piątek, 29 czerwca 2012

Rysica przemawia

Chciałabym teraz zrobić mini podsumowanie
założyłam bloga: 14 luty 2012
zakończenie bloga:29 czerwca 2012
strony w Wodr: 196
rozdziały:88
liczba komentarzy:590

Chce Wam podziękować, zwyczajne dziękuje, ale z moich ust (palców) jest jak najbardziej szczere i przepełnione emocjami, prosto z serca. Sprawiłyście, że tak jakby wszystko nabrało sensu i nawet, kiedy nie miałam weny, bądź rozdział nie był za dobry, wspierałyście mnie, byłyście przy mnie. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, jak bardzo wpłynęło na moje życie, zaczęłam jakby w siebie wierzyć, że nie jestem aż tak beznadziejna, że może coś potrafię i zapewne dla zawodowców moje opowiadanie jest śmietkiem i nic nieznaczącym zbiorem słów, ale liczy się to, że dla Was (moich czytelniczek) co wywnioskowałam z komentarzy, było czymś niesamowitym. Dziękuje, naprawdę, nie wiem co mogę jeszcze napisać, po prostu nie umiem tego przelać na 'papier' tych wszystkich uczuć i przeżyć, które teraz są w środku mnie. Chce mi się płakać, ale spokojnie to łzy radości. Przyznam się szczerze, bez bicia, każdy kolejny tysiąc wyświetleń, każda kolejna dawka komentarzy sprawiała, że przenosiłam się do innego świata, do świata, w którym jestem dobra, w którym osiągam coś, dziękuje Wam, że dałyście mi tego doświadczyć, że pozwoliłyście abym miała podstawy do wiary w samą siebie. Teraz taki komunikat dla tych wszystkich osób, które są zakompleksione i mają niską samoocenę, nie martwcie się tym, że niby nie macie jakieś talentu, albo że coś Wam nie wychodzi, bądź ktoś powiedział, że jesteście beznadziejne- prędzej czy później znajdziecie swoje powołanie, coś w czym naprawdę jesteście dobre, wtedy zobaczycie, że życie rzeczywiście ma jakiś sens, a osoby, które Was krytykowały mogą Wam buty czyścić, to niesamowite uczucie, polecam.
Po raz ostatni, a może i nie, powtórzę się: DZIĘKUJE! Może to tylko błahe słowo i nawet nie weźmiecie tego do siebie, może nawet nie przeczytacie tej notki, ale już to zrobicie to wiedźcie, że Was kocham, niezależnie jakimi osobami jesteście, pozwoliłyście mi odkryć kogoś innego w sobie i za to będę Was kochać, aż to zasranej śmierci.
Tak więc, jeśli którakolwiek z Was potrzebowałaby pomocy, rady, bądź nawet promocji bloga piszcie do mnie śmiało, tutaj w komentarzach pod tym postem, na Twitterze, do którego link podam niżej, bądź na mailu,  którego adres również niżej. Chce Wam pomóc w jakiejkolwiek dziedzinie życia, tak jak Wy pomogłyście mi.
KOCHAM WAS !!!! po raz ostatni-
xoxo, Rysica

 TWITTER  MAIL: gabilustyk@gmail.com

Rozdział 88

Jest i ostatni rozdział, szczerze mówiąc płakałam jak go pisałam, dlatego też mogłam go zjebać, bo byłam strasznie rozproszona. Historia dobiegła końca, ciekawe czy spodziewałyście się takiego zakończenia, piszcie w komentarzach.
chce wam bardzo mocno, podziękować za te kilka miesiący, za mega wsparcie, które od Was otrzymałam, naprawdę wiele to zmieniło w moim życiu, jesteście niesamowitę, dziękuje !!!
a teraz to na co czekacie... OSTATNI ROZDZIAŁ 'PAMIĘTAJ, PRZEZNACZENIA NIE OSZUKASZ'


***
Jednocześnie otworzyły się drzwi od pokoi, w którym Gabi i Harry opowiadali swoją historię. Zauważyli siebie i automatycznie uśmiechnęli, cieszyli się każdą chwilą, którą mogli spędzić razem, każdym uśmiechem, nawet przelotnym dotknięciem dłoni,  ich związek pomimo wielu burzliwych momentów miał w sobie tyle magii i emocji, że nie jedna osoba chciałaby owego doświadczyć. Życie miało już być proste, wspólne mieszkanie było jego początkiem, następnie zaręczyny, ślub, dzieci, wnuczkowie… tak miało to wyglądać, bez niespodzianek i problemów, bo przecież przeżyli już tak wiele w zaledwie rok, więc teraz nic nie miało ich zaskoczyć, bądź uprzykrzyć życia. A jednak… los nie jest miłosierny, a zwłaszcza dla nich. Kilka tygodni później, Gabi zaczęła kaszleć, kichać, gorączkować, na pozór zwyczajna grypa, zwyczajna wizyta u lekarza, zwyczajne leki, szkoda tylko że zwyczajne leki nie działały, a grypa pogorszała się i nie ustawała, pogłębiła się tak bardzo, że Gabriela nie miała siły chodzić, była osłabiona, blada i jakby wyssano z niej życie, a przecież to tylko zwykła grypa. Harry nie mógł tego znieść, każdego dnia patrzył na swoją ukochaną i miał łzy w oczach, nie rozumiał co się dzieje, nakłaniał dziewczynę do badań, ale ta sprzeciwiała się za każdym razem, bała się, bała się że okaże się, że znowu jest poważnie chora, że rak wrócił i tym razem się tak łatwo go nie pozbędzie. Uległa dopiero, wtedy gdy zasłabła w drodze do toalety, zadzwoniła do swojego mężczyzny, a ten zawiózł ją prosto do szpitala, w którym wykonano Gabrieli masę badań. Mieli czekać dzień na wyniki, to chyba były jedne z najgorszych 24 godzin tej pary. Obydwoje wiedzieli, że coś jest nie tak i prędzej czy później wyniki będą negatywne, próbowali nie dopuszczać do siebie tej myśli, nie mówić o tym, ale wszystko było ukryte w ich spojrzeniach. Nastał kolejny dzień, można rzec dzień sądu, Harry obudził się obok szpitalnego łóżka, przy którym spędził noc, ponieważ Gabi musiała zostać, nie chcieli jej wypuścić. Przetarł oczy i spojrzał na leżącą, miała otworzone oczy i wyglądała przez okno, kiedy chłopak chrząknął odwróciła się w jego stronę, miała załzawione oczy to oznaczało jedno, gdy pokiwała przecząco głową, co miało oznaczać, że nie jest dobrze, chłopakowi runął świat. Nie mógł nic powiedzieć, nie wiedział jak ma zareagować, czy płakać, czy… no właśnie, czy co? Nie wiedział. Po prostu wyszedł, zostawiając swoją chorą ukochaną samą w chłodnej, szpitalnej Sali. Najpierw poszedł do lekarza, chciał dowiedzieć się czegokolwiek, niestety szok wywołany tym co usłyszał pozwalało mu jedynie rozumieć słowa: ‘ śmiertelnie chora’ , ‘ kilka miesięcy’. Chłopak miał ochotę się spoliczkować, załamany i jednocześnie wściekły wyszedł przed budynek i po zrobieniu kilku kółek, przysiadł na ławce. Wyjął telefon i zadzwonił do jednego ze swoich przyjaciół, do tego najbliższego, zdawał sobie sprawę z tego, że tylko on jest w stanie mu pomóc i przywrócić w miarę trzeźwe myślenie. Już 30 minut później, Louis siedział obok lokowatego chłopca i pozwalał mu wypłakiwać się w swoje ramię, szepcząc do ucha słowa pociechy.
Haroldowi  było ciężko, przynajmniej dwa tygodnie zajęło mu ponowne nauczy cienie się wyginania swoich ust w półksiężyc, jedyne co go motywowało do funkcjonowania i nie leżenie w depresji to Gabi. Chciał korzystać z czasu, który był im dany jak najbardziej, nie ominąć ani sekundy. Ciągłe pocałunki, ciągłe trzymanie ręki, czułe spojrzenia tym chcieli nadrobić całą wieczność, którą mieli spędzić razem, ale jak zwykle coś poszło nie tak.
Czas mijał, leczenie trwało, Gabi stawała się coraz bladsza a na jej głowie widniało coraz mniej włosów, znowu była tą słabą, łysą dziewczynką, tylko teraz było o wiele gorzej, o wiele, choroba była tak silna i potężna, że lekarze byli w ciężkim szoku i zastanawiali się jakim cudem potrafiła funkcjonować przed ostatni czas, gdy jeszcze nie przebywała w szpitalu i jakim cudem wciąż żyje, mówili że to jakieś błogosławieństwo, że Bóg ma ją w opiece, ale Gabs nie wierzyła w te wszystkie cuda, Boga i rzeczy z tym związane, jedyne w co wierzyła to przeznaczenie, była pewna, że tak zapisane jest w gwiazdach, że ma umrzeć tego i tamtego dnia, bo przecież przeznaczenia nie oszukasz. Niezależnie jak bardzo byś walczył, jak wielkie starania w to włożył, nie da się, los jest siłą, której nic nie powstrzyma, Gabriela była o tym przekonana i każdego dnia coraz bardziej czuła, że koniec jest bliski. Harry nie pozwalał wypowiadać jej tego na głos, mówił że oszalała, że to nie prawda i że wyzdrowieje, że razem się zestarzeją, chłopak naprawdę w to wierzył, nie kłamał ani razu. Dziewczyna doceniała jego przekonania, to że tak bardzo mu zależy, że tak bardzo ją kocha, ale nie potrafiła się z nim zgodzić, odkąd zachorowała zmieniła się, zawsze miała inne pojęcia i racje światopoglądowe, ale rak ją zmienił, na jej ustach widniał już tylko sztuczny uśmiech i mimo że czasem miewała dobry humor nie potrafiła już więcej cieszyć się życiem, nawet czułości z jej ukochanym stawały się męczące. Nie chciała taka być, chciała cieszyć się ostatnimi chwilami, być radosna i pomimo świadomości zbliżającej się śmierci spędzać wspaniale czas ze swoimi przyjaciółmi i rodziną, po których było widać, że ciężko im sobie poradzić z tym wszystkim. To, że nie potrafiła się cieszyć dołowało ją jeszcze bardziej, do czasu, kiedy którejś nocy śniąc ujrzała swoją babcie, postać nic nie mówiła, jedynie się uśmiechała, Gabi widziała scenki ze szpitala, swoją babcie leżącą na wielkiej Sali podłączoną do tysiąca rurek, bladą i ewidentnie słabą, ale mimo to wciąż uśmiechniętą. To były wspomnienia z dzieciństwa, ten sen był jednym wielkim wspomnieniem to jakby dało moc Gabrieli, zaczęła znów się szczerze uśmiechać i niezależnie jak absurdalnie to brzmi- ten sen dał jej chęć życia.
Kolejne tygodnie stawały się coraz cięższe, bół był mocniejszy, a sił wciąż ubywało, pomimo to uśmiech nie schodził z twarzy, Gabi postanowiła zrobić kilka rzeczy zanim odejdzie, jakoś zapisać się w historii tego świata. Cały swój majątek, który był dość ciekawą sumą pieniędzy przeznaczyła na fundację, która pomaga spełniać marzenia chorym dzieciom, niby banalne, każdy teraz tak robi, daje pieniądze na fundację, wielkie mi co, a jednak to ma sens. Ostatkiem sił nagrała piosenkę, motywującą wszystkich do walki, nie będę przytaczać jej słów, nie jest to potrzebne. Spędzała dużo czasu z dziećmi, uczyła je śpiewu, podobało się jej to co robiła, czasem nawet mdlała z bólu, a pomimo tego i tak chciała iść do salki muzycznej znajdującej się w szpitalu.
Przebywała sporo ze swoimi rodzicami, którzy przylecieli do Londynu, gdy tylko dowiedzieli się o ponownym zachorowaniu córki, cierpieli bardzo. Przesiadywała z Pauliną, która widząc przyjaciółkę w takim stanie za każdym razem łykała łzy, ale odmieniona Gabriela nie pozwalała jej płakać, mówiła: ‘ oj nie rycz mała, bo później będziesz miała płaczliwego bachora’ zawsze łączyła to z salwą śmiechu. One Direction? Byli u niej non stop, zwłaszcza jeden z jego członków. Harold często zostawał na noc, spał z Gabi w małym, ciasnym łóżku, nie było one za wygodne, ale nie obchodziło to ich, ważne, że byli obok siebie.
Któregoś wieczora, gdy leżeli już obok siebie i jak co noc wpatrywali się sobie w oczy przed zaśnięciem dziewczyna powiedziała
-jesteś najwspanialszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, dziękuje
-spotka cię jeszcze wiele więcej wspanialszych rzeczy w życiu
-nie jestem tego taka pewna
-nie mów tak. zobaczysz, niedługo stąd wyjedziesz, wrócimy do naszego mieszania, usiądziemy na sofie i całą noc będziemy oglądać filmy i obżerać się popcornem – uśmiechał się chłopak, pocierając przy tym policzek ukochanej
-obiecujesz? – zapytała z nadzieją w oczach
-obiecuje
i Gabriela zasnęła …

kilka lat później
Minęło już 7 lat od śmierci Gabi, umarła w nocy, w której Harry złożył jej obietnice. Chłopak przeżył szok, kiedy rano próbując obudzić ukochaną nie zdołał, nie ujrzał już nigdy więcej oceanicznego koloru oczu, nie ujrzał już nigdy jej uśmiechu, nie ujrzał tego rumieńca na policzku, ani tego typowego dla niej pocierania nosa gdy się denerwowała. Nie ujrzał już nic, tylko trupio bladą dziewczynę, leżącą bezwładnie na łóżku. Zajęło mu wiele czasu, aby stanąć na nogi, aby móc znów powiedzieć choć jedno słowo, aby móc wyjść z domu i spojrzeć na ludzi. Na kilka miesięcy zaszył się i nie było o nim słuchu. Do kariery nie wrócił już nigdy.
Dopiero po 5 latach udało mu się wrócić do całkowitej normalności, znalazł sobie żonę, a właściwie wrócił do spotykania się z Ann, którą następnie poprosił o rękę wiedząc, że nikogo innego nie znajdzie a nie chce być sam.  Dlaczego Ann? Wyglądała jak ona, rude włosy, niebieskie oczy, lecz nie tak jasne jak Gabrieli, delikatne biegi i krągłości, mogła być jej klonem, jedyne co je różniło to uśmiechy. Ann również nie miała tak melodyjnego głosu jak pierwsza miłość Harrego, ale jak już mówiłam chłopak nie chciał być sam. Po roku małżeństwa na świat przyszedł Jeremy, był podobny do ojca, miał te słodkie brązowe loczki, dołeczki jednakże kolor oczu odziedziczył po matce. Harry czasami przed zaśnięciem, usypiając malucha wyobrażał sobie, że to dziecko jego i Gabi. Może było to chore, ale nie potrafił inaczej, to była jego metoda, aby przetrwać.
dokładnie 4 grudnia o poranku, rodzina państwa Styles jadła jak co sobota wspólnie śniadanie. Pan i Pani Styles siedzieli naprzeciwko siebie, a ich dwuletni synek między nimi. Nie była to zwykła sobota, to dziś, rocznica… Harold spojrzał na zegarek i orientując, która jest godzina przyspieszył jedzenie jajecznicy, po skończeniu posiłku pożegnał się, ubrał buty i kurtkę i pospiesznym krokiem wyszedł z domu.
-mamusiu, gdzie idzie tatuś? –tworzył swoje pierwsze zdania Jeremy
- na cmentarz- powiedziała smutnym tonem kobieta, która dobrze wiedziała o tym, ze jest tylko ‘zastępstwem’, jednakże tak bardzo kochała Harrego, że nie potrafiła go zostawić, poza tym Harry nie był strasznym mężem, pamiętał o rocznicy ślubu, o uroczninach, kupował kosztowne prezenty i czule ją całował, jednak nigdy nie widziała w jego spojrzeniu wielkiej miłości.

Harold siedział przy nagrobku i rozmawiał ze swoją ukochaną, mówił jej o wszystkim co wydarzyło się przez cały rok, o tym jak bardzo za nią tęskni, opowiadał jej też o rodzinie, o postępach syna, o rosnącej miłości do żony, o życiowych obawach, o problemach w pracy, o przyjaciołach, o wszystkim co tylko przyszło mu do głowy. Po dwóch godzinach miał się już zbierać, wstał, uśmiechnął się ostatni raz, pomachał i skierował się do bramy wyjściowej, ale coś, a raczej ktoś go zatrzymał.

-wujek Harcio- biegła w jego stronę, dziewczynka o kręconych, blond lokach, gdy tylko dotarła do Harrego rzuciła mu się w ramiona, a ten ucieszony uniósł ją do góry i mocno przytulił
-Gabrielo, mówiłam Ci że masz nie biegać po cmentarzu- w tle można było usłyszeć troskliwą matkę, tak dokładnie tak Paulinę – cześć Harry- przywitała się z nim po tym, jak postawił małą na ziemię.
-Cześć mamusiu- pocałował ją w policzek. Pomimo wielu rozterek życiowych i zrezygnowania z kariery wciąż utrzymywał kontakt z przyjaciółmi z 1D, często go wspierali
-jak się masz? – zapytała
-całkiem dobrze, byłem właśnie u Gabi. A jak ty się miewasz?
-nie narzekam, chociaż już odczuwam pociąg do ogórków i lodów razem- pogłaskała się po brzuchu i promiennie uśmiechnęła – słuchaj Harry, może wpadniecie z Ann na obiad?
-Dzięki za zaproszenie , odezwę się- uśmiechnął się blado, pożegnał i opuścił cmentarz, tym samym wracając do normalnego życia na cały rok

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 87

Dzień dobry, tutaj ja chora Rysia. Tak jak zapowiadałam, rozdział jest dziś, wybaczcie nie dałam rady wczoraj. Myślałam, że będzie dłuższy, no ale tak jakoś wyszło. Tak, dokładnie tak, to przedostatni rozdział, który jak sądzę wiele wyjaśnia. Mam nadzieję, że go nie zwaliłam, chociaż lęka mnie takie wrażenie, doba zjebałam oporowo. Piszcie co sądzicie.
Dziękuje bardzo za tak liczne wyświetlenia i sporą ilość komentarzy, jesteście boskie !!!
Dedykacja dla każdego czytelnika <3
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Harrego)
Nie zakładałem, że na tym weselu będę bawił się niesamowicie, znaczy nie nastawiałem się na nudę i totalną klapę, ale nie spodziewałem się, że będzie to szalona impreza, a była. Oj była. Dlaczego? Wszystko dzięki mojej kobiecie i jednemu pomysłowi.
Tańczyłem z Gabi tak zwanego przytulańca , byliśmy do siebie przytuleni, więc nie obyło się bez czułości, za którymi tęskniłem chyba najbardziej. Właśnie wtedy odezwała się we mnie moja męska część i musiałem jakoś na to zareagować, zapewne udałoby mi się to szybciej, gdyby nie kilka osób, które przeszkodziło mi w uwodzeniu mojej dziewczyny. Musiałem coś zrobić bo coraz ciężej funkcjonowało mi się z ‘chcicą’, a patrzenie na ciało Gabrieli w dość skąpej sukience wcale nie pomagało. No i dokładnie stąd wziął się mój kolejny, genialny pomysł. Wymknąłem się z wielkiego namiotu, zabierając po drodze parę przedmiotów. Znalazłem ustronne miejsce na plaży, która w blasku księżyca wyglądała naprawdę zacnie. Ułożyłem koc, który znalazłem na ‘zapleczu’, no nie wiem jak to określić, tam gdzie cały catering, organizator trzymali swoje rzeczy, z tego samego miejsca zabrałem też butelkę szampana, a ze stolika zgarnąłem dwa kieliszki, na składzie mieli nawet świeczki, idealnie się przygotowali. Miejsce po przyszykowaniu wyglądało jeszcze dostojniej. Została mi tylko jedna rzecz, ściągnąć tam moją ukochaną. To musiała być niespodzianka, w sumie nie musiała, ale zawsze niespodzianki nadają więcej uroku nawet najprostszej rzeczy. Efekt zaskoczenia miało przynieść ‘porwanie’ i wszystko by się udało gdyby nie reakcja Gabi, domyślałem się, że spanikuję, ale że aż tak… moja dziewczyna mnie ugryzła. Na początku się wyrywała, ale zrozumiała, że to nie przynosi skutku, więc UGRYZŁA MNIE i zaczęła uciekać. Zacząłem krzyczeć z bólu, zrobiła to naprawdę mocno, aż krwawił mi palec. Była już daleko, gdy nagle się odwróciła, chyba poznała mnie po odgłosach, które z siebie wydawałem
-Harry- zapytała zagubiona
-No, a kto inny- rzuciłem z siebie chustę, która służyła mi za kominiarkę, no co, to miała być niespodzianka
-nie wiem, myślałam, że ktoś naprawdę chce mnie porwać- krzyknęła i przybliżała się do mnie
-Nie, nikt nie chciał Cię porwać, chciałem zrobić Ci niespodziankę- wypowiedziałem przez zęby, ręka wciąż dawała mi się we znaki. Gabi pełna skruchy, podeszła do mnie i złapała za bolącą dłoń, spojrzała na mnie winnym spojrzeniem i ucałowała zranione miejsce, po czym głupkowato się uśmiechnęła. Nie mogłem dłużej patrzeć na nią tym srogim spojrzeniem, uśmiechnąłem się i dałem jej buziaka w czoło.
-Gdzie chciałeś mnie porwać? – nagle potrafiła się z tego śmiać, skubana
-Chodź- pociągnąłem ją za rękę i wtuliłem w swoje ciało, po czym ruszyliśmy w udekorowane miejsce
Gdy doszliśmy na miejsce, Gabs złapała się za usta i spojrzała na mnie załzawionymi oczami, takiej reakcji oczekiwałem.
-Harry… kocham Cię- wyszeptała i nawet nie zdążyłem odpowiedzieć bo jej usta już przylegały do moich.
Kochaliśmy się powoli, bez żadnych szaleństw, nie chcieliśmy ostrego seksu niczym na jedną noc. Poznawaliśmy swoje ciała od nowa, napawaliśmy się naszą nagością, delikatnymi ruchami wywoływałem na jej ciele gęsią skórkę, która wyglądała tak niesamowicie z jej niewinnym uśmiechem, który wtedy przybrała na twarzy. Już po stosunku, leżeliśmy wtuleni w siebie i jak na wielu komediach romantycznych, leżeliśmy przykryci kocem i wpatrywaliśmy się w gwiazdy, popijając co jakiś czas szampana….
Życie toczyło się dalej, Państwo Payne  zamieszkali razem, ale ich nowy, wielki dom był usytuowany tak blisko naszego, że widywaliśmy się codziennie. Paulina wchodziła w coraz bardziej zaawansowaną ciąże, a jej ciało nabierało każdego dnia większych krągłości. Ja i Gabi, żyliśmy w zupełnej zgodzie, dogadywaliśmy się tak niesamowicie, że innym aż nie chciało się wierzyć, obawiałem się tylko, że to słońce przed burzą, ale nie zapowiadało się na to. Dziewczyna postanowiła zacząć studia aktorskie, ale również pracowała, a gdzie?, w radio, pewnie nie raz słyszałeś jej audycje. To było jej kolejne marzenie, które się spełniło, tyle razy mi o tym mówiła. Dziewczyna promieniała, cieszyła się życie, a ja razem z nią. Mieliśmy zamiar zamieszkać wspólnie, znaczy mieszkaliśmy już wspólnie, ale z całą resztą zespołu oprócz Liama. Gab znalazła przytulne mieszkanko, a że zbliżały się jej 18-ste urodziny postanowiłem je kupić w formie prezentu. Razem z chłopakami i Pauliną organizowaliśmy imprezę, Gabriela powiedziała, że nie chce niczego hucznego bo wyrosła już z tego, więc zamierzaliśmy trzymać się jej prośby. Całe szczęście, że nie określiła dokładnie co oznacza wyrażenie ‘nie-huczne’, bo mogłoby to trochę podciąć nam skrzydła. Postanowiliśmy wynająć całe Brighton Pier i zaprosić około 500 ludzi. No wiesz, ograniczenia.
Nie będę Ci opisywał imprezy bo to totalny bezsens, możesz się domyśleć co się działo. Ważną informacją jest to, że się udało, Gabi się popłakała, kiedy zabraliśmy ją na umówione miejsce, sto lat śpiewało jej ok. 2000 tys osób, gdyż zebrali się przechodnie i fanki, które stały przed wejściem na molo. Prezent ode mnie spodobał się najbardziej, oczywiście nie chwaląc się. Już dwa tygodnie później mieszkaliśmy w nowym gniazdku i rozpakowywaliśmy kartony mając przy tym od groma frajdy. Żyć nie umierać.

(oczami Gabi)
Po powrocie do UK, nie działo się nic szczególnego, no może to, że Paulina przeprowadziła się z Li do innego domu, ale przecież taka była kolej rzeczy, czyż nie?  Przeprowadzili się za blisko nas, bo widywaliśmy się codziennie, mimo to i tak dostrzegałam różnice jakie nastąpiły w wyglądzie Paul każdego dnia, była coraz większa, śmiałam się z niej, że jest chomikiem, miała takie słodkie okrągłe policzki, może nawet podchodziła wyglądem pod królika Bugsa, chyba z dwa tygodnie chodziłam z siniakiem na piszczelu po tym jak pochwaliłam się moim spostrzegawczym porównaniem. Była straszna! Nie można było jej nic powiedzieć, żadnych słów krytyki, bądź głupiego żartu na jej temat, od razu atakowała, współczułam jej mężowi.
Dni sobie leciały, nie robiłam naprawdę nic, aż któregoś dnia leżąc bezczynnie na łóżku, czekając na Harrego, aż wróci z wywiadu, uznałam, że muszę coś zrobić ze swoim życiem. Postanowiłam iść na studia, to było pewne, kolejnym wyzwaniem był wybór kierunku, przeanalizowałam wszystkie swoje zainteresowania, umiejętności oraz możliwości i takim oto sposobem wybrałam aktorstwo. Złożyłam papiery i czekałam na decyzję, która miała przyjść na dniach. Potem nastąpił kolejny przełom w moim życiu, a mianowicie czystym fartem, czego czasem się wstydzę, że przyszło mi to z taką łatwością, dostałam prawcę w The Hits Radio. Zawsze chciałam robić coś takiego, a mój głos podobno się nadawał i takim sposobem przeprowadzałam różne wywiady lub prowadziłam hit listy. Praca marzeń.
Przez to, że tak często widywałam się z przyjaciółką, która miała już rodzinę, własny dom itd. Mimo młodego wieku, zapragnęłam tego samego, no może nie do końca ‘tego samego’ , nie planowałam ani ślubu ani dzieci, jednakże własne mieszkanko wydawało się dobrą opcją, któregoś dnia wieczorem leżałam w sypialni Hazzy i przeglądałam oferty mieszkaniowe, dołączył do mnie Niall, w domu prawie nikogo nie było. Li już tam nie mieszkał, Loui i Harreh wyszli gdzieś razem, a Zayn był z Perrie.
-hej- powiedział jakby przygaszony- co robisz? – usiadł obok mnie na łóżku podjadając chipsy
-szukam jakiegoś mieszkania- wytłumaczyłam mu będąc wciąż zapatrzona w monitor
-po co? – podniósł trochę swój głos
-chciałabym mieć własne mieszkanie, gdzie zamieszkam z Harrym – spojrzałam na niego pustym spojrzeniem, w tamtym czasie nasze relacje były dość oschłe , w sumie od wesela, nie wyjaśniłam z nim całego tego zajścia, czyli jego draństwa względem kobiet, uznałam, że czas najwyższy to zrobić i nie pozwalając mu zareagować na widomość o wyprowadzce, zaczęłam temat.
-Niall, porozmawiajmy o czymś, wiesz że prędzej czy później musimy o tym porozmawiać – mówiłam bardzo spokojnie
-nie rozumiem o co Ci chodzi- nie wiem czy udawał, ale był bardzo wiarygodny
-nie udawaj- założyłam, że kłamie – pamiętasz to co powiedziałeś na weselu, że zabawisz się z Klarą, a potem nie będziesz pamiętał jej imienia?
-no pamiętam
-co to właściwie było? – zapytałam z szeroko otwartymi oczami
- a co miało być- wzruszył ramionami i napakował do ust garść chipsów
-Niall, błagam nie zachowuj się jak małe dziecko. Co się z Tobą dzieje, czemu się tak zmieniłeś? Gdzie podział się tamten kochany, wrażliwy Niall? – złapałam go za rękę i zaczęłam wylewać swoje żale, patrząc mu prosto w oczy. Zamyślił się na chwilę, a przez jego twarz przelewało się tysiące emocji, byłam przerażona tym co drzemie w tym chłopaku.
-daj mi spokój- uniósł się gniewnie i wyrwał rękę z moich objęć, poderwał się z łóżka i chciał wyjść, ale mu na to nie pozwoliłam, szybkim krokiem podeszłam do niego i objęłam od tyłu w pasie, a głowę ułożyłam na ramieniu
-Niall- wyszeptałam błagalnie. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo było mi go żal i jak bardzo bolał mnie taki widok
-zostaw mnie – wysyczał przez zaciśnięte zęby, jakby powstrzymywał się od płaczu
-ok, jeśli tego chcesz to idź, zostaw mnie tu samą ze łzami w oczach, olej mnie, potraktuj jak śmiecia, walić to że się o Ciebie troszczę, proszę idź, nie krępuj się- starałam się podziałać na jego psychikę, co mi się udało
-nie mów tak, przecież wiesz, że tak nie jest- odwrócił się w moją stronę- ja po prostu…
-Ty po prostu co?
- mam już dość bycia sam, wszyscy dookoła mają kogoś i są szczęśliwi, a mi tylko łamią serce i wolą innych- wyżalił się, a mnie ukuło coś w serce, bo to przecież ja go zraniłam, to przecież ja pocałowałam go, a potem zostawiłam jak zużytą zabawkę. W tamtym momencie doszłam do wniosku, że jestem jedną, wielką szmatą i nie zasługuje na to co mam. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać, Niall od razu nachylił się nade mną.
-Niall- zaczęłam szpetać- ja Cię przepraszam, ja Cię tak cholernie przepraszam, nawet nie wiesz jak mi z tym źle, że tak wszystkich Was potrakowałam- spojrzałam na jego twarz oczami pełnymi łez, był ewidentnie zmartwiony
-Gabi, to nie Twoja wina, każdy ma prawo popełnić błąd – próbował mnie pocieszyć
-ale aż tyle błędów ? N, oni powinni mnie zamknąć- znów wróciły do mnie te myśli
-oj zamknij się- powiedział stanowczo, a ja zdziwiona spojrzałam na niego
-hę?
-dramatyzujesz. Ja nawet nie mówiłem o Tobie.
-a o kim? – poderwałam się z ziemi i otarłam łzy
-o Demi
-Lovato ?  - zapytałam zdziwiona, czytałam parę wzmianek o nich, ale wątpiłam że to coś poważnego
-tak, jakiś czas temu  przestała się do mnie odzywać, a potem widziałem jej zdjęcia z innym typem, jak się przytulali- sięgnął po laptopa i pokazał mi artykuły i zdjęcia potwierdzające jego słowa
-a Ty wiesz, że to jej brat, prawda? – naprowadziłam go na pewien trop
-co
-no tak, to jej brat.
-no dobra, nawet jeśli to czemu się do mnie nie odzywała
-bo zmieniasz numery telefonu co tydzień idioto?
-hym, no to ma jakiś sens, zaraz wracam- i tyle co go widziałam , kilka dni później gazety plotkarskie trąbiły ‘Horan i Lovato na randce,  czy to już oficjalnie?’ albo ‘cała boska piątka zajęta, Niall i Demi są razem’ i również ‘Nemi!!!’ . Jednak ten blond ma coś do mądrości, a ja mogłam czuć się dumna i wybaczyć sobie niektóre błędy, bo zrobiłam kolejny dobry uczynek.
Wielkimi krokami zbliżały się moje urodziny, 18-ste, więc nie byle jakie, nie miałam za wiele czasu (po kilku testach wewnętrznych dostałam się na studia, stąd brak czasu wolnego)  na organizacje jakiejkolwiek imprezy, a poza tym niekoniecznie się do tego nadawałam, więc ową ‘pałęczkę’ przejęła moja ekypa z czerwonego jeepa, haha, wybacz, wczorajszy wieczór spędzony z Paulą źle na mnie wpłynął. Wracając – kazałam zorganizować coś małego, co zrobiły te debile, wynajęły kurde całe pieprzone molo… pozostawię to bez komentarza. Jasne, że się cieszyłam, skakałam i płakałam jak powalona, no ale Brighton Pier, całe… da fuck. Najlepiej wspominam moment sto lat, który usłyszałam od tylu ludzi, że to przechodzi pojęcie. Nawet nagrałam to na telefon, mam na dźwięk smsa, później Ci pokażę. Jako prezent dostałam mieszkanie, o którym trąbiłam Hazzie od dłuższego czasu, nic piękniejszego dostać nie mogłam. Kolejne spełnione marzenie do kolekcji, miałam coraz większe wrażenie, że za dużo tego dobre i niedługo za przeproszeniem coś się zjebie, pewnie Harold myślał podobnie, nie dziwne.
Jakiś tydzień temu byłam u Pauli i nie zgadniesz co dostała od swojego ukochanego, budkę z kebabem… czy tylko ja uważam, że to jest nienormalne? Bo Niall był zachwycony. A propos Nialla, jego dziewczyna to cudo, w końcu ją poznałam, podziwiałam ją zawsze za jej przeżycia i za jej siłę, ale dokładniejsze poznanie Demi sprawiło, że ją pokochałam, niestety ona nie darzyła mnie taką samą lubością, ale nie przejmowałam się tym, dla mnie była wzorem. Czemu mnie nie lubiła? A ja wiem, nie wiem, sporo osób mnie nie lubi tak po prostu.
No właśnie, dokładnie tego dnia, gdy zobaczyłam ‘cudowny’ prezent Pauli zadzwoniłeś Ty. Byłam w szoku, że ktoś chce zrobić z naszej historii miłości film… czemu się zgodziłam? Uznałam, że fajnie będzie zobaczyć kto mnie zagra i dowiedzieć się jak to wszystko wyglądało z boku. Jestem naprawdę ciekawa jak to zrobicie, a dodatkowo nie wierzę, że opowiedziałam Ci cały rok mojego życia zaledwie w 4 godziny. Sporo scen będziecie musieli wyciąć, ciekawe jak zrobicie erotyczne momenty, 12-latki bankowo się ucieszą. No dobra, masz jeszcze jakieś pytania czy mogę już iść?
Hym, czy uważam, że Harry to ten jedyny?
A czy sądzisz, że po tym wszystkim będę w stanie pokochać kogoś innego, poza tym błagam, kto by pokochał mnie. Tak, Harry to zdecydowanie ten jedyny.

(oczami Harrego)
No i tu historia się kończy, po tym jak Gabi wróciła do domu i powiedziała mi o waszym telefonie i propozycji od razu się zgodziłem. Wiesz, może kto mnie zagra? Nie , szkoda.  Ostatnie pytanie? Okej, słucham.
Ha, skąd ja to wiedziałem. Oczywiście, że Gabriela jest tą jedyną, ale wiesz, przez ostatni rok nauczyłem się czegoś bardzo ważnego. Niczego nie możesz być pewny. Gabi tyle razy mnie o tym przekonała, że teraz już na nic nie stawiam va bank. Żyjemy jest fajnie, chce z nią być do końca życia, mieć  z nią gromadkę małych Stylesów, ale nigdy nikt nie wie co się wydarzy, lecz codziennie błagam o to,  abym mógł spełnić swoje ostatnie marzenie i być z nią aż do zasranej śmierci. 

JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ I NIE MASZ OCHOTY ROZWALIĆ JAKIEGOŚ PRZEDMIOTU TO PROSZĘ, SKOMENTUJ. DLA MNIE TO WIELE ZNACZY, A TOBIE ZAJMUJE TYLKO CHWILĘ. ZOSTAW TU SWOJĄ OPINIĘ. DZIĘKUJE. LUV YA ALL <3

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rysica przemawia

hejhej misiaczki. mam dla Was takie małe info :D No dobrze, jak zapewne już wiecie historia miłości Habi dobiega końca, a mianowicie zostały dwa rozdziały, baaaardzo długie co prawda. Dziś późnym wieczorem, bądź jutro dodam PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ a w PIĄTEK O GODZ. 22.00 WIELKA PREMIERA - OSTATNI ROZDZIAŁ 'PAMIĘTAJ, PRZEZNACZENIA NIE OSZUKASZ'.  mam nadzieję, że nic nie zepsuje moich planów :)
Teraz ponowie pytanie: CZY CHCECIE KOLEJNY BLOG?
nie wiem czy nie zakończyć z pisaniem, więc może mnie przekonacie ? :D
Odpowiedzi w komentarzach KONIECZNIE!!!
xoxo, Rysica

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 86

Joł , pewnie chcecie mnie zabić :D śmiało :D dawno nie pisałam, ale jakbym wam pokazała mój harmonogram dnia to byście się załamały, nie miałam zupełnie czasu, siedziałam po nocach i się uczyłam. dodaje rozdział dziś bo wyjeżdzam  na weekend, a uznałam, że wypadałoby coś dodać, tak więc przedstawiam rozdział 86...
dedykacja dla każdego kto czyta i komentuje <3
Ogółem dziękuje za tak liczne wyświetlenia, szkoda, że mało komentarzy (tak, przyzwyczaiłam się już do luksusów ;p) mam nadzieję, że w tym rozdziale się postaracie i dobijamy przynajmniej do 20 komentarzy, dacie radę ? + wspominałam może kiedyś, że Was kocham ?
Enjoy
xoxo, Ryscia


(oczami Gabi)
Po tej romantycznej scenie, gdy już dzieliło nas 5 centymetrów, a usta nie stykały się pocałunku wróciłam do świata żywych i zorientowałam się, że ludzie biją nam brawo. To było dziwne przyznam, ale wywołało u mnie uśmiech. Wszystko ze zwolnionego tempa wróciło do normy, oczywiście nie na długo bo nie zdążyła się obrócić, a już leżałam na ziemi, to bolało, huknęłam o drewniane podłoże. Spokojnie, nie jestem aż taką sierotą, że przewracam się na prostej, no dobra jestem, ale nie tamtym razem. Upadłam bo pewni czterej bardzo dojrzali mężczyźni chcieli mi pokazać jak strasznie za mną tęsknili i jak niezmiernie się cieszą, że w końcu mnie widzą. Odzyskałam umiejętność oddychania dopiero gdy Harreh zrzucił Louisa, Nialla, Zayna i Liama ze mnie. Całą piątką pomogli mi wstać, wręcz podnieśli, otrzepali mnie, delikatnie zawstydzili i czekali na mój ruch.
-debile! – udawałam wściekłą poprawiając sukienkę- jak ja was….- spojrzeli na mnie przestraszeni- kurwa kocham- zaczęłam się śmiać i przytuliłam ich najmocniej jak potrafiłam.
-Gabrielo Natalio Ryszardo Lustyk co to za słownictwo- usłyszałam za sobą znajomy głos, głos mojej mamy i aż skuliłam się ze strachu, na żarty oczywiście
-hehe- zrobiłam głupi uśmieszek i odwróciłam się do niej na pięcie – cześć mamo – pomachałam jej sztywno
-oj córcia- podbiegła do mnie i mnie mocno przytuliła. Była wielkaaa. Była chyba w 7 miesiącu ciąży, może 6, tak to był 6 miesiąc, dwa więcej od Pauli, a wyglądała jakby zaraz miała rodzić.
-Mamo jesteś wielka – otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, a ta pacnęła mnie po głowie- Ałł , za co to
-nie jestem wielka. Twój ojciec mi to już powtarza- wskazała za siebie gdzie dostrzegłam tatę przy stole z przekąskami, pomachałam mu tylko, nie odmachał bo miał zajęte ręcę talerzami z jedzeniem… Tommo. – no ale cóż Twoi bracia muszą mieć dużo miejsca- pomasowała się bo brzuchu, a ja zachichotałam po czym przeanalizowałam słowa rodzicielki.
-bracia? Da fuck?
-Gabutko, będziesz miała braci bliźniaków- coooo? Ta wiadomość odciągnęła mnie nawet od użytego przez moją mamusie zdrobnienia, którego nienawidziłam
-ooo, musze się napić- pogratulowałam mojej mamie i ominęłam ją, kierując się w strone baru
-stój ! nigdzie nie idziesz- usłyszałam kolejny głos za sobą. ‘co znowu?!’ odwróciłam się i ujrzałam swoją przyjaciółkę w pięknej, białej sukni. wyglądała tak niesamowicie.  Jak mogłam o niej zapomnieć to nie mam pojęcia, przywitałam się z każdym ale nie z nią, co za idiotka ze mnie. Kojarzysz tą typową scenkę biegu na łące w zwolnionym tempie? Podobnie wyglądałyśmy z Pauliną. Dziewczyna chciała się popłakać ze szczęścia, ale pierdzielnęłam ją w głowę i przypomniałam o makijażu i sukience.
-ale wszyscy płaczą na ślubach- chciała się wytłumaczyć
-od kiedy jesteś wszyscy- ucałowałam ją w policzek, nawet nie wiesz jak cholernie się cieszyłam, że ją widzę – LIAAAAAAAM- wydarłam się akurat jak muzyka ucichła, takiego farta mam tylko ja. Ludzie popatrzyli na mnie, a następnie zaczęli się śmiać- Jasne, nie krępujcie się, śmiejscie się do woli- powiedziałam to głośno i nagle wszyscy umilkli, ludzie są dziwni, powiesz im ‘proszę zachować spokój’- panikują, powiesz ‘panikujcie’- spojrzą się na ciebie jak na debila i będą szli jak staruszki z kościoła. Nie ważne, wracamy. Zawołałam Li, ponieważ uznałam, że to dobry moment na wręczenie prezentu. Pan młody przybył po chwili i stanął obok małżonki. Jej, jak to brzmi.
-Dobrze, chyba mogę już… nie, chwila- przypomniałam sobie, że obok mnie też powinien ktoś stać- HAAAAAARRY- wydarłam się, ale tym razem muzyka grała, woho
-Tak, kochanie ? – jakby się teleportował, co jest kur…
-Wręczamy prezent! – wyjęłam ze swojej kopertówki, o której istnieniu wcześniej zapomniałam, bilety- no dobrze, więc tak. wiecie, że jestem beznadziejna w wygłaszaniu jakichkolwiek przemówień, ale chcieliśmy Wam pogratulować i podarować wam to- podałam Paulinie bilety lotnicze – to w ramach waszej podróży poślubnej, no i jeszcze dodatkowo prezent na 18 urodziny- uśmiechnęłam się, a zdezorientowana przyjaciółka spojrzała na mnie
- co to jest? – zapytała
-Wiem jak bardzo chciałaś zwiedzić świat, no i wiesz nie zostało Ci za wiele czasu, bo jak przyjdzie bobo na świat to będziesz jedynie podróżować do Tesco po pieluchy, dlatego to co trzymasz w łapce to bilety lotnicze do 18 krajów , które były na Twojej liście ‘do zwiedzenia’. Oczywiście możecie je wykorzystać nawet za kilka lat, no chyba że zrobicie sobie kolejne bobo… nie ważne. – zaśmiałam się głupio i spojrzałam na Państwo Payne, którzy stali osłupieni
-Gabi… ja.. my – zaczął się dukać Liam
-Boże Święty, jesteś aniołem, jesteś moim aniołem- rzuciła się na mnie brunetka i zaczęła podskakiwać ze szczęścia przy okazji mnie duszą – kocham cię, aaaaaa
złapała mnie taka salwa śmiechu, że ledwo stałam na nogach. Po jakiś 20 minutach słuchania tego jaka to jestem boska odeszliśmy od zakochańców, którzy zostali gdzieś tam poproszeni.
-jesteś boska- wyszeptał mi mój chłopak
-wiem, usłyszałam do przed chwilą jakieś 86514541 razy – przygryzłam jego ucho na co zareagował mruknięciem
-mój przyjaciel za tobą tęsknił- staliśmy objęci i szeptaliśmy między sobą
-Harry, zboku! – klepnęłam go w ramię
-no nie mów, że Ty nie tęskniłaś…- udawał smutnego
-hm… nie – skłamałam, tyle razy co myślałam o seksie z nim to pobiłam chyba rekord, a obrazy z mojej głowy stworzyłyby najlepszego pornosa stulecia
-jasne – pocałował mnie po szyi, przeszły po mnie dreszcze, co z tego że staliśmy prawie, że na śordku Sali pełnej ludzi, robiłam się coraz bardziej napalona, świetnie
-no dobra, może odrobinkę – przekomarzałam się z nim
-odrobinkę? – uniósł do góry jedną brew
-dooobra, cholernie. – stęknęłam wręcz, a on się zaśmiał – nawet kupowałam kondomy w każdym mieście jakim była, mam taki ładny ‘i paris’ – nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos…
-to może chodźmy stąd i go wykorzy…- nie dokończył bo usłyszeliśmy głośne cześć, to był Zayn, trzymał za rękę jakąś blondynkę, dość ładną.
-heeej. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem- uśmiechnął się speszony
-właściwie to ta..
-to nie- dokończyłam za swojego ukochanego i spojrzałam na niego groźnym spojrzeniem
-sorki. Chciałem Ci tylko przedstawić- kierował te słowa do mnie – moją dziewczynę. Gabi poznaj Perrie, Perrie poznaj Gabi – uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła rękę. Popatrzyłam na nią, na Zayna, jeszcze raz na nią, a potem jeszcze raz na chłopaka. Byłam w szoku, ale tym pozytywnym. Blondynka nie wiedziała co się dzieje, mulat zresztą też, patrzyli na mnie przestraszeni i czekali na reakcje.
-AAA, tak się cieszę – uściskałam wybrankę Zayna, a potem jego samego. Byłam prze szczęśliwa, że znalazł sobie kogoś, że zapomniał o mnie i że mogliśmy zacząć normalnie funkcjonować, nie cierpiąc ani trochę. Mulat spojrzał na mnie porozumiewawczym spojrzeniem, które zrozumiałam, ale nie umiem opisać a ja się uśmiechnęłam. Odeszli od nas,  odwróciłam się do Hazzy, chciałam go pocałować, ale coś przyciągnęło moją uwagę, a mianowicie Niall całujący się z … Klarą. Kim była Klara, a właściwie Karolina? nie pytaj skąd wzięło się jej pseudo… ta dziewczyna to najbardziej powalona osoba jaką znam, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Była członkiem watahy, z którą imprezowałam, urwał nam się kontakt jak trafiłam do szpitala, czasem mijałam ją na ulicy, ale to tyle.
wzięłam Harolda za rękę i powędrowałam do Pauliny nie spuszczając całującej się pary z oczu
-czy ja o czymś nie wiem? – zapytałam podejrzliwie przyjaciółkę
-ale co masz na myśli? – spojrzała na mnie wilkiem
- patrz- wskazałam  na ‘miziaczy’
-o shit- wytrzeszczyła oczy, po czym podeszła do ‘zakochanych’, oderwała Klarę od Nialla, który nie wiedział co się dzieje i przyprowadziła ją do nas – Co Ty odwalasz? – naskoczyła na nią
-Ale o co Ci chodzi? Fajny chłopak z tego blondasia- pomachała do Irlandczyka
-Wiesz, że on jest wrażliwy? Nie możesz go wykorzystać…- cóż prawda była taka, że Karolina lubiła bawić się facetami i czerpać jak najwięcej korzyści ze znajomości, ja byłam podobna, tyle że ona czerpała korzyści materialne… hm, taa
-a skąd wiecie, ze go wykorzystam- oburzyła się
-hm, pomyślmy, bo Cie znamy? Klaruś, wiesz że cię kochamy, ale jeśli chodzi o Twoje relacje z facetami nie wygląda to najlepiej. Przecież Ty nawet nie mówisz po angielsku jak się dogadaliście? – zapytałam ciekawa
-ee, nie rozmawialiśmy, nie było na to czasu- odpowiedziała z głupiutkim uśmieszkiem, a Paula zrobiła palm face.
-no i o tym właśnie mówię – chciałam kontynuować swoje kazanie, ale wstąpił między nas Niall
-czemu zabraliście mi laskę- zaczął mamrotać, był już dość pijany
-bo nie chcemy żebyś później cierpiał- mówiliśmy po angielsku więc Klara mało ogarniała, dobra nie ogarniała nic
-a kto powiedział, że będę cierpieć? Zabawię się, a rano nawet nie będę pamiętał jej imienia. W sumie to już teraz nie pamiętam. – zaśmiał się głupkowato, a ja szeroko otworzyłam usta, to samo P. nie zdążyłyśmy nic powiedzieć, bo Blonyn złapał Karolinę i zaprowadził ją w jakieś ustronne miejsce.
-co jest kur….- powiedziałyśmy równocześnie wpatrując się w stronę, w którą poszli
Chciałam zobaczyć reakcje Hazzy, ale okazało się, że go wcięło.
-powinnam z nim chyba pogadać- stwierdziłam
-tak, ale to nie dziś. Teraz idziemy się bawić- i jakby nie było tej sceny, wyrwałyśmy na parkiet i tańczyłyśmy jak za czasów imprez w klubie.
po jakiś dwóch godzinach ciągłego tańca, taak, dwie godziny, tańczyłam chyba z każdym gościem, nawet tango z Louisem, wyglądał zabawnie z różą w zębach. Ledwo zipałam, więc poszłam odpocząć, usadowiłam się wygodnie i szukałam wzrokiem swojego kochasia, którego nie widziałam od momentu rozmowy z Karoliną. Nigdzie go jednak nie dostrzegłam, troche mnie to zaniepokoiło, ale  nie zdążyłam zacząć się martwić bo ktoś pociągnął mnie do tyłu razem z krzesłem i wylądowałam na plaży. Przestraszyłam się nie na żarty, miałam wizje, że to jakieś porwanie, że mnie zgwałcą, zabiją, pokroją na kawałki i rozrzucą w lesie. Obrzydliwe wiem, ale tak było!
-to porwanie , bój się – usłyszałam niski, męski głos , spojrzałam na niego, ale miał kominiarkę wtedy się wydarłam, ale nie na długo bo zatkał mi usta ręką, podniósł z ziemi i zaczął gdzieś nieść. Wyrywałam się i go kopałam, chciało mi się płakać, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się bałam, zaczęłam się nawet modlić, nie chciałam umierać nie wtedy, w końcu byłam szczęśliwa to by było nie fair. Nie mogłam krzyczeć bo porywacz wciąż trzymał rękę na moich ustać, pachniał jakoś znajomo, ale byłam w za dużym szoku, aby zidentyfikować skąd znam tamten zapach. W końcu mnie olśniło i ugryzłam mężczyznę rękę, ten zajęczał z bólu i mnie puścił, nie czekając zaczęłam uciekać, a on krzyczał i to znajomo, stanęłam i odwróciłam się.
-Harry?
            and no metter what ur doing , ur amazing , and u know what? lets have a sex
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ I PODOBA CI SIĘ TO, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ! TO DLA MNIE WIELE ZNACZY , DZIĘKUJE BARDZO!!! LUV YA ALL.

środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 85

Heeeej, przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie mam zwyczajnie czasu, ale luzik, niedługo wakacje<3 a teraz:
WOOOOOOW, ponad 30 tys, wariactwo. popłakałam się. idziemy z tej okazji z Paulą na piwo w piątek, kto z Warszawy niech idzie z nami :D mówię całkowicie serio!
Ten rozdział jest taki sobie, nie jestem z niego zadowolona, pisałam go na szybko, bo chciałam jakoś wam podziękować, za tą liczbę wyświetleń i komentarzy. Ogółem poniższy rozdział, jest troszkę inny niż pozostałe, mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
dobra, kocham Was strasznie !!! dedykacja oczywiście dla Pauliny i wszystkich czytelniczek.
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Gabi)
Trasa była czymś wyjątkowym. Czasem, którego nie można opisać, znaczy można, oczywiście, że można, ale chyba nie znajdzie się odpowiednich słów, aby ująć to wszystko co czułam podczas tych podróży. Każdy koncert przynosił mi coraz większą liczbę fanów i coraz większe brawa. Nie byłam już znana tylko jako dziewczyna Harrego Stylesa, która zaśpiewała z nimi piosenkę, o nie. Może mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że ludzie zaczynają mnie traktować poważniej. Zdarzało się, że Ed pozwalał mi zaśpiewać jedną ze swoich piosenek i wiesz co, ludziom się to podobało. Właśnie, Ed. Na pewno chcesz wiedzieć jakie były między nami relacje. Zbliżyliśmy się, nawet bardzo. Była dla mnie jak starszy brat, o którym zawsze marzyłam, był wielką poduszką, w którą mogłam się wypłakać, zawsze mnie wysłuchał i pocieszył, a w tamtym okresie szczególnie tego potrzebowałam. Czemu ? Hm, no cóż. Mój chłopak jakby o mnie zapomniał… nie rozumiałam go. Mówił mi, że będzie za mną tęsknić, że mnie kocha, a nawet nie był w stanie odebrać ode mnie telefonu. No dobra, czasem odbierał, ale rozmawiał ze mną jak z akwizytorem, którego jak najszybciej chcesz się pozbyć. To było dziwne, niezrozumiałe, a przede wszystkim raniące, sądziłam, że ma inną, ale Paulina utwierdzała mnie, że Harry z nikim się nie spotyka i kocha tylko mnie. Szkoda, że nie było tego widać. Starałam się tym nie przejmować, jak więcej czerpać radość z trasy, lecz czasami się po prostu nie dało. Też miałam uczucia, nie byłam już tą suką bez serca. Teraz pewnie myślisz, że cały czas spędziłam na ryczeniu w poduszkę, o nie, wtedy przecież nie wspominałabym tak dobrze tych czasów. Dość często z Edem i jego zespołem chodziliśmy na imprezy, oglądaliśmy filmu i robiliśmy te wszystkie inne rzeczy, które robią znajomi. Raz nawet udało mi się wyciągnąć Rudego na zakupy, jego zdegustowana mina jest tak śmieszna, że ledwo da się ustać na nogach ze śmiechu, polecam.
Życie się toczyło, koncerty tu, koncerty tam, byłam dość zalatana, aż tak, że prawie zapomniałam o zbliżających się urodzinach mojej przyjaciółki. Rozmyślałam co mogę jej dać, zwłaszcza w tej sytuacji jakiej byłam, czyli oddalona od niej o jakieś 1000 km. Myślałam, myślałam i natchnęło mnie dopiero w dzień święta. 18 maja, dokładnie tak. data urodzin Pauliny Weroniki Wierzbickiej. Los chciał, a raczej menager, że graliśmy tego dnia koncert. co zrobiłam mądra ja? Cały dzień, bezlitośnie ją olewałam, nawet nie odebrałam jej telefonu, byłam okropna, ach. Za to wieczorem…
-Hej ludzie- krzyknęłam to tłumu fanów, od razu po skończeniu piosenki- Mam małą prośbę. Moja przyjaciółka ma dzisiaj urodziny, dacie rade zaśpiewać jej sto lat wszyscy razem? – zapytałam cwaniacko, na co zbiorowisko zgodnie odpowiedziało: ‘tak’. szeroko uśmiechnięta, wyjęłam z kieszeni telefon, który specjalnie ze sobą zabrałam na scenę i wykręciłam numer. Trzy sygnały
-Dobry wieczór Pani- mówiłam do słuchawki- doszły mnie słuchy, że od dzisiaj oficjalnie jest Pani stara i pomarszczona, czy to prawda? –robiłam sobie z niej jaja.
-Możliwe- odpowiedziała roześmiana
-W takim razie, aby uczcić ową okoliczność, mała grupka osób w postaci 20 tysięcy zajaranych osób + ja i Ed  z ekipą, chcemy ci coś przekazać- odsunęłam komórkę od ucha, uniosłam do góry i dałam ludziom znak, aby zaczęli śpiewać. Efekt był niesamowity, takiego ‘sto lat’ nie miał chyba jeszcze nikt. Byłam zachwycona swoją pomysłowością, a Paulina? Ta ryczała jak powalona,  kiedy z powrotem przyłożyłam aparat do ucha.
-Kocham Cię debilu, widzimy się za 2 miesiące
-Ja..-nie mogła się wysłowić przez łzy, ach ta ciąża- też cię kocham i tęsknie – nie mogłam już zabierać czasu Ed’owi , więc rozłączyłam się , podziękowałam widzom i zeszłam ze sceny.

Jak minęły dwa miesiące, cholernie szybko. W między czasie dostałam zaproszenie na ślub Pauli i Liama, byłam tym tak podekscytowana, że non stop o tym mówiłam i zamęczałam wszystkich dookoła. Wszyscy mieli mnie dość. Serio!
trasa dobiegała końca, wracaliśmy lada dzień. Do domu mieliśmy dojechać dwa dni wcześniej przed całą ceremonią, ale że odbywała się w Australi. Taki przerywnik. Czy ich powaliło? Inny kontynent , really bitch? Dobra wracamy. Dwa dni. Mało czasu, bo lot zajmował około jednej doby, no ale czego nie robi się dla osób, które się kocha, racja? Teraz po raz kolejny wyjdę na dziecko szatana, ale trudno, przyznaję się bez bicia. Wymyśliłam pewnien plan, który miał jeszcze bardziej urozmaicić wieczór parze zakochanych. Może nie było to mądre posunięcie, ale zawsze najpierw robiłam potem myślałam. Co takiego zrobiłam? Powiedziałam Paulinie, że nasza trasa się przedłużyła i nie będzie nas na ślubie. Kiedy jej to powiedziałam? w dzień ślubu. Co planowałam? Wskoczyć w trakcie ceremonii na scenę i zadedykować świeżym małżonkom piosenkę. Wcielenie zła, nie mam racji?
Już jakiś miesiąc przed całą ceremonią, w sumie od razu po dostaniu zaproszenia wymyśliłam prezent, ale nie zdradzę ci jeszcze co nim było bo.. bo nie. Woho, bawię się w rodzica.
Wytłumaczę Ci całą sytuację, żeby nie było- na ślubie byłam, tylko ukryta, polecieliśmy do Australii jeszcze tego samego dnia co wróciliśmy do Londynu, po prostu bardzo dobrze się ukrywaliśmy, przed wszystkimi, włącznie z Harrym, którego szczerze mówiąc nie miałam ochoty widzieć, znaczy miałam, ale to było skomplikowane. Nie ważne. Naszedł moment mojego ‘wielkiego’ wejścia. Dogadałam się z organizatorem, tak to chyba był organizator, pewności nie mam, w każdym bądź razie poprosiłam go, aby zgasił światło, to miało wyglądać efektownie. Światło zgasło, muzyka ucichła, można było tylko usłyszeć zdumione zdechnięcia gości i fale obijające się o brzeg. Nagle zapalił się reflektor padający prosto na mnie, trochę mnie oślepił, ale co tam. Usłyszałam pisk Pani Payne, który mnie rozśmieszył i przybliżyłam się do mikrofonu, który wcześniej niezauważalnie rozstawił ten gościu od świateł.
-Hej wszystkim, sorki za spóźnienie. Postaram się to wynagrodzić- szczerzyłam się od ucha do ucha. Zauważyłam, że przez ten krótki okres czasu zmieniłam się, byłam taka jakby szczęśliwsza.
Rozległa się dźwięk gitary, na której grał Sheeran i oddałam się śpiewaniu, wszystko byłoby w porządku gdyby nie pewien, mały, lokowaty człek, który totalnie mnie rozproszył i przez niego pomyliłam kilka razy tekst. Zobaczyłam w tłumie Harrego, a moje serce zaczęło wariować.
WŁĄCZ TO KONIECZNIE!!! <klik>
(oczami Harrego)
To była ona. Usłyszałem jej głos, jej śmiech. Zobaczyłem ją! Nie mogłem się powstrzymać, natychmiastowo poderwałem się z miejsca i stanąłem w odległości kilu metrów naprzeciwko jej i powolnym krokiem zbliżałem się do niej.
(oczami Gabi)
Był coraz bliżej, a już zupełnie zapomniałam o tym dlaczego jestem na scenie i co właściwie robiłam. Jakby w oddali słyszałam szepty przyjaciela, który chciał mnie ‘obudzić’, na nic. Był tylko on i ja.
(oczami Harrego)
Dzieliły mnie od niej dwa kroki. Dziewczyna zaniemówiła, przerwała śpiew, tylko wpatrywała się we mnie.
(oczami Gabi)
Był tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
(oczami Harrego)
raz, dwa. Dzielił nasz już tylko mikrofon.
(oczami Gabi)
patrzyłam w jego oczy, chciałam już go mieć, znowu poczuć smak jego ust. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
(oczami Harrego)
wpatrywała się we mnie tak łapczywie, zresztą ja w nią też. Tyle czasu jej nie widziałem.
(oczami Gabi)
nie obchodzili mnie ludzie dookoła, to że przypatrują się nam i szeptają między sobą. Gwałtownie odsunęłam mikrofon na bok, sekunda i już tonęłam w jego ustach.
(oczami Harrego)
Była moja, czułem ją. Znowu dotykałem jej warg i czułem ich ciepło. Wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo mi tego brakowało, że tęskniłem jeszcze bardziej niż mi się wydawało. Szalone, co nie ?
(oczami Gabi)
czułam, że tracę przytomność. Nogi mi się uginały, ale mój ukochany nie pozwolił mi upaść, przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej, wciąż oddając się pocałunkowi.
(oczami Harrego)
oderwaliśmy się od siebie po dobrych, co ja mówie, jakich dobrych, wspaniałych 5 minutach i wpatrywaliśmy się w siebie.
(oczami Gabi)
..jakbyśmy widzieli się po raz pierwszy.
(oczami Harrego)
-Kocham Cię- powiedziałem jej na ucho
(oczami Gabi)
-Ja Ciebie też
(oczami Harrego)
-Wybaczysz mi- błagałem ją, ale nic nie odpowiedziała, zwyczajnie się we mnie wtuliła co zapewne miało oznaczać ‘tak’
 u wanna kiss me, right? i know u want. och, dont be shy, just do it..........aaaa, fuck. alarm why now?!

JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO CO NAPISAŁAM, A NAWET JEŚLI NIE, TO SKOMENTUJ. WAŻNA JEST DLA MNIE TWOJA OPINIA! DZIĘKUJE! LUV YA ALL <3 xoxoxoxox

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 84

Jołjołjoł, trochę się naczekałyście, sorcia. Mam jakiś zastój i totalną blokadę, więc nie potrafię stworzyć niczego dobrego. Wiem, wiem zwaliłam ten rozdział, nie bijcie.
Powiem tak, coraz bardziej zbliżamy się do końca, jeszcze max 10 rozdziałów i stąd takie pytanko...kto chciałby czytać mojego kolejnego bloga, kiedy tą historię już skończę? odp w komentarzach!!!
+ DZIĘKUJE CHOLERNIE ZA TAK DUŻĄ ILOŚĆ KOMENTARZY, pierwszy raz było ich tak dużo, dacie radę tak pod każdym? bo to coś niesamowitego! + patrzcie na liczbę wyświetleń, ja wale :O (znaczy nie, że się masturbuje, tylko , że to takie wyrażenie emocji, shit, nie ważne)
dedykacja dla Pauli <3 i wszystkich czytelniczek <3
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Harrego)
Proszę, nie karz mi opisywać pożegnania, bo za wiele Ci nie powiem, ona pewnie już to zrobiła. No bo co więcej mogę powiedzieć oprócz tego, że cierpiałem, że płakałem, tak płakałem. Ale przecież płacz jest normalną reakcją człowieka na to, że ktoś bliski odchodzi na jakiś czas, że będzie za nim tęsknił, tak? ludzie często płaczom. Tak jak mówiłem, nie potrafię opisać tamtego dnia. Od razu gdy Gabi odjechała wróciłem do domu i położyłem się na łóżku, chciałem jak najszybciej zasnąć, mimo że niedawno wstałem. Nie miałem ochoty przeżywać tego dnia, dlatego za wszelką cenę usypiałem się. Pamiętam, że poduszka jeszcze nią pachniała co mnie rozpraszało i pogłębiało mojego doła, ale po długim kręceniu się, przesłuchaniu kilkunastu piosenek usunąłem. Niestety, nie na długo. Około 18 wpadli do pokoju Zayn z Louisem i w bardzo brutalny sposób zaczęli mnie budzić. Zostałem zmuszony do pójścia do klubu, jako ostatnia okazja zaszalenia przed pracą. Po zjedzeniu omleta, którego sam sobie przygotowałem, ubrałem się bardziej wyjściowo i czekałem w salonie na chłopaków. Całą piątką ruszyliśmy na miasto. Byłem zdziwiony, że Liam również się z nami wybrał, ale jak się okazało Paulina spędzała wieczór z mamą, więc on był wolny.
Klub jak klub, impreza jak impreza. Nic szczególnego się nie działo, dopóki w lokalu nie pojawiła się Ann. Tak, tak. ta Ann, z którą spotykałem się podczas, gdy miałem przerwę w byciu z Gabi. Uświadomiłem sobie, że nic jej nie wytłumaczyłem tylko zwyczajnie wyjechałem, a wróciłem będąc z G, trochę zawaliłem. Dziewczyna była już w niezłym stanie, zaczęła wytykać mi moje błędy, a następnie włączył się jej tryb love i zaczęła się do mnie ostro podwalać. Nie pozwoliłem jej aby mnie pocałowała, dziennikarze mieliby frajdę, w gazetach narobiłby się szum, który prawdopodobnie dotarłby do mojej ukochanej i wprowadziłoby to lekkie wstrząsy w naszym związku. A przede wszystkim nie miałem najmniejszej ochoty na całowanie się z nią, nie widziałem innych. Inne kobiety widziałem jako grubych tirowców z owłosionymi nogami, odstraszały mnie.  Wkurzyłem się całą tą akcją i odechciało mi się imprezowania jeszcze bardziej. Poinformowałem Louiego, że się zmywam i wróciłem do domu, oczywiście po drodze zostałem oślepiony przynajmniej 10 tysięcy razy przez flesze aparatów.
Będąc już w domu, skoczyłem pod prysznic, długi, gorący prysznic. Troche mnie ogarnął, zmył ze mnie wszystkie negatywne emocje. Tak wiem, że to dziwne, że martwy przedmiot ma takie umiejętności jak zmywanie negatywnych emocji, ale tak było. Kiedy już wycierałem się i przetarłem ręcznikiem swoją klatkę piersiową, na której znajdował się tatuaż, wszystkie pieprzone emocje wróciły a prysznic poszedł na dziwki. Walnąłem się na łóżko i rozkazywałem sobie w myślach: ‘uśnij, uśnij, uśnij do jasnej cholery’. Po kilku godzinach się udało.
Następny dzień był lepszy, zająłem się pracą, co pozwoliło mi zapomnieć o tęsknocie, która się we mnie znajdowała. Zacząłem pisać piosenkę na nową płytę i tak jakoś się zeszło. Kolejne dni były podobne, urlop się skończył i wzięliśmy się do ostrej pracy, uczucia poszły w odstawkę.
*2,5 miesiąca później*
Skończyliśmy nagrywać płytę, miała się ukazać pod koniec roku, koncertowaliśmy sporo w przeróżnych krajach, byliśmy naprawdę zawaleni pracą, ale cóż tego wymagała kariera. Jak było z Gabi? Czasem gadaliśmy, ale rzadko. Nie wiem co się ze mną działo, ale czasem po prostu nie miałem ochoty z nią rozmawiać, znowu słuchać tego jak bardzo za mną tęskni, jak bardzo mnie kocha etc. Oczywiście, że nie przestałem jej kochać, ale rozumiesz, ludzie oddalają się od siebie, jeśli nie spędzają czasu razem. Można powiedzieć, że przyzwyczaiłem się, że jej nie ma. Poza tym, po każdej rozmowie z nią , miałem beznadziejny humor, cieszyłem się, że słyszę jej głos i śmiech, ale robiło mi się źle, tęskniłem.
Niedługo, no w sumie za 2 tygodnie miał odbyć się ślub Liama i Pauliny. Biedny chłopczyna, nie dość, że miał natłok pracy to jeszcze musiał planować wesele , cóż witamy w prawdziwym życiu Panie Payne. Po mojej przyjaciółce coraz bardziej było widać ciąże, nie była gruba, o nie, ale jej brzuch już delikatnie się zaokrąglił. Li codziennie rozmawiał z nią na skaypie, kiedy nie było nas w domu, i przynajmniej przez 5 minut podziwiał brzuch swojej narzeczonej, znajdź logikę.
*2 tygodnie później*
Te ostatnie dwa tygodnie były istną masakrą, dogadać się z zakochanymi było niemożliwe. Niezależnie co się do nich powiedziało, odpowiadali krzykiem, tak zestresowanych ludzi nie widziałem nigdy. Martwiłem się trochę o stan Pauli, dziewczyna nie powinna się tak denerwować, ale moje troski i uwagi tylko pogarszały sytuacje, więc milkłem. Nie rozmawiałem ani razu z Gabi, przez ten czas. Czemu? Nie wiem. Nie miałem czasu, no dobra, parę razy odrzucałem połączenie, ale już się tłumaczyłem, dlaczego tak robiłem. Tak wiem, byłem strasznym egoistą, nie patrz tak na mnie.
Wiedziałem, że kiedy spotkamy się na ślubie, będę miał przewalone, ale to jakoś nie zmotywowało mnie do odbierania telefonów, odpisywania na smsy . Co mnie wtedy napadało to nie wiem do dziś…
Nastał dzień ślubu i wszystkim udzielił się humor młodej pary, nawet mi. Wszyscy chodzili zdezorientowani i nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. Paulina płakała, bo dowiedziała się, że trasa Ed’a i G przedłużyła się i nie będzie ich na ślubie. W sumie przejąłem się tym trochę, miałem nadzieję, że w końcu zobaczę swoją dziewczynę i pomimo tego, że wiedziałem co mnie czeka, chciałem ją w końcu przytulić, no ale cóż, uznałem, że skoro wytrzymałem tyle, to wytrzymam kolejny tydzień.
Jeśli sądzisz, że ślub odbywał się w Londynie, bądź w Wielkiej Brytanii to jesteś wielkim błędzie, ale zapewne prasa o nim pisała, więc wiesz, że odbywał się w Australii, to było marzenie pani młodej, a że Liam za wszelką cenę chciał ją uszczęśliwić, to zamiast London Eye za oknem, podziwiałem kangury. Nie no żartuje, ślub był w Sydney. Liczba gości nie była przesadzona, skromnie, kameralnie, tylko 450 osób. Pff, co to dla nas. Wszyscy oczywiście byli piękni, młodzi i bogaci bo przecież nie każdego stać na to, aby ‘skoczyć’ sobie na uroczystość na inny kontynent. Zastanawiałem się tylko skąd oni wzięli tych wszystkich ludzi.
AA, zapomniałem wspomnieć o wieczorze kawalerskim, na pewno jesteś ciekaw jak wyglądał. Otóż nasz pan młody naoglądał się za dużo ‘Kac Vegas’ i obawiając się, że któremuś z nas odwali, co zresztą było bardzo możliwe, w ramach świętowania jego ostatnich chwil bycia kawalerem zaprosił na do wykwintnej restauracji. Normalnie party hard, chyba nawet 13-latki wracają później do domu.
nie byliśmy zachwyceni tym co wymyślił nasz przyjaciel, ale wybaczyliśmy mu tą gafę i w kulturalnej atmosferze, przy lampce wina, jedliśmy przepyszne dania.
Przejdźmy teraz do dnia ślubu. Zostałem zrzucony z hotelowego łóżka o godzinie 8 i od razu dostałem 10 poleceń, które musiałem wykonać. Po pierwsze, sprawdzić czy kwiaty dobrze stoją, 2. Poinformować rodziców, gdzie siedzą, 3….. zresztą nie ważne. Czy takimi sprawami nie powinien zajmować się organizator? Nie mając innego wyjścia, zająłem się wszystkimi wyznaczonymi sprawami, a następnie, umyłem się i ubrałem strój przyszykowany przez naszą stylistkę.
Godzina 10, wszystko się zaczęło. Stałem obok Liama z całą reszta, tak byliśmy jego świadkami, to znaczy Niall nim był, ale i tak staliśmy całą piątką, tak chciał nasz przyjaciel. Na plaży rozbrzmiał marsz weselny i wszyscy skupili swój wzrok na wchodzącej  pannie młodej. Wyglądała nieziemsko, Boże Święty, ile grzesznych myśli przewinęło się przez mój umysł, aż poczułem jakbym zdradzał Gabi. Dziewczyna w pięknej białej sukni stanęła obok swojego wybranka i uroczystość zaczęła się na dobre. Wszystko przebiegło tak jak powinno, padło dwa razy ‘tak’ i ‘ogłaszam wasz mężem i żoną’, nikt nawet nie pisnął, kiedy ksiądz wypowiedział: ‘jeśli ktoś ma coś przeciwko niech wypowie się teraz, albo zamilknie na wieki’. W tym związku nie miało się czemu sprzeciwić, oni byli jak jeden organizm, nie istnieli osobno. Gdy tak na nich patrzyłem, pojąłem jaki byłem głupi. Po tym jak nowożeńcy zeszli już z ‘ołtarza’ , wyjąłem telefon i szybko zadzwoniłem do swojej ukochanej. Tym razem to ona nie odebrała, dzwoniłem jeszcze raz, ale wciąż nic. Za trzecim razem wyłączyła komórkę. W sumie miała do tego prawo, być wściekła i nie chcieć ze mną rozmawiać, ale i tak zabolało. –czyli tak ona się czuła- pomyślałem.
z nie najlepszą miną udałem się pod wielki namiot, w którym odbywało się wesele, usiadłem w wyznaczonym miejscu i wkręciłem się w świętowanie. Posiłki, przemowy, śpiewy i jeszcze raz przemowy, przetrwałem wszystko. Ludzie zaczęli tańczyć, a kilka dziewczyn wyciągało mnie na parkiet, nie dałem się. Siedziałem tylko i piłem kolejny kieliszek szampana, nie czując żadnych efektów, wtedy wszystkie światła zgasły, paliły się jedynie pochodnie, nikt nie wiedział co się dzieje… nagle zapalił się reflektor nad sceną i…
                    i know is hard to stay here, but please dont leave me now

JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO CO PRZECZYTAŁAŚ/EŚ- SKOMENTUJ! TO DLA MNIE WIELE ZNACZY. POWIEDZ MI CO SĄDZISZ O TYM ROZDZIALE!!! LUV YA ALL !!! <3 xxx

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 83

Hejhejhej najwspanialsze czytelniczki pod słońcem. STRASZNIE dziękuje Wam za te komenatrze, które cholernie mnie motywują do 'pracy' , oby więcej takich i potrojona liczba (takie tam moje marzenia) !!! w rozdziale jakoś szczególnie nic się nie dzieje, sorki jeśli są jakieś błędy, ale mam lenia i nie chce mi się ich sprawdzać, lol xd
kocham was mocno i dziękuje ! nie będę się rozczulać , ale za każdym razem jak tu wchodzę łezka kręci mi się w oku.
dedykacja dla was! <3
+ KOMENTUJECIE, PROMUJECIE, ĆPAJCIE TO!!!
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Gabi)
Miałeś kiedyś tak, że ktoś przerwał Ci erotyczną scenę z kimś z kim naprawdę miałeś ochotę uprawiać wtedy seks? Nie, to się ciesz. Bo mi się to właśnie przytrafiło. Pewnie gadam teraz jak jakiś zboczony, napalony facet, ale naprawdę w tamtym momencie miałam ochotę na seks z Harrym. Trochę to dziwne, bo nie miałam jeszcze skończonej osiemnastki, a już byłam w pewnym sensie uzależniona od seksu. Ale to chyba nic złego, jeśli kochasz się z sobą, z którą jesteś, na której Ci zależy i którą kochasz całym sercem. Mam racje? Ech, będę się smażyć w piekle. Nie ważne. Wyśle ci pocztówkę. Wracajmy do historii. Po tym jak Paulina przerwała mi piękną chwile z Hazzą, zaczęłam się szykować  na zakupy, na które pojechaliśmy całą czwórką. Ogarnianie zajęło mi mało czasu, według mnie bo oczywiście mój chłopak uznał, że guzdrałam się jak mało kto i on w tym czasie zdążył zrobić 10 razy więcej rzeczy niż ja, ale co tam. Ubrałam się na luzaku, w końcu to zakupy, założyłam obcasy, żeby moje nogi nie wydawały się aż tak grube.
zeszłam na dół, gdzie wszyscy już czekali. Paulina wyglądała niesamowicie, ta ciąża jej służyła, a może to była miłość?  W każdym bądź razie z dnia na dzień ubierała się i wyglądała coraz lepiej.
Zjadłam szybki śniadanie i ruszyliśmy na zakupy. Galeria Handlowa miała dla nas tyle ciekawych propozycji, że nie mogłam spokojnie stanąć w miejscu, cały czas biegałam do innego sklepu, w którym zauważyłam coś lepszego. Nawet moja ciężarna przyjaciółka, która powinna odpoczywać wpadła w zakupo szał, oczywiście dostała burę od swojego ukochanego, ale nie powstrzymało jej to przed szaleństwem. W sumie normalne zakupy, jak każde. No dobra, może nie na każdych zakupach macałam się ze swoim chłopakiem w przymierzalniach, ale w końcu taki był warunek pójścia na zakupy.
Wróciliśmy do domu załadowani torbami z ubraniami i jeszcze  jedzeniem, bo jakoś tamtego dnia nikt nie wykazywał chęci gotowania. Gdy weszłam do kuchni, spotkałam tam pozostałą część zespołu. Zayn spojrzał na mnie wymownym spojrzeniem, jakby troche smutnym, ale po chwili się uśmiechnął. Chłopak wciąż cierpiał, naprawdę nie chciałam wiedzieć co przeżywa, bolało mnie to, że to właśnie ja jestem źródłem tego bólu. Wiedziałam, że ten uśmiech był wymuszony, miałam go ochotę uściskać, ale to pewnie pogorszyłoby tylko całą sytuacje, więc dałam sobie spokój.
Ambitnym pomysłem ja spożytkowanie reszty wolnego czasu było oglądanie filmów. Kiedy po raz setny raz widzisz ‘Eurotrip’ i znasz wszystkie teksty na pamięć, naprawdę nie masz satysfakcji z oglądania, dlatego też odpłynęłam trochę swoimi myślami i przypominałam sobie obrazy z poranka. Chciałam już iść na górę i kontynuować to wszystko, SHIT NAPRAWDĘ BĘDĘ SIĘ SMAŻYĆ W PIEKLE!
Wymyśliłam pewien chytry plan, jak to ja, wiedziałam, że zmotywuje Harolda do pójścia na górę, kiedy zasnę. Włączy mu się instynkt macierzyński, dbania o mnie itd. I taaadaam, będzie sex, proste. Tak wiem, powinni mnie gdzieś zamknąć. Ale i tak mi się udało. Jak podsumuje ten wieczór, a raczej noc. O stara. To jest dokładnie mój komentarz. Takiej fali orgazmów nigdy nie miałam, nawet nie wiem czy nie była to śmiertelna dawka. Zaraz, jest coś takiego jak śmiertelna dawka orgazmów? Nie ważne, w każdym bądź razie, tak się czułam, jakbym miała umrzeć od nadmiaru przyjemności. Dziwne, że łóżko wytrzymało. Powinnam byłą zareklamować producenta tych łóżek.
Następny dzień, który zaczęłam około 13, był przyjemny, naprawdę przyjemny. Zaczął się od wpatrywania w jeszcze śpiącego Harry’ego, a zakończył na… nie, no nie powiem, bo wyjdę na wcielenie zła. Jak wyglądał ten jakże przyjemny dzień? Niby banalnie, a tak wspaniale, otóż cały dzień przeleżałam ze swoim chłopakiem w łóżku, wiele wyznań, czułości, mruczenia wprost do ucha, śmiechów. Próbowałam dowiedzieć się, co Hazza chciał powiedzieć mi tego wieczoru, kiedy przysnęłam w trakcie jego wypowiedzi, ale za cholerę nie chciał nic powiedzieć, zawziął się chłopak.
w między czasie dopakowałam do walizek, których nie rozpakowałam od czasu przyjazdu z Polski (uznałam, że się nie opłaca), kilka rzeczy, które kupiłam, robiłam to w tempie błyskawicznym, aby jak najszybciej móc wrócić do mojego ukochanego. Tak spędziłam ostatnie chwile, jej, jak to brzmi jakby ktoś umierał.
Otworzyłam oczy następnego ranka i żałowałam, że to zrobiłam. Świadomość, że za kilka godzin powiem Harremu ‘do zobaczenia kochanie’ przygniatała mnie i nie pozwalała wstać z łóżka. Cieszyłam się trasą, serio, lubiłam koncerty, śpiew i zabawę na scenie, ale..no ale, 3 miesiące bez miłości swojego życia…
Jakoś o 11 pod dom chłopców podjechał bus, którym mieliśmy podróżować po Wielkiej Brytanii przez najbliższy miesiąc . Ed pomógł zapakować mi moje walizki i nadszedł moment pożegnań.
Nie było mi łatwo powiedzieć ‘papa’ każdemu z osobna, w ciągu tych kilku dni żyliśmy się bardziej niż przez całe 9 miesięcy. Chciałam być silna, nie płakać, być dojrzała i te sprawy, ale nie udało mi się. Ryczałam jak powalona, zwłaszcza kiedy uścisnęłam Paulinę, gdy poczułam, że ona też płaczę, wzmocniłam swoje umiejętności udawania Fontany o 50% , tak że tonęłam, dosłownie.  Nadszedł czas na najgorsze, a może na najlepsze. Harry. Przytuliłam go tak mocno, aż moje ręce się zbuntowały, spojrzałam w oczy i tak staliśmy przez 5 minut nic nie mówiąc.
-Kocham Cię Gabi- powiedział i zauważyłam na jego policzku pojedynczą łzę, która mimo wszystko wywołała u mnie uśmiech.
-Kocham Cię Harry – oparłam głowę na jego ramieniu
-niezależnie gdzie będziesz, jak daleko ode mnie, wciąż będę czuł Twój zapach, słyszał Twój głos, widział Twoje oczy i czuł Twoje ciepło- szeptał mi do ucha, a ja czułam jak kolana mi się uginają, w końcu doczekałam się ckliwego pożegnania, może nie było ono na lotnisku, ale liczył się fakt żegnania.
-Każdy wdech sprawia, że.. – zaczęłam
-…bardziej kocham Cię- dokończył i oddał mi tak namiętny pocałunek, że jeśli w okolicy przechodziłoby jakieś dziecko, można nas było oskarżyć o demoralizację. Przez nasze usta przelewało się tyle emocji, że ciężko było wytrzymać od ich nadmiaru. Nasze języki splotły się tak mocno, jakby już nigdy nie chciały się rozdzielić, wokół nie było nikogo, tylko ja i on, mój książę z bajki. Wiem, zapewne jesteś teraz zdziwiony moim zasobem słów i wykwintnością moich wypowiedzi, no i pewnie nie wiedziałeś, że potrafię być tak romantyczna, cóż zdarzy się.
Oderwaliśmy się od siebie dopiero, kiedy Ed bezczelnie klepnął mnie w tyłek, aż podskoczyłam, a Hariusz spiorunował go wzrokiem, zabawna scena nie powiem. Przytuliłam jeszcze raz każdego z osobna, a potem grupy uścisk niczym w teletubisiach i wsiadłam do ekskluzywnego Tourbusa. 
usiadłam na wielkiej kanapie i ocierałam łzy, które totalnie zepsuły mój makijaż, ale miałam to gdzieś. Ostatnie pomachanie do grupki przyjaciół i ruszyliśmy….
pierwszy koncert był w Manchasterze, przez całą drogę trenowałam z Ed’em nasze piosenki, aż powoli nimi rzygałam, przepraszam za bycie niegrzeczną. Gdy dojechaliśmy na miejsce czekała nas masa fanek, z trudem przedostaliśmy się na próbę dźwiękową.
Wieczór, kolosalna liczba ludzi, gorąc, spływajacy pot po czole Ed’a. to mój czas, czas na naszą piosenkę. Wyszłam na scena, zobaczyłam tysiące ludzi, przestraszyłam się delikatnie, ale na koncertach chłopców bywało czasem więcej osób. Ed uśmiechnął się do mnie w wskazał dłonią, a publika zaczęła aplauzować, to było to. Zaczęliśmy grać pierwszą piosenkę , fala braw, potężna fala braw, ogromna wręcz i następna piosenka… koniec, zeszłam ze sceny i od razu udałam się do garderoby, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Harrego
-Halo..
-Kocham cię
-Ja ciebie też – odpowiedział, po czym się rozłączyłam. Tyle mi starczyło…
                   Harry: hi, whats your name? Me: eeeeeeeeee, i...i.. dont...kno....know

PODOBA CI SIĘ TO CO PRZECZYTAŁAŚ/EŚ (wątpie w to drugie xd ) PROSZĘ SKOMENTUJ, TO NAPRAWDĘ WIELE DLA MNIE ZNACZY!!! LOVE YA ALL!!