Joł , pewnie chcecie mnie zabić :D śmiało :D dawno nie pisałam, ale jakbym wam pokazała mój harmonogram dnia to byście się załamały, nie miałam zupełnie czasu, siedziałam po nocach i się uczyłam. dodaje rozdział dziś bo wyjeżdzam na weekend, a uznałam, że wypadałoby coś dodać, tak więc przedstawiam rozdział 86...
Ogółem dziękuje za tak liczne wyświetlenia, szkoda, że mało komentarzy (tak, przyzwyczaiłam się już do luksusów ;p) mam nadzieję, że w tym rozdziale się postaracie i dobijamy przynajmniej do 20 komentarzy, dacie radę ? + wspominałam może kiedyś, że Was kocham ?
(oczami
Gabi)
Po tej romantycznej scenie, gdy już dzieliło nas 5 centymetrów, a usta nie
stykały się pocałunku wróciłam do świata żywych i zorientowałam się, że ludzie
biją nam brawo. To było dziwne przyznam, ale wywołało u mnie uśmiech. Wszystko
ze zwolnionego tempa wróciło do normy, oczywiście nie na długo bo nie zdążyła
się obrócić, a już leżałam na ziemi, to bolało, huknęłam o drewniane podłoże.
Spokojnie, nie jestem aż taką sierotą, że przewracam się na prostej, no dobra
jestem, ale nie tamtym razem. Upadłam bo pewni czterej bardzo dojrzali
mężczyźni chcieli mi pokazać jak strasznie za mną tęsknili i jak niezmiernie
się cieszą, że w końcu mnie widzą. Odzyskałam umiejętność oddychania dopiero
gdy Harreh zrzucił Louisa, Nialla, Zayna i Liama ze mnie. Całą piątką pomogli
mi wstać, wręcz podnieśli, otrzepali mnie, delikatnie zawstydzili i czekali na
mój ruch.
-debile! – udawałam wściekłą poprawiając sukienkę- jak ja was….- spojrzeli na
mnie przestraszeni- kurwa kocham- zaczęłam się śmiać i przytuliłam ich
najmocniej jak potrafiłam.
-Gabrielo Natalio Ryszardo Lustyk co to za słownictwo- usłyszałam za sobą
znajomy głos, głos mojej mamy i aż skuliłam się ze strachu, na żarty oczywiście
-hehe- zrobiłam głupi uśmieszek i odwróciłam się do niej na pięcie – cześć mamo
– pomachałam jej sztywno
-oj córcia- podbiegła do mnie i mnie mocno przytuliła. Była wielkaaa. Była
chyba w 7 miesiącu ciąży, może 6, tak to był 6 miesiąc, dwa więcej od Pauli, a
wyglądała jakby zaraz miała rodzić.
-Mamo jesteś wielka – otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, a ta pacnęła mnie
po głowie- Ałł , za co to
-nie jestem wielka. Twój ojciec mi to już powtarza- wskazała za siebie gdzie
dostrzegłam tatę przy stole z przekąskami, pomachałam mu tylko, nie odmachał bo
miał zajęte ręcę talerzami z jedzeniem… Tommo. – no ale cóż Twoi bracia muszą
mieć dużo miejsca- pomasowała się bo brzuchu, a ja zachichotałam po czym
przeanalizowałam słowa rodzicielki.
-bracia? Da fuck?
-Gabutko, będziesz miała braci bliźniaków- coooo? Ta wiadomość odciągnęła mnie
nawet od użytego przez moją mamusie zdrobnienia, którego nienawidziłam
-ooo, musze się napić- pogratulowałam mojej mamie i ominęłam ją, kierując się w
strone baru
-stój ! nigdzie nie idziesz- usłyszałam kolejny głos za sobą. ‘co znowu?!’
odwróciłam się i ujrzałam swoją przyjaciółkę w
pięknej, białej sukni. wyglądała tak niesamowicie. Jak mogłam
o niej zapomnieć to nie mam pojęcia, przywitałam się z każdym ale nie z nią, co
za idiotka ze mnie. Kojarzysz tą typową scenkę biegu na łące w zwolnionym
tempie? Podobnie wyglądałyśmy z Pauliną. Dziewczyna chciała się popłakać ze
szczęścia, ale pierdzielnęłam ją w głowę i przypomniałam o makijażu i sukience.
-ale wszyscy płaczą na ślubach- chciała się wytłumaczyć
-od kiedy jesteś wszyscy- ucałowałam ją w policzek, nawet nie wiesz jak
cholernie się cieszyłam, że ją widzę – LIAAAAAAAM- wydarłam się akurat jak
muzyka ucichła, takiego farta mam tylko ja. Ludzie popatrzyli na mnie, a
następnie zaczęli się śmiać- Jasne, nie krępujcie się, śmiejscie się do woli-
powiedziałam to głośno i nagle wszyscy umilkli, ludzie są dziwni, powiesz im ‘proszę
zachować spokój’- panikują, powiesz ‘panikujcie’- spojrzą się na ciebie jak na
debila i będą szli jak staruszki z kościoła. Nie ważne, wracamy. Zawołałam Li,
ponieważ uznałam, że to dobry moment na wręczenie prezentu. Pan młody przybył
po chwili i stanął obok małżonki. Jej, jak to brzmi.
-Dobrze, chyba mogę już… nie, chwila- przypomniałam sobie, że obok mnie też
powinien ktoś stać- HAAAAAARRY- wydarłam się, ale tym razem muzyka grała, woho
-Tak, kochanie ? – jakby się teleportował, co jest kur…
-Wręczamy prezent! – wyjęłam ze swojej kopertówki, o której istnieniu wcześniej
zapomniałam, bilety- no dobrze, więc tak. wiecie, że jestem beznadziejna w
wygłaszaniu jakichkolwiek przemówień, ale chcieliśmy Wam pogratulować i
podarować wam to- podałam Paulinie bilety lotnicze – to w ramach waszej podróży
poślubnej, no i jeszcze dodatkowo prezent na 18 urodziny- uśmiechnęłam się, a
zdezorientowana przyjaciółka spojrzała na mnie
- co to jest? – zapytała
-Wiem jak bardzo chciałaś zwiedzić świat, no i wiesz nie zostało Ci za wiele
czasu, bo jak przyjdzie bobo na świat to będziesz jedynie podróżować do Tesco
po pieluchy, dlatego to co trzymasz w łapce to bilety lotnicze do 18 krajów ,
które były na Twojej liście ‘do zwiedzenia’. Oczywiście możecie je wykorzystać
nawet za kilka lat, no chyba że zrobicie sobie kolejne bobo… nie ważne. –
zaśmiałam się głupio i spojrzałam na Państwo Payne, którzy stali osłupieni
-Gabi… ja.. my – zaczął się dukać Liam
-Boże Święty, jesteś aniołem, jesteś moim aniołem- rzuciła się na mnie brunetka
i zaczęła podskakiwać ze szczęścia przy okazji mnie duszą – kocham cię, aaaaaa
złapała mnie taka salwa śmiechu, że ledwo stałam na nogach. Po jakiś 20 minutach
słuchania tego jaka to jestem boska odeszliśmy od zakochańców, którzy zostali
gdzieś tam poproszeni.
-jesteś boska- wyszeptał mi mój chłopak
-wiem, usłyszałam do przed chwilą jakieś 86514541 razy – przygryzłam jego ucho
na co zareagował mruknięciem
-mój przyjaciel za tobą tęsknił- staliśmy objęci i szeptaliśmy między sobą
-Harry, zboku! – klepnęłam go w ramię
-no nie mów, że Ty nie tęskniłaś…- udawał smutnego
-hm… nie – skłamałam, tyle razy co myślałam o seksie z nim to pobiłam chyba
rekord, a obrazy z mojej głowy stworzyłyby najlepszego pornosa stulecia
-jasne – pocałował mnie po szyi, przeszły po mnie dreszcze, co z tego że
staliśmy prawie, że na śordku Sali pełnej ludzi, robiłam się coraz bardziej
napalona, świetnie
-no dobra, może odrobinkę – przekomarzałam się z nim
-odrobinkę? – uniósł do góry jedną brew
-dooobra, cholernie. – stęknęłam wręcz, a on się zaśmiał – nawet kupowałam
kondomy w każdym mieście jakim była, mam taki ładny ‘i
♥ paris’ – nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos…
-to może chodźmy stąd i go wykorzy…- nie dokończył bo usłyszeliśmy głośne
cześć, to był Zayn, trzymał za rękę jakąś blondynkę, dość ładną.
-heeej. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem- uśmiechnął się speszony
-właściwie to ta..
-to nie- dokończyłam za swojego ukochanego i spojrzałam na niego groźnym
spojrzeniem
-sorki. Chciałem Ci tylko przedstawić- kierował te słowa do mnie – moją
dziewczynę. Gabi poznaj Perrie, Perrie poznaj Gabi – uśmiechnęła się do mnie i
wyciągnęła rękę. Popatrzyłam na nią, na Zayna, jeszcze raz na nią, a potem
jeszcze raz na chłopaka. Byłam w szoku, ale tym pozytywnym. Blondynka nie
wiedziała co się dzieje, mulat zresztą też, patrzyli na mnie przestraszeni i
czekali na reakcje.
-AAA, tak się cieszę – uściskałam wybrankę Zayna, a potem jego samego. Byłam
prze szczęśliwa, że znalazł sobie kogoś, że zapomniał o mnie i że mogliśmy
zacząć normalnie funkcjonować, nie cierpiąc ani trochę. Mulat spojrzał na mnie
porozumiewawczym spojrzeniem, które zrozumiałam, ale nie umiem opisać a ja się
uśmiechnęłam. Odeszli od nas, odwróciłam się do Hazzy, chciałam go
pocałować, ale coś przyciągnęło moją uwagę, a mianowicie Niall całujący się z …
Klarą. Kim była Klara, a właściwie Karolina? nie pytaj skąd wzięło się jej
pseudo… ta dziewczyna to najbardziej powalona osoba jaką znam, oczywiście w
pozytywnym znaczeniu tego słowa. Była członkiem watahy, z którą imprezowałam,
urwał nam się kontakt jak trafiłam do szpitala, czasem mijałam ją na ulicy, ale
to tyle.
wzięłam Harolda za rękę i powędrowałam do Pauliny nie spuszczając całującej się
pary z oczu
-czy ja o czymś nie wiem? – zapytałam podejrzliwie przyjaciółkę
-ale co masz na myśli? – spojrzała na mnie wilkiem
- patrz- wskazałam na ‘miziaczy’
-o shit- wytrzeszczyła oczy, po czym podeszła do ‘zakochanych’, oderwała Klarę
od Nialla, który nie wiedział co się dzieje i przyprowadziła ją do nas – Co Ty
odwalasz? – naskoczyła na nią
-Ale o co Ci chodzi? Fajny chłopak z tego blondasia- pomachała do Irlandczyka
-Wiesz, że on jest wrażliwy? Nie możesz go wykorzystać…- cóż prawda była taka,
że Karolina lubiła bawić się facetami i czerpać jak najwięcej korzyści ze
znajomości, ja byłam podobna, tyle że ona czerpała korzyści materialne… hm, taa
-a skąd wiecie, ze go wykorzystam- oburzyła się
-hm, pomyślmy, bo Cie znamy? Klaruś, wiesz że cię kochamy, ale jeśli chodzi o
Twoje relacje z facetami nie wygląda to najlepiej. Przecież Ty nawet nie mówisz
po angielsku jak się dogadaliście? – zapytałam ciekawa
-ee, nie rozmawialiśmy, nie było na to czasu- odpowiedziała z głupiutkim
uśmieszkiem, a Paula zrobiła palm face.
-no i o tym właśnie mówię – chciałam kontynuować swoje kazanie, ale wstąpił
między nas Niall
-czemu zabraliście mi laskę- zaczął mamrotać, był już dość pijany
-bo nie chcemy żebyś później cierpiał- mówiliśmy po angielsku więc Klara mało
ogarniała, dobra nie ogarniała nic
-a kto powiedział, że będę cierpieć? Zabawię się, a rano nawet nie będę
pamiętał jej imienia. W sumie to już teraz nie pamiętam. – zaśmiał się
głupkowato, a ja szeroko otworzyłam usta, to samo P. nie zdążyłyśmy nic
powiedzieć, bo Blonyn złapał Karolinę i zaprowadził ją w jakieś ustronne
miejsce.
-co jest kur….- powiedziałyśmy równocześnie wpatrując się w stronę, w którą
poszli
Chciałam zobaczyć reakcje Hazzy, ale okazało się, że go wcięło.
-powinnam z nim chyba pogadać- stwierdziłam
-tak, ale to nie dziś. Teraz idziemy się bawić- i jakby nie było tej sceny,
wyrwałyśmy na parkiet i tańczyłyśmy jak za czasów imprez w klubie.
po jakiś dwóch godzinach ciągłego tańca, taak, dwie godziny, tańczyłam chyba z
każdym gościem, nawet tango z Louisem, wyglądał zabawnie z różą w zębach. Ledwo
zipałam, więc poszłam odpocząć, usadowiłam się wygodnie i szukałam wzrokiem
swojego kochasia, którego nie widziałam od momentu rozmowy z Karoliną. Nigdzie
go jednak nie dostrzegłam, troche mnie to zaniepokoiło, ale nie zdążyłam
zacząć się martwić bo ktoś pociągnął mnie do tyłu razem z krzesłem i
wylądowałam na plaży. Przestraszyłam się nie na żarty, miałam wizje, że to jakieś
porwanie, że mnie zgwałcą, zabiją, pokroją na kawałki i rozrzucą w lesie. Obrzydliwe
wiem, ale tak było!
-to porwanie , bój się – usłyszałam niski, męski głos , spojrzałam na niego, ale
miał kominiarkę wtedy się wydarłam, ale nie na długo bo zatkał mi usta ręką, podniósł
z ziemi i zaczął gdzieś nieść. Wyrywałam się i go kopałam, chciało mi się płakać,
nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się bałam, zaczęłam się nawet modlić, nie chciałam
umierać nie wtedy, w końcu byłam szczęśliwa to by było nie fair. Nie mogłam krzyczeć
bo porywacz wciąż trzymał rękę na moich ustać, pachniał jakoś znajomo, ale byłam
w za dużym szoku, aby zidentyfikować skąd znam tamten zapach. W końcu mnie olśniło
i ugryzłam mężczyznę rękę, ten zajęczał z bólu i mnie puścił, nie czekając zaczęłam
uciekać, a on krzyczał i to znajomo, stanęłam i odwróciłam się.
-Harry?
and no metter what ur doing , ur amazing , and u know what? lets have a sex
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ I PODOBA CI SIĘ TO, PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ! TO DLA MNIE WIELE ZNACZY , DZIĘKUJE BARDZO!!! LUV YA ALL.