sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 62

Kolejny rozdział już przed Wami. Dodaję go o niesamowitej godzinie 2.30, po co spać skoro można pisać. Dobra, akcja jest dość ciekawa według mnie i przyznam, że podoba mi się ten rozdział o.O Ogółem, to cholernie Wam dziękuje, za dużą ilość komentarzy pod poprzednim rozdziałem. O wyświetleniach to już w ogóle nie wspomnę...ZGON :O Dobra, a teraz ukulturalniamy się: WESOŁYCH ŚWIĄT, czy jakoś tak. Kocham Was i dziękuje! Czekam na kolejną sporą dawkę komentarzy. Enjoy
 xoxo, Ryscia ♥


(oczami Gabi)
zostałam wyprowadzona z samochodu przez mojego ukochanego i stałam jak wryta, patrząc  jak przede mną klęka ? czy on chce się oświadczyć ? przebiegały myśli przez moją głowę. Przecież jesteśmy za młodzi, co powiedzą moi rodzice, czy mam się zgodzić? Czy jestem już na to gotowa?
Czy jestem?
-Gabi…- zaczął, a ja nie chciałam słuchać już dalszej części, byłam taka zestresowana
-Harry, wiesz że Cię kocham, ale jesteśmy za młodzi- mówiłam to co leży mi na sercu, bałam się jedynie, że urażę Harrego i będzie miał do mnie pretensje, albo uzna to za akt braku miłości
-Co? –zapytał zdziwiony- Gabi, ale ja nie chce Ci się oświadczyć- odpowiedział wyśmiewając mój pomysł. Odetchnęłam z ulgą, ale zaraz…
-Więc o co chodzi?! Czemu klęczysz? –podsumuję: maindfuck
-uznałem, że tak będzie dostojnie. Gabrielo czy zrobisz sobie razem ze mną, pasujące do siebie tatuaże? –zapytał mnie z błyszczącymi oczami, pełnymi nadziei .
-ee.. OCZYWIŚCIE, ŻE TAK! – zgodziłam się krzycząc. Zawsze marzyłam, żeby mieć coś takiego jak psujące tatuaże. 
Były piękne, przecudowne, najwspanialsze na całym świecie, zakochałam się w nich. Kiedy zobaczyłam efekt końcowy myślałam, że popłacze się ze szczęścia. Na naszych klatach piersiowych widniał wers mojej piosenki. Harry miał początek ‘Każdy wdech sprawia, że…’ , a ja dopełnienie ‘…bardziej kocham Cię’ . głupi napis, a jest tak inteligentnie zrobiony i ma tak wielki przekaz, sam fakt, że tekst jest rozdzielony, pokazuje, że jesteśmy całością i oddzielnie nie mamy żadnego znaczenia .
Kiedy już wracaliśmy, chciałam zostać z moim ukochanym, ale wzywała mnie potęga…nauka. Poza tym jeszcze jedna sprawa łaknęła mojego zainteresowania, a mianowicie ,zniszczenie życia pewnego mopa.
Weszłam do domu i ruszyłam prosto w stronę schodów, aby nie marnować czasu, była już 22.30, nie chciałam znowu zarwać nocy i wrócić do bra… nie ważne. Oczywiście nie udało mi wejść niezauważona, drogę zastawił mi tata i spojrzał na mnie z góry, miał skrzyżowane ręce na klatce i stukał nerwowo nogą.
-A o której to się do domu wraca panienko?- pożerał mnie wzrokiem, nie do końca miałam pojęcie co się dzieje i zapewne miałam wystraszoną mine, bo mój tata wybuchł śmiechem- Jakbyś zobaczyła swoją minę- mówił przez śmiech, zwijał się na podłodze
-No ha ha ha, bardzo śmieszne. Skąd mogłam wiedzieć czy mówisz serio czy nie, może tak wam odwaliło z tym nawracaniem się, że zaczniecie mnie kontrolować- skrytykowałam go ironicznym głosem, chyba przesadziłam, bo automatycznie przestał się śmiać i zrobił poważną mine, zrobiło mi się głupio. Wyszłam na rozwydrzoną małolatę, która nie szanuje starań swoich rodziców i jest zadufana w sobie, brawo Gabrysiu.. (btw. Nie trawiłam jak mówiło się do mnie Gabrysia, Gabryśka, Gabrycha … to takie.. nawet nie umiem określić. Dlatego, kiedy robiłam coś źle i byłam na siebie zła używałam właśnie tych zwrotów)
- no wiesz, jeśli tak bardzo tego chcesz, możemy zacząć, bo chyba tego potrzebujesz- odparł srogo, udawał że go to nie ruszyło, ale widziałam po oczach, ze jest mu strasznie smutno. Dobrze wiedział, że zawalił połowę rodzicielstwa, że nie traktował mnie jak należało, że się gdzieś zagubił. Zrobiło mi się go szkoda, fakt, byli okropni, ale każdy popełnia błędy, racja? Ile ja już ich popełniłam i to też takich, przez które cierpiała inna osoba.. tak Harry, och no już nie patrzcie na mnie takim wzrokiem.
-kocham Cię tato- wiedziałam, że te słowa pomogą, uśmiechnęłam się jak najsłodziej potrafiłam i  tuliłam się w postawną sylwetkę mojego ojca, uścisnął mnie tak mocno, że aż dowiedziałam się, że posiadam żebra.
-Też Cię kocham- pociągnął nosem, czyżby płakał? Niee- Chodź, musisz coś podpisać- pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni. Stała tam mama i rozmawiała z jakimś mężczyzną, który był szykownie ubrany, a na blacie leżała jego walizka. Skąd wiem, że jego? Obserwował ja tak kurczowo, że nie mogła być nikogo innego, damn co on tam musiał nosić?
-A oto i zaginiona- ‘przedstawiła’ mnie moja mama, zacne pseudo mamuśka
-Zaginiona? O czymś nie wiem? – w ostatnim czasie rzeczywiście byłam troche zabiegana, ale nie przypominam sobie zdarzenia mojego zaginięcia, no cóż, rodzice zawsze wiedzą lepiej
-Owszem, sprawdzałaś ostatnio swój telefon? – spojrzała na mnie wilkiem.
-Telefon?- uniosłam jedną brew do góry i wyjęłam urządzenie z torebki. Hmmm… 14 połączeń nieodebranych- ups- głupkowato się uśmiechnęłam- sorki
-taktak, dobra nie ważne. Musisz podpisać akt własności- poinformowała mnie rodzicielka i przywołała ręką. Podeszłam zdecydowanym krokiem, przywitałam się z gustownym Panem, obdarzył mnie przyprawiającym o dreszcze uśmiechem, myślałam, że zejdę, pominęłam fakt, że zapewne ma 30 lat, żone i dwójkę dzieci, a ja mam chłopaka, z którym zrobiłam sobie dzisiaj pasujące tatuaże, pff kto by zwracał uwagę na takie błahostki.
-Gabriela, miło mi- wyciągnęłam rękę i uśmiechnęłam się, pokazując moje proste zęby. No co, byłam z nich dumna, dwa lata chodziłam z tą blachą i cierpiałam, mogłam się chwalić moim uzębieniem.
-Mark, mi również miło- pocałował moją dłoń, Boże jakie to szarmanckie, a ten jego brytyjski akcent sprawił, że miałam ochotę zacząć biegać jak powalona i krzyczeć , musiałam się uspokoić i zachować jak na dojrzałą kobietę przystało, uśmiechnęłam się jedynie i spojrzałam na swoją matkę, która spiorunowała wzrokiem mnie i Marka.
-Hm, dobrze- wypowiedziała wciąż lustrując nasze twarze- Skoro już się poznaliście, wróćmy do właściwego celu tego spotkania- zaakcentowała słowo ‘właściwego’, czyżby moja mama czuła niepokój, że zacznę romansować z owym notariuszem. 
-Dobrze- odpowiedział nasz gość i wyjął ze swoją ‘magicznej’ teczki kilka dokumentów, rozłożył je na stole i podał mi długopis- niech Pani przeczyta i podpisze- wydał mi polecenie, rozbawiło mnie to jak mnie nazwał, ‘Pani’ , mimo że wiele osób w restauracjach, sklepach innym publicznych miejscach do mnie tak mówiło, za każdym razem mnie to śmieszyło. Brak dojrzałości zapewne.
Przeczytałam wszystko, z tego co wyczytałam, klub stawał się moją własnością od dnia podpisania owego papierka, dziwiło mnie to, że przejmuję go nie będąc pełnoletnia, ale wolałam nie pytać, w sumie  nawet nie musiałam pytać, wiedziałam jaka jest odpowiedź ‘rodzice i ich wpływy’ hmmm.
Podpisałam akt w wyznaczonych miejscach i podniosłam głowę, spojrzałam na mężczyznę, a on, jeśli  mi się nie wydawało, uśmiechnął się zalotnie.
-Gratulacje, właśnie zostałaś właścicielką klubu- powiedział zabierając ode mnie dokumenty i długopis- Może pójdziemy to uczcić?- zaproponował
O losie! Czemu Ty mi to robisz? Aż tak bardzo lubisz się ze mnie śmiać? Wystawiać mnie na próby?! Nie masz przypadkiem za dużo czasu wolnego? Zajmij się życiorysami innych ludzi! – odbyłam jakże ciekawy monolog w myślach, skierowany do losu, albo do Boga o ile istnieje.
Iść czy nie iść? Oto jest pytanie. A co z nauką? Zostało mi 11 dni do egzaminów… czy dam radę? Pff, jasne, że tak. zaraz… a sprawa z Danielle? Da się załatwić, zadzwonie do Doni i tyle. Czyli mogę, jupi.
-Oczyw..- zaczęłam, ale przypomniałam sobie o bardzo ważnej rzeczy, a mianowicie Harrym… oj tam, przecież mogę mieć znajomych płci przeciwnej. Moje wytłumaczenia były sensowne- Jasne, możemy iść, o ile moi parentsi nie mają nic przeciwko- spojrzałam na nich pytająco, wątpiłam żeby mi zabronili, a nawet jeżeli to i tak bym wyszła, byłam niegrzeczną córką.
-Nienie, idźcie tylko kulturalnie- powiedział tata obejmując mamę w pasie, zapewne chciał ją tym powstrzymać przed wyrażeniem jej opinii, kochany.
-Super, w takim razie daj mi 10 minut i będę gotowa- uśmiechnęłam się promiennie do Marka i poleciałam na górę. Przestudiowałam moją szafę i było ciężko, ale znalazłam idealny zestaw. Kobiecy, ale nie wyzywający, doskonały jak na drinka z kolegą. Włosy pokręciłam, a w międzyczasie zadzwoniłam do Doni.
-Yowywoyow, check my flow- powitała mnie rapując
-Hahaha, Donia debilu- roześmiałam się głośno, ta dziewczyna była tak pozytywna, kochałam ją!
-umcaumca, pękła gumca. – sama zaczęła śmiać się z siebie, a ja.. ja już sikałam ze śmiechu- Dobra, ogarniam się, co jest?
-Thanks God. Kochana, dzwonie dowiedzieć się jak tam sprawa z przekrętem? Dzwoniłaś do tej su.. znaczy Danielle- zapytała z nadzieją w głosie. Jak już wspominałam, chce mieć to za sobą i zapomnieć że istnieje taki człowiek
-Taktaktak, dzwoniłam do tej suki- siarczyście wypowiedziała tą obelgę, zrobiła to na co ja miałam tak wielką ochotę- Nawet nie wiesz jak się ucieszyła. Ma przyjść jutro na 12 do mojego studia. – poinformowała mnie dziewczyna
-Okej, też będę. D-Crew Studio? Dobrze pamiętam? – wiedziałam, że kiedy wypowiem nazwę jej studia ucieszy się, była taka dumna kiedy słyszała coś związanego z jej karierą tancerki.
-Taak iiiip- miałam racje
-Dobra, widzimy się jutro babe- pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam, może wykazałam się brakiem kultury, ale nie miałam czasu, poza tym przypalał mi się kosmyk włosów.
poprawiłam makijaż, umyłam zęby, wzięłam torebkę i sfrunęłam na dół, gdzie czekał na mnie mój dojrzały znajomy.
-Gotowa?- zapytał ucieszony
-Tak- poczułam motylki w brzuchu, Boże co się ze mną dzieje…? Zachowuje się jakbym szła na randkę z największym przystojniakiem w szkole, chociaż po dłuższym przyjrzeniu się, Mark mógł za owego uchodzić, tylko w delikatnie starszej wersji. Latynoska uroda, ciemne oczy, włosy i ciemna karnacja, uroku dodawał mu jeszcze ten kilku dniowy zarost, był dobrze zbudowany, zapewne miał pięknie wyrzeźbiony brzuch, a te męskie dłonie, właśnie dłonie, które miały palce, a te palce nie miały żadnej obrączki, czyli…. Można zaszaleć. ‘czekaj debilu, patrz na swoją klatkę piersiową’ usłyszałam głos sumienia. ‘no wiem wiem, przecież to był tylko taki żarcik, kocham Harrego’ odpowiedziałam sama sobie. Czasami bywam taka żałosna. Zapewne stałabym tak dalej i rozmawiała sama ze sobą, bijąc się w myślach, gdyby nie fakt, ze zadzwonił mój telefon.
-Halo? – powiedziałam rozmarzonym głosem patrząc na Marka
-Gabi?- spytał zdziwiony Harry
-Och, cześć cześć- szybko wy modulowałam swój głos, aby brzmiał normalnie- Co się dzieje?
-A nic, chciałem Cię tylko zapytać czy nie wybrałabyś się z nami do klubu? Wyszliśmy właśnie z premiery filmowej i chcemy się zabawić, co ty na to?  - zapytał ożywiony , nie wiedziałam co zrobić, przecież nie powiem mu, że idę z dorosłym znajomym na drinka, z przystojnym dorosłym znajomym na drinka, z bardzo przystojnym dorosłym znajomym na drinka, z bardzo, bardzo przystojnym… dobra koniec
-Wyszliście już? Tak szybko? Przecież rozstaliśmy się jakieś 1,5 godziny temu- próbowałam zmienić temat, musiałam wymyślić coś sensownego, a na to potrzebowałam czasu
-No ta, nie poszliśmy na film.. umieraliśmy z nudów- zaśmiał się- No to jak, idziesz z nami?- zapytał ponownie
Fuck, nie dał się. Co robić, co robić… BOŻE, czy ja jestem, aż tak głupia- olśniło mnie. Przecież ja miałam się uczyć!
-Nie kochanie, wybacz nie mogę. Siedzę w książkach. Zobaczymy się jutro- okłamałam go. Wiem, nie powinnam tego robić, ale naprawdę miałam ochotę wyjść z tym seksem stojącym przede mną. Od kilku miesięcy  miałam do czynienia tylko z 5 tych samych chłopaków, potrzebowałam odmiany.
-No dobrze, to miłej nauki, do jutra- powiedział zawiedzionym głosem. Kurde !
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki, spojrzałam na mojego towarzysza, który studiował moją twarz
-Nauka? Hmm- spojrzał znacząco- ładnie to tak okłamywać chłopaka? – pytał, wciąż patrząc tym spojrzeniem
-Hehe, to nie chłopak, przyjaciółka- skłamałam po raz kolejny. Co się ze mną działo? W ogóle jaki był sens okłamywania Marka? Nie miałam pojęcia- Musiałam, nie dałaby mi spokoju , a ja naprawdę mam ochotę na jakiegoś drinka – puściłam do niego oczko. Boże, zachowywałam się gorzej niż napalona nastolatka
-no dobrze, w takim razie, idziemy? – zapytał i złapał się za biodra tak, abym mogła złapać go pod rękę
-Tak- serdecznie się uśmiechnęłam i ‘przykleiłam ‘ się do niego.
Jechaliśmy samochodem i poznawaliśmy się. Dowiedziałam się kilku rzeczy na jego temat, a mianowicie, że ma 26 lat (nie ma tragedii, tylko 8 lat różnicy… dobra, wiem to sporo) , że jest singlem (fuck yeah) , że jest notariuszem, ale tego domyśliłam się już wcześniej sama, że jego tata pochodzi z Hiszpanii, (to wyjaśnia tą ciemną karnację) , że lubi szybkie auta ( to zapewne dlatego siedziałam w czerwonym Ferrari Enzo) , dużo o sobie opowiadał, ale nie do końca skupiłam się na jego słowach, bo odpłynęłam gdzieś, gdzieś daleko, do Gabilandii. Byłam tam ja i Mark, siedzieliśmy na plaży popijaliśmy drinki, słońce grzało nasze ciała, a delikatny wiatr je łaskotał, non stop wymienialiśmy się uśmiechami, aż w końcu pochylił się nade mną i…
-Jesteśmy- kurdekurdekurde, zabije!!!
-Och to świetnie- ukryłam swoje zbulwersowanie, z drugiej strony dziękowałam w duszy, że przerwał mi tą wizję, przecież to jak zdrada…
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam masę ludzi w wyjściowych strojach, stojących w kolejce i marznących. Hmm czyżby klub? Jak miło, dawno nie byłam w klubie.
Mój ‘kolega’ wyszedł z auta i po chwili stał już po mojej stronie i pomagał mi wyjść z samochodu, awww, dżentelmen! Do lokalu weszliśmy bez konieczności stania w tej dłuuuugiej kolejce. Mark szepnął coś na ucho ochroniarzowi, a ten wpuścił nas bez chwili zastanowienia. Kolejny wpływowy.. czy ja nigdy nie znajdę normalnych, z przeciętnym majątkiem znajomych? Czemu wszyscy, których znam są kasiaści? WTF?! Nie ważne
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy drinki. Postanowiliśmy sobie, że bierzemy każdy jaki jest w menu. Robiliśmy ranking, który z nich jest najlepszy. Świetnie się bawiłam do czasu.
Kiedy piliśmy już prawdopodobnie 7 drinka, ktoś poklepał moje ramie, nie byłam ani trochę pijana bo koktajle mają tak dużo alkoholu, co ja rozumu okłamując Harrego. Odwróciłam się i ujrzałam twarz mojego ukochanego, jedyne co mogłam pomyśleć to jedno wielkie KURWA!
-Dobrze się bawisz? – zapytał wściekły
-Harry ja..- nie wiedziałam co powiedzieć, bo co mogłam powiedzieć w takiej sytuacji ‘tak, bawię się przezajebiście, masz ochotę dołączyć?’.
-Zamknij się- powiedział ostro. Ała, zabolało.
-Jakiś problem?- odezwał się mój towarzysz. To tylko pogorszyło sprawę
-Tak, jesteś na drinku z moją dziewczyną- powiedział groźnie mój chłopak
-Dziewczyną? – spojrzał na mnie pytająco
-Tak- spuściłam głowę w dół. Było mi tak głupio. Tylko małe dzieci w taki sposób okłamują innych, to było takie żałosne.
-Hm no cóż- powiedział zamyślony- ale to nie powód, żebyś się tak do niej odzywał- mimo mojego kłamstwa stanął w mojej obronie i zasłonił mnie swoim ciałem, no ideał
-A to chyba nie jest Twoja sprawa- odpysknął do niego- Możesz się przesunąć, chce z nią pogadać
-Nie, nie mogę, dopóki jej nie przeprosisz- powiedział stanowczo mężczyzna
-NO chyba Cię poebało, ze będę ją przepraszać, suń się- powiedział zaaferowany Hazz. Rozumiałam jego wściekłość, miał prawo mnie nienawidzić w tym momencie, ale każde słowo, które padało z jego ust bolało.
-Nie- odpowiedział z tą samą stanowczością
-No to nie- powiedziała Harold i odwrócił się tyłem, już chciał odchodzić, kiedy nagle stanął znowu twarzą do nas- Albo jednak nie odpuszczę- wypowiedział te słowa jakby z obrzydzeniem i mocno przywalił pięścią   mojemu znajomemu, a ten delikatnie się zachwiał, po czym oddał z podwojoną siłą mojemu ukochanemu. Niestety, Harry nie był tak wytrzymały i upadł na ziemię.
-Powaliło Cię?!- wydarłam się panicznym głosem i rzuciłam do Hazzy
-Sam się prosił- usprawiedliwiał się Mark
-Jest pijany, nie widzisz tego?! – spojrzałam rozwścieczonym spojrzeniem na faceta- Harry? – poklepałam go po policzku- Nic Ci nie jest? – trzymałam jego głowę na swoich kolanach. Po sekundzie ocknął się i spojrzał na mnie. Podarowałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki mnie stać, mając nadzieje, że załagodzi on sytuacje.
-Zostaw mnie- krzyknął odpychając mnie ręką- Idź do swojego ochroniarza- powiedział z ironią, wstał i otrzepał się. Patrzyłam na niego jak odchodzi i czułam, że w oczach zbierają mi się łzy.
 Jak zwykle musiałam z czymś nawalić, skrzywdzić go, jak zwykle kurwa mać, powinnam się leczyć, zamknąć gdzieś i nie wychodzić na świat żywych. Za wielkie spustoszenie siałam.
siedziałabym zapewne na tej ziemi do zamknięcia klubu, gdyby nie ręka notariusza, która czekała aby pomóc mi wstać. Złapałam ja i wstałam, nie odezwałam się słowem , ani nawet nie spojrzałam na niego. Poszłam prosto do baru i zamówiłam dwie setki. Wypiłam jedną za drugą, nie mając dość zamówiłam kolejną. W tamtym momencie miałam ochotę zapić się na śmierć, może i bym to zrobiła, jeśli nie zobaczyłabym czegoś bardzo ciekawego, a mianowicie mojego towarzysza w objęciach Caroline Flack. Caroline? Zaraz, to ona? Czy jestem pijana i mam zwidy? Nie, to naprawdę ona. Ale, jak?
podeszłam szybkim krokiem do gruchającej parki i obserwowałam ich z bezpiecznej odległości, zanim miałam zrobić awanturę chciałam dowiedzieć się o co chodzi, bo wszystko to ostro mi śmierdziało.
-Świetnie się spisałeś – słyszałam słowa tej psycholki- bardzo bolało? – potarła policzek faceta
-No co Ty, nie jestem przecież jakąś cipką- uśmiechnął się cwaniacko i pocałował Caroline, co sprawiło że automatycznie stracił cały swój urok. Fuj. Teraz kolejna sprawa, ‘świetnie się spisałeś’, zaczęłam analizować całą tą sytuacje i powoli czułam, że wzrasta we mnie ochota zabicia pewnej osoby. Ruszyłam w ich kierunku jak burza. Procenty krążyły w mojej krwi, więc nic a nic mnie nie kontrolowało
-Ty tania dziwko-  zaczęłam z grubej rury- Co żeś kurwa mać zrobiła?! – przygniotłam ją do ściany wyrywając z objęć mężczyzny, którego jeszcze jakieś 30 minut temu uważałam za boga seksu
-ja w sumie nic- śmiała mi się w twarz- rzuciłam tylko haczyk, na który szybko się złapałaś- odepchnęła mnie od siebie i wyminęła. Bardzo duży błąd, stać do mnie plecami, kiedy jestem w furii
-I po co to robisz?! Po co niszczysz nam życie?- zapytałam wręcz warcząc, nie poznawałam samej siebie
-naprawdę nie wiesz? To proste, wy zniszczyliście moje,  a zwłaszcza Ty. – powiedziała ze złością
-Och to nie ja, zaatakowałam Cie w klubie- powiedziałam z ironią wpatrując się w jej plecy i ledwo powstrzymując przed atakiem
-Zasłużyłaś na to szmato- odwróciła się i nie zdążył nawet pisnąć bo poczuła moją pieść na policzku. Zakręciła się i już chciała mi oddać, ale złapałam ją za włosy i podcięłam od tyłu. Zaczęłam ją ciągnąc po ziemi prosto do wyjścia. Zachowywałam się jak psychol, ale naprawdę, tak naprawdę prawdę, nienawidziłam owej kobiety. Zaczynała się wyrywać, więc ustawiłam ją do pionu i złapałam za ramie, tylko syknęła z bólu. Skąd miałam tyle siły, a bo ja to wiem ? wyszłam przed klub napotykając na drodze tysiące przerażonych spojrzeń, wisiało mi to. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Hazzy, nie odbierał, mogłam się domyśleć. Wątpiłam w to, że wrócił do domu, nie w takim stanie. Więc gdzie mógł pójść, byliśmy blisko restauracji, w której mieliśmy swoją pierwszą randkę, co oznaczało, ze nieopodal znajduje się park, gdzie byliśmy na spacerze pierwszy raz.
-Gdzie mnie ciągniesz?- zapytała zrozpaczona Car
-O a gdzie podział się Twój uśmieszek- zapytałam cwaniacko
-Jesteś psychiczna- wydarła się prawie rycząc
-Biorę przykład tylko i wyłącznie z Ciebie- skrytykowałam ją i pociągnęłam za ramie. Szłam prosto do parku, nie dbając o to, czy na ulicy potrąci mnie samochód czy też nie, po prostu szłam. Gdy przekroczyłam bramę i byłam już u celu, zaczęłam się chaotycznie drzeć.
-Harry! – darłam się
-nie odpowie Ci, on cie nienawidzi- mówiła głosem niczym szatan
-zamknij ryj, bo zaraz oberwiesz- wręcz splunęłam, a ta momentalnie ucichła i szła posłusznie.
znalazłam go. Siedział na ławce i  nie ruszał sie, jakby był posągiem. Podbiegłam do niego, ciągnąc za sobą wariatkę.
-Harry- powiedziałam zrozpaczonym głosem. Tak bardzo żałowałam tego co się stało, no może nie pobicia Flack, ale całej reszty…
nie podniósł nawet głowy, wciąż tkwił w tej samej pozie.
-To wszystko przez nią, ona to ukartowała. To ona podstawiła Marka- zaczęłam się tłumaczyć potrząsając moim więźniem
Harold wciąż nic nie mówił, zaczęłam chlipać, nie mogłam już wytrzymać
-Harry, powiedz coś- mówiłam przez łzy
-Co mam powiedzieć?!- wstał gwałtownie- ‘Spoko Gabi, nic się nie stało? ‘ – wymachiwał rękoma
-Nie- spuściłam głowę- Ale to nie ja…
-Przestań- tupnął nogą, był wściekły- Nie Ty?! Nie ty mnie okłamałaś? Nie ty wyszłaś na drinka z jakimś facetem? Nie ty? – spojrzał na mnie, w oczach miał tyle bólu, cierpienia.
Gabryśka, jak mogłaś, znowu, jak mogłaś mu to robić
-Ja- przyznałam mu rację, nic innego zrobić nie mogłam. Spojrzałam na Caroline, słodko się uśmiechała, co sprawiło że wybuchłam, uderzyłam ją tak mocno, że zemdlała, wcale tego nie żałowałam.
-Czy Ty jesteś chora?! – wydarł się na mnie zraniony- Czemu to zrobiłaś?!
-Bo się uśmiechała i zrobiła to specjalnie, to ona to zaplanowała- zaczęłam się rozpaczliwie tłumaczyć
-Świetnie. Idź już- uklęknął obok tej psycholki- jedź do domu- powiedział podnosząc leżącą
Stanęłam jak wryta. Czy jestem, aż tak zła? Najwidoczniej. Nie oszukujmy się, zasłużyłam na to. Po raz tysięczny: brawo ja! Sterczałam tam z 10 minut przypatrując się ja Hazz rozmawia z otumanioną Caroline i nie zwraca zupełnie na mnie uwagi. Ruszyłam się z miejsca, kiedy tamta dwójka gdzieś zniknęła. Zaczęłam ryczeć, tak niesamowicie mocno. Zadzwoniłam do Pauliny i prosiłam, żeby po mnie przyjechała. Po 40 minutach zgarnęła mnie z zimnej ziemi, na której leżałam i zaprowadziła do samochodu.

5 komentarzy:

  1. Oł łał. Długi... i przerażający... Ale czekam na następny! Kocham Cię! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko. ;( To koniec ich związku ? ja chce żeby byli razemmm ;( Co będzie dalej . ? Szybko następny rozdział ! Proszę ;*******

    OdpowiedzUsuń
  3. nie no aż takiego obrotu akcji to ja sie nie spowdziewałam kochana, i z nowu wszystko zjebałaś !!!!! AAAJ XD

    OdpowiedzUsuń
  4. 'DEBILUUUUUUU !
    NIENAWIDZE CIE !
    JAK MOGLAS TO ZJEBAC
    PORAZ KOLEJNY
    NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
    BIEDNY HARRY ;((((((((
    powinnam się leczyć, zamknąć gdzieś i nie wychodzić na świat żywych.
    DOKŁADNIE'
    Kocham Cię Paula <3

    OdpowiedzUsuń
  5. cholera, świetny jest! obróciłaś ten rozdział o jakieś 180 stopni w porównaniu do tamtego, haha. :D kurde, ale weź tak nie przedłużaj, dodaj dziś ten rozdział. :<

    OdpowiedzUsuń