sobota, 31 marca 2012

Na pożegnanie

Cześć Wam, mam do przekazania smutną wiadomość, a może dla niektórych szczęśliwą? Nie mam pojęcia, sami zdecydujcie.
Nię będę prowadzić już tego bloga, zamykam moją działalność. Pewnie nie zrozumiecie powodu, ale ja po prostu się w tym wszystkim zatraciła, cała ta historia stała się moim rzeczywistym życiem, ja już nie myślę przyziemnie, zaczynam się o siebie bać, dlatego muszę stąd odejść. Wybaczcie, że was zawiodłam, o ile zawiodłam, ale musze się o siebie zatroszczyć. Czy kiedyś wrócę ? Może, ale wątpię w to. najpierw muszę wyjechać, uciec cokolwiek.
Żeganajcię, jestem szczęśliwa, że miałam takie wspaniałe czytelniczki. Jeszcze raz przepraszam.
Poraz ostatni: xoxo, Ryscia

Rozdział 59

Kochane (stawiam, że czytają mnie jedynie dziewczyny, jeśli nie wybaczcie!) dodaje kolejny rozdział, który zapewne wywoła u Was jeszcze większego mindfucka, ale co tam :D a teraz UWAGA: Pamiętajcie o dzisiejszej GODZINIE DLA ZIEMI! o 20.30 na godzinie wyłączamy światło i wszystkie urządzenia elektryczne! Zarejestrujcie się na: http://www.wwf.pl !!! Zróbmy coś dla naszej planety, chociaż przez jedną godzinę! Liczę na was! peace&love! KOMENTUJCIE! Enjoy (rozdział dedykuje mojej ukochanej Paulinie Wierzbickiej, dzięki niej możecie czytać to opowiadanie)
xoxo, Rysica 





(oczami Harrego)
-wynoś się stąd Louis- krzyknąłem wkurzony. Przede mną siedziała napalona bogini, a on zepsuł wszystko swoim wtargnięciem
-Nie wyjdę, musimy porozmawiać- powiedział i usiadł na podłodze z drinkiem. Wymieniliśmy z Gabi spojrzenia i wiedząc, ze nic nie wskóramy czekaliśmy na opowieść szatyna- Dobrze, wykorzystując mój stan, chce wam coś powiedzieć- mówił przerywając co jakiś czas czkawką, troche się bałem tego co może powiedzieć, ale trudno, ja nie zawiniłem w niczym- chciałem was przeprosić, szczególnie Ciebie Harry i szczególnie Ciebie Gabi- mówił poważny i opanowany, a zdania które składał sprawiały, że chciało mi się płakać  ze śmiechu- bo ja chciałem zepsuć wasz związek tym cały pocałunkiem- powiedział i spuścił głowę w dół
-Jakim pocałunkiem- zapytała zakręcona Gabi
-pocałowałem Harrego jak wracaliśmy z zakupów, nie bądź na niego zła, odepchnął mnie- wytłumaczył, a moja dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem, jedyne co byłem w stanie zrobić to uśmiechnąć się głupkowato i podrapać po głowie- ale to jest nie ważne, to znaczy ważne, ale bo ja uważałem, że Gabi jest zła i Cię skrzywdzi- kierował te słowa prosto do mnie, patrząc mi w oczy- ale teraz widze, że tak nie jest, nie wiem czemu dopiero teraz to zauważyłem, lecz tak jest. Sory, za wszystko , głupio mi. A ten pocałunek? To fejk był, Styles nie schlebiaj sobie, nie jesteś aż tak zajebisty, żebym mógł zrezygnować z cycków- powiedział już zdecydowanie weselszy i wybiegł z łazienki udając galopującego konia, co ten alkohol robi z ludźmi, ale teraz przynajmniej miałem pewność, że nie musiałem przejmować się sprawą miłości Lou, bo owe uczucie nie istaniało, uff.
spojrzałem z nadzieją na swoją ukochaną, może mi spadł kamień z serca, ale ona mogła zareagować na to inaczej
-Co to było? – zapytała zdezorientowana
-Louisowi odwaliło, pocałował mnie, ja miałam go gdzieś, teraz przyszedł i wszystko wytłumaczył- odpowiedziałem krótko, nie mogłem wytrzymać z podniecenia, chciałem ją mieć
-Ahaa? – odpowiedziała nie wiedząc co się dzieje, trzeba pamiętać o fakcie, że była po sporej dawce alkoholu
-Możemy wrócić do poprzedniego zajęcia? – zapytałem błagalnie, co mam więcej opisywać, po prostu chciałem się z nią kochać, jej ciało nie znudzi mi się nigdy, cały czas odkrywam je na nowo, jej usta za każdym razem mają inny smak, za każdym razem coraz bardziej smaczny, jej oczy przy każdym kolejnym stosunku iskrzą coraz mocniej… jest nieprzewidywalna.
pokiwała głową na zgodę i przygryzła wargę, Boże uwielbiałem przygrywanie wargi.
Obudziłem się rano w wannie, a na mnie leżała Gabi. Powodem mojej pobudki był telefon, który dzwonił dłuższą chwile dopóki nie odebrała go dziewczyna
-Halo- powiedziała zachrypniętym głosem- o Cześć Ed
czyli to mój kumpel, ciekawe czego mógł od niej chcieć. Po jakiś pięciu minutach przytakiwania rozłączyła się i spojrzała na mnie uśmiechnięta, oczy miała wpół zamknięte.
-Dzień dobry kochanie- przywitałem ją, chciałem mieć ten widok każdego ranka, może niekoniecznie widząc ją w takim stanie, na kacu i w ogóle, ale budzić się rano obok niej? Spełnienie marzeń
-Dobry wieczór- odpowiedziała mi pół przytomna- Która godzina?- zapytała przecierając oczy
spojrzałem na swój zegarek, była dokładnie 9 rano
-9- uśmiechnąłem się
-O świetnie, mamy jeszcze troche czasu- mówiła podnosząc się ze mnie i siadając rozkrokiem
-Mamy? Do czego? – zapytałem zdziwiony, czyżbym zapomniał o jakiś planach?
-dzwonił Ed, przekazał mi wieści, że cała nasza siódemka ma wywiad w radio- uśmiechnęła się promiennie, jakby miało to załagodzić wiadomość- podobno wasz menago o wszystkim wie, wywiad jest o 18- wygramoliła się z wanny- pojedźmy do mnie, tam się prześpimy i ogarniemy- prosiła
-No dobrze- zgodziłem się, przecież nie mogłem mieć nic przeciwko. Wizja wygodnego dużego łóżka była miodem na serce. Powinni produkować miększe wanny, w którym drzemka  się grozi urazem kręgosłupa.
wstałem, było ciężko, ale udało mi się, zszedłem do kuchni zostawiając Gabriele na chwile samą bo o to właśnie prosiła. Nie oczekiwałem, ż ktoś o tej porze będzie już na nogach, a jednak, przy kuchennym blacie stał Daddy Direction i parzył kawe, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się
-Kawy? – zaproponował
-Proszę- odpowiedziałem umierającym głosem- czemu już nie śpisz? – zapytałem zdziwiony
-Ktoś musi posprzątać ten burdel- wskazał ręką na salon, rozejrzałem się dookoła i zamarłem. Wszędzie leżały śmieci, mnóstwo butelek po trunkach, nie wspomnę o walających się po ziemi ludziach. Gdzieś pod stosem ludzi wypatrzyłem Nialla, leżał przytulony z jakąś dziewczyną, ucieszyło mnie to.
-Ładnie, musimy się z tym pospieszyć bo o 18 mamy wywiad- powiedziałem do Liama, który spojrzał na mnie pytająco, wytłumaczyłem mu całą sytuacje i moje plany na najbliższe godziny, nie był zachwycony tym, że uciekam od sprzątania, ale po jakimś czasie po porstu machnął ręką i pozwolił się oddalić. Poczekałem na Gabi jakieś 10 minut, złapałem za rękę i wyszliśmy z posiadłości w tle słysząc tylko krzyki Liama przez megafon, był w fazie budzenia wszystkich, wyglądało to komicznie.
gdy dojechaliśmy już taksówką do miasteczka mojej dziewczyny, spokojnie zapłaciliśmy za transport, weszliśmy do domu, porozmawialiśmy chwile z jej rodzicami o przyziemnych sprawach i poszliśmy na górę przespać się. Położyłem się na jej wielkim łóżku i sądziłem, że zrobi to samo, ale najpierw udała się do szafy, co oznaczało, że odwiedzi swoją kryjówkę. Była jakaś dziwna, od samego rana, najpierw ta chęć zostania sama, a następnie bezsłowne udanie się do ‘komnaty tajemnic’ jak ona to nazywała. Po krótkim czasie wyszła stamtąd ze strachem na twarzy, pomimo że już przysypiałem gwałtownie poderwałem się z łóżka i popędziłem w jej stronę. Nie zwróciła na mnie uwagi, po prostu szła prosto do łazienki trzymając jakieś pudełko w ręku. Wszedłem do łazienki minutę po niej, stała nad muszlą i wrzucała do niej małe, białe kółka, nie miałem pojęcia co to jest, w ogóle nie miałem pojęcia co się dzieje.
-Gabi, o co chodzi, co Ty robisz? – zapytałem troche wystraszony, ten widok mnie jakoś przerażał.
-Ja… wyrzucam leki- mówiła cicho, jej oczy były nieobecne, patrzyła się ślepo w każdą spadającą tabletkę, po policzku spływała łza
-Nie rozumiem, jakie leki, dlaczego akurat do kibla?- próbowałem to wszystko jakoś sobie poukładać , ale nie potrafiłem
-Miałam sen Harry, był straszny, może nie był to typowy koszmar, ale ostrzegł mnie przed czymś- mówiła głęboko oddychając, wrzuciła ostatnią tabletkę i usiadła na podłodze- ostrzegł mnie przed amfetaminą – spuściła wodę
-AMFETAMINĄ? – byłem w szoku- Ale jak to? – jakie powiązania mogła mieć moja ukochana z narkotykami
-Bo ja kiedyś brałam, przez krótki okres czasu, ale brałam i wczoraj przed imprezą zrobiłam to znowu-schowała twarz w dłonie- bo ja nie dawałam rady, nauka, Ed, Ty, rodzice, impreza… bałam się, że z czymś nawale dlatego potrzebowałam tego- mówiła łykając łzy- ale w tym śnie, świadomym śnie wszystko było inaczej, nie mogłam się opanować w braniu tych tabletek- wskazała głową na muszlę- Ty i Lou się całowaliście w toalecie, Ed powiedział podczas wywiadu, że jestem z nim, wszystko było takie dziwne, sięgałam po tabletki i było dobrze… ale ja nie chce, nie chce się uzależnić- podniosła się z podłogi a ja razem z nią. Spojrzałem jej w oczy, błyszczały od łez, były tak nieskazitelnie piękne, miały kolor karaibskiego oceanu i te białe fragmenty , białe linie sprawiały, że jej oczy były nienaturalnie jasne, niczym u Husky, a może jeszcze jaśniejsze. Przytuliłem ją, bo co innego mogłem zrobić.
-Będzie dobrze, już pozbyłaś się tego gówna- przejmowałem się tą sprawą, moja dziewczyna była wykończona i ja też przyłączyłem się do tego, co ze mnie za debil-  musisz odpocząć, po prostu odpocznij. Przepraszam, że nalegałem na Twoją obecność na domówce, powinien się domyśleć, że będziesz zmęczona- mówiłem smutnym głosem. Wyobraziłem sobie Gabriele jako narkomankę z sińcami pod oczami, wychudzoną i zmęczoną. NIE! Nie mogę kiedykolwiek do tego dopuścić- Chodź już, chodź spać- wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju, gdzie położyłem ją na łóżko
-Harry, nie zmuszałeś mnie do niczego, sama chciałam tam być – mówiła już zaspanym głosem
-Wiem wiem kochanie- przyznałem jej rację, tylko po to aby spokojnie zasnęła, a nie sprzeczała się ze mną kto zawinił. Ułożyłem się obok niej i objąłem w pasie, zasnęliśmy.

-WSTAWAJCIE- wrzasnął Niall  czym automatycznie mnie obudził, zaraz po mnie podniosła głowę moja ukochana
-Niall, debilu- rzuciłem obraźliwie przecierając oczy , a mój przyjaciel posmutniał
-Ej, nie obrażaj Nialloszka – powiedziała słodko Gabi dając mi sójkę w bok i uśmiechając się głupkowato, musiała mieć już dobry humor, cieszyło mnie to- Chodź Nialler, przytul się- otworzyła ramiona, a Irlandczyk uśmiechnięty się  w nie wtulił, reszta dołączyła do niego i leżeliśmy całą 6 na łóżku- Chłopaki ja się dusze! – krzyknęła przygnieciona dziewczyna, a wszyscy automatycznie z niej zeszli.
-Gabi, my chyba musimy pogadać- powiedział speszony Louis
-Tak, porozmawiajmy- wstała z łóżka i złapała mojego przyjaciela za rękę, wyszli z pokoju.




+ wbijajcie na tego bloga KLIK ! Dominika naprawdę genialnie pisze, dajcie jej satysfakcję z pisania opowiadania i komentujcie ! luv ya all <3

piątek, 30 marca 2012

Rozdział 58

Chyba mi się wydaje, że staciłam czytelników :( Wiem, że robi się dziwnie i zapewne większości się to nie spodobało, ale zaufajcie mi. Proooszę, nie opuszczajcie mi, może brzmię teraz jak jakaś desperatka, ale zależy mi na was i waszej opinii. Pamiętacie rysicowy banan na ryju? Polubiłam go, więc proszę dajcie mi powody do cieszenia mordki! KOMENTUJCIE ! Enjoy
xoxo, Rysica


(oczami Gabi)
byłam w jakimś transie, nie spałam, ale nie kontaktowałam, siedziałam tylko rozwalona na fotelu i co chwila pociągałam papierosa. Z tego stanu wyrwał mnie telefon. Ała, dlaczego mam taki głośny dzwonek i kto do cholery dzwoni o 8 rano…
-Halo- odebrałam zachrypniętym głosem
-Gabi? To Ty? – zapytał zaaferowany męski głos
-Tak- odpowiedziałam, brzmiałam jak zawodowy menel i w sumie tak też pachniałam, ciekawe jak wyglądałam…
-Łał, nic Ci nie jest? – zapytał zmartwiony
-Nienie, po prostu, nie ważne. Co się stało że dzwonisz? – chciałam już zakończyć to połączenie i móc się oddać letargowi
-Posłuchaj, o 10 mamy wywiad w radiu, a potem sesje zdjęciową na okładkę naszego singla, z tego co się nie myle, mam Twój adres, wiec będę po Ciebie o 9.30. do zobaczenia- poinformował mnie i się rozłączył
-Okej- odpowiedziałam sama do siebie- Czekaj.. CO?! – przeanalizowałam właśnie wypowiedź Eda, bo jak się okazało, znaczy domyśliłam się że to on. 9.30 ? radio, co ? sesja? Wciąż miałam problemy z dokładnym zrozumieniem i wtedy olśnienie – O kurwa- poderwałam się energicznie drąc się na całą posesje. Obudzłam kilku ludzi, którzy odgłosami niezadowolenia uciszyli mnie. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam leżące zgony, butelki, chipsy, szklanki, jeszcze raz butelki, nawet kilka prezerwatyw… Boże, co się tutaj wydarzyło?! Usiłowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale nie byłam w stanie, miałam totalną kasacje pamięci, nic, zupełne zero. Było aż tak ostro? Musiałam porzucić swoje rozmysły i skupić się na jednej bardzo ważnej rzeczy, wyjściu z tej rewiry i pojechaniu do domu. Postanowiłam znaleźć Harrego i powiadomić go, aby się nie martwił. Właśnie Harry… czemu nie ma go obok mnie?
Chodziłam po całym domu i zaglądałam w każdy kont, coraz bardziej się załamywałam, ludzie wyglądali jak… po ostrym melanżu. Złożyłam naprawdę ambitne zdanie, nie ważne. Harry, Harry gdzie jesteś. O znalazłam. Leżał na łóżku przytulony do Louisa, o jak ładnie razem wyglądali. Chwila… Louis, Harry, łóżko, razem… coś mi to podpowiadało, ale nie wiedziałam dokładnie co. Przed oczami mignął mi jakiś obraz Tomlinsona wchodzącego do łazienki, gdzie byłam z Hazzą, coś mówił. Co to było? Och, głupi alkohol. Nie miałam czasu na dochodzenie do wydarzeń, więc przeskoczyłam przez stos śpiących imprezowiczów, pocałowałam Harolda w policzek i szepnęłam, że wychodzę. Odwróciłam się i już chciałam powrotnie przeskoczyć, kiedy ktoś nagle złapał mnie za rękę.
-Byłaś świetna- przyciągnął mnie i pocałował
-Fuj, Harry śmierdzisz- skrytykowałam mojego ukochanego- ale i tak Cię kocham- głupkowato się uśmiechnęłam i zaczęłam całować chłopaka
-Ble, możecie przestać- wyraził swoje niezadowolenie Louis. A temu co się nagle nie podoba? Jak on całuje się z dziewczyną to wszystko jest okej?
-Eee, żal mi Cie- Boże, czy alkohol, aż tak źle wpływa na wypowiadane przeze mnie zdania ? – nie ważne, musze uciekać , zaraz mam wywiad- powiedział energicznie i stanęłam dwoma nogami na ziemi
-Co? Jaki wywiad? Spałaś choć trochę- wypytywał mój mężczyzna
-Z Edem, nie. Uciekam, Pa- pożegnałam się szybko i wybiegłam z pokoju, wiedziałam, że jeśli nie zrobie tego szybko to Hazz  zatrzymałby mnie i nie wyszłabym stamtąd tak szybko.
zamówiłam taksówkę, która przyjechała po 10 minutach i podałam adres, jechałam dość długo bo aż 40 minut, miałam bardzo mało czasu, żeby się wyszykować, a przecież wyglądałam jak trup i ledwo trzymałam się na nogach. Kolejna noc bez snu i dzisiaj również nie zapowiadał się prosty dzień. Co prawda mój dopalacz bardzo mi pomógł, ale teraz chyba zakończył już swoją działalność.
Gdy podjechałam pod dom, zapłaciłam za taksówkę i pędem udałam się do łazienki, nie miałam nawet czasu, aby zamienić słowa z rodzicami. Wziełam gorący prysznic, który pomógł mi doprowadzić swój wygląd do ładu, ale wewnątrz wciąż umierałam ze zmęczenia. Ubrałam się koronkowe, czarne rajstopy, szorty oraz t-shirt i marynarkę, wyglądałam w miarę. Mocny makijaż pozwolił ukryć mi niedoskonałości na mojej twarzy, a włosy wyprostowałam. O 9.20 byłam gotowa do pracy, pomijając mój stan fizyczny, czułam, że zaraz się przwrócę… musiałam, wiedziałam, że to złe ale musiałam. Wziełąm tabletke, wzięłam kolejną tablekę, ale to już był ostatni raz, taki ostatecznie ostatni.
zadzwonił telefon i wsiadłam do samochodu Eda, uśmiechał się do mnie i zadawał różnorakie pytania, na które odpowiadałam pojedynczymi zdaniami. Czułam się strasznie skołowana, to zapewne narkotyk tak na mnie podziałał, ale po jakimś czasie miało to zniknąć.
Zasiedliśmy już w radio i zaczęła się audycja, dziennikarz zadawał nam różne pytania dotyczące współpracy, na większość z nich odpowiadał Sheeran. Ja jedynie się słodko uśmiechałam i wtrącałam  co jakiś czas swoje 5 groszy, kiedy padło pytanie, które zwaliło mnie z nóg.
-Czyli to prawda, że jesteście razem? – zapytał z promiennym uśmiechem
-Że co słucham? – wypowiedziałam głośno a Ed zatkał mi usta
-Tak, to prawda, jesteśmy z Gabi bardzo szczęśliwi- skłamał a ja miałam ochotę go zabić
Dalszego ciągu nie słyszałam, gniew buzował we mnie tak bardzo, że zatkał mi uszy. Po skończonym wywiadzie, wybiegłam jak poparzona ze studia, oszust wybiegł za mną
-O co ci chodzi? – spytał z wyrzutem tak jakbym ja zawiniła
-Jeszcze się pytasz?! Jak mogłeś powiedzieć, że jesteśmy razem- czułam się delikatnie zakręcona i zmęczona, czemu moje zbawienie nie działało? Musiałam na chwilę się obrócić i zażyć jeszcze jedną dawkę ‘leku’, bez niej nie mogłam kontynuować tej konwersacji.
-To tylko po to, żeby o nas mówili, no weź przestań- tłumaczył się bezsensownie
-MAŁO MNIE TO OBCHODZI CZY BĘDĄ O NAS MÓWIĆ CZY NIE! – poczułam przypływ energii, a co się z tym wiązało złości- masz to odkręcić , a teraz jedziemy na sesje.
Przez całą sesję, miałam ochotę wszystkich zabić, cały czas coś komuś nie pasowało, moja poza, mina, fryzura. Fryzjerki ciągnęły mnie za włosy non stop, a styliści przebierając popychali, miałam ochotę wydrapać im oczy, co jest dziwne bo zawsze była pokojową osobą.. czy już tak zdążyłam się zmienić? Przecież to tylko 3 porcje…
Gdy wróciłam do domu miałam dość, nie byłam zmęczona bo wciąż byłam pod wpływem, ale miałam dość ludzi, jeśli tak wygląda kariera to podziekuje. Rozsiadłam się na kanapie, była 15 , czas na nauke.. już kierowałam się ku schodom, kiedy usłyszałam wołanie mamy.
-Gabi, jedziemy do notariusza- poinformowała mnie
-Cooo? Po co? – westchnęłam zrezygnowana. Jak ona mogła mi kazać spędzać jeszcze więcej czasu z ludźmi….
-Przecież przekazujemy Ci klub- wyjaśniła
No tak, zapomniałam, że będę miała jeszcze więcej zajęć...
Pojechaliśmy w wyznaczone miejsce, podpisaliśmy pare papierków i wyszliśmy. Zgodnie z prawem klub miałam odziedziczyć równo z dniem moich osiemnastych urodzin, czyli za jakieś 4 miesiące. Do tego czasu placówka, będzie pod opieką naszego wujka. Układ idealny. Zdążę wyjechać w trasę! No właśnie co do trasy, to odeszła mi na nią ochota po zachowaniu Eda, ale co tam, może się poprawi.
Wróciliśmy do domu i bez żadnego zatrzymywania ruszyłam prosto do książek, niestety niekoniecznie mogłam się skupić, więc… wstydzę się tego, zażyłam kolejną pigułkę. To złe wiem, ale nagle wtedy wszystko stało się jasne, nauka nie sprawiała mi żadnych oporów, w niecałą godzinę nauczyłam się wszystkich epok literackich, niebywałe a jednak.
runęłam na łóżko i zastanawiałam się co robić, byłam przepełniona energią, mimo że normalny człowiek w normalnym stanie spałby właśnie jak zabity. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Pauli, jak się okazało była u chłopców, coś tam narzuciła o sprzątaniu, ale nie skupiłam się na tym. Wzięłam swój starszy samochód, Audi Q7 , bo przecież porsche zostało pod domem. I ruszyłam do Villi moich przyjaciół. Kiedy weszłam do środka zamarłam, miejsce wyglądało bardzo podobnie co podczas mojego opuszczania go, tyle że tym razem ludzie chodzili, pałętali się raczej, ale nie leżeli już na ziemi. Weszłam do kuchni i zoobaczyłam całą szóstkę plus jakąś grupkę osób, których zupełnie nie kojarzyłam.
-Ooo Gabi – powitał mnie wesoło Zayn- chodź tu, oglądamy zdjęcia
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł, lepiej żebyś tego nie widziała- powiedział z przerażoną i zdegustowaną miną Niall
-Pokaż to- podeszłam z uśmiechem i przyglądałam się zdjęciom. Co kolejne było gorsze, nie wiedziałam jak mam na nie reagować, niektóre były naprawdę zabawne, ale niektóre wywoływały wymioty, aż nagle, wyświetliło się zdjęcie, które szczególnie przyciągnęło moją uwagę, a mianowicie… ja na blacie łazienki płacząca a obok Harry i Louis… całujący się, ciekawe. chciałam już wyrazić jakąś opinię na temat tego zdjęcia, jednak usłyszałam przygłuszony dźwięk dzwoniącego telefonu, chwyciłam do kieszeni i wyciągnęłam go.
-Halo- mówiłam zachrypniętym głosem



+ w najbliższym czasie stworze na YouTubie show pt. 'Rysica destroy the music', więc jeśli chcecie się pośmiać to serdecznie zapraszam :D moje konto 

wtorek, 27 marca 2012

Rozdział 57

no tak... opowiadanie zaczyna się robić troche dziwaczne, nie jestem z niego zadowolona, ale tak kazała mi zrobić moja wena, więc prezentuje wam moje chore wyobrażenia. robi się trochę namiętnie, przepraszam, jeśli urażę kogoś tym, że tak nazwę 'literackim puszczalstwem' :D nie bijcie mnie, za to że wyszło jak wyszło, obiecuje porawę... Enjoy
xoxo, Rysica



(oczami Harrego)
Po wyjściu Gabi, postanowiłem się jakiś czas przespać, byłem wykończony. Nie nacieszyłem się snem za długo, gdyż do pokoju wparował mi Louis i zaczął po mnie skakać. Miałem ochotę go zabić, byłem zupełnie niewyspany
-Wstawaj!!!- darł mi się do ucha
-Daj mi spokój, śpie! – chowałem głowę pod poduszką mając nadzieje, że coś to pomoże. Nadzieja matką głupich
-Ale jest już 13! Musisz nam pomóc przy sprzątaniu! – targał moim ramieniem i nie odpuszczał
-To wam się zachciało imprezki nie mi- odpowiedziałem obojętnie i schowałem twarz pod kołdrę
-No wiesz co- powiedział obrażonym tonem – w takim razie, możesz sobie przespać cały dzień – podniósł się z łóżka i kierował do wyjścia. Zrobiło mi się głupio, tak mało rzeczy robiliśmy razem, oddaliłem się od nich, a zwłaszcza od Louiego, a przecież kiedyś byliśmy nierozłączni. Musiałem to naprawić.
-Czekaj- powiedziałem zachrypniętym głosem. Loui olał moje wołania i szedł dalej- Louisie Williamie Tomlinsonie nakazuje Ci stać i czekać na mnie- krzyknąłem, a mój przyjaciel się zatrzymał, ale nie skierował twarzy na mnie, tylko stał obrócony plecami, wciąż był obrażony, a raczej udawał obrażonego. Wyczołgałem się w łóżka i nie wiadomo skąd znajdując na to siły, rozpędziłem się i wylądowałem na jego plecach. Upadliśmy i zaczęliśmy się razem śmiać, jak za dawnych czasów.
-Dobra, co mam zrobić- zapytałem zrezygnowany
-Pojechać ze mną na zakupy- odpowiedział optymistycznie i podniósł się z podłogi. Następnie wyciągnął rękę, aby pomóc mi wstać.
Ubrałem się, mimo że bardzo tego nie chciałem i  pojechaliśmy z Lou do Tesco. Jeździliśmy z wózkiem między alejkami, chowając twarze pod kapturami, ale i tak kilka osób nas rozpoznało, prosiło o autografy i zdjęcia.
-Ach te fanki, ja ja je kocham. Niektóre z nich to naprawdę niezłe sztuki- przyznał rozmarzony Lou
-Stary, a co z Eleanor ? – zapytałem zdziwiony. Uważałem, że są idealną parą i nie mają żadnych problemów.
-Kocham ją oczywiście, ale czasem mam ochotę na jakąś odmienność- powiedział w ogóle nie przejmując się tym jak złe rzeczy wypowiada. Kiedyś może te słowa niekoniecznie by mnie ruszyły, zaśmiałbym się tylko i poklepał przyjaciela po plecach, ale tak już nie jest,  zmieniłem się i to co robił Louis strasznie mi się nie podobało, miałem tylko nadzieję, że to głupi żart z jego strony.
-Żartujesz, prawda? – zapytałem go poważnie
-Nie, w sumie to już mi się znudził cały ten związek- mówił obojętnie jakby opowiadał o tym jaka dzisiaj pogoda za oknem, coraz bardziej mnie to wkurzało
-Nie poznaje Cię stary, przecież byłeś taki zakochany. Ty i El jesteście dla siebie stworzeni- prawiłem mu wykłady, sam podłamując się swoją postawą… kiedy zamieniłem się w takiego lamusa ?
-Mnie nie poznajesz? A co z Tobą? Latasz jak powalony z tą swoją Gabi, a nas masz w dupie- obwinił mnie Lou. Zabolało, naprawdę zabolało. Najgorsze, że miał racje, całkowitą racje, olałem ich, nie spędzaliśmy już tyle czasu, a nawet kiedy byliśmy razem, byłem w innym świecie. Bolało, ale nie mogłem tego pokazać.
-Sam kazałeś mi się zmienić! Nie pamiętasz? Trasa koncertowa? Twoje wielogodzinne wykłady na temat tego, ze źle się zachowuje non stop się bawiąc, bla bla. Co się stało z tamtymi mądrościami ? Zmieniłem się, powinieneś być szczęśliwy! Ale nie, Tobie jak zwykle coś nie pasuje- nie panowałem nad sobą , co przychodziło mi do głowy ulatywało na zewnątrz, może źle dobrałem miejsce do tego typu awantury, ale trudno
-To nie jest dobre miejsce na tą rozmowę- wypowiedział to co przed chwilą stwierdziłem w myślach
-W takim razie stąd wyjdźmy- machałem rękoma, wkurzyłem się i to ostro, niezdecydowanie mojego kumpla było irytujące.
Louis nic nie odpowiedział, co jeszcze bardzo mnie zbulwersowało. Wsadził jedynie do koszyka kilka produktów i udał się do kasy. Szedłem za nim posłusznie bo nic innego nie zostało mi do roboty, może kiedy będziemy już sami, bez tego stada gapiów i zapewne paparatzzi, dokończymy tą jakże miłą pogawędkę.
kiedy staliśmy w kolejce do kasy i jedynie patrzyliśmy sobie gniewnie w oczy nic nie mówiąc, zapłaciliśmy za nasze zakupy, zapakowaliśmy je do samochodu i usadowilimy nasze tyłki do auta.
Spojrzałem pytająco na chłopaka, ale nie zareagował, byłem zmuszony sam zacząć kontynuacje rozmowy
-Więc…? – zacząłem licząc na to, że zachęcę go do mówienia
-Nie zaczyna się zdania od więc- poprawił mnie co sprawiło, że miałem ochotę spustoszyć całe miasto i zamienić je w proch
-Och doprawdy ? Dobrze, w takim razie. Paniczu Tomlinson , czy możemy dokończyć naszą konwersacje? – zapytałem wyniośle, ale i z ironią.
-Nie ma co tu kończyć. Wkurzasz się o byle co, powiedziałem to o tych dziewczynach dla żartów, a Ty się unosisz. Ta Twoja ukochana- wypowiedział te słowa z perfidną ironią- zmieniła Cię, aż za bardzo
Nie rozumiałem go, o co mu chodziło z tą ukochaną i całą zmianą. Fakt, zmieniłem się i to nawet bardzo, ale przecież na lepsze.
-o co Ci do jasnej cholery chodzi? Czemu tak ironizujesz przy wypowiadaniu ‘ukochana’- moje zdenerwowanie wciąż się pogłębiało
-Bo jej nie lubie- odpowiedział szybko
-Niby czemu?! – zapytałem oburzony , co Gabi mogła mu takiego zrobić, że aż przestał darzyć ją sympatią.
-Bo jest dla Ciebie nieodpowiednia- przyznał ze stoickim spokojem, jakby nigdy nic
-A niby kto jest odpowiedni?! – jeśli nie ona to kto ja się kurwa pytam
-Ja- nawet nie zorientowałem się kiedy, a moich ust dotykały usta mojego przyjaciela. Byłem sparaliżowany, nie wiedziałem co się dzieje, napierał na mnie coraz mocniej i mocniej oczekując odwzajemnienia, ale nie doczekał się go. Odepchnąłem go od siebie i spojrzałem z miną WTF?!
-Przepraszam- spuścił głowę w dół- naprawdę przepraszam, poniosło mnie
-Spoko- odpowiedziałem sucho- Jedźmy już- wydałem polecenie i odwróciłem głowę w stronę szyby. Nawet nie chciałem o tym wszystkim myśleć i zaśmiecać sobie umysłu. Lou zawsze miał jakieś homo zamiłowania, ale sądziłem że są to zwyczajne wygłupy , poza tym przecież miał Eleanor… ech, mój przyjaciel zakochał się we mnie ? a ja? Czy mi się to podobało? Nie wiem…
dotarliśmy do domu i postanowiłem, że przez całą resztę czasu do moje umysłu nie wkradnie się nic co związane jest z Dj Tommo.
Przygotowania szły pełną parą, wszystko wyglądało ciekawie, alkohol zajmował nam dwa wielkie stoły, czułem ze to nie będzie zwyczajna impreza.
Około 20 zaczęli schodzić się ludzie, połowy nie znałem, ale mało mnie to obchodziło, im więcej ludzi tym łatwiej będzie mi unikać pewnego chłopaka. Zresztą, dla mnie liczyła się obecność tylko jednej osoby. No właśnie, gdzie ona się podziewała. Dzwoniłem, dzwoniłem i inni dzwonili i nic. Dopiero po jakis 2 godzinach chodzenia w kółko i martwienia się dostałem zbawienny telefon .
-Jestem w drodze- usłyszałem jedynie i połączenie się zakończyło
Siedziałem na sofie i patrzyłem jak ludzie tańczą, niektórzy byli już w niezłym stanie. Nagle weszła ona, z butelkami wódki w rękach i głośno krzyknęła – CZAS NA MELANŻ, JUUUHUUU. Roześmiałem się widząc to i podszedłem do niej tanecznym krokiem.
-Chcesz się dziś zabawić, mała? – szepnąłem jej do ucha udając podrywacz
-A co ciekawego proponujesz?- udawała moją ofiarę i seksownie się o mnie ocierała
Nic nie odpowiedziałem tylko pociągnąłem ją na parkiet. Tańczyliśmy, piliśmy , podsumowując dobrze się bawiliśmy. Po niespełna 3 godzinach, byliśmy zalani. Siedzieliśmy na tarasowej podłodze i paliliśmy jointa z grupką znajomych.
-i wiecie co, wtedy patrze na tą scenkę jak się całują i tak sobie myśle. Kurwa, ale mam ochotę na seks hihihih- opowiadała zjarana Gabriela i pocierała swoją nogą o moje uda. Wszyscy dookoła się śmiali, byli równie wkręceni co ja i moja dziewczyna
-Nadal ją masz? – zapytał ktoś z towarzystwa
-Jak najbardziej hiehiehie- odpowiedziała kiwając głową, spojrzała na mnie porozumiewawczo
Wstałem podniosłem ją z ziemi i wziąłem na ręce, oplotła mnie nogami i ruszyliśmy na górę. W tle słyszałem tylko okrzyki ‘dawaj Harry’ . cudem wdrapaliśmy się na góre, oczywiście na schodach wywaliliśmy się kilka razy. Wszystkie pokoje były zamknięte, więc nie zostało nam nic innego jak numerek w łazience. Posadziłem ją na blacie i zacząłem namiętnie całować po szyi, jednocześnie rozbierając. Już miałem zrobić to co należy, kiedy ktoś zapalił światło. To był Louis.



+ obczajcie jak niszczę muzykę hahahaha

poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział 56

Jołjołjoł, kolejny rozdział, fuck już 56 :O
rozdział z dedykiem dla @diisable <3 dziękuje za wsparcie :D



(oczami Gabi)
czy było ze mną aż tak źle? Byłam aż tak zabiegana i wymęczona, że mój organizm nie wytrzymał? Czemu wcześniej nie odczuwałam żadnego zmęczenia tylko od razu zemdlałam. Dziwne.
mój chłopak mnie zaskoczył, zaopiekował się mną, był moim prywatnym pielęgniarzem.  Dostałam wielkie śniadanie, którę byłam zmuszona zjeść, nie mając żadnej możliwości sprzeciwu, gdyż Harry stał nade mną i patrzył jak jem, do czasu. Na dole słychać było jakieś głosy, więc gospodarz udał się tam, aby skontrolować sytuacje. Jadłam swój posiłek i przysłuchiwałam się temu co dzieje się na dole, wychwyciłam kilka znajomych mi głosów co musiało oznaczać, że cała ferajna wróciła, ciekawe czemu… rozmyślałam i jadłam, kiedy nagle ktoś stanął przed otwartymi na oścież drzwiami do sypialni. To był Zayn, który stał jak wryty, nie do końca rozumiałam dlaczego, ale wystarczyło, że spojrzałam w dół i rozumiałam o co chodzi. Ja byłam naga…! No może nie było widać wszystkiego, ale moje piersi prezentowały się dumnie. Boże, co za wstyd, byłam tak sparaliżowana zażenowaniem, że nawet nie umiałam podnieść ręki i zasłonić mojego biustu, całe szczęście, że Harry przybiegł do nas, zapewne przywołał go pisk Zayna, który brzmiał jak dziewczyna. Mój bohater, zasłonił mnie i zamnknął drzwi od pokoju, miałam ochote rzucić mu się na szyje w podzięce, ale zepsuł wszystko swoim śmiechem, wywołanym zapewne moim przeżywaniem danego zdarzenia. Kiedy już udało mi się uspokoić Hazzę i samej ochłonąć, do pokoju zawitali nasi przyjaciele i pogratulowali nam zejścia się moją ukochaną piosenką ‘Miłość rośnie wokół nas’ , a następnie powiadomili o dzisiejszej imprezie. Oczywiście nie mogłam odmówić i obiecałam Harremu, że przyjdę, mimo że grafik moje dnia przerażał mnie jeszcze przed tym zaproszeniem. A mianowicie wyglądał tak: wrócić do domu, przespać się trochę, gdyż nie zmrużyłam oka przez całą noc (byłam zajęta innymi sprawami) , pouczyć się do zbliżających się egzaminów, pojechać do studia i nagrać kolejny kawałek z Edem, wrócić do domu pouczyć się, przygotować na imprezkę, imprezować całą noc. Juhu, ciekawę skąd znajdę na to siłe, kiedy już teraz mdlałam z wyczerpania?
musiałam zmusić się, aby opuścić bok Harrego i wrócić do domu. Szybko się ubrałam i pożegnałam z chłopakiem, wiedziałam, że jeśli będę się jeszcze przekomarzać z nim, nigdy stamtąd nie wyjdę, co było wspaniałą wizją. Zeszłam szybkim tempem na dół, gdzie przywitałam się z resztą ferajny która wróciła. Zamieniłam z nimi kilka słów i ruszyłam do wyjścia. Jadąc samochodem zadzwoniłam do Eda, aby ustalić dokładną godzine naszego spotkania, 13, okej mam 5 godzin na naukę.
wróciłam do domu, przywitałam się z rodzicami, którzy już pakowali swoje rzeczy, gdy to zobaczyłam, coś mnie ukuło w sercu, bolało mnie to, że wyjeżdżają i będę mieszkać sama, ale wiedziałam, że nie zatrzymam ich i w Polsce będą szczęśliwi. Chciałam usiąść spokojnie i porozmawiać z nimi, a jedyne na co mogłam sobie pozwolić to poinformowanie ich o moich relacjach z Harrym (oczywiście pominęłam kilka faktów) i przekazanie wizji mojego dnia, życzyli mi powodzenia-oj przyda się- oznajmiłam i ruszyłam do swojego pokoju, aby oddać się nauce.
spędziłam 4 godziny przy książkach, a ostatnią wolną na ogarnięcie się. Oczywiście zabrakło mi czasu na sen, więc musiałam zażyć sporą dawkę kawy, aby funkcjonować jak należy. Ubrałam się tak jak zawsze, czyli na wpół elegancko i na luzaku, taki mój styl. Wyszłam z domu i jechałam pędem do stolicy. Spóźniłam się kilka minut, więc mój współpracownik czekał na mnie.
-Cześć, przepraszam za spóźnienie- weszłam i przepraszałam zdyszana
-Nic się nie stało- uśmiechnął się promiennie- siadaj- poklepał ręką krzesło obok siebie, wykonałam jego polecenie, a on przyglądał mi się z zaciekawieniem- Wyglądasz jakoś inaczej?
-Zaspana, zmarnowana, jak zombie? – zaproponowałam kilka opcji opisania mojego wyglądu, które według mnie idealnie pasowały
-Nie! Wręcz przeciwnie. Promieniejesz- znowu obdarzył mnie tym promiennym uśmiechem, ale jego wypowiedź mnie delikatnie zagięła.
-Promienieje ? sądziłam, że wyglądam dziś tak, że moje wyjście z domu powinno być uznane za zbrodnie- zażartowałam, lubiłam żartować sama z siebie, miałam dystans do swojej osoby, więc pozwalałam też na to innym.
-No właśnie nie. Powiedz Gabi czyżbyś się zakochała? – poruszył porozumiewawczo brwiami co mnie niesamowicie rozbawiło.
-Tak, dokładnie tak, kilka miesięcy temu w Twoim kumplu- popchnęłam go w ramię. Czułam, że mnie podrywa, więc szybko musiałam ostudzić jego zapał. Lubiłam Eda, nawet bardzo, nie znałam go dobrze, ale pierwsze wrażenie sprawiał świetne. Poza tym lubiłam go już za samą muzykę jaką tworzył i jak kierował swoją karierą, ale nie chciałam zmieniać naszych relacji, kochałam Harrego i nikt inny już nie istniał.
-Oouu, czy to oznacza, że..? – spojrzał na mnie jakby smutnym wzrokiem
-tak, ja i Harry znowu jesteśmy razem- uśmiechnęłam się sama do siebie na dźwięk tych słów, przed oczami miałam sceny z nocy i naprawdę podobały mi się.
-A to świetnie- powiedział delikatnie zirytowanym głosem- Dobra, szkoda czasu, zabierajmy się do pracy- oznajmił i chwycił za notatnik.
przez resztę czasu nie zamieniliśmy żadnego słowa, które nie dotyczyłoby pracy. Piosenkarz chyba został urażony. Smuciło mnie to bo nie chciałam by mój kontakt z nim w jakikolwiek sposób się rozsypał, ale co mogłam zrobić-nic.
po owocnej pracy, która zajęła nam mniej więcej 6 godzin byłam styrana jak wół. Wróciłam do domu i ledwo co widziałam, moje oczy same się zamykały, ale nie poddałam się i usiadłam przy książkach. Czytałam i czytałam i tak przez okrągłą godzinę. Jedyne  co mnie pocieszało, to że wszystko co przeczytałam zostawało w moim mózgu, przynajmniej nie była to bezsensowna nauka. Na zegarku była już 21, spojrzałam na telefon i ujrzałam 13 połączeń nieodebranych, większość była od Harrego, jedno od Pauli, Liama i Nialla, chyba oznaczało to, że powinnam już być na szalonej domówce. Podniosłam się z krzesła i zakręciło mi się w głowie. O nie! Nie mdlejesz! Weszłam do swojej łazienki, obmyłam twarz zimną wodą, poprawiłam makijaż, przebrałam się w sukienkę i założyłam obcasy. Byłam gotowa, włosy postanowiłam zostawić w pierwotnej wersji, czyli rozpuszczone. Zeszłam na dół, weszłam do kuchni aby napić się wody. Opierałam się o blat i czułam jak zasypiam. Nie Gabi , nie możesz. Musisz tam być! Nie zawiedziesz ich. Podniosłam głowę i przed oczami ujarzałam leki , całą apteczkę, przypomniało mi to o jednej rzeczy. Ostatkiem sił udałam się na górę i weszłam do swojego tajemniczego pokoju, otworzyłam jedną z szuflad i wyjęłam moje zbawienie. Opakowanie leków, które miały dodać mi energii, dzięki którym nie będę już czuła tego potwornego uczucia zmęczenia… tak, to amfetamina. Brałam ją kiedyś, kiedy ciężko trenowałam hip hop, dodawały mi siły i mogłam tańczyć przez wiele godzin, było to bardzo przydatne podczas przygotowywania się do zawodów, ale po jakimś czasie… przestawałam być sobą , dziwne zachowania, brak jakichkolwiek chęci na jedzenie, no i ten wygląd, sińce pod oczami, blada skóra, musiałam je odstawić. Ale przecież jeśli raz wezmę jedną tabletkę nic się nie stanie, prawda. To tylko dzisiaj, jutro położę się normalnie spać i wypocznę, na pewno, obiecuję, tylko raz i już nigdy więcej. Połknęłam tabletkę i usiadłam na pufie. 1, 2, 3….moc. poczułam energię, chęć życia i złudzenie, że mogę wszystko. Zbiegłam radośnie po schodach, rzuciłam rodzicom kilka słów na pożegnanie, z informacją gdzie jade i kiedy wrócę, nie czekałam na odpowiedź , po prostu wyszłam. Brakowało mi cierpliwości, żeby na cokolwiek czekać. Jechałam 170 km/h , pędziłam jak wariat a do tego rozmawiałam jeszcze przez telefon. No przecież, musiałam powiadomić moich przyjaciół, że jestem już w drodze. Zatrzymałam się jeszcze na stacji, aby zakupić jakiś trunek i ruszyłam dalej. Po niespełna 25 minutach była na miejscu, weszłam przez drzwi frontowe, które były otwarte i głośno się wydarłam na powitanie
-CZAS NA MELANŻ ,JUUUHUUUU

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 55

Przekonałyście mnie tymi motywującymi i wspaniałymi komentarzami, dodaje kolejny rozdział. KOCHAM WAS I DZIĘKUJE <stały tekst musi być> Enjoy
xoxo, Rysica



(oczami Harrego)
siedziałem plecami dotykając oparcia łóżka i obserwowałem poczynania mojej ukochanej. Była taka przejęta, tak bardzo się o mnie troszczyła. A może o swoją przyjaciółkę? Ale zaraz, gdyby troszczyła się tylko o nią moje zdjęcia już dawno krążyłyby po Internecie, czyli mną też się przejmowała. To takie zadziwiające ile potrafi się zrobić dla drugiej osoby, kiedy się ją kocha. Czy zrobiłbym coś takiego dla niej? Nigdy nie zastanawiałem się nad tym całym poświęceniem, chyba rodziło się samo. O czym ja w ogóle rozmyślałem, oczywiście że zrobiłbym dla niej wszystko. Była moim oczkiem w głowie, gdyby stało się coś jej to tak jakby stało się coś mi.
Patrzyłem na nią, ciągle patrzyłem i dziękowałem życiu, że dostałem kogoś tak pięknego, cudownego, niesamowitego… mógłbym tak wymieniać bez końca. Kiedy skończyła rozmawiać przyciągnąłem ją do siebie i nie chciałem puścić, wciąż czułem niedosyt w jej bliskości, nawet seks to dla mnie za mało.
Moja ukochana miała świetny humor co stwierdziłem po tym, że skakała po łóżku i śpiewała moje imię, nie mogłem się opanować ze śmiechu, ten widok był powalający, naga bogini okryta kołdrą, która za każdym podskokiem zsuwa się coraz niżej odrywając jej kobiece krągłości , śpiewa specjalnie fałszując i zachowuje się jak wierna fanka słuchająca utworu swojego idola. Ten obraz był taki odmienny, oczywiście wiedziałem, że moja ukochana jest pokręcona i lubi się bawić, ale zawsze była dla mnie ostoją dojrzałości (no na niektóre fakty trzeba przymknąć oko), wyrafinowania i elegancji , takie zachowania były czymś poza jej obiegiem, a jednak wyglądała przy tym perfekcyjnie. Miałem nawet obawy, że coś brała…
-Dobrze się czujesz? Co Ty dzisiaj brałaś ?- zapytałem chaotycznie się śmiejąc
--Niiiiic, po prostu jestem szczę…Ojej- nie usłyszałem nic więcej z niej ust, tylko usłyszałem cichy huk. Gwałtownie wstałem z przerażoną miną.
-GABI! Co się stało- upadłem na kolana przy leżącej na ziemi dziewczynie- Obudź się- zacząłem nią trząść
-Coo- chrypnęła cicho
-Gabi- objąłem ją w pasie i podniosłem- kochanie, co się dzieje- byłem zrozpaczony, nie wiedziałem co się dzieje z moją ukochaną, a co jeśli to coś poważnego- jedziemy do lekarza- oznajmiłem i położyłem ją na łóżku, aby móc ubrać ją i siebie
-Nie Harry- mówiła wciąż tym słabym głosem- wszystko jest dobrze, byłam na badaniach, nic mi nie jest- ledwo ją słyszałem mówiła tak cicho- po prostu jestem trochę zmęczona- uspokajała mnie
-Ale Gabi omdlewanie nie jest normalne , muszą Cię zbadać- wciąż chciałem przeciągnąć ją na swoją strone, cholerni się o nią martwiłem, widząc ją taką bezwładną, słabą cierpiałem
-Haroldzie, wszystko jest dobrze- złapała mnie za rękę – Po prostu ostatnio mało sypiałam i niewiele jadłam- uśmiechnęła się blado
-No czy Ciebie powaliło? – uniosłem się, może nie było to właściwe zachowanie, ale zdenerwowałem się . Jak ta dziewczyna może tak traktować samą siebie i o siebie nie dbać. – Przecież jeszcze niedawno byłaś chora! Chcesz, żeby to wróciło?! Chcesz znowu mieć chemioterapie?! Musisz o siebie dbać- zrobiłem jej wykład. Przejmowałem się nią niesamowicie.
-Dobrze Harry, spokojnie, będę o siebie dbać- powiedziała na odwal się
-O nie moja panno, ja o Ciebie zadbam- postanowiłem. Wiedziałem, że sama nie poprawiłaby swoich nawyków, więc musiałem przejąć sprawy w swoje ręce i zadbać o moją królową, tak jak ona zadbała pare minut temu o mnie.
Ubrałem się i zszedłem na dół, szybko zrobiłem jej herbatę malinową i zaniosłem na góre, podziękowała mi promiennym uśmiechem, który tak kochałem. Następnym etapem był posiłek, porządne śniadanie. Zrobiłem tosty cynamonowe, jajecznice, kanapki z Nutellą i zaniosłem wszystko na górę. Postawiłem mały stoliczek na nogach Gabi i wydałem polecenie:
-JEDZ- wskazałem palcem na jedzenie
-CO?! Ja przez tydzień tego nie zjem- zwątpiła moja dziewczyna , a ja tylko wzruszyłem ramionami i stałem twardo dopóki nie zaczęła jeść. Wzięła gryza Tosta i ironicznie się do mnie uśmiechnęła, w odpowiedzi wystawiłem język. Chciałem się obok niej położyć, ale usłyszałem jakieś szmary na dole, więc szybko zbiegłem.
-A co wy Ty robicie? – zobaczyłem wszystkich swoich przyjaciół i ich rodziny
-E mieszkamy? – odpowiedział Loui , a ja wystawiłem mu język. Rany co ja mam z tym wystawianiem języka ?
-No, ale powinniście wrócić dopiero jutro- mówiłem i zastanawiałem się co skłoniło ich wszystkich do powrotu.
-Tęskniliśmy za wami- powiedział Liam i się uśmiechnął. Taa coś nie chciało mi się w to wierzyć.
-A tak naprawdę? – wypytywałem. Bałem się, że coś się stało i nie zapomniałem o fakcie, że na górze leży Gabi całkiem naga. Dobrze, że nie było wśród zgromadzonych jej rodziców.
-Państwo Lustyk postanowili wracać wcześniej, martwili się o Gabriele czy coś tam, a poza tym chcą już się przygotować do wyprowadzki. Nam się już troche nudziło, więc postanowiliśmy wrócić- wytłumaczył mi Zayn- dobra idę na górę- powiadomił nas
-Ok.- odpowiedzieliśmy chórem, a ciemny wszedł po schodach, po chwili wszyscy usłyszeliśmy kobiecy pisk. O fuck, przypomniało mi się, że drzwi od mojej sypialni były otwarte, szybko wbiegłem na górę i zobaczyłem słup soli o imieniu Zayn, a gdy zajrzałem do pokoju zobaczyłem drugi słup soli o imieniu Gabi.
-Harry? Gabi? – pytał przyjaciel drapiąc się po głowie- E , widze nagie piersi- mówił głośno przełykając śline.
Zobaczyłem w jakim stanie jest moja dziewczyna i się przeraziłem, kołdra odpadła , a ona była w takim szoku, że nie była wstanie nawet ruszyc ręką. Szybko interweniowałem i zakryłem moją ukochaną oraz zamknąłem drzwi Zaynowi przed twarzą.
-Uff, sytuacja opanowana- odetchnąłem z ulgą
-Opanowana? Ty to nazywasz opanowaną sytuacją?! Zayn przez jakieś 5 minut gapił się na moje cycki- irytowała się, a ja miałem ochotę się zaśmiać, lecz wiedziałem że to nie właściwe- Boże, a co jeśli on teraz będzie sobie o mnie fantazjował?! – obawiała się Gabi, a ja nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać jak opętany- No i z czego się śmiejesz debilu?! – wkurzyła się i spojrzała na mnie gniewnie
- Z Ciebie- nie przestawałem się śmiać, a w odpowiedzi na mój śmiech dostałem poduszką raz, potem drugi, trzeci i tak dalej, okładała mnie non stop poduszką dopóki nie zamknąłem ust- No już dobrze kocie, już się nie denerwuj- drażniłem się z nią i dałem soczystego buziaka
wtedy do pokoju weszła cała reszta zespołu, nawet Zayn, który wciąż był skrępowany. Zaczęli śpiewać nam ‘Miłość rośnie wokół nas’ z Króla Lwa, a następnie ogłosili, że wieczorem robimy domówkę. Kiedy wyszli spojrzałem na Gabriele.
-Przyjdziesz, prawda? – zapytałem patrząc jej głęboko w oczy
-Tak, ale najpierw musze wrócić do domu, przespać się, poczuczyć i jechać do studia, aby nagrać kolejny kawałek z Edem. AAA umrę- złapała się za głowe
-Kochanie, może musisz z czegoś zrezygnować, np. z współpracy z Edem…- zaproponowałem licząc, że przyzna mi racje. Szczerze mówiąc, byłem o to zazdrosny. Sheeran to mój dobry kumpel, ale jeśli chodzi o dzielenie się dziewczyną nie ma opcji. Spędzałby z nią więcej czasu niż ja, o nie.
-Nawet sobie nie żartuj. Dam radę – pocałowała mnie w policzek i zwlekła z łóżka. Zaczęła się ubierać, miałem ostatnie chwile na podziwianie jej nagiego, idealnego, jak dla mnie, ciała. Zauważyła, że bacznie się przypatruje, więc słodko się uśmiechnęła i rzuciła we mnie poduszką. Odzyskała już siły, cieszyło mnie, moje śniadanie czyni cuda. Kiedy była już gotowa do wyjścia, pożegnała się ze mną i wręcz wybiegła z pokoju. Ech, biedna, tyle spraw na głowie