niedziela, 29 kwietnia 2012

IMAGINE

Mam jakiś zastój w pisaniu 'Pamiętaj, przeznaczenia nie oszukasz', ale coś mnie wzięło na napisanie imagina. Sorki jeśli są jakieś błędy czy coś, ale już serio nie chce mi się tego sprawdzać. Dobra mam nadzieje, że poniższy tekst trochę złagodzi wasze rozgoryczenie na moją osobę<3
dedyk dla wszystkich moich wiernych czytelniczek! <3
Enjoy.
xoxo, Rysica



Siedziałaś właśnie na tarasowym leżaku, słuchałaś jednej z Twoich ulubionych ballad i podziwiałaś księżyc. Tej nocy był on wyjątkowy, była pełnia, która zawsze wywoływała u Ciebie uczucie, że magia istnieje. Było już późno wieczorem, zapewne 23, ale nie dokuczał Ci żaden chłód, powietrze było przepełnione ciepłem i słodką wonią wiosennych kwiatów. Można powiedzieć, że byłaś w transie, przeniosłaś się do ‘swojego świata’ i marzyłaś. Marzyłaś o swojej przyszłości, o karierze jaką chciałabyś zrobić, o podróżach, o prawdziwej miłości. Zastanawiałaś się, czy uda Ci się dokonać w życiu czegoś wielkiego, czy ktoś Cię pokocha, nad tym jak to wszystko się potoczy… zapewne trwałabyś w tych rozmysłach jeszcze przez długi czas, gdyby nie rozchodzący się na cały ogród głos Harrego Stylesa: ‘Baby you light up my world like nobody else ..’, to dźwięk Twojego dzwonka, ubóstwiałaś solówkę Hazzy w WMYB i słuchałaś jej na okrągło. Wyjęłaś telefon z kieszeni i spojrzałaś na wyświetlacz, dzwonił jakiś nieznajomy numer, z lekką niepewnością nacisnęłaś zieloną słuchawkę.
[Ty]- Halo?- powiedziałaś cichym głosem
Nieznajomy- Cześć, posłuchaj mam problem. Ellie, ona.. ona jest chora, bardzo poważnie, są małe szanse na przeżycie, dzisiaj mi o tym powiedziała. Nie wiem co mam robić, nie dam sobie bez niej rady, tyle lat się przyjaźnimy. Jak mam jej teraz pomóc? Co robić. Gemma proszę pomóż mi- słyszałaś zapłakany głos, brzmiał znajomo, ale wciąż nie miałaś pojęcia z kim rozmawiasz.
-Przepraszam, ale to chyba pomyłka, nie mam na imię Gemma- odpowiedziałaś zmartwiona. Kimkolwiek on by nie był przejęłaś się problemem tego człowieka.
-O Boże, przepraszam. Nie chciałem Ci przeszkodzić. Dobranoc i jeszcze raz przepraszam- powiedział mężczyzna, a Ciebie ukuło coś w klatce piersiowej, wiedziałaś, że nie możesz go tak zostawić.
-Nie! Czekaj! – krzyknęłaś do telefonu, ale było za późno, połączenie zostało zakończone.
Nie wiedziałaś co masz zrobić, chciałaś zapomnieć o tym zdarzeniu i wrócić do swojej poprzedniej czynności, ale nie potrafiłaś się skupić na żadnej innej czynności, w głowie wciąż rozbrzmiewał Ci głos chłopaka, głos przepełniony bólem i smutkiem. Korzystając z tego, że jego numer wyświetlił się, kiedy dzwonił, wysłałaś mu smsa: ‘ Chce Ci pomóc. Pamiętaj, niezależnie co złego w życiu by Ci się przydarzyło, jak wielkich porażek i strat byś doświadczył to po burzy zawsze wychodzi słońce. Nie liczy się ile razy upadniemy, ale to ile razy wstaniemy. Co masz teraz zrobić? Być przy swojej przyjaciółce, korzystać z każdej chwili i po prostu cieszyć się jej obecnością i każdego dnia wierzyć, że wyzdrowieje. A nawet jeśli odejdzie to tak naprawdę Cię nie opuści, będzie przy Tobie każdego dnia i będzie nad Tobą czuwać. Twój Zły Numer xxx’ . nacisnęłaś ‘wyślij’ i czekałaś na jakąkolwiek odpowiedź, która nigdy nie nadeszła. Co chwila zerkałaś na telefon z myślą, że może nie usłyszałaś dźwięku, niestety w skrzynce odbiorczej nie wciąż nie było żadnej nowej wiadomości. Wyczekując tak na smsa od tajemniczego nieznajomego usnęłaś. Rano poczułaś jak Twój tata przenosi Cię z tarasu do Twojego łóżka. Gdy obudziłaś się rano, pierwsze co zrobiłaś to spojrzałaś na ekran telefonu, ale wciąż nie było żadnej informacji o nowej wiadomości. Zawiedziona wstałaś z łóżka i rozpoczęłaś swój zwyczajny dzień, lecz przez cały czas byłaś jakby nieobecna, wciąż myślałaś o nim, o tym zapłakanym głosie.
Tak minęły trzy miesiące, żyłaś zupełnie normalnie, spotykałaś się ze znajomymi, chodziłaś na imprezy, obiadki z rodziną, śledziłaś życie One Direction  nic nie zmieniło się w Twoim dotychczasowym życiu, no może poza jednym faktem, wciąż w Twoim umyśle tkwił tamten chłopak, byłaś ciekawa jak potoczyło się jego życie, kim on był. Nie mogłaś przestać! Często miewałaś sny o smutnym, małym chłopczyku, który potrzebuje Twojej pomocy, ale słyszałaś tylko jego wołanie, nigdy nie mogłaś go odnaleźć i przytulić.
pewnego dnia, miałaś jeden z gorszych dni, pokłóciłaś się z rodzicami o to, że żyjesz w jakimś innym świecie i nie obchodzą Cię ‘domowe sprawy’, cokolwiek miałoby to znaczyć. Poza tym czułaś się delikatnie samotna, dookoła wszyscy chodzili szczęśliwie zakochani, również Twoje przyjaciółki, przez co odczuwałaś spory brak miłości i wszystkiego co z nią związane.
Szłaś powolnym krokiem w stronę parku w ręku trzymając swój notes, w którym zapisywałaś wszystkie złote myśli. Usiadłaś na jednej z tysiąca ławek i otworzyłaś notatnik, starałaś się coś napisać, ale niekoniecznie wiedziałaś co. W Twojej głowie kłębiło się tyle różnorakich myśli, że ciężko je było ubrać w słowa. Odchyliłaś głowę i odpłynęłaś słuchając tej samej ballady, co tego wieczora gdy zadzwonił ten nieznajomy. Pewnie byś zasnęła, lecz ktoś się do Ciebie dosiadł, spojrzałaś na mężczyznę, a raczej nastolatka, wyglądał znajomo, po sekundzie skojarzyłaś kim jest dany człowiek. Był to Twój idol, Twój bóg seksu, Harry Edward Styles. Miałaś ochotę wydrzeć się z radości, ale zauważyłaś, że piosenkarz nie jest w najlepszym stanie, więc opanowałaś się, wyjęłaś słuchawki z uszu i jak zwyczajnie zapytałaś
T- wszystko okej?
H- niekoniecznie, ale dziękuje że pytasz- odpowiedział głośno wypuszczając powietrze
T- może mogę Ci jakoś pomóc? – zapytałaś z troską
H- nie wiem czy się da. Wracam właśnie z pogrzebu przyjaciółki- powiedział spuszczając głowę w dół. A Ty od razu skojarzyłaś sobie jego historię z historią nieznajomego.
T- och, moje kondolencje. Musi Ci być bardzo ciężko- nie wiedziałaś co masz mówić, cała ta sytuacja Cie przerastała
H- owszem jest, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że nie liczy się to ile razy upadniemy…
T- ale to ile razy wstaniemy- dokończyłaś z niego będąc w pełni szczęścia, wiedziałaś że właśnie odnalazłaś tajemniczego chłopaka, to musiał być on za wiele faktów się zgadzało.
H-  o skąd wiedziałaś – zapytał zaciekawiony i spojrzał na Ciebie, a wtedy oczy jakby mu rozbłysły
T- bo ja to napisałam. ‘Twój Zły Numer xxx’ – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, mimo że wiedziałaś iż nie wypada, lecz ku Twojemu zdziwieniu Hazzah odwzajemnił Twój uśmiech i niepodziewanie Cię pocałował. Gdy oderwaliście się od siebie spojrzałaś na niego pytająco, delikatnie speszona
H- Przepraszam, ale musiałem to zrobić. Zawsze kiedy było mi ciężko czytałem tą  wiadomość i wtedy było mi lepiej. Wybacz, że nie odpisałem, ale nie potrafiłem, nie wiedziałem co mam napisać. Głupie ‘dziękuje’ było nie odpowiednie. Przepra…- nie dałaś mu dokończyć tłumaczeń, bo pocałowałaś go namiętnie. Byłaś tak szczęśliwa, że w końcu znalazłaś tego małego,  smutnego chłopca i pomogłaś mu.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 71

JOOOOŁ, odkryłam, że fajnie pisze się w parku gapiąc się na fontannę , ale niekoniecznie (przynajmniej mi) wychodzi z tego dobry rozdział, więc jesteście skazane na czytanie tego ziemniaka, sorry <3
+ odczuwam, że spadam ilość komentarzy :( więc zabawie sie we wrednote i szantażystkę . 13 komentarzy do następnego :)
dedyk dla mojego drecha Pauliny <3 <3 <3
Enjoy.
xoxo, Rysica




(oczami Gabi)
To był on, dokładnie on. Mój były chłopak, moja miłość, moje serce, moja dusza, spełnienie moich marzeń, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. To dziwne, że tak o nim myślałam, a robiłam takie straszne rzeczy w stosunku do niego. Ech, tak ciężko zrozumieć moje zachowania…
Stał przy drzwiach wejściowych i wpatrywał się we mnie, jego wzrok przenikał mnie i czułam się jak zahipnotyzowana, że o mało nie zapomniałam, że śpiewam na scenie. Odprowadziłam go wzrokiem prosto do stolika, gdzie siedzieliśmy i skupiłam się dalej na muzyce, wiedząc, że Harry wciąż się na mnie patrzy. Nie myśl, że ja nie zerkałam na niego. Chciałam jak najszybciej zakończyć ‘występ’, by móc podejść do znajomych. Jednak pokazałam klasę i zakończyłam piosenkę mistrzowską, moim zdaniem, solówką. Dostałam porządne brawa i byłam zdziwiona, że polska publika ceni sobie moją muzykę, ale nie rozdrabniałam się nad tym, miałam ważniejszą rzecz do zrobienia. Nie do końca byłam pewna jak się zachować, czy po cichu przejść do stolika i usiąść na swoim miejscu bez słowa,  czy też może okazać swoje prawdziwe emocje i zrobić to czego tak pragnę. Wygrały uczucia. Jak totalna idiotka, podbiegłam do Hazzy i uścisnęłam go jak starego, dobrego przyjaciela, którego nie widziałam wieki. Odwzajemnił mój uścisk i trawiliśmy dobrą chwilę w takiej pozycji, wymieniając się szeptami.
-dobrze Cię widzieć
-Ciebie też
Oderwałam się od byłego chłopaka, czując na sobie spojrzenia reszty. Musieliśmy wprowadzić ich w niezłe zdziwienie bo lampili się na nas jak na Ufo.  Nie obchodziło mnie to zbytnio i nie zamierzałam tłumaczyć swojego zachowania. Przed oczami miałam chłopaka, którego kochałam i tylko to liczyło się dla mnie w tamtym momencie.
Potem działy się różne dziwne rzeczy [czyt. wcięta ja na ulicy]. Jak znalazłam się na ulicy? Zayn wyszedł z inicjatywą porządnego melanżu i nikt nie protestował, więc zmieniliśmy miejscówkę, a mianowicie na moje nowe lokum i tam oddaliśmy się imprezie. Nie pamiętam kto, może ja, nie wiem, byłam w ciekawym stanie, wymyślił grę w butelkę. Nawalona ja nie widziała żadnych przeciwwskazań i zabawa się zaczęła. Wszyscy, czyli Ja, Harry, Lou, El, Niall, Ed i Zayn usiedliśmy w kółku i kręciliśmy butelką. Paula oraz Liam ulotnili się jakiś czas temu pod pretekstem zmęczenia…. Jasneeeee, znaczy nie wątpie. Moja przyjaciółka miała prawo być wykończona, a że i tak nie piła ze wzgląd na ciąże, zabawa z nami, ludźmi ledwo trzymającymi się na nogach mogła być dla niej katorgą, biedna…
Dobra, wróćmy do butelki. Do kręcenia pierwsza dorwała się Eleanor i oczywiście musiało wypaść na mnie, bo na kogo innego. Dziewczyna uśmiechała się głupkowato, co sprawiało, że wyglądała jeszcze słodziej niż zwykle, była taka piękna, ech. W jej głowie kreowało się coś złego, widziałam to po jej oczach.
-Dobra, pocałuj…hm…Eda!- mówiłam że coś złego, no mówiłam!
Pomimo, że byłam pijana to wiedziałam, że ten czyn był niedopuszczalny, nie mogłam po prostu nie. Ed to zarąbisty facet, ale moje serce skradł już jeden inny przezarąbisty facet, który wtedy patrzył na mnie smutnym wzrokiem podejrzewając co się zaraz stanie.
Odezwało się we mnie sumienie, które pohamowało moje sukowate zachowania.
-nie mogę- odpowiedziałam wypuszczając głośno powietrze
-nie pierdol, dawaj- powiedział Loui, czego po chwili pożałował bo oberwał po głowie od Hazzy.
-nie- odpowiedziałam uśmiechając się do siedzącego naprzeciwko mnie Harda.
-buuuu- krzyknęła Elka, wywołując u mnie salwę śmiechu
-w takim razie pijesz trzy karniaki- skomentował Zayn i nalał mi wódki do kieliszka
-trudno- wzięłam i przechyliłam naczynie. Widać, że jestem Polską, nie skrzywiłam się ani nie sięgnęłam po popitę, fuck yea. Potem drugi i trzeci. Poczuła wzmacniające się kręcenie w mojej głowie, ale nie zamierzałem tego okazywać. Zauważyłam, że Ed posmutniał, chyba zraniłam go tą odmową, ale co mogłam poradzić? Złapałam go za udo i pogłaskałam dla pociesznie. Spojrzał na mnie, a ja obdarzyłam go promiennym uśmiechem. Szczerzyłabym się dalej, gdyby nie chrząkniecie pewnego chłopaka z kręconymi włosami. Hmmm, zazdrość?
Zadania/pytania leciały dalej, mało się na nich skupiałam jedynie obserwowałam Loczka, czasem nasze spojrzenia się spotykały, a wtedy momentalnie odwracaliśmy wzrok i obydwoje czerwieniliśmy się jak małe dzieci,  ciekawe jak to wyglądało. Wyszłam z tego, powiedzmy transu, kiedy znowu wypadło na mnie. Nie chciałam ryzykować kolejnym karniakiem za niewykonanie zadania, więc wybrałam ‘prawdę’
-na kogo masz ochotę?- otrzymałam od Nialla. No oczywiście, w tym gronie nie możesz dostać normalnego pytania. Blondas cieszył się i podskakiwał, a ja zastanawiałam się jak wyjść cało z tej sytuacji. Wciąż myślałam i nie mówiłam całkowitej prawdy, nie mogłam być pijana.
-Hmmmm- udawałam zamyślenie, ale odpowiedź była oczywista- na Johnego Deppa- odpowiedziałam cwaniacko, wybrnęłam z kłopotliwej sytuacji genialnie.
Wszyscy zrobili zawiedzione ‘ooo’, a ja tylko cieszyłam mordkę z mojego sukcesu. Nie dowiedzieli się tego co chcieli, nie usłyszeli ‘Harolda Edwarda Stylesa’, so proud.
Po jakimś czasie gra znudziła się nam. Niall przysypiał pod wpływem upojenia alkoholowego, Eleanor i Louis spragnieni siebie udali się do sypialni (błagałam tylko, aby ani ściany, ani drzwi nie przepuszczały dźwięków), Harry i Ed jako dobrzy kumple oddali się rozmowie, a ja siedziałam na podłodze i poczułam potrzebę zapalenia. Niczym Ninaj wyjęłam papierosy z szuflady i wymknęłam się na taras. Niestety, potajemne ‘dotlenienie się’ nie wyszło, gdyż na balkonie stał Zayn, który zaciągał się dymem. Stanęłam obok niego i odpaliłam papierosa.
-cześć- powiedział cicho
-no hej- również przyciszyłam swój głos
-nie wiedziałem, że palisz- wypowiedział przybliżając rękę do ust
-tak jakoś wyszło- skomentowałam sucho, delikatnie wstydząc się  mojego wpadania w nałóg
-wiesz Gabi- zaczął, a ja skupiłam swój wzrok na nim- zajebista z Ciebie dziewczyna- to prawdopodobnie był komplement, więc uśmiechnęłam się.
-dzięki Zayn. Zajebisty z Ciebie chłopak- odparłam, czym sprawiłam, że wargi mulata wygięły się w półkole.
-wiesz- znowu zaczął westchnięciem- Ty musisz z nim być- spojrzał m głęboko w oczy, z których można było wychwycić smutek
-ale z kim- udawałam głupią, wiedziałam o kogo chodzi
-dobrze wiesz o kim mówie. Pasujecie do siebie jak nikt inny- mówił jakby z ironią- jesteście dla siebie stworzenia. Harry- znowu westchnął- to Twoja druga połówka, niestety.
- co masz na myśli mówiąc ‘niestety’- zdziwiła mnie ta wypowiedź, przecież Zayn chciał się tylko przyjaźnić, przecież mi o tym mówił, przecież miał inną na oku, przeciż…Och
-wolałbym, żebym to był ja- powiedział prosto z mostu, ale smutnym głosem i spojrzał na mnie.
-ale Zayn, przecież…- moje myślowe ‘przecież’ wyrwało się do Realu.
Nic nie odpowiedział, przybliżył się do mnie i chciał pocałować, ale nie  postąpiłam tak jak za pierwszym razem,  tym razem ni było żadnego impulsu, który nakłaniał mnie do pocałunku. Odepchnęłam chłopaka delikatnie i wściekła, tak właśnie taka byłam, wściekła.
-kurwa mać, czy wy wszyscy musicie mnie kochać? – mówiłam nie panując nad sobą- po co mówisz mi, że mam wrócić do Harrego, że chcesz tylko przyjaźnić, a potem wyjeżdżasz z jakimiś wyznaniami miłosnymi. No po cholere. Dobrze wiesz jakie są moje uczucia, że kocham Cię, ale nie w ten sposób! Pojmijcie to, ja pierdole- poniosło mnie, ostro poniosło. Kiedy popatrzyłam na minę Zayna od razu zrobiło mi się głupio i żałowałam każdego słowa. On płakał… tak płakał.
-ZAYN! PRZEPRASZAM- krzyknęłam spanikowana
-za co? Za wyrażenie swojego zdania? Masz rację, jestem głupi, jak mogłem pomyśleć, że będziesz ze mną, że będziesz mnie trzymać za rękę, uśmiechać się każdego ranka po przebudzeniu, jak mogłem…
Chciałam go przytulić bo tylko to przyszło mi do głowy, ale odepchnął mnie tak samo jak ja jego 3 minuty temu i uciekł. Uciekł, tak szybko, że nie byłam w stanie go zatrzymać ani dogonić. Wróciłam tylko załamana do środka, wciąż nie wiedząc co mam myśleć o tej całej sytuacji. Z jednej strony byłam na siebie wściekła, a z drugiej wiedziałam, ze to trzeba było powiedzieć, wstrząsnąć nim, żeby zauważyć, że ja wcale nie jestem dobrym materiałem na dziewczynę. Głosy dobiegające z salonu przykuły moją uwagę, słyszałam jak Ed mówił coś o mnie, a Harry tylko ‘yhymał’ , kiedy nagle punkt kulminacyjny. ‘kochasz ją?’ zapytał rudzielec, ‘oczywiście, że tak’ odpowiedział brunet. Słysząc to popędziłam w stronę kanapy i rzuciłam się w objęcia Harolda. Zaczęłam płakać, od tych wszystkich emocji uzbierało się trochę wody we mnie. Zaskoczony zielonooki przytulił  mnie mocno i starał dowiedzieć się co mi jest, ale nic mu nie powiedziałam, ani o Zaynie, ani o tym, że słyszałam jego wyznanie. Wydukałam jedynie.
-odprowadź mnie do łóżka.- chłopak posłusznie wstał, złapał za rękę i zaprowadził prosto do sypialni, przebrał w piżamę, zamykając oczy gdy ukazywały się moje intymne części ciała, tak jakby nigdy ich nie widział, ułożył do łóżka i przykrył kołdrą. Chciał wychodzić, ale zatrzymałam go chwytając za dłoń i pociągnęłam go w swoją stronę. Zdezorientowany usiadł obok leżącej mnie i spojrzał pytająco, ale też jakby z nadzieją.
-bo wiesz Harry…

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 70

Siemanko, sorry że tak długo nie dodawałam, ale miałam strasznie zawalony weekend i totalny brak weny, który objawia się w poniższym rozdziale, Sorki ;p mam pomysł na dalszą treść i teraz ciężko i przebrnąć, ale staram się. Mam nadzieję, że docenicie moje wysiłki i wynagrodzicie to jakimś ładnym komentarzem ;p proszę.
dedykacja dla detektywa obcokrajowców Pauliny <3
KOCHAM WAS I DZIĘKUJE ZA TO PRAWIE 15 TYS. WYŚWIETLEŃ, ZONG NORMALNIE.
Enjoy.
xoxo, Rysica




(oczami Harrego)
Zostałem sam, zupełnie sam. Nie byłem pewny czy istniał jakikolwiek sens rozmyślania o całym tym zajściu. Wiedziałem, ze zachowałem się beznadziejnie, ale co miałem zrobić.. Musiałem być egoistą, skupić się na swoich uczuciach i w końcu przestać cierpieć.  
Było już dość późno i poczułem delikatne zmęczenie, chciałem jak najszybciej zakończyć ten dzień, więc wykąpałem się i ułożyłem wygodnie w łóżku. Gapiłem się w sufit i starałem znaleźć w nim coś niesamowicie pięknego, na marne, był biały i w najbliższym czasie nie miało się nic zmienić w jego wyglądzie. Plus Boże, jak bardzo głupim trzeba być aby rozmyślać o wyglądzie sufity, było ze mną coraz gorzej. Nie mogłem usnąć, więc zapaliłem lampkę stojącą na szafce nocnej i sięgnąłem po swój dziennik. Spojrzałem na niego i doszedłem do wniosku, że nie należy on do mnie. Otworzyłem pierwszą stronę ‘G.N.R Lustyk’, to pamiętnik mojej byłej. Jakim cudem on znalazł się w moim pokoju…. Zapewne kiedyś podczas nocowania u mnie, zostawiła go i sama jeszcze tego nie zarejestrowała, że zgubiła tak drogo cenną rzecz. Kusiło mnie aby zajrzeć co jest w środku, wiedziałem że nie powinienem tego robić, ale ciekawość wygrała. Otworzyłem mały, niebieski zeszycik i zacząłem się wczytywać. ‘Dlaczego to wszystko przytrafia się mnie. Nienawidzę życia’ ouu, to musiał być stary wpis, spojrzałem na date i miałem rację dwa lata temu. Przeczułem kartki i znalazłem ostatni wpis: ‘ Pogodziliśmy się! Nie jesteśmy tymi durnymi przyjaciółmi, nie odbierz mnie źle, nie uważam przyjaźni za coś durnego, ale przyjaźń między mną i Harry to… no durnota! Kocham go! Cholernie! Czuje, ze mogę oddychać. Każdy dotyk, który czuje na swoim ciele jest dla mnie jak kawałek raju. Gdy mnie całuj, czuje jakbym mogła latać , a kiedy widzę jego oczy wiem, że nic innego nie chce oglądać. Tylko jest jeden mały problem, a mianowicie… ja. Ja jestem jakimś nasieniem zła, dzieckiem szatana. Ja go zranię, złamię serce, zrobię to jestem pewna, bo ja nie umiem nad sobą zapanować. Dlaczego tak musi być? Nie potrafię bez niego żyć, a kiedy już jesteśmy razem i powinnam cieszyć się to ja to wszystko niszczę, dlaczego musze taka być, gdybym tylko potrafiła to zmienić….’ . zamknąłem szybko zeszycik, nie chciałem więcej czytać, bo czułem, że zachowam się jak pedzio i zacznę płakać. W mojej głowie panował totalny huragan , nie miałam pojęcia co mogę zrobić. Kochałem tą dziewczynę całym sercem i jak widać ona mnie też, ale przecież mnie raniła. STOP! Staje się monotonny, wszystko stało się monotonne. Ta miłość, ranienie, rozstanie, powrót. Totalnie bezsensu i szczerze mówiąc- nudne. Czas się ogarnąć, dorosną i zmienić coś. Poderwałem się z łóżka i naciągnąłem jeansy, biały t-shirt. Byłem gotowy by ruszyć na lotnisko i polecieć do Polski, ale coś mnie zatrzymało. ‘a może to wszystko nie jest takie proste? Może my nie możemy być razem?’ .potrzebowałem rozmowy z kimś, wszyscy moi przyjaciele byli kilkadziesiąt kilometrów na ziemią , wiec musiałem zadzwonić do mamy.
-Harry? – odebrała zaspanym głosem
-Tak, przepraszam, ze Cię obudziłem, ale potrzebuje pogadać- wytłumaczyłem się
-Nic się nie stało. Mów – odpowiedziała ciepłym głosem, który tak kochałem i który sprawiał, że się uśmiechałem
-Bo wszyscy polecieli do Gabi, do Polski bo ona wróciła do domu, ja zostałem bo jakoś nie mogłem , bałem się, że ulegnę, że wrócę do niej i…- żaliłem się swojej mamie, ale najwyraźniej jej się to nie spodobało
-Synu, zamknij się- zatkało mnie gdy wypowiedziała te słowa- Kochasz ją? Tak naprawdę? – zadała ostro pytanie
-Tak
-Chcesz z nią być, dzielić życie, problemy i wszystko?
-Tak
-Więc co do cholery jasnej tu jeszcze robisz! – krzyknęła
-Ale..-chciałem się jakoś obronić
-Żadnych ale. Tak wiem, Ona Cię zraniła, już kilka razy i blablabla. Myślisz, że prawdziwe życie jest usłane różami? Każdego dnia, kiedy już będziesz dorosły i miał własną rodzinę, życie będzie przynosić Ci wiele cierpień, ale to nie oznacza, że masz z niego zrezygnować. Musisz walczyć i po prostu śmiać się w twarz losowi. Gabi jest dla Ciebie idealna, wolałbyś ciągłą sielankę,  którą byś rzygał po miesiącu? Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Porozmawiaj z nią, powiedz co czujesz. Można ona nie bez powodu zachowuje się jak zachowuje. Pomóż jej i bądź w końcu razem, bo już mam dość! – powiedziała wszystko tak szybko, że chyba przekroczyła ludzką normę mówienia na jednym oddechu
-Dobrze- byłem tak zaaferowany i skołowany wypowiedzią matki, że nie umiałem wydusić z siebie żadnego innego słowa
-No, dziękuje za uwagę, dobranoc- powiedziała i się rozłączyła, a ja wybuchnąłem śmiechem. Jak ja mogę być normalny skoro mam taką rodzinę?
Usiadłem do komputera i zarezerwowałem bilet na popołudniowy lot do Gdańska, następnie położyłem się spać, aby nie wyglądać jak zombie podczas rozmowy z Gabi.
Wstałem o 9 i spokojnie nie spiesząc się, wyszykowałem się, spakowałem kilka rzeczy i pojechałem na lotnisko. Wylot miałem o 13, ale że wystąpiły jakieś komplikacje lot miał być opóźniony o 2 godziny. Nie mając ambitniejszych zajęć, zadzwoniłem do Joe i powiadomiłem go o tym, co się dzieje z zespołem, trochę się wkurzył, ale pogodził się z naszym wyjazdem wiedząc, że i tak nic nie zdziała, po telefonie do menago, wszedłem na Twittera, zobaczyłem co dzieje się w świecie plotkarskim. Oczywiście wszystkie portale trąbiły o moim związku z Anne;  o tym, że podobno 1D i Ed Sheeran byli na polskim lotnisku i polskie fanki szaleją. Wtedy przyszło mi coś do głowy, nigdy nie byliśmy w Polsce, a  nie raz słyszałem o tym kraju i polskich directionerkach, trzeba było coś zrobić. Zadzwoniłem ponownie do Joe i sprzedałem mu mój pomysł, powiedział, że zajmie się tym i postara zorganizować koncert, chociaż jakiś kameralny.
Niezauważalnie minęły 2 godziny i siedziałem już w samolocie, który przygotowywał się do startu. Nie lubiłem startów, zawsze się stresowałem, że pójdzie coś nie tak, w moim brzuchu narządy miały imprezkę  , a ja siedziałem i się pociłem, not funny. Gdy samolot jechał już ostatnią prostą i przyspieszył do maksymalnej prędkości zacisnąłem swoje dłonie w pięści i odpłynąłem.
Zostałem obudzony dopiero na lotnisku, zebrałem swoje rzeczy, wysiadłem i po krótkiej wędrówce przez lotniskowe korytarze i kilka kontroli znalazłem się przed wejście do hali odpraw. Niekoniecznie wiedziałem, gdzie miałem się udać, gdyż nie znałem nawet nowego adresu zamieszkania Gabrieli, ja mądry. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Louisa, przekazał mi że wychodzą do pubu i podał mi jego adres. Pojechał prosto do lokalu. Jechałem dość długo, gdyż kierowca władował się w największe korki, stawiam na to, że zrobił to specjalnie, aby zedrzeć  ze mnie więcej kasy, ale miałem to gdzieś. Pieniądze nie były moim problemem. Dojechałem po jakieś godzinie, otworzyłem masywne drzwi, które tłumiły muzykę grającą w środku, tak w właściwie  to znałem skąd ten głos,  kiedy wszedłem do środka wiedziałem skąd. To moja miłość, moja piękność, siedziała z gitarą w ręku i wydawała z siebie niebiański dźwięk wprost do mikrofonu, obok niej siedział mój kumpel i śpiewał razem z nią. Dostrzegła mnie tak szybko, jak ja dostrzegłem ją. Patrzyła mi prosto w oczy i śpiewała: ‘And you never were and you were will be mine’ , czyżby to miało być o mnie? Wyłapałem moich przyjaciół siedzących przy stoliku w dalszej części pomieszczenia. Przysiadłem się do nich, powitali mnie uśmiechem, nawet Paulina, która jak wiadomo przed wyjazdem miała zapewne ochotę mnie zabić. Patrzyłem na artystkę, nie mogąc oderwać o niej wzroku, ona nie pozostawał mi dłużna i również wlepiała we mnie swoje wielkie, błękitne oczy.  Piosenka skończyła się jej solówką na gitarze, zeszła ze sceny i po prostu podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Dobrze Cię widzieć- szepnęła na ucho, a ja poczułem rozlewające się w moim sercu ciepło
-Ciebie też- odszepnąłem i poczułem jak jej ciało przechodzą dreszcze, uśmiechnąłem się
Oderwała się ode mnie i usiadła naprzeciwko, wszystko spoglądali raz na mnie, raz na nią, a my jedynie głupio się do siebie uśmiechaliśmy. Nie miałem pojęcia co się działo, ale pasowała mi ta chwila i nie chciałem jej zmieniać. Nasze głębokie wpatrywanie się w oczy przerwał Zayn swoimi parafialnymi ogłoszeniami.
-Cieszę się bardzo, że jesteśmy tu wszyscy razem- mówiąc to spojrzał  na mnie- Aby to uczcić, że Gabi i Ed dali wspaniały występ i wyruszą w świetną trase. Gabi nie mów, że nie, bo nie pozwolimy Ci na to, abyś zmarnowała taką okazję; ucznijmy również wszystko co nam się ostatnio udało! Proponuje się najebać. Wybaczcie państwo Payne, będziecie musieli się na nas patrzeć. – skończył swoją przemowę, a my obdarzyliśmy go brawami, pochwalając tym jego pomysł.
-Chodźmy się najebać! – wstaliśmy od stolika i równocześnie krzyknęliśmy unosząc kufle piwa do góry.
-Ale gdzie? – zapytał Niall
-U mnie! – krzyknęła Gabi i jak najrany hipis wybiegła z pubu. Popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem po czym rzuciliśmy się w bieg za nią.
Szliśmy na nogach do domu, a po drodzę kupiliśmy kilka butelek wódki, zapowiadała się niezła noc. Kiedy dotarliśmy była jakaś 22, spacerek zajął nam półtorej godziny. Powinniśmy umierać ze zmęczenia, bo jeśli się nie myliłem przeszliśmy jakieś 5 km, a mimo to wszyscy tryskali energią i byli gotowi na szaleństwa. Przekroczyliśmy drzwi frontowe, a Gabi na powitanie krzyknęła do swojej mamy ‘Idziemy się nawalić, nie wchodź na górę. Kocham Cię’ . musiała już być nieźle podpita, wszyscy wpadli w taki atak śmiechu, że ledwo doczołgaliśmy się na górę. Rozsiedliśmy się w salonie i kolejki leciały jak szalone. Po jakimś czasie wszyscy, włącznie ze mną byli w pięknym stanie. Oczywiście nażyczeni posiedzieli z nami i poszli spać, szkoda, ale bez nich bawiliśmy się równie świetnie. Nagle Gabi wpadła na genialny pomysł zagrania w prawdę czy wyzwanie. Usiedliśmy w kółku, wzięliśmy jedną z już pustych butelek po trunku. Eleanor zakręciła flaszką i wypadło na Gabrielle.
-Prawda czy wywanie- zapytała pijanym głosem El
-Wyzwanie- odpowiedziała z zalotnym uśmieszkiem Gabi przygryzając dolną wargę
-Dobra, pocałuj….

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 69

AAAAA 69 , me gusta lo ! Rozdziały są dość krótkie i mogłam je zwalić bo pisałam dość szybko, przeeeepraaaaszam ;( komentujcie, proszęproszęproszęproszęproszę + moje jabłko smakuje jak gruszka o.O
Dedyk dla cioty Pauliny <3
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Gabi)
-87% z matmy i 96% z angielskiego, geografia 80%. BOŻE- nie wierzyłam własnych oczom, jak to mogło być możliwe, że ucząc się tylko przez dwa tygodnie i to nie całe, osiągnęłam tak zadowalające wyniki, musiałam być jakimś pieprzonym geniuszem
-AAA, nie wierze- moja mama zaczęła piszczeć i podskakiwać jak jakaś napalona nastolatka na koncercie. Przytuliła mnie i zaczęłyśmy tak skakać i piszczeć razem, wyglądało to komicznie.
Tata był bardziej zdziwiony, niż szczęśliwy, nie dowierzał w to i doszukiwał się błędu- wsparcie i wiara od rodziców zawsze spoko.
Dopakowałam ostatnie kartony i czekałam delikatnie zestresowana na godzine wyjazdu na lotnisko. Nie wiem czym się tak właściwie stresowałam, nie miałam ku temu powodów, ani nie miałam iść do nowej szkoły, ani nie bałam się latania, naprawdę nie czekało mnie nic co wymagało ode mnie stresu a mimo to chodziłam w kółko, jak mężowie, których żony właśnie rodzą. Może obawiałam się, tego że oprócz rodziców nie będę miała tam nikogo, że zostawiam to wszystko, może.
Nadeszła w końcu ta godzina, godzina zostawienia domu, spakowania podręcznych dupereli do torebki i pojechania na lotnisko. Firma przewoźnicza wyruszyła z naszymi rzeczami już dawno, aby wyrobiła się na nasz przylot.
Szłam przez lotnisko powoli, liczyłam na jakąś scenkę niczym z komedii romantycznych, w ostatniej chwili, odwrócę ostatni raz głowę i ujrzę jego, mojego ukochanego, który biegnie ile sił w nogach aby mnie zatrzymać i powiedzieć jak bardzo mnie kocha i że nie mogę go zostawić. Czekałam na to, gdybym usłyszała te słowa zmieniłabym decyzję bez wahania, no może z niewielkim wahaniem; ale nie zobaczyłam, żadnych podskakujących loków. Nikogo, zero, totalna samotność. Nawet przyjaciele się nie zjawili, w sumie nie dziwiłam się, naprawdę zachowałam się nie porządku w stosunku do nich i mieli prawo mnie tak potraktować, ale liczyłam na jakieś wybaczenie, rozgrzeszenie, cokolwiek, nie doczekałam się niczego. Zajęłam swoje miejsce w samolocie załamana i ze łzami w oczach. Mama usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem
-Nie chcesz jechać , prawda? – spytała tym troskliwym matczynym głosem
-Chce- powiedziałam cicho i szybko, bo bałam się, że za sekundę się rozryczę
-Gabi, ja zrozumiem jeśli zostaniesz, jesteś młoda, masz tu przyjaciół, szansę na zrobienie kariery- wymieniała mama, ale jej przerwałam
-Mamo! Chcę jechać- zakończyłam tą wypowiedzią naszą rozmowę
-No dobrze- zabrała rękę z mojego ramienia i zapięła pasy bezpieczeństwa.
Lot minął szybko i bezproblemowo, po trzech godzinach siedziałam w swoim nowym domu, w nowym pokoju, na nowym łóżku. Była zmęczona, bardzo zmęczona, wszystkie te emocje, które mnie spotkały wymęczyły mnie i byłam cholernie senna. Zapewne powinnam wziąć się za rozpakowywanie, ale miałam wszystko gdzieś, wyciągnęłam tylko z jednego z wielu pudeł z ubraniami, coś zdatnego do spania i rozłożyłam się na wcześniej pościelonym łóżku (co też nie było proste). Ciężko mi było usnąć, myśli rozstrzeliwały mój umysł, ale gdy już mi się udało, ktoś, jakiś cyborg, powaleniec, orangutan wydarł mi się do ucha i rozproszył tak pięknie zaczynający się sen, miałam ochotę go zabić i zapewne bym to zrobiła, gdybym nie ujrzała grupy przyjaciół, a wśród nich mojej mamusi, nie chciałam pokazywać tej kobiecie jak okropną córkę trzyma pod dachem.
Niesamowicie ucieszyłam się, gdy ich zobaczyłam, dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, jak bardzo za nimi tęskniłam, tydzień bez nich był męczarnią. Przeczesywałam tłum stojący w mojej sypialni, ale nie dopatrzyłam się wśród niego Harrego, zasmuciło mnie to delikatnie, ale musiałam się cieszyć z tego co dostałam od losu. Okazało się, że moi ukochani przyjechali z założeniem ściągnięcia mnie powrotem do Anglii, moja mama ich oczywiście poparła, ale ja się nie dałam. Wyrzuciłam im ten pomysł z głowy i rozkazałam iść spać. Po rzeźni przy ścieleniu łóżek, położyłam się jeszcze bardziej zmęczona , nie mogłam usnąć, wiec szyłam na balkon i spojrzałam w niebo, miałam ochotę na papierosa, więc wróciłam do pokoju i wyciągnęłam jednego z torebki. Stałam tak, paliłam i obserwowałam gwiazdy. ‘i co ja mam teraz niby zrobić?’ przechodziło non stop po mojej głowie. Powietrze mnie orzeźwiło i odeszła ochota na spanie, wróciłam do środka i zaczęłam rozpakowywać rzeczy, kiedy nagle usnęłam, na podłodze, przy kartonach, idealnie.
Zostałam obudzona o godzinie 14 przez przyjaciół, którzy domagali się dnia spędzonego razem, który obiecałam im w nocy. Ciszyłam się na owe wydarzenie, więc wyszykowałam się dość szybko, zjedliśmy obiad, pomogliśmy mojej mamie i tacie w kilku rzeczach, bawiąc się przy tym, jak to z przyjaciółmi. A wieczorem wyszliśmy do pabu posiedzieć. Rozsiedliśmy się przy stoliku i zamówiliśmy po piwie (oprócz Pauli, oczywiście). One Direction, Elka oraz Ed byli w delikatnym szoku, kiedy zaczęłyśmy rozmawiać z barmanem po polsku. Potem bawiłyśmy się z Paulą w obgadywanie, obrabiałyśmy im dupy oporowo, a następnie śmiałyśmy się , że nic nie rozumieją, Ci jedynie się denerwowali i kazali nam mówić po angielsku, po czym my śmiałyśmy się jeszcze głośniej. Zabawa godna prawie dorosłych dziewczyn, przypominam, że jedna była w ciąży.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy, było naprawdę przyjemnie, kiedy na małą scenkę w głębi pabu wyszedł jakiś mężczyzna.
-Dzisiejszego wieczoru mamy otwarty mikrofon, zapraszamy wszystkich artystów- powiedział i uśmiechnął się serdecznie, niektórzy pobili mu delikatne brawo, a inni zupełnie go olali, ale oczywiście nie moja grupka. Zaczęły się wiwaty i wrzaski, że ja i Ed musimy wystąpić. Opierałam się rękoma i nogami, ale nie wyszło mi to najlepiej bo wylądowałam na scenie z gitarą w ręku i Edem u boku. Ten sam mężczyzna, który tak naprawdę wkopał mnie w to wszystko, zapowiedział mnie i Rudego.
-Co śpiewamy?- szepnął na ucho piosenkarz
-Pamiętasz tą piosenkę, którą Ci pokazywałam, ale uznałam, że jest za smutna? – zapytałam mając nadzieje, ze odpowiedź będzie pozytywna. Owa piosenka idealnie odzwierciedlała emocje będące we mnie, a poza tym była ładna według mnie.
-Tak- alleluja, alleluja
-No to gramy – powiedziałam głaszcząc struny gitary
Zwróciliśmy uwagę wszystkich, nawet tych już mocniej podpitych, wszyscy się na nas patrzyli i jeśli się nie mylę podobało się im. Bycie w centrum uwagi, niektórych drażni, nie należę do tych osób. Lubię występy publiczne, to moje powołanie. Wszystko dalej byłoby pięknie dopóki w lokalu nie pojawił się…

Rozdział 68

Drugi z trzech dzisiejszych. + w tym rozdziale pierwszy raz doświadczamy narracji ze strony Pauliny, wow, głupia dzida dostała własny rozdział <3 kocham Was mordeczki, komentujcie! proszę!! bo coraz mniej komentarzy dostaję :(
Enjoy
xoxo, Rysica



(oczami Pauli)
Nie mogłam bez niej żyć, nie wiem czemu chciała mnie opuścić, czy aż tak mało ją obchodziłam, ale wiedziałam, że nie odpuszczę, musiałam o nią walczyć, przetrzeć oczy i pokazać, że popełnia błąd.
Całą ekipą ruszyliśmy na lotnisko, wszyscy z wyjątkiem Harrego, ech, nawet nie chce mi się opowiadać, to było żałosne i tyle.  To, że on i Gabi skończyli ze sobą i mają ten ‘definitywny koniec’ nie oznacza, że musiał zachować się jak gbur i cham. Echh
-Ej, a czy ktoś wie, o której ona ma samolot?- zapytał prowadzący Louis
-Eeee- wszyscy popatrzyli po sobie pytająco.
-22.30- odpowiedziałam jako jedyna świadoma.
-Mamy 30 minut! –krzyknął Zayn- Gazu!
Nasz kierowca docisnął pedał gazu i mknęliśmy przez miasto, zapewne bylibyśmy na czas i udałoby nam się złapać ‘uciekinierkę’, gdyby nie wielki korek, którego nie dało się ominąć. Utknęliśmy na jakieś 15 minut i kiedy dotarliśmy na lotnisko, samolot Biustyk (mówiłam tak do niej, tylko gdy byłyśmy same, nie przepadała za tym określeniem, ale uwielbiałam to jak słodko się denerwowała słysząc to przezwisko) właśnie odleciał . Każdy zrezygnowany, włącznie ze mną usiadł na jednym z plastikowych krzesełek. Załamałam się, tak bardzo zależało mi na tym, aby ją zatrzymać, aby przytulić, walnąć w ten głupi łeb i zabrać do domu. W tamtym momencie oporowo żałowałam, że przez ponad tydzień nie odezwałam się do niej słowem, może gdyby było inaczej, przekonałabym ją do zmiany zdania i nie musiałabym później siedzieć zrezygnowana na lotniskowym holu.
-Ej, to nie koniec. Nie możecie się poddawać- nieoczekiwanie wstała Eleanor, a wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni. Ta dziewczyna nie miała w nawyku udzielania się w naszym gronie, nie zrozum mnie źle, lubiłam z nią rozmawiać i El była bardzo zabawną i rozrywkową osobą, ale zawsze wypowiadała się raczej za pośrednictwem swojego chłopaka.
-i co mamy zrobić? Lecieć do Polski- powiedział Niall
-DOKŁADNIE- poderwał się Mulat i poleciał do kasy biletowej, nawet nie ustalając z nami niczego.
Wrócił po 5 minutach i podniecony zaczął się seplenić
-Ludzie, ludzie, za 2 godziny jest kolejny lot i są miejsca. Lecimy? – zapytał nas zaaferowany
Każdy zastanawiał się dłuższą chwile po czym twierdząco z uśmiechem na twarzy pokiwał głową. Podniosłam się z miejsca, złapałam moją miłość za rękę i udaliśmy się do kas, aby zakupić bilet. Po krótkim czasie mielismy bilety w naszych rękach i staraliśmy się ich nie wypuścić, bo zostaliśmy oblegani przez fanki. ktoś musiał nas zauważyć i dać gdzieś cynk. Chłopcy wraz z Edem bawili się w najlepsze rozmawiając z fanami, a my dziewczyny stałyśmy na uboczu i przyglądałyśmy się wszystkiemu. Nie nacieszyłyśmy się samotnością za długo, bo fanki podeszły i do nas, prosiły o zdjęcia, autografy oraz pytały o różne rzeczy. Jedna nawet zapytała mnie jak nazwiemy nasze dziecko, Boooże, oni wiedzą wszystkooo. Pewnie Liam pochwalił się na Twitterze, że zostanie tatusiem. Echh, głupol. 
Gdy do odlotu zostało niewiele czasu pożegnaliśmy się z fanami i poszliśmy w stronę samolotu. Po jakiś 30 minutach unosiliśmy się już nad Anglią i zmierzaliśmy do mojej przyjaciółki. Przed odlotem napisałam smsa, do mamy, że wrócę za kilka dni, oraz do mamy Gabi, aby podała nam dokładny adres. Lot nie trwał długo, bo jakieś niecałe dwie godziny. O 3 w nocy siedzieliśmy już w taxi (musieliśmy wziąć dwie) i przemierzaliśmy rozświetlony Gdańsk. Dość szybko dotarliśmy pod bramy nowego domu Gabrieli, wysiedliśmy i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Wcześniej uprzedziłam P. Marzenę, że odwiedzimy ich późną porą i żeby tylko nic nie mówiła Gabi, zgodziła się bez problemu, nawet nam podziękowała bo jak się przyznała, sama uważała, że jej córka popełniła błąd wracając do kraju. Weszliśmy do środka, a gospodyni zaprowadziła nas na górę do pokoju mojej przyjaciółki, dobra przyjaciółki wszystkich. Młoda, spała, tak słodko, wyglądała jak aniołek, niewinnie, grzecznie..
-WSTAWAJ ŁAJZO- wydarłam się jej do ucha a ta aż podskoczyła, złapałam taką pompe, że nie mogłam się opanować.
-CO jest kurr… o cześć mamo- uśmiechnęła się głupio, zauważając że jej rodzicielka jest wśród nas- Co wy tu robicie?! – uśmiechnęła się szeroko
-Przyjechaliśmy przywrócić Cię do normy- odpowiedział roześmiany Ed, jego też rozbawił mój sposób na pobudkę
-Jakiej normy? Co? – była jeszcze zaspana
-Zabieramy Cię do domu- powiedział Lou przytulając się do Gabi, wyglądało to słodko
-Co ? Nie przepraszam, ja nigdzie nie jade- odpowiedziała odsuwając od siebie Boo
-Oj zamknij się- przytulił ją Niall
-Nie, naprawdę przepraszam Was, ale nigdzie nie jadę
-Czyli co, przyjechaliśmy na darmo? – zapytał się już lekko poddenerwowany Zayn
-Nie, jasne, że nie. Spędzimy jutro razem cały dzień! A teraz kładźcie się spać- wydała polecenie i zaprowadziła nas do kilku pokoi gościnnych, wszystkie rzeczy były jeszcze w pudłach dlatego około pół godziny zajęło nam szukanie koców i ścielenie łóżek, naprawdę zacna zabawa o 4 w nocy.

Rozdział 67

Eloszka, dziś mój czcigodny tatuś pozwolił mi skorzystać z komputera na 2 godziny i udało mi się coś napisać, dodam aż 3 rozdziały, ponieważ nie wiem kiedy następnym razem będę mogła przysiąść :D
Jakbyście mogły być tak wspaniałe , już jesteście! ale, byłabym cholernie szczęśliwa, gdybyście komentarz dodały pod każdym rozdziałem, a nie pod ostatnim 3 ;p takie tam moje upodobania, wybaczcie! oczywiście kocham Was i dziękuje cholernie + czy ja mam zwidy, czy jest 14 tys wyświetleń. SICK!
Dobra, dedyk zgadnijcie dla kogo... juhu dla dzidy Pauliny <3
Enjoy.
xoxo, Rysica


(oczami Harrego)
-Dziękuje Ci za to miłe spotkanie, świetnie się bawiłem- żegnałem rudowłosą stojąc pod drzwiami jej pokoju w akademiku.
-Ja również. A może wejdziesz? – zaproponowała, a w jej oczach pojawiły się iskierki. Zazwyczaj zaproszenie chłopaka do środka wiązało się z jednym, nie sądziłem, że Ann jest taka.  Zgodziłem się bo co miałem zrobić, jestem facetem, Anna jest bardzo urodziwą kobietą, czemu nie…
Moje spojrzenie na dziewczynę zupełnie zmieniło się od tamtego wieczora, sądziłem że jest słodka, skromna, niewinna i grzeczna okazała się istnym diabłem. Ledwo dałem radę, to co wyprawiała ta dziewczyna w łóżku, przechodziło najśmielsze oczekiwania, ale widać, że w jej ruchach nie kryło się żadne uczucie, oprócz pożądania. Gabi zrobiła to z miłością, widać było u niej pasje i oddanie, kochała się ze mną bo darzyła mnie uczuciem, a nie dlatego że miała na mnie chcicę. Ech, nie ważne.
Miałem zostać na noc u Anne, ale jej współlokatorka wróciła i czułem się jakoś niezręcznie, więc wymknąłem się od razu, kiedy kochanka usnęła. Wróciłem do domu wymęczony, poczochrany i nawet cały obolały. Jeśli tak miałyby potoczyć się moje dalsze losy, to nie wiem czy nie okazałbym się pussy i nie dał rady fizycznie.
Nie wszedłem jeszcze do domu, a już słyszałem krzyki Zayna, powoli zajrzałem do domu i zauważyłem, że mulat chodzi w kółko zbulwersowany i krzyczy do słuchawki.
-TAK DOKŁADNIE TAK, WYJEŻDŻA! – krzyczał- nie dopiero dzisiaj- mówił o pół tonu cichszym głosem- YHY OK.- rozłączył się i spojrzał na mnie
-Co się stało?- zapytałem z uśmieszkiem na twarzy, mój przyjaciel naprawdę zabawnie wyglądał chodząc tak i awanturując się do telefonu. Chyba go tym wkurzyłem bo spojrzał na mnie jak zabójca i odpowiedział kpiąco
-Twoja ukochana wraca do Polski i nie zamierzała nam o tym powiedzieć- przysiadł na kanapie załamany
-Aha- odpowiedziałem obojętnie. To nie tak, że to co powiedział Zayn mnie nie ruszyło, bo ruszyło cholernie . Skopało do pozycji leżącej i opluło, ale co mogłem zrobić. To jej decyzja,  nie zatrzymałbym jej, nie ja, osoba która ją zostawiła. Poza tym wciąż czułem się zraniony i jednak moja męska duma nie pozwalała mi się do niej odzywać, musiałem być konsekwentny , jeśli definitywny koniec to definitywny koniec. Biły się we mnie dwie strony, jedna chcąca krzyknąć do Zayna: ‘o nieeeeeeeeeeeeeee, zatrzymajmy ją!’ a druga ‘stój prosto i miej to w dupie’ . Jak myślisz, która wygrała.
Chłopak spojrzał na mnie z pożałowaniem, machnął ręką i schował głowę w kolanach. Nie było mi dobrze, z tym jak się zachowałem, że nie wsparłem kumpla, ale nie potrafiłem, nie chciałem cierpieć, już nie. Kiedy zacząłbym rozdrabniać całą tą sytuacje dobiłbym się, a  miałem dobry humor, po dobrym seksie i nie chciałem go psuć.
Udałem się do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Wbiłem na Twittera i  po odpowiadałem  na kilka wiadomości od fanek, większość prosiła o follow. Zaintrygowała mnie jedna, a mianowicie ‘Harry, Ty i Gabi byliście dla siebie stworzeni, niech Harbi wróci’. Jakoś mnie zasmuciła ta wiadomość, nie odpisałem, bo co miałem napisać, nic. Odłożyłem komputer i ułożyłem się wygodnie. Zacząłem myśleć o dziewczynie, którą kocham o mojej kochance, o tym wszystkim. Myśli tak mnie przygniotły że usnąłem.
Czas leciał i leciał, aż ciężko było się zorientować kiedy to wszystko się wydarzyło. Spotykałem się z Ann dość często, każda nasza randka wyglądała podobnie. Randka w drogiej restauracji, mało rozmowy, boski seks, mój potajemny powrót do domu. Gdy nie widywałem się z rudowłosą, zajmowałem się sławą, albo jeździłem na obiadki do mamusi, która nie mogła przeboleć tego, że ja i Gabi to już przeszłość, och nie ona jedna. Zayn nie odzywał się do mnie od tamtego dnia, kiedy można powiedziec, że go olałem. Często chodził wkurzony lub był w innym świecie. Reszta zespołu zareagowała podobnie na wiadomość o wyjeździe mojej byłej dziewczyny, a Paulina chodziła załamana, oczywiście, żadne z nich nie odzywało się, nie pisało ani nic, do Gabi, byli obrażeni.
Któregoś wieczoru, który akurat wszyscy mieliśmy wolni, a ja nie widziałem się z Anne, bo miała jakieś egzaminy, ale ja to ujęła ‘nadrobimy to’ ; siedzieliśmy wszyscy razem na kanapie. Niall jadł jakieś ciastka, Zayn siedział i pisał smsy, chyba z jakąś panną bo wciąż uśmiechał się do ekranu, Paula i Liam siedzieli przytuleni, a dziewczyna żaliła się mu w ramienie, Louis zaprosił tego wieczoru El i opowiadał jakieś dowcipy, a ja siedziałem i oddałem się konwersacji z Edem, który wpadł do nas.
-Tak nie może być!- nagle poderwała się Paulina, a wszyscy skupili na niej swoje spojrzenie
-O co chodzi mamusiu? – zapytał z troską Niall
-Ona nie może wrócić! Zmarnuje się tam, musi jechać w trasę! – wygłaszała przemowe motywacyjną, a wszyscy jej przytakiwali, wszyscy oprócz mnie. Nie chciałem zatrzymywać Gabi, nie że nie chciałem jej obok i mieć choć co jakiś czas możliwość zobaczenia jej, ale wiedziałem, że jeśli ta dziewczyna postanowiła wrócić do swojej ojczyzny, to najwidoczniej miała ku temu powód.
-Masz racje! –poderwał się z kanapy Louis, byłem zdziwiony, że akurat on- Na lotnisko! – wskazał palcem na drzwi
-Tak! – dołączyła do niego cała reszta, oczywiście oprócz mnie
-Harry? – spojrzał na mnie wymownie Liam- jedziesz?
-Nie- odpowiedziałem oschle
-DLACZEGO?! – krzyknął na mnie Ed
-Jestem umówiony z Ann- skłamałem, co prawda byłem, ale dopiero na jutro – poza tym nie widze w tym większego sensu
-YYY… a zapchaj się to swoją dziwką- rzuciła wściekła Paula i z całą resztą wybiegli na zewnątrz