam, zawrzało we mnie, wciąż nie wiedziałam co to za człowiek, a teraz poleciał bo dziecko, którym się opiekuje, bo mój skarb. Rzuciłam się w bieg nie zważając jak mocno kręciło mi się w głowie.  Wbiegłam do sypialni dziecięcej, wręcz gotowa do skoku na porywacza, ale zatrzymała mnie pewna scena, a mianowicie obcy człowiek bawiący sie z moją, małą księżniczkom, stałam osłupiała i przyglądałam się tej scenie.
-Przepraszam, odpowiesz mi kim jesteś? - zapytałam poważnym głosem, a chłopak spojrzał na mnie, od razu wiedziałam kim jest
-Przepraszam, zupełny brak kultury- podszedł do mnie- Harry Styles, miło mi-
-Również, Gabriela- wyciągnęłam ku niemu rękę, którą uścisnął
-Jak się czujesz? Wszystko już dobrze? - zapytał troskliwie tym samym przypominając mi o mojej bolącej głowie, aż musiałam usiąść
-Sądzę, że kilka proszków przeciwbólowych i będę żyła- uśmiechnęłam się blado
Chłopak posadził dziewczynkę wśród zabawek i podszedł bliżej mnie, siedziałam na niewielkiej, różowej sofie, więc przykucnął aby być na równi ze mną. Spojrzałam na niego i ujrzałam jego piękny uśmiech
-Tak właściwie to dlaczego tu przyszedłeś? - zapytałam przerywając magiczny moment wymiany spojrzeń
-A własnie, zapomniałbym. Jakbyś mogła przekazać to Louis- wyjął z kieszeni kopertę i podał mi ją
-Okej, nie ma problemu. A teraz gdybyś mógł wybaczyć, chce uśpić małą- uśmiechnęłam się serdecznie
-Jasne, to ja uciekam. Do zobaczenia Gabrielo- obdarzył mnie uśmiechem i pomachał Lux na pożegnanie
-Gabi- krzyknełam gdy wychodził
-Hę? - odwrócił się
-Znajomi mówią na mnie Gabi
-A więc do widzenia Gabi- i wyszedł
Do przyjścia mojej pracodawczyni nie mogłam wyrzucić go z głowy. Ten uśmiech, oczy i głos. Był ideałem, każda dziewczyna chciałaby go mieć, a fakt, ze jest światową gwiazdą wzmacniał jego pozycje ideału. Wiedziałam, że nie mam na co liczyć i pewnie nie zobaczymy się więcej, a nawet jeśli to nie będzie mnie pamietał, ale było w nim coś, co nie dawało o nim zapomnieć.
Wychodząc z miejsca pracy byłam zupełnie zamyślona i jakby w innym świecie, do tego stopnia, że aż wpadłam na kogoś i upadłam.
-Jak to jest, że zawsze jak Cię widzę to leżysz na ziemi. Jestem aż tak powalająco przystojny?- usłyszałam ten głos i spojrzałam do góry. To był on Harry Styles.
-Heh- zaczerwieniłam się- Co Ty tu robisz?
-Nie ważne - puścił mi oczko- Masz ochotę na kawę ?


Hejehej, jest kolejna część, moja 'twórczość' jest coraz mizerniejsza, nie umiem już pisać, ale może spodobają się wam moje wypociny. Dajcie znać w komenatzrach co sądzicie i czy pisać dalej.
xoxo, Ryscia

wtorek, 13 listopada 2012

Samodzielna cz.2

Hejhej, jest druga część troche czasu zajęło mi jej napisanie, ale nie mam czasu poza tym wyszłam z wprawy, co można zauważyć w tekście poniżej. Jednak mam nadzieje, że się Wam spodoba i dacie jakiś komentarz (negatywne też mile widziane). Liczę, że jeszcze o mnie pamietacie, choć troszkę ;p Kocham Was wciąż za to co zrobiłyście dla mnie. Dziękuje za komentarze!!! Jesteście wspaniałe!
a teraz Enjoy,
xoxo Rysicaa



Przez całą noc nie mogłam spać, przewracałam się z jednego boku na drugi. Niby wszystko miało się ułożyć w moim życiu, może nie wszystko, ale część. Miałam gdzie mieszkać, prace można powiedzieć, że również posiadałam, przyjaźniłam się ze wspaniałą osobą, a za 3 miesiące miała iść na studia, wymarzone studia. Niby wszystko pięknie, ale jedna sprawa nie dawała mi spokoju, nie miałam swojego domu, rodziny, a wibrujący telefon przypominał mi o tym nieustanie. Nie ciężko jest zgadnąć kto do mnie wydzwaniał, oczywiście, że moja matka. Zastanawiałam się czemu dzwoni, po co, w jakim celu, przecież powinna być szczęśliwa, w końcu pozbyła się ciężaru jakim byłam, nareszcie mogła oddać się całkowicie swojemu kochasiowi i nie przejmować się tym, że znowu musi zapłacić za moje zajęcia. A jednak dzwoniła, zastanawiałam się czy się martwi czy po prostu chce powiadomić mnie, ze zapomniałam zabrać brudnych rzeczy z kosza na bieliznę. Nie miałam jednak odwagi, aby to sprawdzić, wyłączyłam telefon i wstałam z łóżka. Była 3.47, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, a byłam przekonana, że nie zasnę. Ubrałam się w dresy i postanowiłam pobiegać, nienawidziłam tego z całego serca, ale widziałam w wielu filmach, że ludzie tak robią gdy mają problemy, więc uznałam, że może i mi zdoła pomóc. Biegając po ulicach miasta, stwierdziłam, że był to mój jeden z najgorszych pomysłów. Biegałam, a raczej człapałam przez dwie godziny i jedyne co mi się rozwiązało to sznurowadło. Wróciłam do mieszkania w jeszcze gorszym stanie psychicznym niż wychodząc, byłam przepocona, zmęczona, głodna, spragniona, a w mojej słowie myśli hulały jak oszalałe, nie ulotniła się żadna z nich. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie, a resztę czasu, aż do wstania Pauliny spędziłam siedząc na kanapie, wpatrzona w wyłączony telewizor i myśląc zupełnie o niczym.
Na spotkanie z Louise byłam umówiona o 9.30, a aby dojechać na miejsce potrzebowałam jakiś 30 minut, więc o 8 zaczęłam się szykować, zrobiłam makijaż, ubrałam się, poukładałam w głowie co mniej więcej odpowiem na możliwe zadane pytania i wyszłam z domu. Po drodze do metra wstąpiłam do Costa Coffee, zakupiłam swoją ukochaną kawę i ruszyła na spotkanie.
Podróż zajęła mi aż godzinę, powinnam to przewidzieć znając mój wrodzony talent bycia ofiarą. No bo jak inaczej można nazwać osobę, która 3 razy wsiadła do złej linii metra. Nie ważne. Byłam spóźniona, a mój telefon jakby się zaciął, nieustanie dzwonił, oczywiście to Louise naparzała do mnie, wcale się jej nie dziwiłam. Musiałam zrobić piękne pierwsze wrażenie, biegnąc w stronę jej domu zastanawiałam się czy w ogóle dostanę tę prace. Cała zdyszana wyciągnęłam rękę, aby nacisnąć dzwonek, lecz nie zdążyłam tego zrobić, gdyż drzwi otworzyła mi jasnowłosa kobieta z dzieckiem na rękach.
-Bardzo przepraszam! -wysapałam - Wsiadłam w złą linie metra, potem znowu...- zaczęłam opowiadać historię z przejętą miną i rozbudowaną gestykulacją, a gospodyni zareagowała ze śmiechem
-Wchodź, nic się nie stało. Dzwoniłam do Ciebie, aby przekazać Ci, żebyś była później, miałyśmy mały problem ze wstaniem- uśmiechnęła się do małej i delikatnie pstryknęła ją po malutkim nosku
-Uff- odetchnęłam. To był fart, naprawdę ogromny fart- pomyślałam
-Idź do salonu- wskazała ruchem ręki kierunek drogi- Masz ochotę  na coś do pica? -zaproponowała
-Wodę, jeśli można, zrobiłam sobie jogging z rana- zaśmiałam się za cicho, bo wciąż nie byłam pewna
-Ludzie mówią, że to zdrowe, ale ja osobiście wole lody na śniadanie- zaczęła rozmowe Louise
-Naprawdę ? nie wyglądasz- nawiązała się między nami więź. Tak dobrze nam się rozmawiało, że nawet nie zauważyłam mijającego czasu. Rozmawiając i śmiejąc się z moją przyszłą pracodawczynią w miedzyczasie bawiłam się z Lux, była taka przyjazna i grzeczna, że opieka nad nią nie była żadnym problemem.
-Dobra kochana,- zwróciła się do mnie kobieta- Podsumowując to co ustaliłyśmy. zaczynasz pracę od 9, a kończysz zazwyczaj o 18, ale czasem może się przedłużyć, no i oczywiście czasem gdy będe miała bankiety będziesz siedzieć z małą, kiedy będziemy wyjeżdżać jedziesz z nami. Moja stawka to 12£ za godzine, płace tygodniowo. Pasuje? - zapytała mnie po skończeniu swojej rozległej wypowiedzi, a mnie troche zamurowało. Ta praca była pracą moich marzeń. -Halooo? Gabi?- pomachała mi dłonią przed oczami, musiałam troche odpłynąć.
-Przepraszam, oczywiście, że się zgadzam, te warunki są świetne. Pozostaje ostatnie pytanie, od kiedy zaczynam? - uśmiechnełam się szeroko.
-Od jutra? - uniosła jedną brew
-Super. w takim razie, do jutra! - zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z mojego miejsca pracy cała w skowronkach.
Stwierdziłam, że jak na razie wyprowadzka z rodzinnego domu była najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam.
Powrót do mieszkania zajął mi znacznie mniej czasu, wybrałam dobre metro, aż miałam ochote sama sobie przybić piątkę. Weszłam do lokum wciąż rozmyślając o tym jak to będzie sam na sam z Lux, czy nie będzie płakać, troche stresowałam się pracą.
-Wróciłam wcześnie...o o ooo- zaczęłam panicznie krzyczeć, gdy ujrzałam rozgrywającą się na kanapie scene, a mianowicie nagą Pauline leżącą pod jej chłopakiem. - aa, to...ja... później wróce- wybiegłam jak najszybciej mogłam, gdy stałam już przed budynkiem wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem uzmysławiając sobie to co własnie widziałam. Liam i Paulina byli ze sobą od dawna, ale nie wiedziałam, że uprawiali już seks, mimo że powinno to być logiczne. Miałam sporo czasu, więc poszlajałam się po Londynie, kupiłam nowy numer, aby móc oderwać się od przyszłości związanej z matką i ojczymem, nie chciałam żeby mnie znaleźli. Nawet nie chciałam o nich myśleć, skupiałam się na wszystkim innym, jak rosnąca trawa, tylko po to aby nie myśleć o nich.
Siedziałam właśnie w jednej z wielu londyńskich kawiarenek, gdy zadzwoniła do mnie Paula z informacją, że mogłabym już wrócić bo się martwi. Tak też zrobiłam, powróciłam do mieszkanka, jednak po zobaczeniu przyjaciółki i jej ukochanego wybuchnęłam takim śmiechem, że przez 15 minut nie podnosiłam się z ziemi. Kiedy udało mi się uspokoić, opowiedziałam im co było powodem mojego napadu śmiechu, nie mieli pojęcia, że ich widziałam, wywołało to jeszcze większą głupawkę. Zostałam zbombardowana poduszkami i zmuszona do oglądania filmu razem z nimi.
-Gabs, Maz o Ciebie pytał- powiedział do mnie Liam
-Fajnie, a o co dokładnie- zainteresowałam sie. Mazzi był zabawnym kumplem Li, który był Youtuberem, kiedyś go poznałam i świetnie nam się gadało
-Zastanawiał się czy nie wyskoczysz z nim gdzieś. Podałem mu Twój numer- uśmiechnął sie głupkowato
-Ty świnio, następnym razem zapytaj mnie, a nie rozdajesz mój numer na prawo i lewo- oburzyłam się
-Oj nie przesadzaj. powiedział że do Ciebie dzisiaj zadzwoni- od razu po wypowiedzeniu tych słów zadzwonił mój stary telefon, którego nie zdążyłam jeszcze wyłączyć. Otworzyłam szeroko oczy patrząc na Liama i szepnęłam 'wiedźma' .
-Cześć Mazz. Tak, mówił mi. No dobra, możemy. Jutro? Hmm, będę wolna jakoś po 20. No ok, to wpadnij. Wiesz gdzie? Tak, dokładnie, To do jutra. - rozłączyłam się i spojrzałam w stronę zakochańców
-I co? i co? -spytała Paul
-Umówiłam się z nim na jutro. a teraz dobranoc ide spać, jutro mam prace- udałam się do pokoju gościnnego, umyłam, przebrałam i położyłam do łóżka. Zamknęłam oczy i pomyślałam 'No to zaczynamy nowy rozdział życia'. 

środa, 24 października 2012

Samodzielna cz.1

Hej ludki, coś mnie dzisiaj natchnęło i postanowiłam napisać mini opowiadanie, to dopiero 1 część będzie ich może około 8, zobaczymy, nic nie obiecuje. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, jeśli tak to dajcie mi  tym znać poprzez komentarze :) Z góry przepraszam, za wszelkie błędy, pisałam na spontanie, więc szybko. Dobra czytajcie <3
 Enjoy,
xoxo, Rysicaa



-Jeśli chcesz iść na te studia, musisz na nie zarobić, mam dość marnotrawienia pieniędzy na Ciebie - ogłosił poważnym głosem mój ojczym
-Przecież jesteś bogatym biznesmenem, sądziłam że takie pieniądze dla Ciebie to nie pieniądze, czyż się myle- odpysknęłam z ironią, moje godzinne błagania nic nie dawały, miałam dość jego rządzenia się, wytrzymałam te 4 lata z przymusu, siedziałam cicho i nie komentowałam jego wywodów na temat mojego nieróbstwa, nie posiadania żadnych ambicji życiowych itp, lecz kiedy skończyłam te 18 lat i wkroczyłam w dorosłość, zaczęłam się zwyczajnie stawiać. Sądziłam, że gdy obwieszczę mu nowinę, iż pragnę iść na studia i coś zrobić ze swoim życiem ucieszy się i wręcz rzuci we mnie kasą na czesne, ale nie, musiał wykazać się kolejnym przejawem ojcostwa i kazać mi być samodzielną.
-Zmień ton młoda damo- oburzył sie- powiedziałem swoje, chcesz studiować, znajdź pracę i nawet się nie waż prosić swoją matkę o fundusze- wydał 'rozkaz' i skrzyżował ręce na klatce
-Pf- wydałam dźwięk obrażonej nastolatki- nie będziesz mi mówił co mam robić, moim ojcem nie jesteś- krzyknęłam i odwróciłam się w stronę schodów, aby udać się do swojego pokoju. pewnie poszłabym do niego, gdyby nie jeden niewłaściwy tekst, który padł z jego ust
-Ktoś musi nim być, biologiczny uciekł od Ciebie i wcale mu się nie dziwie- powiedział beztrosko, a ja się zagotowałam. Przez moją głowę przechodziły wszelakie myśli, większość nich skupiała się na wizji mnie duszącej tego skurwiela
-Co żeś powiedział? -wydarłam się, nawet nie obracając się, nie chciałam widzieć jego okropniej mordy
-To co słyszałaś- ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, po sekundę po musiał się bronić przed moimi rękoma, aby uniknąć śmierci
-Zabije Cię sukinsynie, nienawidzę Cię, jesteś nikim, rozumiesz - próbowałam przedrzeć się do jego szyi, ale  solidnie się bronił- nie masz prawa mówić tak o moim ojcu. wcale nie jesteś lepszy. Gdzie są teraz Twoje dzieci, he- potok obraźliwych słów płynął z moich ust
-Co tu sie dzieje?! - usłyszałam wrzask za swoimi plecami, dobrze znałam ten głos, a zwłaszcza w takim tonie- Puść go, co w Ciebie wstąpiło?! - zaczęła mnie odciągać od swojego ukochanego. Tak, dokładnie tak, to była moja matka, jak zawsze broniła swojego mężusia, upokarzając mnie i skazując na klęskę.
-On, on mnie obrażał, mamo! - czułam, że łzy zbierają się w moich oczach, wiedziałam co się wydarzy, wiedziałam jak ta scena się skończy
-Robert?- skierowała swoją twarz ku niemu
-Twoja córka jest nienormalna, najpierw groziła mi, że jak nie dam jej pieniędzy na studia to powie Ci, że dopuściłem się zdrady, a potem kiedy powiedziałem jej, że ma znaleźć pracę rzuciła się na mnie- mówił cienkim głosem i zgrywał ofiarę. miałam jeszcze większą ochotę go zabić.
-Mamo! on kłamie! on obrażał mnie i tatę! Mamo, nie wierz mu!- chciałam ją przytulić, chciałam sprawić, że mi uwierzy, ale ona stała jak słup. Jej mimika twarzy nic nie okazywała, jedynie odepchnęła mnie delikatnie, a  ręką wskazała schody, co miało oznaczać, że nie chce mnie widzieć i mam iść do pokoju. Stałam jak wryta, mimo że powinnam się przyzwyczaić do takich sytuacji, za każdym razem bolało coraz mocniej. Wchodząc zgarbiona po schodach spojrzałam ostatni raz w ich stronę. Mama przytulała swojego fagasa, a ten wrednie się uśmiechał patrząc jak cierpie. Chciałam zerwać mu ten uśmieszek z twarzy, ale uznałam, że to tylko pogorszy sprawę.
 Weszłam do swojego pokoju, zaczęłam nostalgicznie płakać, krzyczeć, rzucać się po pokoju. Gdy trochę ochłonęłam, usiadłam na podłodze, opierając plecy o łóżko i zaczęłam rozmyślać nad tym co mam zrobić. wiedziałam, że nie wytrzymam psychicznie dłużej takich historii. Musiałam się wynieść, z tamtego domu przesiączonego wrogością w moją stronę, ale nie miałam gdzie iść. Nie miałam babci, ani wujka czy cioci. Przyjaciół też wielu nie miałam, raczej tylko znajomych, którymi się otaczałam, aby ładnie to wyglądało. Była tylko jedna, taka prawdziwa osoba, Paulina, do której też zadzwoniłam, cała zapłakana. Opowiedziałam jej całą historię, a już po 30 minutach, podjechał jej czarny samochód tuż pod mój dom. Spakowałam wszytskie ubrania jakie miałam w szafie, większość swoich rzeczy i wyszłam. Pakując cały swój dorobek płakałam jak opętana, wspominałam czasy, kiedy życie było jeszcze całkiem znośne, czasy dzieciństwa, chwile z ojcem i uśmiechniętą matką. 'To tylko przeszłość Gabs, to już nie wróci' powiedziałam do siebie w myślach.
Na wychodne rzuciłam tylko 'nienawidzę was' pod nosem, nie wiem czy usłyszeli, ale patrzyli na mnie przerażeni. Cieszył mnie ten widok, przejęte spojrzenie mamy.

Po dotarciu do mieszkania, mojej przyjaciółki, które znajdowało się w całym centrum Londynu runęłam na jej wielką puchę i wydałam z siebie dźwięk bezradności i smutku.
-Ej no, Gabs, nie martw się, dasz radę, pomogę Ci- starała się mnie pocieszyć, doceniałam to, ale w tamtej chwili miałam jedynie ochotę zapaść w sen zimowy i poczekać, aż wszystkie problemy same się rozwiążą.
-Dobrze wiesz, że to nie prawda. Właśnie wyprowadziłam się z domu, wręcz uciekłam. Nie mam, gdzie mieszkać, nie mam pieniędzy, pracy, wyższego wykształcenia- żaliłam się, podłamując jeszcze bardziej samą siebie. Uświadomiłam sobie, że mam poważnie przesrane
-Przecież możesz tu mieszkać- powiedziała
-Nie chce Ci robić problemu
-Przestań, możesz zostać ile chcesz. a co do pracy, to mam pomysł- jej oczy jakby nagle rozbłysły, a ja uniosłam głowę zaciekawiona tym co zaraz padnie z jej ust- Pamiętasz moją szefową Louise ? Poznałaś ją kiedyś na bankiecie.
-To ta, która miała tą śliczną córeczkę, z którą się bawiłam? - zapytałam z uśmiechem, przywołując sobie w głowie tamte wydarzenie. Lubiłam dzieci, czasami mnie irytowały, ale na ogół je lubiłam, natomiast one mnie kochały. Nie wiem co takiego robiłam, ale dzieci lgnęły do mnie jak do słodyczy, a mi zabawa z nimi sprawiała przyjemność.
-Tak, dokładnie. I własnie chodzi o Lux. Lou potrzebuje dla niej opiekunki, pytała mnie czy może chce sobie pracować dorywczo, ale musiałam jej odmówić, ale Ty przecież uwielbiasz dzieci, a one Ciebie, a zwłaszcza Lux, więc...- spojrzała na mnie
-Chcesz, żebym pracowała jako opiekunka dziecka Twojej szefowej- dokończyłam za nią, coraz bardziej podekscytowana jej pomysłem
-Dokładnie! zaraz do niej zadzwonie- wyjęła telefon i wybrała numer, po chwili zaczęła rozmowę i wyszła z pokoju. Wróciła po 5 minutach, które były jedynymi z najdłuższych pięciu minut w moim życiu.
-Louise powiedziała, żebyś przyszła do niej jutro na rozmowę, ale to tylko formalność, ucieszyła się gdy jej o Tobie powiedziałam, więc można stwierdzić, że masz prace- wykrzyczała radośnie, a ja rzuciłam się jej w objęcia w geście podziękowania. 'Może nie będzie, aż tak źle...' pomyślałam.


KOMENTUJCIE I PROMUJCIE! ZAJMIE WAM TO CHWILKĘ, A MI SPRAWI OGROMNĄ PRZYJEMNOŚĆ I ZMOTYWUJE DO PISANIA KOLEJNYCH CZĘŚCI. LOVE YA!

piątek, 21 września 2012

Zayn

Czy ktokolwiek z was przeżył kiedyś utratę bliskiej osoby. Człowieka, którego darzyło sie uczuciem innym niż pawa sie do członka rodziny bądź przyjaciela. Przeżył ktoś? Nie, to cieszcie sie, a Ci którzy doświadczyli takiej tragedii dobrze wiedza co czuł Zayn Malik.
Przez kilka tygodni po śmierci Gabrieli był całkowicie normalny, wręcz szczęśliwy. Zachowywał sie jakby nigdy nic złego sie nie stało.
-Zayn przestań udawać. Masz prawo byc smutny- ciągnęła za rękę swojego chłopaka Perrie
-nie wiem o co ci chodzi-usłyszała w odpowiedzi ta sama kwestie, która słyszała zawsze, gdy zaczynała temat cierpienia po stracie
Mimo ze Mulat wydawał sie zwyczajnym chłopakiem coś sie zmieniło, był coraz bardziej skryty, nie ukazywał juz swoich prawdziwych uczuć, wszystko co robił, robił na pokaz przed mediami. Wykorzystywał tragedie do zdobycia większej sławy, jako jedyny członek One Direction nie odszedł z show-biznesu, wręcz przeciwnie bardziej sie w niego zagłebił, aż to pewnej nocy...
Malik i jego wybrania udali sie na czwarta pod rząd premierę filmowa, gdzie było mnóstwo fleszy, fanów, sław i dziennikarzy, podsumowując zwyczajny dzień z życia gwiazdy. Para przechadzała sie po czerwonym dywanie pozujac do zdjęć i rozdajac autografy, Zayn uśmiechał sie w każda stronę i skupiał ma sobie wszelka uwagę, Perrie szła tuż w jego cieniu starając sie uśmiechnąć
-Zayn chodzmy stad, proszę -błagała piosenkarza
-nigdzie nie idziemy- przyciągnął ja zaborczo do siebie, nie przestajac sie uśmiechać
Dziewczyna spuscila głowę w dół, aby ukryć łze, która samotnie spłynela po jej policzku.
-Zayn, Zayn tutaj! - krzyczeli dziennikarze - odpowiedz nam na kilka pytań. To zapewne koniec one Direction, więc co dalej z tobą? - zapytał prosto z mostu dziennikarz
- cóż jak wiadomo wszyscy bardzo cieżko, do dziś znosimy smierć naszej ukochanej przyjaciółki, lecz nie zamierzam sie poddać jak reszta. Będę tworzył sam, dla Gabilustyk, dla uczczenia  jej pamięci- odpowiedział Mulat i uniosl palec do nieba, następnie zrobił smutna minę wprost do kamery i odszedł ze głowa skierowana w dół.
- co to było ?- wybuchła blondynka
-ale co? - spojrzał na nią jak na idiotke
- ta cała sielankowa gada na temat Twojej kariery i Gabi. Ty jesteś normalny, wykorzystujesz jej smierć?! Kim jesteś i co zrobiłeś z chłopakiem, którego pokochalam- wytknela prosto w twarz gwiazdorowi
- posłuchaj mnie- pociągnął ja w zaciszne miejsce daleko od aparatów i mówił do niej przylegając do jej czoła - mam w dupie to czy reszta tego one srajekszon rozpacza i nie chce im sie śpiewać i zarabiać kasy, ja jestem inny, nie będę marnować czasu na smarkanie. Biznes to biznes. Jestem taki jak widzisz, jeśli coś ci nie pasuje to wypierdalaj. I tak cię nigdy nie kochalem- krzyknął najgłośniej jak umiał poczym odsunął sie gwałtownie od piosenkarki. Ta nie wierząc w to co usłyszała jedyne co była w stanie zrobić, to krzyknąc 'nienawidzę cie', uderzyć chłopaka w policzek i uciec z płaczem.
Po tamtym wieczorze wszystko sie zmieniło. Zayn został zupełnie sam, nie miał juz nikogo.z rodzinom nie chciał utrzymywać kontaktu, a inni go opuścili. Chłopak zaczął wariowac, jego kariera solowa nie odnosiła sukcesu, mimo wielkiego talentu, wszyscy kochali one Direction w całości. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, co zrobić ze swoim życiem sięgnął po alkohol. Pisał w londyńskich obskurnych pubach, pił tez w parkach, w swoim domu, był pijany prawie codziennie. Czasami nawet nie zdarzył wytrzeźwiec... Alkohol był jedynie początkiem, po pewnym czasie przestał mu przynosić ukojenie bólu, będąc pijany krzyczał na całe gardło 'dlaczego kurwa, dlaczego ona doszła'. Wcale nie chodziło mu o Perrie, miał na myśli Gabi. W głębi duszy przez cały ten czas gdy był tym okropnym draniem, ukrywał tylko jak bardzo cierpi, jak cholernie go to boli. Był nauczyły, ze uczucia ma trzymać dla siebie, tak tez postępował, nie wiedział jednak ze tlamsienie wszyskiegomwmsobie przyniesie owe skutki.
Któreś nocy, będąc na haju i leżąc na podłodze prawie nieptrzytomnym, Zayn śpiewał piosenkę, która napisał o Gabs i płakał, usłyszał szeptanie 'Zayn'. Poderwal przerażony głowę i zaczal sie rozglądać po pomieszczeniu, nic nie dostrzegł, więc olal to myśląc ze to jedynie faza po narkotykach, lecz znowu usłyszał głos, znajomy głos, zaczal sie bać. 'Zayn, nierobów tego. Prosze' rozpoznał iz to głos zmarłej, więc przeraził sie. Gabi?! Krzyknął. 'Zayn, kocham Cię, nie rób tego' . Tylko tyle usłyszał, juz gdy wiecej nie uslyszal tego dźwięku. Gdy obudził sie następnego dnia na podłodze i zobaczyl scenerii pustych puszek i samarek, podskoczyl i wypowiedział w myślach 'nie będę kochana'

niedziela, 9 września 2012

Sorry

Wiem, że kolejny rozdział miał być dzisiaj, ale byłam tak zabiegana, że nie miałam czasu się wyspać, a co dopiero napisać coś sensownego. Postaram się dodać coś jutro. Przepraszam!

niedziela, 2 września 2012

Niall




7 grudnia 2012
Pochmurny i chłodny dzień jak przystało na późną jesień, jednakże wydaję się on jeszcze zimniejszy, ciemniejszy, a przede wszystkim smutniejszy. Ubrani w ciemne smokingi stoją obok siebie, cała piątka: Niall Horan, Zayn Malik, Louis Tomlinson, Liam Payne i Harry Styles, ktoś powinien krzyknąć One Direction, ale to nie ten dzień, nie ten moment i nie ta okazja. Nieopodal nich stoi Paulina Payne trzymająca rękę na swoim brzuchu, który chował malutką istotkę, która za 3 dni miała pojawić się na świecie.  Tuż obok niej stali Państwo Lustyk, którzy pusto wpatrzeni są przed siebie, prosto na… na…. Grób swojej 18 letniej córki, do którego właśnie wkładana jest trumna. Nikt nie płaczę, może dalekie ciotki, ale nikt z najbliższych, wszyscy wciąż nie mogą w to uwierzyć, nie wierzą, że ich dziecko, ich przyjaciółka, ich miłość odeszła, że już jej nie ma, że… że… po prostu umarła.
Nikt nie odzywał się przez resztę dnia, stypa odbyła się w ciszy, nikt nie chciał wspominać, nie chciał mówić jak wspaniała była Gabriella, to było za trudne, za świeże, nie dało się wymienić tego w ciągu kilku godzin, nie potrafili. Rozeszli się do domów dając uścisk na pożegnanie.

historia Niall’a
-Niall oprzytomnij! Mówię coś do Ciebie! – uniosła głos zdenerwowana już nieobecnością swojego chłopaka Demi
-Co? – wyrwał się z transu
- Ile jeszcze czasu zamierzasz być taki? Minęły już 2 tygodnie, daj spokój- wymachiwała rękoma
-Zmarła moja przyjaciółka, pamiętasz? – mówił obojętnie, wciąż mając przed oczami Gabi
-Pamiętam, nie dajesz mi o tym zapomnieć. O niczym innym nie mówisz, jeśli już w ogóle coś mówisz- narzekała
-Wybacz, ale jeśli ci to przeszkadza to chyba musimy się rozstać. Nie zapomne o tak szybko o osobie, którą kochałem- wypowiedział zdecydowanie słowa, podniósł się z kanapy i skierował się do sypialni, do której drzwi zatrzasnął.
Demi nie wiedziała co ma myśleć, poczuła się źle przez to co mówiła, ale wiedziała, że nie zmieni swojego podejścia. Rozumiała, że jej ukochany może być przygnębiony, ale sama nie znała tak dobrze Gabrieli, więc nie mogła dzielić z nim rozpaczy, ani nie potrafiła go z niej wyciągnąć. Nie miała nic innego do zrobienia, zabrała swoją torebkę, wzięła kilka rzeczy, które zostawiła w mieszkaniu Niall’a, gdy zostawała na noc i wyszła na zawsze.
Irlandczyk po tym jak usłyszał zamykanie się frontowych drzwi, wyszedł z pokoju i powrócił na kanapę po czym rozpłakał się. Czemu przesiadywał całe dnie na kanapie? Stąd był perfekcyjny widok na zdjęcie jego i Gabi, które stało na komodzie przy akwarium.

Blondyn zmienił się niesamowicie, z chłopaka non stop uśmiechniętego i opowiadającego suche żarty, stał się zamkniętym w sobie chłopakiem o pustym spojrzeniu, tak było przez 3 miesiące. Jak się domyślacie kariera One Direction skończyła się, żaden z członków nie mógł się pozbierać po stracie, wspólnie zdecydowali, że dadzą jeden pożegnalny koncert, a jednocześnie zagrają w hołdzie Gabrieli. Koncert odbył się dokładnie po 3 miesiacach od pogrzebu. Sławna piątka wyszła na scenę, piski fanek jak zawsze zagłuszały wszelkie myśli, jednak oni nie byli jak zawsze, uśmiechali się jednak nie tak jak zawsze, tańczyli jednak nie tak jak zawsze, odpowiadali na ostatnie pytania jednak nie tak jak zawsze. Wszystkie prawdziwe emocje pokazały się dopiero jak Niall zagrał na swojej gitarze piosenkę Gabi, chłopcy śpiewali płacząc, a publika przyłączyła się do nich. Blondyn myślał, że ona musi być szczęśliwa, widząc to wszystko.
Po tym koncercie Irlandczyk zdecydował się, że zrobi coś ze swoim życiem i nie przesiedzi go na kanapie wpatrując się w zdjęcie zmarłej przyjaciółki. Postanowił, że będzie pomagał dzieciom, młodzieży, która walczy z chorobą. Większość swojego majątku przekazał na organizacje charytatywne, a sam zaangażował się w pracę w szpitalu. Zaczynał znowu normalnie funkcjonować, uśmiech coraz częściej pojawiał się na jego twarzy, spędzanie czasu z dziećmi i młodzieżą przynosiła mu wielką radość, czuł się potrzebny, a świadomość, że dzięki niemu ktoś się uśmiecha sprawiała, że otwierał się na świat i znowu zaczynał przypominać tego chłopaka, którego wszyscy tak kochali.Tam też poznał swoją wybrankę serca. Była wolontariuszką, tak samo jak on. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, byli dla siebie stworzenia i byli tego świadomi. Po dwóch latach związku wyruszyli w podróż do Afryki, aby pomagać ludziom w potrzebie. Jednak Niall nie zapomniał o swoich przyjaciołach, spędzali razem święta, czasem jeździli razem na wakacje i co roku, niezależnie od przeszkód Niall i Rose, bo tak zwała się jego narzeczona, wracali na rocznicę śmierci Gabrieli.


Hejhej, jest 'pierwszy' rozdział. co sądzicie? piszcie  w komentarzach.
Jeśli chcecie dalej, to rozdziały będą pojawiać sie co tydzień, właśnie w niedziele.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Wciąż  Was kocham, nie myślcie, że przestałam.
Enjoy.
xoxo, Rysica

sobota, 25 sierpnia 2012

Rysica przemawia

Hejhejhej, tęsknie za wami, wiecie ?
Ogółem nie mogę uwierzyć w to, że liczba wyświetleń wciąż rośnie, mindfuck o.O
i wiecie co, wpadłam na pewny pomysł. Napiszę dalszą część tego opowiadania, jak każdy z bohaterów radził sobie dalej, jak żył i jak ułożył wszystko. Co wy na to, piszcie w komentarzach!!!
xoxo, Rysica

czwartek, 16 sierpnia 2012

Nowy Blog

Założyłam kolejnego bloga. Będzie inny, ale również ciekawy.
Serdecznie zapraszam :
                 NOWY BLOG

piątek, 6 lipca 2012

NOWY BLOG

Przemyślałam sprawę i postanowiłam spróbować, założyłam nowego bloga i napisałam prolog, ale  nie nastawiajcie się na nic wspaniałego ani na to, że poprowadzę go dalej, zresztą nie wiem. Dajcie znać w komentarzach jak się Wam podoba i czy pisać dalej. xxx

NOWY BLOG <KLIK>

środa, 4 lipca 2012

Rysica przemawia

Hejhej, chciałybyście żebym zrobiła Twitcama? Chciałabym Was poznać, a może wy chciałybyście mnie, piszcie w komentarzach kiedy i o której, jeśli oczywiście chcecie abym zrobiła!
Pogadamy o tym blogu, może wyjaśnię pewne niejasności i mooooże zdradzę wam kilka informacji na temat następnego bloga, który zdecydowałam się napisać. PISZCIE W KOMENTARZACH KIEDY TWITCAM!!!

piątek, 29 czerwca 2012

Rysica przemawia

Chciałabym teraz zrobić mini podsumowanie
założyłam bloga: 14 luty 2012
zakończenie bloga:29 czerwca 2012
strony w Wodr: 196
rozdziały:88
liczba komentarzy:590

Chce Wam podziękować, zwyczajne dziękuje, ale z moich ust (palców) jest jak najbardziej szczere i przepełnione emocjami, prosto z serca. Sprawiłyście, że tak jakby wszystko nabrało sensu i nawet, kiedy nie miałam weny, bądź rozdział nie był za dobry, wspierałyście mnie, byłyście przy mnie. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, jak bardzo wpłynęło na moje życie, zaczęłam jakby w siebie wierzyć, że nie jestem aż tak beznadziejna, że może coś potrafię i zapewne dla zawodowców moje opowiadanie jest śmietkiem i nic nieznaczącym zbiorem słów, ale liczy się to, że dla Was (moich czytelniczek) co wywnioskowałam z komentarzy, było czymś niesamowitym. Dziękuje, naprawdę, nie wiem co mogę jeszcze napisać, po prostu nie umiem tego przelać na 'papier' tych wszystkich uczuć i przeżyć, które teraz są w środku mnie. Chce mi się płakać, ale spokojnie to łzy radości. Przyznam się szczerze, bez bicia, każdy kolejny tysiąc wyświetleń, każda kolejna dawka komentarzy sprawiała, że przenosiłam się do innego świata, do świata, w którym jestem dobra, w którym osiągam coś, dziękuje Wam, że dałyście mi tego doświadczyć, że pozwoliłyście abym miała podstawy do wiary w samą siebie. Teraz taki komunikat dla tych wszystkich osób, które są zakompleksione i mają niską samoocenę, nie martwcie się tym, że niby nie macie jakieś talentu, albo że coś Wam nie wychodzi, bądź ktoś powiedział, że jesteście beznadziejne- prędzej czy później znajdziecie swoje powołanie, coś w czym naprawdę jesteście dobre, wtedy zobaczycie, że życie rzeczywiście ma jakiś sens, a osoby, które Was krytykowały mogą Wam buty czyścić, to niesamowite uczucie, polecam.
Po raz ostatni, a może i nie, powtórzę się: DZIĘKUJE! Może to tylko błahe słowo i nawet nie weźmiecie tego do siebie, może nawet nie przeczytacie tej notki, ale już to zrobicie to wiedźcie, że Was kocham, niezależnie jakimi osobami jesteście, pozwoliłyście mi odkryć kogoś innego w sobie i za to będę Was kochać, aż to zasranej śmierci.
Tak więc, jeśli którakolwiek z Was potrzebowałaby pomocy, rady, bądź nawet promocji bloga piszcie do mnie śmiało, tutaj w komentarzach pod tym postem, na Twitterze, do którego link podam niżej, bądź na mailu,  którego adres również niżej. Chce Wam pomóc w jakiejkolwiek dziedzinie życia, tak jak Wy pomogłyście mi.
KOCHAM WAS !!!! po raz ostatni-
xoxo, Rysica

 TWITTER  MAIL: gabilustyk@gmail.com

Rozdział 88

Jest i ostatni rozdział, szczerze mówiąc płakałam jak go pisałam, dlatego też mogłam go zjebać, bo byłam strasznie rozproszona. Historia dobiegła końca, ciekawe czy spodziewałyście się takiego zakończenia, piszcie w komentarzach.
chce wam bardzo mocno, podziękować za te kilka miesiący, za mega wsparcie, które od Was otrzymałam, naprawdę wiele to zmieniło w moim życiu, jesteście niesamowitę, dziękuje !!!
a teraz to na co czekacie... OSTATNI ROZDZIAŁ 'PAMIĘTAJ, PRZEZNACZENIA NIE OSZUKASZ'


***
Jednocześnie otworzyły się drzwi od pokoi, w którym Gabi i Harry opowiadali swoją historię. Zauważyli siebie i automatycznie uśmiechnęli, cieszyli się każdą chwilą, którą mogli spędzić razem, każdym uśmiechem, nawet przelotnym dotknięciem dłoni,  ich związek pomimo wielu burzliwych momentów miał w sobie tyle magii i emocji, że nie jedna osoba chciałaby owego doświadczyć. Życie miało już być proste, wspólne mieszkanie było jego początkiem, następnie zaręczyny, ślub, dzieci, wnuczkowie… tak miało to wyglądać, bez niespodzianek i problemów, bo przecież przeżyli już tak wiele w zaledwie rok, więc teraz nic nie miało ich zaskoczyć, bądź uprzykrzyć życia. A jednak… los nie jest miłosierny, a zwłaszcza dla nich. Kilka tygodni później, Gabi zaczęła kaszleć, kichać, gorączkować, na pozór zwyczajna grypa, zwyczajna wizyta u lekarza, zwyczajne leki, szkoda tylko że zwyczajne leki nie działały, a grypa pogorszała się i nie ustawała, pogłębiła się tak bardzo, że Gabriela nie miała siły chodzić, była osłabiona, blada i jakby wyssano z niej życie, a przecież to tylko zwykła grypa. Harry nie mógł tego znieść, każdego dnia patrzył na swoją ukochaną i miał łzy w oczach, nie rozumiał co się dzieje, nakłaniał dziewczynę do badań, ale ta sprzeciwiała się za każdym razem, bała się, bała się że okaże się, że znowu jest poważnie chora, że rak wrócił i tym razem się tak łatwo go nie pozbędzie. Uległa dopiero, wtedy gdy zasłabła w drodze do toalety, zadzwoniła do swojego mężczyzny, a ten zawiózł ją prosto do szpitala, w którym wykonano Gabrieli masę badań. Mieli czekać dzień na wyniki, to chyba były jedne z najgorszych 24 godzin tej pary. Obydwoje wiedzieli, że coś jest nie tak i prędzej czy później wyniki będą negatywne, próbowali nie dopuszczać do siebie tej myśli, nie mówić o tym, ale wszystko było ukryte w ich spojrzeniach. Nastał kolejny dzień, można rzec dzień sądu, Harry obudził się obok szpitalnego łóżka, przy którym spędził noc, ponieważ Gabi musiała zostać, nie chcieli jej wypuścić. Przetarł oczy i spojrzał na leżącą, miała otworzone oczy i wyglądała przez okno, kiedy chłopak chrząknął odwróciła się w jego stronę, miała załzawione oczy to oznaczało jedno, gdy pokiwała przecząco głową, co miało oznaczać, że nie jest dobrze, chłopakowi runął świat. Nie mógł nic powiedzieć, nie wiedział jak ma zareagować, czy płakać, czy… no właśnie, czy co? Nie wiedział. Po prostu wyszedł, zostawiając swoją chorą ukochaną samą w chłodnej, szpitalnej Sali. Najpierw poszedł do lekarza, chciał dowiedzieć się czegokolwiek, niestety szok wywołany tym co usłyszał pozwalało mu jedynie rozumieć słowa: ‘ śmiertelnie chora’ , ‘ kilka miesięcy’. Chłopak miał ochotę się spoliczkować, załamany i jednocześnie wściekły wyszedł przed budynek i po zrobieniu kilku kółek, przysiadł na ławce. Wyjął telefon i zadzwonił do jednego ze swoich przyjaciół, do tego najbliższego, zdawał sobie sprawę z tego, że tylko on jest w stanie mu pomóc i przywrócić w miarę trzeźwe myślenie. Już 30 minut później, Louis siedział obok lokowatego chłopca i pozwalał mu wypłakiwać się w swoje ramię, szepcząc do ucha słowa pociechy.
Haroldowi  było ciężko, przynajmniej dwa tygodnie zajęło mu ponowne nauczy cienie się wyginania swoich ust w półksiężyc, jedyne co go motywowało do funkcjonowania i nie leżenie w depresji to Gabi. Chciał korzystać z czasu, który był im dany jak najbardziej, nie ominąć ani sekundy. Ciągłe pocałunki, ciągłe trzymanie ręki, czułe spojrzenia tym chcieli nadrobić całą wieczność, którą mieli spędzić razem, ale jak zwykle coś poszło nie tak.
Czas mijał, leczenie trwało, Gabi stawała się coraz bladsza a na jej głowie widniało coraz mniej włosów, znowu była tą słabą, łysą dziewczynką, tylko teraz było o wiele gorzej, o wiele, choroba była tak silna i potężna, że lekarze byli w ciężkim szoku i zastanawiali się jakim cudem potrafiła funkcjonować przed ostatni czas, gdy jeszcze nie przebywała w szpitalu i jakim cudem wciąż żyje, mówili że to jakieś błogosławieństwo, że Bóg ma ją w opiece, ale Gabs nie wierzyła w te wszystkie cuda, Boga i rzeczy z tym związane, jedyne w co wierzyła to przeznaczenie, była pewna, że tak zapisane jest w gwiazdach, że ma umrzeć tego i tamtego dnia, bo przecież przeznaczenia nie oszukasz. Niezależnie jak bardzo byś walczył, jak wielkie starania w to włożył, nie da się, los jest siłą, której nic nie powstrzyma, Gabriela była o tym przekonana i każdego dnia coraz bardziej czuła, że koniec jest bliski. Harry nie pozwalał wypowiadać jej tego na głos, mówił że oszalała, że to nie prawda i że wyzdrowieje, że razem się zestarzeją, chłopak naprawdę w to wierzył, nie kłamał ani razu. Dziewczyna doceniała jego przekonania, to że tak bardzo mu zależy, że tak bardzo ją kocha, ale nie potrafiła się z nim zgodzić, odkąd zachorowała zmieniła się, zawsze miała inne pojęcia i racje światopoglądowe, ale rak ją zmienił, na jej ustach widniał już tylko sztuczny uśmiech i mimo że czasem miewała dobry humor nie potrafiła już więcej cieszyć się życiem, nawet czułości z jej ukochanym stawały się męczące. Nie chciała taka być, chciała cieszyć się ostatnimi chwilami, być radosna i pomimo świadomości zbliżającej się śmierci spędzać wspaniale czas ze swoimi przyjaciółmi i rodziną, po których było widać, że ciężko im sobie poradzić z tym wszystkim. To, że nie potrafiła się cieszyć dołowało ją jeszcze bardziej, do czasu, kiedy którejś nocy śniąc ujrzała swoją babcie, postać nic nie mówiła, jedynie się uśmiechała, Gabi widziała scenki ze szpitala, swoją babcie leżącą na wielkiej Sali podłączoną do tysiąca rurek, bladą i ewidentnie słabą, ale mimo to wciąż uśmiechniętą. To były wspomnienia z dzieciństwa, ten sen był jednym wielkim wspomnieniem to jakby dało moc Gabrieli, zaczęła znów się szczerze uśmiechać i niezależnie jak absurdalnie to brzmi- ten sen dał jej chęć życia.
Kolejne tygodnie stawały się coraz cięższe, bół był mocniejszy, a sił wciąż ubywało, pomimo to uśmiech nie schodził z twarzy, Gabi postanowiła zrobić kilka rzeczy zanim odejdzie, jakoś zapisać się w historii tego świata. Cały swój majątek, który był dość ciekawą sumą pieniędzy przeznaczyła na fundację, która pomaga spełniać marzenia chorym dzieciom, niby banalne, każdy teraz tak robi, daje pieniądze na fundację, wielkie mi co, a jednak to ma sens. Ostatkiem sił nagrała piosenkę, motywującą wszystkich do walki, nie będę przytaczać jej słów, nie jest to potrzebne. Spędzała dużo czasu z dziećmi, uczyła je śpiewu, podobało się jej to co robiła, czasem nawet mdlała z bólu, a pomimo tego i tak chciała iść do salki muzycznej znajdującej się w szpitalu.
Przebywała sporo ze swoimi rodzicami, którzy przylecieli do Londynu, gdy tylko dowiedzieli się o ponownym zachorowaniu córki, cierpieli bardzo. Przesiadywała z Pauliną, która widząc przyjaciółkę w takim stanie za każdym razem łykała łzy, ale odmieniona Gabriela nie pozwalała jej płakać, mówiła: ‘ oj nie rycz mała, bo później będziesz miała płaczliwego bachora’ zawsze łączyła to z salwą śmiechu. One Direction? Byli u niej non stop, zwłaszcza jeden z jego członków. Harold często zostawał na noc, spał z Gabi w małym, ciasnym łóżku, nie było one za wygodne, ale nie obchodziło to ich, ważne, że byli obok siebie.
Któregoś wieczora, gdy leżeli już obok siebie i jak co noc wpatrywali się sobie w oczy przed zaśnięciem dziewczyna powiedziała
-jesteś najwspanialszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, dziękuje
-spotka cię jeszcze wiele więcej wspanialszych rzeczy w życiu
-nie jestem tego taka pewna
-nie mów tak. zobaczysz, niedługo stąd wyjedziesz, wrócimy do naszego mieszania, usiądziemy na sofie i całą noc będziemy oglądać filmy i obżerać się popcornem – uśmiechał się chłopak, pocierając przy tym policzek ukochanej
-obiecujesz? – zapytała z nadzieją w oczach
-obiecuje
i Gabriela zasnęła …

kilka lat później
Minęło już 7 lat od śmierci Gabi, umarła w nocy, w której Harry złożył jej obietnice. Chłopak przeżył szok, kiedy rano próbując obudzić ukochaną nie zdołał, nie ujrzał już nigdy więcej oceanicznego koloru oczu, nie ujrzał już nigdy jej uśmiechu, nie ujrzał tego rumieńca na policzku, ani tego typowego dla niej pocierania nosa gdy się denerwowała. Nie ujrzał już nic, tylko trupio bladą dziewczynę, leżącą bezwładnie na łóżku. Zajęło mu wiele czasu, aby stanąć na nogi, aby móc znów powiedzieć choć jedno słowo, aby móc wyjść z domu i spojrzeć na ludzi. Na kilka miesięcy zaszył się i nie było o nim słuchu. Do kariery nie wrócił już nigdy.
Dopiero po 5 latach udało mu się wrócić do całkowitej normalności, znalazł sobie żonę, a właściwie wrócił do spotykania się z Ann, którą następnie poprosił o rękę wiedząc, że nikogo innego nie znajdzie a nie chce być sam.  Dlaczego Ann? Wyglądała jak ona, rude włosy, niebieskie oczy, lecz nie tak jasne jak Gabrieli, delikatne biegi i krągłości, mogła być jej klonem, jedyne co je różniło to uśmiechy. Ann również nie miała tak melodyjnego głosu jak pierwsza miłość Harrego, ale jak już mówiłam chłopak nie chciał być sam. Po roku małżeństwa na świat przyszedł Jeremy, był podobny do ojca, miał te słodkie brązowe loczki, dołeczki jednakże kolor oczu odziedziczył po matce. Harry czasami przed zaśnięciem, usypiając malucha wyobrażał sobie, że to dziecko jego i Gabi. Może było to chore, ale nie potrafił inaczej, to była jego metoda, aby przetrwać.
dokładnie 4 grudnia o poranku, rodzina państwa Styles jadła jak co sobota wspólnie śniadanie. Pan i Pani Styles siedzieli naprzeciwko siebie, a ich dwuletni synek między nimi. Nie była to zwykła sobota, to dziś, rocznica… Harold spojrzał na zegarek i orientując, która jest godzina przyspieszył jedzenie jajecznicy, po skończeniu posiłku pożegnał się, ubrał buty i kurtkę i pospiesznym krokiem wyszedł z domu.
-mamusiu, gdzie idzie tatuś? –tworzył swoje pierwsze zdania Jeremy
- na cmentarz- powiedziała smutnym tonem kobieta, która dobrze wiedziała o tym, ze jest tylko ‘zastępstwem’, jednakże tak bardzo kochała Harrego, że nie potrafiła go zostawić, poza tym Harry nie był strasznym mężem, pamiętał o rocznicy ślubu, o uroczninach, kupował kosztowne prezenty i czule ją całował, jednak nigdy nie widziała w jego spojrzeniu wielkiej miłości.

Harold siedział przy nagrobku i rozmawiał ze swoją ukochaną, mówił jej o wszystkim co wydarzyło się przez cały rok, o tym jak bardzo za nią tęskni, opowiadał jej też o rodzinie, o postępach syna, o rosnącej miłości do żony, o życiowych obawach, o problemach w pracy, o przyjaciołach, o wszystkim co tylko przyszło mu do głowy. Po dwóch godzinach miał się już zbierać, wstał, uśmiechnął się ostatni raz, pomachał i skierował się do bramy wyjściowej, ale coś, a raczej ktoś go zatrzymał.

-wujek Harcio- biegła w jego stronę, dziewczynka o kręconych, blond lokach, gdy tylko dotarła do Harrego rzuciła mu się w ramiona, a ten ucieszony uniósł ją do góry i mocno przytulił
-Gabrielo, mówiłam Ci że masz nie biegać po cmentarzu- w tle można było usłyszeć troskliwą matkę, tak dokładnie tak Paulinę – cześć Harry- przywitała się z nim po tym, jak postawił małą na ziemię.
-Cześć mamusiu- pocałował ją w policzek. Pomimo wielu rozterek życiowych i zrezygnowania z kariery wciąż utrzymywał kontakt z przyjaciółmi z 1D, często go wspierali
-jak się masz? – zapytała
-całkiem dobrze, byłem właśnie u Gabi. A jak ty się miewasz?
-nie narzekam, chociaż już odczuwam pociąg do ogórków i lodów razem- pogłaskała się po brzuchu i promiennie uśmiechnęła – słuchaj Harry, może wpadniecie z Ann na obiad?
-Dzięki za zaproszenie , odezwę się- uśmiechnął się blado, pożegnał i opuścił cmentarz, tym samym wracając do normalnego życia na cały rok

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 87

Dzień dobry, tutaj ja chora Rysia. Tak jak zapowiadałam, rozdział jest dziś, wybaczcie nie dałam rady wczoraj. Myślałam, że będzie dłuższy, no ale tak jakoś wyszło. Tak, dokładnie tak, to przedostatni rozdział, który jak sądzę wiele wyjaśnia. Mam nadzieję, że go nie zwaliłam, chociaż lęka mnie takie wrażenie, doba zjebałam oporowo. Piszcie co sądzicie.
Dziękuje bardzo za tak liczne wyświetlenia i sporą ilość komentarzy, jesteście boskie !!!
Dedykacja dla każdego czytelnika <3
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Harrego)
Nie zakładałem, że na tym weselu będę bawił się niesamowicie, znaczy nie nastawiałem się na nudę i totalną klapę, ale nie spodziewałem się, że będzie to szalona impreza, a była. Oj była. Dlaczego? Wszystko dzięki mojej kobiecie i jednemu pomysłowi.
Tańczyłem z Gabi tak zwanego przytulańca , byliśmy do siebie przytuleni, więc nie obyło się bez czułości, za którymi tęskniłem chyba najbardziej. Właśnie wtedy odezwała się we mnie moja męska część i musiałem jakoś na to zareagować, zapewne udałoby mi się to szybciej, gdyby nie kilka osób, które przeszkodziło mi w uwodzeniu mojej dziewczyny. Musiałem coś zrobić bo coraz ciężej funkcjonowało mi się z ‘chcicą’, a patrzenie na ciało Gabrieli w dość skąpej sukience wcale nie pomagało. No i dokładnie stąd wziął się mój kolejny, genialny pomysł. Wymknąłem się z wielkiego namiotu, zabierając po drodze parę przedmiotów. Znalazłem ustronne miejsce na plaży, która w blasku księżyca wyglądała naprawdę zacnie. Ułożyłem koc, który znalazłem na ‘zapleczu’, no nie wiem jak to określić, tam gdzie cały catering, organizator trzymali swoje rzeczy, z tego samego miejsca zabrałem też butelkę szampana, a ze stolika zgarnąłem dwa kieliszki, na składzie mieli nawet świeczki, idealnie się przygotowali. Miejsce po przyszykowaniu wyglądało jeszcze dostojniej. Została mi tylko jedna rzecz, ściągnąć tam moją ukochaną. To musiała być niespodzianka, w sumie nie musiała, ale zawsze niespodzianki nadają więcej uroku nawet najprostszej rzeczy. Efekt zaskoczenia miało przynieść ‘porwanie’ i wszystko by się udało gdyby nie reakcja Gabi, domyślałem się, że spanikuję, ale że aż tak… moja dziewczyna mnie ugryzła. Na początku się wyrywała, ale zrozumiała, że to nie przynosi skutku, więc UGRYZŁA MNIE i zaczęła uciekać. Zacząłem krzyczeć z bólu, zrobiła to naprawdę mocno, aż krwawił mi palec. Była już daleko, gdy nagle się odwróciła, chyba poznała mnie po odgłosach, które z siebie wydawałem
-Harry- zapytała zagubiona
-No, a kto inny- rzuciłem z siebie chustę, która służyła mi za kominiarkę, no co, to miała być niespodzianka
-nie wiem, myślałam, że ktoś naprawdę chce mnie porwać- krzyknęła i przybliżała się do mnie
-Nie, nikt nie chciał Cię porwać, chciałem zrobić Ci niespodziankę- wypowiedziałem przez zęby, ręka wciąż dawała mi się we znaki. Gabi pełna skruchy, podeszła do mnie i złapała za bolącą dłoń, spojrzała na mnie winnym spojrzeniem i ucałowała zranione miejsce, po czym głupkowato się uśmiechnęła. Nie mogłem dłużej patrzeć na nią tym srogim spojrzeniem, uśmiechnąłem się i dałem jej buziaka w czoło.
-Gdzie chciałeś mnie porwać? – nagle potrafiła się z tego śmiać, skubana
-Chodź- pociągnąłem ją za rękę i wtuliłem w swoje ciało, po czym ruszyliśmy w udekorowane miejsce
Gdy doszliśmy na miejsce, Gabs złapała się za usta i spojrzała na mnie załzawionymi oczami, takiej reakcji oczekiwałem.
-Harry… kocham Cię- wyszeptała i nawet nie zdążyłem odpowiedzieć bo jej usta już przylegały do moich.
Kochaliśmy się powoli, bez żadnych szaleństw, nie chcieliśmy ostrego seksu niczym na jedną noc. Poznawaliśmy swoje ciała od nowa, napawaliśmy się naszą nagością, delikatnymi ruchami wywoływałem na jej ciele gęsią skórkę, która wyglądała tak niesamowicie z jej niewinnym uśmiechem, który wtedy przybrała na twarzy. Już po stosunku, leżeliśmy wtuleni w siebie i jak na wielu komediach romantycznych, leżeliśmy przykryci kocem i wpatrywaliśmy się w gwiazdy, popijając co jakiś czas szampana….
Życie toczyło się dalej, Państwo Payne  zamieszkali razem, ale ich nowy, wielki dom był usytuowany tak blisko naszego, że widywaliśmy się codziennie. Paulina wchodziła w coraz bardziej zaawansowaną ciąże, a jej ciało nabierało każdego dnia większych krągłości. Ja i Gabi, żyliśmy w zupełnej zgodzie, dogadywaliśmy się tak niesamowicie, że innym aż nie chciało się wierzyć, obawiałem się tylko, że to słońce przed burzą, ale nie zapowiadało się na to. Dziewczyna postanowiła zacząć studia aktorskie, ale również pracowała, a gdzie?, w radio, pewnie nie raz słyszałeś jej audycje. To było jej kolejne marzenie, które się spełniło, tyle razy mi o tym mówiła. Dziewczyna promieniała, cieszyła się życie, a ja razem z nią. Mieliśmy zamiar zamieszkać wspólnie, znaczy mieszkaliśmy już wspólnie, ale z całą resztą zespołu oprócz Liama. Gab znalazła przytulne mieszkanko, a że zbliżały się jej 18-ste urodziny postanowiłem je kupić w formie prezentu. Razem z chłopakami i Pauliną organizowaliśmy imprezę, Gabriela powiedziała, że nie chce niczego hucznego bo wyrosła już z tego, więc zamierzaliśmy trzymać się jej prośby. Całe szczęście, że nie określiła dokładnie co oznacza wyrażenie ‘nie-huczne’, bo mogłoby to trochę podciąć nam skrzydła. Postanowiliśmy wynająć całe Brighton Pier i zaprosić około 500 ludzi. No wiesz, ograniczenia.
Nie będę Ci opisywał imprezy bo to totalny bezsens, możesz się domyśleć co się działo. Ważną informacją jest to, że się udało, Gabi się popłakała, kiedy zabraliśmy ją na umówione miejsce, sto lat śpiewało jej ok. 2000 tys osób, gdyż zebrali się przechodnie i fanki, które stały przed wejściem na molo. Prezent ode mnie spodobał się najbardziej, oczywiście nie chwaląc się. Już dwa tygodnie później mieszkaliśmy w nowym gniazdku i rozpakowywaliśmy kartony mając przy tym od groma frajdy. Żyć nie umierać.

(oczami Gabi)
Po powrocie do UK, nie działo się nic szczególnego, no może to, że Paulina przeprowadziła się z Li do innego domu, ale przecież taka była kolej rzeczy, czyż nie?  Przeprowadzili się za blisko nas, bo widywaliśmy się codziennie, mimo to i tak dostrzegałam różnice jakie nastąpiły w wyglądzie Paul każdego dnia, była coraz większa, śmiałam się z niej, że jest chomikiem, miała takie słodkie okrągłe policzki, może nawet podchodziła wyglądem pod królika Bugsa, chyba z dwa tygodnie chodziłam z siniakiem na piszczelu po tym jak pochwaliłam się moim spostrzegawczym porównaniem. Była straszna! Nie można było jej nic powiedzieć, żadnych słów krytyki, bądź głupiego żartu na jej temat, od razu atakowała, współczułam jej mężowi.
Dni sobie leciały, nie robiłam naprawdę nic, aż któregoś dnia leżąc bezczynnie na łóżku, czekając na Harrego, aż wróci z wywiadu, uznałam, że muszę coś zrobić ze swoim życiem. Postanowiłam iść na studia, to było pewne, kolejnym wyzwaniem był wybór kierunku, przeanalizowałam wszystkie swoje zainteresowania, umiejętności oraz możliwości i takim oto sposobem wybrałam aktorstwo. Złożyłam papiery i czekałam na decyzję, która miała przyjść na dniach. Potem nastąpił kolejny przełom w moim życiu, a mianowicie czystym fartem, czego czasem się wstydzę, że przyszło mi to z taką łatwością, dostałam prawcę w The Hits Radio. Zawsze chciałam robić coś takiego, a mój głos podobno się nadawał i takim sposobem przeprowadzałam różne wywiady lub prowadziłam hit listy. Praca marzeń.
Przez to, że tak często widywałam się z przyjaciółką, która miała już rodzinę, własny dom itd. Mimo młodego wieku, zapragnęłam tego samego, no może nie do końca ‘tego samego’ , nie planowałam ani ślubu ani dzieci, jednakże własne mieszkanko wydawało się dobrą opcją, któregoś dnia wieczorem leżałam w sypialni Hazzy i przeglądałam oferty mieszkaniowe, dołączył do mnie Niall, w domu prawie nikogo nie było. Li już tam nie mieszkał, Loui i Harreh wyszli gdzieś razem, a Zayn był z Perrie.
-hej- powiedział jakby przygaszony- co robisz? – usiadł obok mnie na łóżku podjadając chipsy
-szukam jakiegoś mieszkania- wytłumaczyłam mu będąc wciąż zapatrzona w monitor
-po co? – podniósł trochę swój głos
-chciałabym mieć własne mieszkanie, gdzie zamieszkam z Harrym – spojrzałam na niego pustym spojrzeniem, w tamtym czasie nasze relacje były dość oschłe , w sumie od wesela, nie wyjaśniłam z nim całego tego zajścia, czyli jego draństwa względem kobiet, uznałam, że czas najwyższy to zrobić i nie pozwalając mu zareagować na widomość o wyprowadzce, zaczęłam temat.
-Niall, porozmawiajmy o czymś, wiesz że prędzej czy później musimy o tym porozmawiać – mówiłam bardzo spokojnie
-nie rozumiem o co Ci chodzi- nie wiem czy udawał, ale był bardzo wiarygodny
-nie udawaj- założyłam, że kłamie – pamiętasz to co powiedziałeś na weselu, że zabawisz się z Klarą, a potem nie będziesz pamiętał jej imienia?
-no pamiętam
-co to właściwie było? – zapytałam z szeroko otwartymi oczami
- a co miało być- wzruszył ramionami i napakował do ust garść chipsów
-Niall, błagam nie zachowuj się jak małe dziecko. Co się z Tobą dzieje, czemu się tak zmieniłeś? Gdzie podział się tamten kochany, wrażliwy Niall? – złapałam go za rękę i zaczęłam wylewać swoje żale, patrząc mu prosto w oczy. Zamyślił się na chwilę, a przez jego twarz przelewało się tysiące emocji, byłam przerażona tym co drzemie w tym chłopaku.
-daj mi spokój- uniósł się gniewnie i wyrwał rękę z moich objęć, poderwał się z łóżka i chciał wyjść, ale mu na to nie pozwoliłam, szybkim krokiem podeszłam do niego i objęłam od tyłu w pasie, a głowę ułożyłam na ramieniu
-Niall- wyszeptałam błagalnie. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo było mi go żal i jak bardzo bolał mnie taki widok
-zostaw mnie – wysyczał przez zaciśnięte zęby, jakby powstrzymywał się od płaczu
-ok, jeśli tego chcesz to idź, zostaw mnie tu samą ze łzami w oczach, olej mnie, potraktuj jak śmiecia, walić to że się o Ciebie troszczę, proszę idź, nie krępuj się- starałam się podziałać na jego psychikę, co mi się udało
-nie mów tak, przecież wiesz, że tak nie jest- odwrócił się w moją stronę- ja po prostu…
-Ty po prostu co?
- mam już dość bycia sam, wszyscy dookoła mają kogoś i są szczęśliwi, a mi tylko łamią serce i wolą innych- wyżalił się, a mnie ukuło coś w serce, bo to przecież ja go zraniłam, to przecież ja pocałowałam go, a potem zostawiłam jak zużytą zabawkę. W tamtym momencie doszłam do wniosku, że jestem jedną, wielką szmatą i nie zasługuje na to co mam. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać, Niall od razu nachylił się nade mną.
-Niall- zaczęłam szpetać- ja Cię przepraszam, ja Cię tak cholernie przepraszam, nawet nie wiesz jak mi z tym źle, że tak wszystkich Was potrakowałam- spojrzałam na jego twarz oczami pełnymi łez, był ewidentnie zmartwiony
-Gabi, to nie Twoja wina, każdy ma prawo popełnić błąd – próbował mnie pocieszyć
-ale aż tyle błędów ? N, oni powinni mnie zamknąć- znów wróciły do mnie te myśli
-oj zamknij się- powiedział stanowczo, a ja zdziwiona spojrzałam na niego
-hę?
-dramatyzujesz. Ja nawet nie mówiłem o Tobie.
-a o kim? – poderwałam się z ziemi i otarłam łzy
-o Demi
-Lovato ?  - zapytałam zdziwiona, czytałam parę wzmianek o nich, ale wątpiłam że to coś poważnego
-tak, jakiś czas temu  przestała się do mnie odzywać, a potem widziałem jej zdjęcia z innym typem, jak się przytulali- sięgnął po laptopa i pokazał mi artykuły i zdjęcia potwierdzające jego słowa
-a Ty wiesz, że to jej brat, prawda? – naprowadziłam go na pewien trop
-co
-no tak, to jej brat.
-no dobra, nawet jeśli to czemu się do mnie nie odzywała
-bo zmieniasz numery telefonu co tydzień idioto?
-hym, no to ma jakiś sens, zaraz wracam- i tyle co go widziałam , kilka dni później gazety plotkarskie trąbiły ‘Horan i Lovato na randce,  czy to już oficjalnie?’ albo ‘cała boska piątka zajęta, Niall i Demi są razem’ i również ‘Nemi!!!’ . Jednak ten blond ma coś do mądrości, a ja mogłam czuć się dumna i wybaczyć sobie niektóre błędy, bo zrobiłam kolejny dobry uczynek.
Wielkimi krokami zbliżały się moje urodziny, 18-ste, więc nie byle jakie, nie miałam za wiele czasu (po kilku testach wewnętrznych dostałam się na studia, stąd brak czasu wolnego)  na organizacje jakiejkolwiek imprezy, a poza tym niekoniecznie się do tego nadawałam, więc ową ‘pałęczkę’ przejęła moja ekypa z czerwonego jeepa, haha, wybacz, wczorajszy wieczór spędzony z Paulą źle na mnie wpłynął. Wracając – kazałam zorganizować coś małego, co zrobiły te debile, wynajęły kurde całe pieprzone molo… pozostawię to bez komentarza. Jasne, że się cieszyłam, skakałam i płakałam jak powalona, no ale Brighton Pier, całe… da fuck. Najlepiej wspominam moment sto lat, który usłyszałam od tylu ludzi, że to przechodzi pojęcie. Nawet nagrałam to na telefon, mam na dźwięk smsa, później Ci pokażę. Jako prezent dostałam mieszkanie, o którym trąbiłam Hazzie od dłuższego czasu, nic piękniejszego dostać nie mogłam. Kolejne spełnione marzenie do kolekcji, miałam coraz większe wrażenie, że za dużo tego dobre i niedługo za przeproszeniem coś się zjebie, pewnie Harold myślał podobnie, nie dziwne.
Jakiś tydzień temu byłam u Pauli i nie zgadniesz co dostała od swojego ukochanego, budkę z kebabem… czy tylko ja uważam, że to jest nienormalne? Bo Niall był zachwycony. A propos Nialla, jego dziewczyna to cudo, w końcu ją poznałam, podziwiałam ją zawsze za jej przeżycia i za jej siłę, ale dokładniejsze poznanie Demi sprawiło, że ją pokochałam, niestety ona nie darzyła mnie taką samą lubością, ale nie przejmowałam się tym, dla mnie była wzorem. Czemu mnie nie lubiła? A ja wiem, nie wiem, sporo osób mnie nie lubi tak po prostu.
No właśnie, dokładnie tego dnia, gdy zobaczyłam ‘cudowny’ prezent Pauli zadzwoniłeś Ty. Byłam w szoku, że ktoś chce zrobić z naszej historii miłości film… czemu się zgodziłam? Uznałam, że fajnie będzie zobaczyć kto mnie zagra i dowiedzieć się jak to wszystko wyglądało z boku. Jestem naprawdę ciekawa jak to zrobicie, a dodatkowo nie wierzę, że opowiedziałam Ci cały rok mojego życia zaledwie w 4 godziny. Sporo scen będziecie musieli wyciąć, ciekawe jak zrobicie erotyczne momenty, 12-latki bankowo się ucieszą. No dobra, masz jeszcze jakieś pytania czy mogę już iść?
Hym, czy uważam, że Harry to ten jedyny?
A czy sądzisz, że po tym wszystkim będę w stanie pokochać kogoś innego, poza tym błagam, kto by pokochał mnie. Tak, Harry to zdecydowanie ten jedyny.

(oczami Harrego)
No i tu historia się kończy, po tym jak Gabi wróciła do domu i powiedziała mi o waszym telefonie i propozycji od razu się zgodziłem. Wiesz, może kto mnie zagra? Nie , szkoda.  Ostatnie pytanie? Okej, słucham.
Ha, skąd ja to wiedziałem. Oczywiście, że Gabriela jest tą jedyną, ale wiesz, przez ostatni rok nauczyłem się czegoś bardzo ważnego. Niczego nie możesz być pewny. Gabi tyle razy mnie o tym przekonała, że teraz już na nic nie stawiam va bank. Żyjemy jest fajnie, chce z nią być do końca życia, mieć  z nią gromadkę małych Stylesów, ale nigdy nikt nie wie co się wydarzy, lecz codziennie błagam o to,  abym mógł spełnić swoje ostatnie marzenie i być z nią aż do zasranej śmierci. 

JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ I NIE MASZ OCHOTY ROZWALIĆ JAKIEGOŚ PRZEDMIOTU TO PROSZĘ, SKOMENTUJ. DLA MNIE TO WIELE ZNACZY, A TOBIE ZAJMUJE TYLKO CHWILĘ. ZOSTAW TU SWOJĄ OPINIĘ. DZIĘKUJE. LUV YA ALL <3

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rysica przemawia

hejhej misiaczki. mam dla Was takie małe info :D No dobrze, jak zapewne już wiecie historia miłości Habi dobiega końca, a mianowicie zostały dwa rozdziały, baaaardzo długie co prawda. Dziś późnym wieczorem, bądź jutro dodam PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ a w PIĄTEK O GODZ. 22.00 WIELKA PREMIERA - OSTATNI ROZDZIAŁ 'PAMIĘTAJ, PRZEZNACZENIA NIE OSZUKASZ'.  mam nadzieję, że nic nie zepsuje moich planów :)
Teraz ponowie pytanie: CZY CHCECIE KOLEJNY BLOG?
nie wiem czy nie zakończyć z pisaniem, więc może mnie przekonacie ? :D
Odpowiedzi w komentarzach KONIECZNIE!!!
xoxo, Rysica

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 86

Joł , pewnie chcecie mnie zabić :D śmiało :D dawno nie pisałam, ale jakbym wam pokazała mój harmonogram dnia to byście się załamały, nie miałam zupełnie czasu, siedziałam po nocach i się uczyłam. dodaje rozdział dziś bo wyjeżdzam  na weekend, a uznałam, że wypadałoby coś dodać, tak więc przedstawiam rozdział 86...
dedykacja dla każdego kto czyta i komentuje <3
Ogółem dziękuje za tak liczne wyświetlenia, szkoda, że mało komentarzy (tak, przyzwyczaiłam się już do luksusów ;p) mam nadzieję, że w tym rozdziale się postaracie i dobijamy przynajmniej do 20 komentarzy, dacie radę ? + wspominałam może kiedyś, że Was kocham ?
Enjoy
xoxo, Ryscia


(oczami Gabi)
Po tej romantycznej scenie, gdy już dzieliło nas 5 centymetrów, a usta nie stykały się pocałunku wróciłam do świata żywych i zorientowałam się, że ludzie biją nam brawo. To było dziwne przyznam, ale wywołało u mnie uśmiech. Wszystko ze zwolnionego tempa wróciło do normy, oczywiście nie na długo bo nie zdążyła się obrócić, a już leżałam na ziemi, to bolało, huknęłam o drewniane podłoże. Spokojnie, nie jestem aż taką sierotą, że przewracam się na prostej, no dobra jestem, ale nie tamtym razem. Upadłam bo pewni czterej bardzo dojrzali mężczyźni chcieli mi pokazać jak strasznie za mną tęsknili i jak niezmiernie się cieszą, że w końcu mnie widzą. Odzyskałam umiejętność oddychania dopiero gdy Harreh zrzucił Louisa, Nialla, Zayna i Liama ze mnie. Całą piątką pomogli mi wstać, wręcz podnieśli, otrzepali mnie, delikatnie zawstydzili i czekali na mój ruch.
-debile! – udawałam wściekłą poprawiając sukienkę- jak ja was….- spojrzeli na mnie przestraszeni- kurwa kocham- zaczęłam się śmiać i przytuliłam ich najmocniej jak potrafiłam.
-Gabrielo Natalio Ryszardo Lustyk co to za słownictwo- usłyszałam za sobą znajomy głos, głos mojej mamy i aż skuliłam się ze strachu, na żarty oczywiście
-hehe- zrobiłam głupi uśmieszek i odwróciłam się do niej na pięcie – cześć mamo – pomachałam jej sztywno
-oj córcia- podbiegła do mnie i mnie mocno przytuliła. Była wielkaaa. Była chyba w 7 miesiącu ciąży, może 6, tak to był 6 miesiąc, dwa więcej od Pauli, a wyglądała jakby zaraz miała rodzić.
-Mamo jesteś wielka – otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, a ta pacnęła mnie po głowie- Ałł , za co to
-nie jestem wielka. Twój ojciec mi to już powtarza- wskazała za siebie gdzie dostrzegłam tatę przy stole z przekąskami, pomachałam mu tylko, nie odmachał bo miał zajęte ręcę talerzami z jedzeniem… Tommo. – no ale cóż Twoi bracia muszą mieć dużo miejsca- pomasowała się bo brzuchu, a ja zachichotałam po czym przeanalizowałam słowa rodzicielki.
-bracia? Da fuck?
-Gabutko, będziesz miała braci bliźniaków- coooo? Ta wiadomość odciągnęła mnie nawet od użytego przez moją mamusie zdrobnienia, którego nienawidziłam
-ooo, musze się napić- pogratulowałam mojej mamie i ominęłam ją, kierując się w strone baru
-stój ! nigdzie nie idziesz- usłyszałam kolejny głos za sobą. ‘co znowu?!’ odwróciłam się i ujrzałam swoją przyjaciółkę w pięknej, białej sukni. wyglądała tak niesamowicie.  Jak mogłam o niej zapomnieć to nie mam pojęcia, przywitałam się z każdym ale nie z nią, co za idiotka ze mnie. Kojarzysz tą typową scenkę biegu na łące w zwolnionym tempie? Podobnie wyglądałyśmy z Pauliną. Dziewczyna chciała się popłakać ze szczęścia, ale pierdzielnęłam ją w głowę i przypomniałam o makijażu i sukience.
-ale wszyscy płaczą na ślubach- chciała się wytłumaczyć
-od kiedy jesteś wszyscy- ucałowałam ją w policzek, nawet nie wiesz jak cholernie się cieszyłam, że ją widzę – LIAAAAAAAM- wydarłam się akurat jak muzyka ucichła, takiego farta mam tylko ja. Ludzie popatrzyli na mnie, a następnie zaczęli się śmiać- Jasne, nie krępujcie się, śmiejscie się do woli- powiedziałam to głośno i nagle wszyscy umilkli, ludzie są dziwni, powiesz im ‘proszę zachować spokój’- panikują, powiesz ‘panikujcie’- spojrzą się na ciebie jak na debila i będą szli jak staruszki z kościoła. Nie ważne, wracamy. Zawołałam Li, ponieważ uznałam, że to dobry moment na wręczenie prezentu. Pan młody przybył po chwili i stanął obok małżonki. Jej, jak to brzmi.
-Dobrze, chyba mogę już… nie, chwila- przypomniałam sobie, że obok mnie też powinien ktoś stać- HAAAAAARRY- wydarłam się, ale tym razem muzyka grała, woho
-Tak, kochanie ? – jakby się teleportował, co jest kur…
-Wręczamy prezent! – wyjęłam ze swojej kopertówki, o której istnieniu wcześniej zapomniałam, bilety- no dobrze, więc tak. wiecie, że jestem beznadziejna w wygłaszaniu jakichkolwiek przemówień, ale chcieliśmy Wam pogratulować i podarować wam to- podałam Paulinie bilety lotnicze – to w ramach waszej podróży poślubnej, no i jeszcze dodatkowo prezent na 18 urodziny- uśmiechnęłam się, a zdezorientowana przyjaciółka spojrzała na mnie
- co to jest? – zapytała
-Wiem jak bardzo chciałaś zwiedzić świat, no i wiesz nie zostało Ci za wiele czasu, bo jak przyjdzie bobo na świat to będziesz jedynie podróżować do Tesco po pieluchy, dlatego to co trzymasz w łapce to bilety lotnicze do 18 krajów , które były na Twojej liście ‘do zwiedzenia’. Oczywiście możecie je wykorzystać nawet za kilka lat, no chyba że zrobicie sobie kolejne bobo… nie ważne. – zaśmiałam się głupio i spojrzałam na Państwo Payne, którzy stali osłupieni
-Gabi… ja.. my – zaczął się dukać Liam
-Boże Święty, jesteś aniołem, jesteś moim aniołem- rzuciła się na mnie brunetka i zaczęła podskakiwać ze szczęścia przy okazji mnie duszą – kocham cię, aaaaaa
złapała mnie taka salwa śmiechu, że ledwo stałam na nogach. Po jakiś 20 minutach słuchania tego jaka to jestem boska odeszliśmy od zakochańców, którzy zostali gdzieś tam poproszeni.
-jesteś boska- wyszeptał mi mój chłopak
-wiem, usłyszałam do przed chwilą jakieś 86514541 razy – przygryzłam jego ucho na co zareagował mruknięciem
-mój przyjaciel za tobą tęsknił- staliśmy objęci i szeptaliśmy między sobą
-Harry, zboku! – klepnęłam go w ramię
-no nie mów, że Ty nie tęskniłaś…- udawał smutnego
-hm… nie – skłamałam, tyle razy co myślałam o seksie z nim to pobiłam chyba rekord, a obrazy z mojej głowy stworzyłyby najlepszego pornosa stulecia
-jasne – pocałował mnie po szyi, przeszły po mnie dreszcze, co z tego że staliśmy prawie, że na śordku Sali pełnej ludzi, robiłam się coraz bardziej napalona, świetnie
-no dobra, może odrobinkę – przekomarzałam się z nim
-odrobinkę? – uniósł do góry jedną brew
-dooobra, cholernie. – stęknęłam wręcz, a on się zaśmiał – nawet kupowałam kondomy w każdym mieście jakim była, mam taki ładny ‘i paris’ – nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos…
-to może chodźmy stąd i go wykorzy…- nie dokończył bo usłyszeliśmy głośne cześć, to był Zayn, trzymał za rękę jakąś blondynkę, dość ładną.
-heeej. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem- uśmiechnął się speszony
-właściwie to ta..
-to nie- dokończyłam za swojego ukochanego i spojrzałam na niego groźnym spojrzeniem
-sorki. Chciałem Ci tylko przedstawić- kierował te słowa do mnie – moją dziewczynę. Gabi poznaj Perrie, Perrie poznaj Gabi – uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła rękę. Popatrzyłam na nią, na Zayna, jeszcze raz na nią, a potem jeszcze raz na chłopaka. Byłam w szoku, ale tym pozytywnym. Blondynka nie wiedziała co się dzieje, mulat zresztą też, patrzyli na mnie przestraszeni i czekali na reakcje.
-AAA, tak się cieszę – uściskałam wybrankę Zayna, a potem jego samego. Byłam prze szczęśliwa, że znalazł sobie kogoś, że zapomniał o mnie i że mogliśmy zacząć normalnie funkcjonować, nie cierpiąc ani trochę. Mulat spojrzał na mnie porozumiewawczym spojrzeniem, które zrozumiałam, ale nie umiem opisać a ja się uśmiechnęłam. Odeszli od nas,  odwróciłam się do Hazzy, chciałam go pocałować, ale coś przyciągnęło moją uwagę, a mianowicie Niall całujący się z … Klarą. Kim była Klara, a właściwie Karolina? nie pytaj skąd wzięło się jej pseudo… ta dziewczyna to najbardziej powalona osoba jaką znam, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Była członkiem watahy, z którą imprezowałam, urwał nam się kontakt jak trafiłam do szpitala, czasem mijałam ją na ulicy, ale to tyle.
wzięłam Harolda za rękę i powędrowałam do Pauliny nie spuszczając całującej się pary z oczu
-czy ja o czymś nie wiem? – zapytałam podejrzliwie przyjaciółkę
-ale co masz na myśli? – spojrzała na mnie wilkiem
- patrz- wskazałam  na ‘miziaczy’
-o shit- wytrzeszczyła oczy, po czym podeszła do ‘zakochanych’, oderwała Klarę od Nialla, który nie wiedział co się dzieje i przyprowadziła ją do nas – Co Ty odwalasz? – naskoczyła na nią
-Ale o co Ci chodzi? Fajny chłopak z tego blondasia- pomachała do Irlandczyka
-Wiesz, że on jest wrażliwy? Nie możesz go wykorzystać…- cóż prawda była taka, że Karolina lubiła bawić się facetami i czerpać jak najwięcej korzyści ze znajomości, ja byłam podobna, tyle że ona czerpała korzyści materialne… hm, taa
-a skąd wiecie, ze go wykorzystam- oburzyła się
-hm, pomyślmy, bo Cie znamy? Klaruś, wiesz że cię kochamy, ale jeśli chodzi o Twoje relacje z facetami nie wygląda to najlepiej. Przecież Ty nawet nie mówisz po angielsku jak się dogadaliście? – zapytałam ciekawa
-ee, nie rozmawialiśmy, nie było na to czasu- odpowiedziała z głupiutkim uśmieszkiem, a Paula zrobiła palm face.
-no i o tym właśnie mówię – chciałam kontynuować swoje kazanie, ale wstąpił między nas Niall
-czemu zabraliście mi laskę- zaczął mamrotać, był już dość pijany
-bo nie chcemy żebyś później cierpiał- mówiliśmy po angielsku więc Klara mało ogarniała, dobra nie ogarniała nic
-a kto powiedział, że będę cierpieć? Zabawię się, a rano nawet nie będę pamiętał jej imienia. W sumie to już teraz nie pamiętam. – zaśmiał się głupkowato, a ja szeroko otworzyłam usta, to samo P. nie zdążyłyśmy nic powiedzieć, bo Blonyn złapał Karolinę i zaprowadził ją w jakieś ustronne miejsce.
-co jest kur….- powiedziałyśmy równocześnie wpatrując się w stronę, w którą poszli
Chciałam zobaczyć reakcje Hazzy, ale okazało się, że go wcięło.
-powinnam z nim chyba pogadać- stwierdziłam
-tak, ale to nie dziś. Teraz idziemy się bawić- i jakby nie było tej sceny, wyrwałyśmy na parkiet i tańczyłyśmy jak za czasów imprez w klubie.
po jakiś dwóch godzinach ciągłego tańca, taak, dwie godziny, tańczyłam chyba z każdym gościem, nawet tango z Louisem, wyglądał zabawnie z różą w zębach. Ledwo zipałam, więc poszłam odpocząć, usadowiłam się wygodnie i szukałam wzrokiem swojego kochasia, którego nie widziałam od momentu rozmowy z Karoliną. Nigdzie go jednak nie dostrzegłam, troche mnie to zaniepokoiło, ale  nie zdążyłam zacząć się martwić bo ktoś pociągnął mnie do tyłu razem z krzesłem i wylądowałam na plaży. Przestraszyłam się nie na żarty, miałam wizje, że to jakieś porwanie, że mnie zgwałcą, zabiją, pokroją na kawałki i rozrzucą w lesie. Obrzydliwe wiem, ale tak było!
-to porwanie , bój się – usłyszałam niski, męski głos , spojrzałam na niego, ale miał kominiarkę wtedy się wydarłam, ale nie na długo bo zatkał mi usta ręką, podniósł z ziemi i zaczął gdzieś nieść. Wyrywałam się i go kopałam, chciało mi się płakać, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się bałam, zaczęłam się nawet modlić, nie chciałam umierać nie wtedy, w końcu byłam szczęśliwa to by było nie fair. Nie mogłam krzyczeć bo porywacz wciąż trzymał rękę na moich ustać, pachniał jakoś znajomo, ale byłam w za dużym szoku, aby zidentyfikować skąd znam tamten zapach. W końcu mnie olśniło i ugryzłam mężczyznę rękę, ten zajęczał z bólu i mnie puścił, nie czekając zaczęłam uciekać, a on krzyczał i to znajomo, stanęłam i odwróciłam się.
-Harry?
            and no metter what ur doing , ur amazing , and u know what? lets have a sex
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ I PODOBA CI SIĘ TO, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ! TO DLA MNIE WIELE ZNACZY , DZIĘKUJE BARDZO!!! LUV YA ALL.