środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 64

Miał być szybko i jest, mimo że zadarłam przy tym z moim tatusiem<3 lovely -.-
No akcja jest hmmm... zaskakująca? takie odnoszę wrażenie.
Jak zwykle dedykacja dla mojej najwspanialszej Pauliny ! <3
+ jeśli ktoś chce, żebym promowała w swoich notkach jego bloga to po prostu piszcie na tt @Rysicaa, no problem :D
Enjoy.
xoxo, Rysica




(oczami Gabi)
Pojechałyśmy prosto do domu Pauli, nie chciałam wrócić do siebie, nie w takim stanie. Gdy tylko przeszłyśmy przez drzwi rzuciłam się na sofę w salonie i nie dawałam znaków życia. Przyjaciółka usiadła obok mnie i żądała wyjaśnień. Opowiedziałam jej całą historię, bo nie widziałam sensu ukrywania tego. Szybko pożałowałam tego, że się zwierzyłam bo dostałam od dziewczyny siarczysty opieprz, lovely, tego własnie mi wtedy było trzeba, krzyczenia na mnie. Rozpłakałam się jeszcze mocniej.
-Przepraszam- zasmuciła się Paulina i przytuliła mnie- Ale naprawdę jesteś głupia, po co go okłamywałaś ?
-Nie wiem, nie przemyślałam tego- mówiłam łykając słone łzy – Idź  spać, nie możesz się przemęczać- rozkazałam jej i tak wystarczającego problemu już jej narobiłam.
-Jesteś pewna, ze dasz radę? – troszczyła się
-Taktak, dobranoc- znowu skłamałam.  Wątpiłam w to, że dam sobie radę, ale nie mogłam aż tak jej wykorzystywać.
zostałam sama, Paula ucałowała mnie w czoło na pożegnanie i poszła na górę pozostawiając mnie w tym wielkim salonie, wtedy się zaczęło. Obwinianie się w myślach. Jak mogłaś, dlaczego to zrobiłaś Ty idiotko, on Ci tego nie wybaczy, wszystko ale nie kłamstwo , przecież świetnie o tym wiedziałaś…
wyszłam na taras, musiałam zapalić, ale nie chciałam narobić smrodu ani spotkać mamy mojej przyjaciółki. Patrzyłam się w gwiazdy i pociągałam co chwila papierosa. Rozmyślałam, non stop rozmyślałam, nic innego nie było w mojej głowie oprócz jednego małego człowieczka, który wywrócił moje życie do góry nogami, człowieczka dzięki, któremu wszystko zaczęło stawać się mniej więcej jaśniejsze i sensowniejsze, człowieczka, którego zraniłam po raz kolejny, człowieczka, na którego definitywnie nie zasługiwałam. Zaczynałam delikatnie przymarzać, więc postanowiłam wrócić do środka, gdzie napotkałam gospodynię,.
-Cześć Gabi- powiedziała Pani Gosia
-E, dobry wieczór, ja przepraszam- z niewiadomego powodu poczułam się głupio
-Spokojnie. Zeszłam tylko na dół, żeby powiedzieć Ci, że możesz palić w środku- powiedziała zwyczajnie, a mnie trochę zgięło
-Hm, e , ja no ten, dziękuje- nie ogarniałam
-Spoko, spoko. Dobranoc- podrapała się leniwie po głowie i poszła do swojej sypialni. Zapewne wiedziała co się stało, ach Paulina.
Znów zostałam sama i znów do mojej głowy wróciły te wszystkie myśli, myśli, które bolały. Leżałam na kanapie i co chwilę wyciągałam z paczki kolejnego papierosa, nie wiem ile godzin trwałam w tym letargu, wybudziłam się dopiero, gdy do domu wparowali moi przyjaciele wnosząc małego człowieka, który zaprzątał moją głowę przez całą noc.
Zdarzenia, które nastąpiły następnie pamiętam jakby przez mgłę, wiem tylko, że były tragiczne, raniły mnie wszystkie słowa, które wypowiadał Harry, wszystkie były najszczerszą prawdą, dlatego tak bolały. Gdy odwrócił się do mnie plecami, a ja znowu stałam jak słup soli, rozbrzmiewały mi w głowie jedynie jego słowa: ‘To musimy być zupełny koniec’ . torturowały moją głowę, były jak tysiące wbijanych gwoździ, powoli wkręcanych, wyjmowanych i ponownie wkręcanych w inne miejsce w moim ciele.  Nie mogłam dłużej stać w tym miejscu, musiałam uciec stamtąd jak najszybciej. Rzuciłam się do biegu i biegłam ile sił w nogach, dotarłam do ruchliwej ulicy. Wpadła mi do głowy pewna przerażająca myśl: a gdyby tak ze sobą skończyć, moje życie bez Harrego i tak nie miało sensu, przeżywałabym tylko katusze, wiec po co, komu jestem potrzebna? Paulina ma Liama, zaraz będą piękną rodziną, rodzice będą mieli kolejne dziecko, które wychowają w Polsce, więc po co im ja. Haroldowi łatwiej by było o mnie zapomnieć, wszystko byłoby łatwiejsze… ruszyłam się miejsca, w którym wcześniej zastygłam oddając się samobójczym myślą, wyczekałam na moment, w którym jechał rozpęczony samochód i wpadłam na ulicę. Usłyszałam czyjś krzyk za swoimi plecami, a potem poczułam uderzenie, następnie smak krwi.
-Nic Ci nie jest? – docierał do mnie jakiś męski głos- Halo- trząsł moim ciałem, czułam to aż za dobrze
powoli otworzyłam oczy i ujrzałam twarz chłopaka, miał nieziemskie grafitowe oczy, było w nich pełno zmartwienia. Gdy zobaczył, że żyje wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu. Podniósł mnie i oparł o swoje nogi.
-żyjesz? – spytał troskliwie
-Tak- ledwo co dało się usłyszeć moje słowa, miałam mocno zachrypnięty głos
-Po co wbiegłaś na ulicę, zginęłabyś! – nakrzyczał na mnie
-Ja- nie wiedziałam co odpowiedzieć: ‘ chciałam się zabić’- zamyśliłam się – byłam zupełnie oszołomiona, wciąż do końca nie wiedziałam co się dzieje
-Musisz bardziej uważać- powiedział pociesznie i powoli postawił mnie do pionu- wszystko okej?
-yhym- zachwiałam się delikatnie. W mojej głowie trwało właśnie party hard, świat wirował
-Może pojedziemy do szpitala, możesz mieć wstrząs mózgu- martwił się o mnie, co było dziwne, bo przecież byłam mu totalnie nieznajoma
-Nie, nie , dziękuje dam radę- wymusiłam uśmiech . nie zapomniałam wydarzeń sprzed pół godziny, wciąż byłam załamana, ale przynajmniej uświadomiłam sobie, że samobójstwo nic nie da, będzie to tylko oznaka tchórzostwa.
-Pozwól chociaż, że odwiozę Cię do domu- zaproponował
-No dobrze- zgodziłam się bez zastanowienia, nie widziało mi się przejście przez 5 ulic cała poobijana i w porwanych ubraniach
chłopak uśmiechnął się do mnie i wziął pod rękę, aby ułatwić mi przechadzkę. Jego samochód stał 3 minuty drogi od miejsca ‘wypadku’. Wspomniałam, że zatrzymała cały ruch?
Usadowił mnie w swoim aucie, zwyczajnym aucie! W Volkswagenie Polo, zwyczajny samochód, zwyczajnego gościa, żaden bogacz, gwiazdor, ani niewiadomo kto, normalny obywatel.
Zasiadł za kierownicą i ruszył.
-Gdzie mieszkasz…? – zapytał zawierając w tej wypowiedzi jeszcze jedno pytanie
-Gabi, miło mi. Coleridge Road to niedaleko- uśmiechnęłam się
-Wiem gdzie to jest. Mój tata tam mieszka- również się uśmiechnął
-O naprawdę, jaki numer? – zaintrygował mnie, wokół mnie nie było żadnych domów w promieniu 2 km, nasza posiadłość została specjalnie wybudowana na tak zwanym odludziu
-22,  dom jest troche oddalony od reszty – powiedział, a ja zamarłam
-Jesteś pewien? – nie mogłam uwierzyć w to co słyszę
-No tak, coś nie tak? – zapytał zaintrygowany wciąż skupiając się na drodze
-To numer mojego domu. Jak w takim razie nazywa się Twój ojciec ? – musiałam wiedzieć wszystko , jeśli To..
-Tomasz- odpowiedział bez trosko
…masz to… nie wierze
 -Lustyk? – wciąż miałam nadzieje, ze to tylko zwykły przypadek
-O, skąd wiesz? – uśmiechał się cały czas nie wiedząc co odkryłam
-bo to mój tata…- powiedziałam przerażona
Gwałtownie zahamował i spojrzał na mnie cały blady
-CO? Znaczy wiedziałem, ze ma rodzinę i z moją mamą miał tylko romans, ale nigdy nie podejrzewałem, że Cię poznam…- mówił tak spokojnie jakby nic się nie stało
-Czekaj co? Romans? – nie, to nie możliwe, no nie wierze
-Tak, troche głupio wyszło- podrapał się po tyle głowy
-Jedź! Szybko! – wydałam rozkaz, chciałam się jak najszybciej znaleźć w domu i wyjaśnić ten cały incydent
Nic nie powiedział, ruszył błyskawicznie i już po 8 minutach byliśmy pod drzwiami mojego domu. Wysiadłam nie zważając na nic, tylko machnęłam ręką przywołując mojego bohatera
-TATO!- wydarłam się od razu po przekroczeniu progu
-Tutaj jestem- odezwał się poczciwy głos ojca
Wbiegłam do jego gabinetu, a za mną weszła zaniepokojona mama, po chwili dołączył do nas chłopak, którego imienia nawet nie poznałam
-Możesz mi to wyjaśnić- wskazałam dłonią na normalnego obywatela- Oto ten człowiek, mówi że jesteś jego ojcem, czy możesz to skomentować- spojrzałam oskarżycielsko na tate
zbladł, automatycznie zbladł i przyjął zmartwiony grymas. Czyli to prawda, o nie
-To prawda- powiedział załamany- To jest Greg, mój syn- wstał od biurka i podszedł do, jak się okazało mojego brata
-Ale, ale jak to?! – mówiłam czując napływające łzy – Mamo, wiedziałaś o tym?- spojrzałam z nadzieją na matkę
-Tak- opuściła głowę w dół
-Czemu nic mi nie powiedzieliście?! Jak mogliście? – zaczęłam się rzucać
-Gabi, to było dawno, 19 lat temu, byliśmy dwa lata po małżeństwie i przeżywaliśmy kryzys i tak jakoś wyszło…- tłumaczyć się bezsensownie
-tak jakoś wyszło?! Tak jakoś wyszło?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! – odnosiłam się agresywnie, może aż za agresywnie ale nie panowałam nad sobą
-Przepraszamy, nie chcieliśmy Ci nic mówić, abyś nie się nie martwiła- kolejne bezsensowne tłumaczenia tym razem ze strony rodzicielki
-Martwiła ? serio? – zwątpiłam- Nie chce mi się was widzieć. Jak ja mam być szczera skoro we własnym domu byłam okłamywana całe życie. Idźcie wszyscy do piekła- wymachiwałam rękoma, aby choć troche wyładować swoją wściekłość- Sory..Greg, że musiałeś to widzieć. Dzięki za ratunek, a teraz Nara- powiedziałam wściekła i uciekłam do pokoju.
czyli tak czuł się Harry, beznadziejnie.
zamknęłam zamek w pokoju i udałam się do swojego sacrum, rzuciłam na pufę i zaczęłam ryczeć, znowu ryczeć, po raz 762762879438793 tego dnia. Płakałam cały czas, non stop.
*Jakiś czas później*
-Ile dni już tam siedzi?- słyszałam głos Pauliny za drzwi
-2 dni- odpowiedziała przejęte matka
-Jadła coś? Wychodziła? – dopytywała się zmartwiona przyjaciółka
-Nie, nic a nic- mówiła przez łzy
Dobrze im tak, macie za swoje- myślałam
-Gabi wylaź- dziewczyna zaczęła naparzać w drzwi. Nie odpowiedziałam, znudziło mi się to po tysięcznym razie. Może i zachowywałam się dziecinnie, ale nie umiałam inaczej wyrazić swojej depresji, nie dość, że rozstałam się z Harrym, nie było już w moim życiu, w moim marnym istnieniu, to jeszcze dowiedziałam się, że mam brata, po 19 latach, 19 lat kłamstw. Wszystkie ‘delegacje’ taty polegały zapewne na tym, że przyjeżdżał tutaj, zapewne dlatego się przeprowadziliśmy właśnie do Dartford. Nie umiałam normalnie funkcjonować
-Gabi proszę- wciąż dobijali się do mojego pokoju
-Odsuńcie się- usłyszałam męski głos- Gabrielo, otwieraj- to był Zayn
ale jak to? Co on tu robił? Podeszłam, a raczej doczołgam się do drzwi i lekko je uchyliłam
-wejść- powiedziałam zachrypnięta
-Czy ty możesz mi powiedzieć co Ty odpierdalasz?! – wypalił
-Aktualnie stoję i obserwuję widoki za oknem, chcesz dołączyć?- odpowiedziałam sucho nie zważając na właściwy zamiar pytania kumpla
-Zabawna jesteś. Powiesz mi co się dzieje- zapytał z troską i przytulił mnie od tyłu, to było przyjemne, naprawdę przyjemne
-Chcesz wiedzieć co się dzieje? – odwróciłam się gwałtownie i nasze twarze były maksymalnie blisko- Życie mi się wali, to się dzieje- powiedziałam szybko po czym poczułam na swoich wargach coś ciepłego. To były… usta Zayna? Oderwał się ode mnie krótkim czasie, pewnie po to by zobaczyć moją reakcje na ten nieoczekiwany pocałunek – No tak pocałuj mnie będzie łatwiej- zkitowałam go, przyznam było przyjemnie, ale to jeszcze bardziej pogmatwało moje życie
-Będzie- uśmiechnął się promiennie i zwyczajnie mnie przytulił. A ja? Co zrobiłam, jak idotka utonęłam w jego uścisku.

8 komentarzy:

  1. MASSIVE WTF ! GABRIELO, CÓŻ ZA OBRÓT AKCJI, NIE MA TO JAK WYWRÓCENIE SOBIE SPOWROTEM ŻYCIA O 360 STOPNI :D KOCHAM CIEEEEEEEEEEE <333 btw, Zayn is my secret lover biaaatch ! xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź, zgłaszam Twojego bloga do jakiejś wytwórni książek ! :O
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oł łał... @domka, ma rację! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. popieram @domka. Razem złożymy się na wydawnictwo! :D
    kocham Twoje opowiadania i niecierpliwie czekam na nn :P
    + mam nadzieję, że to co powiedział Harry, tzn'' to musi być zupełny koniec'' to nie myslał tego tak naprawdę i znowu będzie z Gabi, bo uwielbiam ich jako parę .xx

    OdpowiedzUsuń
  5. O_O no to żeś wymyśliła xD szok! wrzucaj szybko następny bo umieram z ciekawości :) + domka. świetny pomysł! to się nadaje na książkę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne ;D Ale jestem w szoku xx
    @craazygirl1D

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże! Kocham Zayna, ale tak być nie może! Harry zawsze będzie tym jedynym, nooooo. Zaskakujący (jak zawsze) obrót akcji. UHUUUUUUUU. <3 DAJESZ KOLEJNY.

    OdpowiedzUsuń
  8. UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU <3 :*

    OdpowiedzUsuń