poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 46


(oczami Gabi)
No wszystko super, pięknie. Ja i Harry jesteśmy przyjaciółmi. Ciesze się, udało mi się. Byłam wtedy szczęśliwa, mam świetnego przyjaciela, jestem sama, wolna, mogę szaleć, moje życie stanie się teraz o wiele ciekawsze, nic nie będzie mnie ograniczać, zawsze o tym marzyłam.
A tak serio… zastanawiam się, czemu właściwie wyszłam z inicjatywą przyjaźni, co mnie strzeliło?! Rzeczywiście, nie było idealnie, często działy się złe rzeczy, ale zrezygnowanie z miłości, z tak pięknych chwil  tylko dlatego, że nie chciało mi się męczyć ? Hiszpańskie powietrze najwyraźniej źle na mnie wpływało. Na początku ta sytuacja z Niallem,  a na dodatek rozstanie z Harrym. Musiałam stamtąd jak najszybciej wyjechać..
Wróciliśmy do naszych towarzyszy, którzy byli zachwyceni wiadomością o naszym rozstaniu tak samo jak ja. Był płacz, krzyk, wzdychania, wszystko! Moi rodzice, przeszli samych siebie, odciągnęli mnie na bok i zaczęli dyskusję.
-Co to ma znaczyć?- nawrzeszczała na mnie mama, śmieszyło mnie, karci mnie za zerwanie z chłopakiem, moi rodzice nigdy nie będą normalnymi rodzicami.
-Tak wyszło, nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu nie czuje już tego co na początku- oczywiście, że nie czuje tego co na początku, bo czuje o wiele, wiele wiecej, ale to mnie przerasta.
- I co teraz zamierzasz zrobić?- dopytywał się podenerwowany tata, to wyglądało tak zabawnie, ale obawiałam się zaśmiać, mógłby to źle odebrać. Poza tym po dłuższym zastanowieniu, nie miałam ochoty na śmiech, właśnie zakończyłam coś pięknego, nie, to nie jest śmieszne.
-Hm, chyba wrócę do Anglii, ten kraj źle na mnie wpływa- powiedziałam obojętnie. Myślałam nad powrotem bardzo poważnie, ale nie zamierzałam dzielić się tym postanowieniem z resztą, moi rodzice wystarczali.
-Co? Dobrze się czujesz? – naskoczył na mnie tata, ale mama złapała go za ramie i ‘ostudziła’
-Spokojnie, jeśli podjęła taką decyzje niech jedzie- powiedziała.
-Dzięki mamo- puściłam do niej oczko. Lubię tą kobietę, naprawdę ją lubię.
wróciliśmy do domu, wszyscy się rozeszli co wcale mnie nie martwiło, bo nikt mnie nie powstrzyma przed wyjazdem. Byłam w pokoju moim i mojego byłego i pakowałam rzeczy, kiedy mój wzrok przyciągnęła pewna rzecz, a mianowicie widok nagiego torsu. Mój przyjaciel postanowił sobie popływać, ciekawe jak dotarł do pokoju przede mną aby się przebrać, musiał wykorzystać moment, kiedy poszłam do kuchni po sok, sprytny chłopak. Wlepiałam swoje oczyska w świetnie wyrzeźbione mięśnie Harolda i coraz bardziej byłam na siebie wściekła za to co zrobiłam, ale przecież przyjaciółki chyba mogą bezkarnie obmacywać brzuchy swoich przyjaciół, więc może nie będzie tak źle. Miałam się pakować, a stałam przed oknem i ciekła mi ślina, to był taki cudowny widok, gdy już duża ilość śliny wypłynęła z moich ust prosto na podłogę, Hazza wyszedł z basenu, niestety niefortunnie stanął na…łyżke? Tak to była łyżka, dobrze widziałam, co ona tam…nie ważne. Haz upadł i nie wstawał przez dłuższy czas, zlękłam się i poleciałam szybko na dół, nie byłam jedyną osobą, która widziała to zdarzenie, zanim dobiegłam do leżącego, obok niego był już Lou, który trząsł nim próbując obudzić.
-Louis przestań, przenieś go jakoś do salonu, a ja skocze po lód czy coś tam- wydałam polecenie i zabrałam się do pracy. Kiedyś, jeszcze w Polsce miałam kilka lekcji pierwszej pomocy, ale nic, ale to zupełnie nic z nich nie pamiętałam, więc wzięłam lód, ciepły okład. Spodobała mi się zabawa w pielęgniarkę, największym jej plusem było to, że bez żadnych konsekwencji mogłam dotykać brzucha Harrego, kiedy właśnie przejeżdżałam ręką po jego 6paku poruszył się. Nachyliłam się nad jego twarzą i zobaczyłam, że otwiera oczy.
-Haha, jaka z Ciebie sierota- powitałam go miłymi słowami, teraz się przyjaźniliśmy, nie musiałam się nad nim rozczulać, nie to żebym nie lubiła rozczulania się nad nim i czułości, ale pośmiać się też jest fajnie.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne. Co się właściwie stało?- podniósł się z sofy trzymając za głowe- Ałaa, mój łeb
-Połóż się jeszcze. Mocno zaryłeś głową o posadzkę, poślizgnąłeś się na łyżce…- wytłumaczyłam mu rzecz, której sama nie rozumiałam, skąd tam się wzięła łyżka…
-łyżce? Skąd tam się …- patrzył na mnie jak na idiotkę
-nie wiem, nie pytaj mnie- gdybym sama to wiedziała byłoby miło
-Mówiłem że łyżki to złooooo- wydarł się z kuchnii Liam, a ja zaczęłam się nieopanowanie śmiać.
-Dobra, ja już tutaj potrzebna nie jestem, idę do pokoju- poinformowałam chłopców i wstałam, ale nie mogłam iść dalej bo ktoś kurczowo trzymał moją noge.
-Zostań, proszę- oczywiście, że był to Harry, robił typową mine kota ze Shreka, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Zostać z nim, śmiać się, zapewne przytulać, wygłupiać i nie móc przestać o nim zapomnieć, czy raczej stanowczo wstać, skapować się i ukradkiem wyjść i wrócić do Anglii. Czemu ja musze być takim bohaterem tragicznym? Ide, trudno ide, nie mogę zostać, za wiele mnie to kosztuje, musze wrócić, pobyć sama, zrelaksować się i wszystko dokładnie przemyśleć.
-Wybacz, musze iść- powiedziałam spokojnie i wyrwałam swoją noge z objęć Hazzy.
weszłam do swojego pokoju i wróciłam do czynności, którą przerwał mi upadek Harrego.
cała walizka była już spakowana, musiałam tylko wyczuć dobry moment i wyjść niezauważona przez nikogo. Bilet kupiłam już wcześniej, przed rozpoczęciem pakowania. Do odlotu miałam 3 godziny, musiałam się spieszyć. Miałam jeden dylemat, czy pożegnać się z Pauliną czy też nie? Pewnie będzie chciała mnie zatrzymać, ale co tam, należy jej się, żeby wiedziała co się ze mną dzieje.
-Puk puk- wsadziłam głowę do jej pokoju, bałam się że przerwę jej w namiętnej chwili z niej narzeczonym, kurde, wciąż dziwnie to brzmi- nie przeszkadzam ? – na szczęście była sama
-Nie, nie, wchodź- zaprosiła mnie gestem
-Ja tylko wpadłam, żeby się pożegnać- uśmiechnęłam się głupkowato, teraz tylko czekałam na krzyk
-CO ZROBIĆ? – doczekałam się krzyku
-Wracam do Anglii, musze odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć- puściłam głowe w dół, zrobiło mi się jakoś smutno, ten wyjazd nie tak miał wyglądać, ale z drugiej strony może właśnie to miało się stać.
-Rozumiem. Ty go kochasz, prawda? – zadała już spokojnym głosem pytanie
-Oczywiście, że tak, nie da się tak łatwo pozbyć miłość. Zapewne będę go kochać do końca życia, dlatego musze stąd wyjechać i poukładać to całe gówno- podeszłam do  niej, a ona złapała mnie dla pocieszenia za rękę, zawsze tak robiła, kiedy się czymś martwiła- nie przejmuj się, dam sobie rade, a Ty tutaj zajmuj się mężusiem- przytuliłam ją na pożeganianie i wymusiłam na swojej twarzy uśmiech
-Jeszcze nie mężuś! – krzyknęła za mną kiedy wychodziła od niej z pokoju.
-Loui, co Ty tu robisz? – wpadłam na niego wychodząc, czyżby podsłuchiwał
-A nic, ide do pokoju- zrobił się cały czerwony
-Twój pokój jest w drugą strone… Podsłuchiwałeś?! – podniosłam głos. Jeżeli jeden z chłopców coś wie, to zapewne zaraz będą wiedzieć wszyscy, zwłaszcza jeśli chodzi o takie coś jak mój wyjazd. Super, to na pewno uda mi się wyjechać.
-No tak troche- drapał się po głowie jak jakiś głupek
-Super, mam prośbę nie mów nikomu o tym co usłyszałeś i o tym, że… wyjeżdżam- błagambłagambłagam, jeśli to się wyda, to będę musiała tu siedzieć jeszcze te 3 dni i zapewne się pochlastam, w domu zapewne zrobie to samo, ale przynajmniej będę sama i nie będę musiała codziennie spoglądać na twarz mojego byłego chłopaka, musze jeszcze wiele zrobić ze swoimi umysłem, żeby móc patrzeć na niego jak na przyjaciela.
-Nie powiem, sądze, że dobrze robisz. Ty i Harold potrzebujecie czasu, musicie od siebie odpocząć. Najlepiej jak byś nie widziała się z nim przez jakieś 2 tygodnie co najmniej- mówił spokojnie, a ja zaczynałam odnosić coraz większe wrażenie, że ten człowiek mnie nie lubi, albo jest zazdrosny o Hazze. Nie zazdrość nie wchodzi w grę, przecież ma Eleanor.
-Dobrze, ja już musze iść- czułam, że napływają mi do oczu łzy. Cała ta sytuacja mnie przerosła, nie mogłam już nie płakać. Zamówiłam taksówkę, przyjechała po 15 minutach i zawiozła mnie na lotnisko. Spokojnie zajęłam miejsce w samolocie i czekałam na start. Lecimy. Turbulencje, o nie coś jest nie tak, flight attendent chodzą coraz bardziej spanikowane, uspokajają pasażerów, ale widać po nich, że są przerażone. Co się dzieje? Czy to już koniec? Czy zginę w katastrofie lotniczej?




Dobra, jak widać nie jestem konsekwentna, ale było sporo komentarzy, więc dodaje kolejny
Mam nadzieję, że tym razem się wam uda i będzie te 10 KOMENTARZY !!!
Pozdrawiam Donie, która jest moją psycho fanką i wkrótce ją uduszę :D do zobaczenia jutro na pierwszej lekcji.
Zapraszam również na tumblra mojej przyjaciółki, a mianowicie Pauliny (tak to ona w tym opowiadaniu) wbijać i follować !!!! koniecznie !!! <3 <3 http://support1dallofmyheart.tumblr.com/ 

xoxo, Ryscia

10 komentarzy:

  1. boski rozdział nie mogę się następnego doczekać^ chcę wiedzieć co będzie dalej ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. HEIHEIEHIEHEIEHI MAM POZDROWIENIA <3
    i mnie nie udusisz bo jak sama napisałaś na fb zawsze chciałaś miec taka fanke jak ja :D

    OdpowiedzUsuń
  3. coooooooooooo :O niech ona nie umiera -,-
    @kate9924_

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ;)
    jejku boje sie o nią czekam z niecieprpliwodscia na nastepny rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj znalazłam twojego bloga. Właśnie skończyłam czytać ostatni rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego. :D <3

    OdpowiedzUsuń
  6. już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D dziewczyno pisz ten kolejny rozdział, bo nie wytrzymam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny?? ~Misia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. HAHAHAH, dlaczego mi to robisz? Kocham Twoje opowiadanie, ale cały czas musi coś iść nie tak. Jak nie Gabi to Harry coś spieprzy. Okej, i tak je kocham. SZYBKOSZYBKOSZYBKO NATĘPNY, JUŻ <3333

    OdpowiedzUsuń
  9. jeny, nareszcie mogę dodać komentarz z anonima, bo nie mam tu konta. :D także no, czekam na następny, a opowiadania jak zawsze świetne. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny ?
    Obserwujemy?
    Zapraszam do mnie http://zwariowana-bajka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń