Hejhej. po pierwsze, rozdział jest do dupy, pozwalam się wam nim podetrzeć (wystarczy wydrukować). po drugie: OCIEC*UJ! 19 tys. wyświetleń ? :O + tyle komentarzy pod ostatnimi rozdziałami?! niedługo skończy mi się zapas łez szczęścia! dzięki kochane za to wszystko! nie przestawajcie!!! KOCHAM WAS!! (ciekawe czy ktoś to czyta, te wstępy xd)
+takie pytanko: JAK PODOBA SIĘ WAM WYSTRÓJ BLOGA? wszystko dzięki Paulinie, dla której jest owy rozdział!
Enjoy.
xoxo, Rysica
(oczami Gabi)
Siedziałam wtulona w Paulinę, która pocieszycielsko głaskała mnie po głowie, skłamię, jeśli powiem, że nie było mi przyjemnie, ale mimo to nie mogłam zapomnieć o problemach rozgrywających się w moim życiu. Szlochałam cały czas, więc moja przyjaciółka miała całą mokrą i obsmarkaną bluzkę, lecz nie wyglądała jakby się tym przejmowała, po prostu szeptała mi do ucha, że będzie dobrze i była przy mnie, dziękowałam losowi za nią. Mogłybyśmy przesiedzieć tak całą resztę dnia i noc, gdyby nie Zayn, który wparował do pokoju i od razu rzucił się na kolana, aby być blisko mnie.
-Co się stało?! – zapytał mnie, jak sądzę, ale swój wzrok skupiał na Pauli, która tylko uniosła ramiona okazując swoje zdezorientowanie – Gabi- potrząsnął mną
-Zniszczyłam wszystko- powiedziałam cicho głośno pociągając nosem
-Jak to zniszczyłaś? Co zniszczyłaś ? – zapytał zatroskany
-Wszystko. Życie każdego z was osobno. Wprosiłam się do łzawszych życiorysów nieproszona i zmieniłam wszystko o 180o. Złamałam serce Nialla, Harrego już nie raz, Ciebie ranię samą swoją obecnością, zabrałam Wam przyjaciela. Ech rozwaliłam to wszystko co było. Zawsze tak jest, cholera jasna, niezależnie co zrobię i tak niszczę wszystko co napotkam na swojej drodze, nawet jak tego nie chce- wypowiedziałam głośno wszystko to co kłębiło się w mojej głowię i wróciłam do szlochania, ale tym razem było ono o 10 razy głośniejsze
-Ej, nie mów tak- pocieszał mnie Mulat
-Właśnie, on ma rację. Mojego życia nie zniszczyłaś. Patrz jestem szczęśliwa, poznałam swojego jedynego, mam z nim dziecko i niedługo będziemy małżeństwem, a do tego mam wspaniałych przyjaciół, a Ty jesteś jedną z nich. Moje życie bez ciebie byłoby straszne, nie zniszczyłaś go w żadnym calu- szeptała mi na ucho próbując powstrzymać mój płacz
-Jeszcze. Spokojnie, mój pech dotknie wszystkich. Zobaczysz, przy mnie dzieją się złe rzeczy, jestem jakimś dzieckiem szatana, powinni mnie zamknąć w pokoju bez klamek, abym mogła tam zgnić nie raniąc już nikogo- dziwiło mnie to co mówię, nie miałam pojęcia co nakłaniało mnie do wypowiedzenia wszystkich słów, ale stało się, a co najgorsze uważałam je za najszczerszą prawdę. Rzeczywiście tak było, wszystko co istniało wokół mnie, cieszyło się życiem po bliższym kontakcie ze mną umierało.
-Dlaczego tak sądzisz? Gabi proszę, nie myśl tak nawet, jesteś wspaniała- złapał mnie za podbródek Zayn i spojrzał w moje spuchnięte od płaczu oczy
-Powiedz to Harremu- powiedziałam obojętnie. Nie sądziłam, że przyjaciel weźmie to na serio, a jednak. Wstał i wyszedł i tyle co go widziałyśmy. Nie powiedział nawet jednego słowa gdzie idzie. Pewnie pobiegłabym za nim, jeśli tylko miałabym siłę. Wtuliłam się powrotem w swoją przyjaciółkę i oddałam się rozpaczy.
-Dobra, koniec- powiedziała stanowczo Paula, a ja spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem, nie wiedziałam co zamierza- Wstajemy i idziemy na lody. Nie będziesz tu siedzieć i ryczeć- powiedziała promiennie się uśmiechając. Była taka piękna kiedy się uśmiechała, nie dziwne że skradła serce Lilo, byłam pewna że ich dziecko będzie chodzącym cudem świata.
Dziewczyna poderwała się z podłogi i podała mi rękę, już miałam ją złapać jednak coś było nie tak. Brunetka jęknęła z bólu łapiąc się za brzuch i upadła na ziemie, w ostatniej chwili ją złapałam.
-LIAAAAM- zaczęłam się histerycznie drzeć i płakać z przerażenia. Dziewczyna wyglądała jak trup, momentalnie zbladła i niedawana żadnych znaków życia. – LIAAAAAAAAM- ponowiłam krzyk i po chwili wpadł do pokoju wystraszony chłopak. Ujrzawszy dziewczynę krzyknął ze strachu i zaczął wołać do Louisa, aby ten dzwonił po pogotowie. Ja doznałam szoku, nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego słowa ani ruchu, tylko jedna myśl przemknęła mi przez głowę: ‘To Twoja wina, wszystko niszczysz. Dziecko szatana’ .
Karetka przyjechała po jakiś 15 minutach, zanim jednak dotarła , Payne starał się ratować ukochaną stosując pierwszą pomoc, ale nic ona nie pomogła. Eleanor i Ed zajęli się mną, widząc w jakim jestem stanie. Można było pomyśleć, że to ja jestem tą potrzebującą pomocy, nie ruszałam się, a mój oddech był ledwo słyszalny.
Liam i Louis pojechali karetką, a ja, Ed, El i moja mama jechaliśmy tuż za nimi samochodem. Siedziałam z tyłu i trzymałam głowę na ramieniu dziewczyny do końca nie wiedząc co się ze mną dzieje. Gdy dojechaliśmy pod szpital, Ed prowadził mnie za rękę prosto do środka, wciąż byłam osłupiała i naprawdę chciałam otrząsnąć się z tego, ale nie potrafiłam, coś mnie blokowało.
znaleźliśmy spanikowanego Li, który nie był w stanie normalnie rozmawiać, odchodził od zmysłów, czułam że to moja wina. Louis przekazał nam, że Paulina odzyskała przytomność w kartce, jest teraz na badaniach i musimy spokojnie czekać, gdyby to tylko wtedy było możliwe. Wszyscy rozmawiali między sobą, chodzili w kółko tylko ja stałam jak ten słup i gapiłam się w przestań. O czym wtedy myślałam? Szczerze mówiąc przelatywały mi przed oczami baranki, a zaraz po nich myśli samobójcze. Nie potrafiłam przestać. Po jakieś godzinie wyszedł do nas lekarz i przekazał wieści.
-pacjentka ma geostoze, grozi to poronieniem, dlatego zostanie kilka dni na obserwacji dopóki nie będziemy pewni, że wszystko jest w porządku. – powiedział spokojnym głosem, jakby właśnie mówił co było w poprzednim wydaniu wiadomości.
-czy jej stan jest poważny? – zapytał załamany Liam
- Nie, ale będzie musiała dużo leżeć i bardzo na siebie uważać – powiedział mężczyzna i poszedł sobie jak gdyby nigdy nic. Wtedy się otrząsnęłam, dokładnie wtedy kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Liama. Wyglądał jak człowiek, któremu właśnie wbiło się nóż w serce i powoli umiera. Podbiegłam do niego i zaczęłam mocno ściskać.
-Liam, przecież jest dobrze, nic jej nie jest- pocieszłam go jak tylko potrafiłam, starając się samej nie rozpłakać
-Ale jeśli się przemęczy to stracimy nasze maleństwo- mówił wydając nieludzkie dźwięki
-Dlatego nie podpuścimy do tego, aby się przemęczyła – pocałowałam go w czoło, aby potwierdzić swoją wiarygodność, nie wiem czemu akurat ten czyn miał tego dowieść, ale uznałam, że to najlepsze posunięcie.
podniosłam głowę i ujrzałam zmachanego Zayna, podbiegł do naszej dwójki i uścisnął chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo, a on zacisnął mocno powieki. Uznałam, że musze się przewietrzyć. Wyszłam przed szpital i przysiadłam na drewnianej ławeczce. Uniosłam głowę do góry i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim co się wydarzyło. O Harry, o Zaynie, o Pauli i jej dziecku. Czy to wszystko miało związek ze mną? Czy ja byłam przyczyną tych wszystkich okropności, które się przydarzały każdemu z osobna? Nie zdążyłam sobie odpowiedzieć bo usiadła obok mnie moja mama i objęła ramieniem.
-co cię trapi skarbeńku – zapytała troskliwie
-życie mamo, życie- ułożyłam jej głowę na ramieniu . to było takie głębokie, że zaczęłam się żałośnie śmiać, a śmiech przerodził się w płacz. Mama zaczęła głaskać mnie po plecach i uciszać matczynym ‘tshhh’.
-pamiętasz jak byłaś mała i można powiedzieć, że uciekłaś z domu? Miałaś 6 lat- przypomniała mi pewne zdarzenie z dzieciństwa. W całym tym natłoku zdarzeń i problemów, zapomniałam o tak wielu rzeczach.
-pamiętam
-a pamiętasz, gdzie cię odnalazłam ? – zapytała ucieszona
-na najwyższej górce w parku, z której było widać morze- powiedziałam z delikatnym uśmiechem przypominając sobie ten widok.
-dokładnie. I wiesz co mi wtedy powiedziałaś? – zaczęła cicho chichotać- że rozmyślasz tam nad egzystencją życia i rozwiązujesz swoje problemy.- zaczęła się głośno śmiać, a ja razem z nią- wiesz jakie to dziwne uczucie usłyszeć coś takiego od swojej sześcioletniej córki?
-domyślam się- powiedziałam roześmiana- ale czemu o tym wspomniałaś… zaraz, sądzisz że mam tam pójść? – podniosłam jedną brew do góry
-nie wiem, to już Twoja decyzja – powiedziała z przekornym uśmieszkiem
-będę za godzinę- zaczęłam biec, a w tyle usłyszałam ‘nie spiesz się’
miejscie było za bardzo oddalone od szpitala i sama wędrówka zajęłaby mi jakieś dwie godziny, więc postanowiłam dojechać tam komunikacją miejską, dzięki czemu już po 30 mintach siedziałam na zielonej, wysokiej górce i podziwiałam morze.
starałam się coś uzgodnić, naprawdę się starałam jakoś to ułożyć, ale nie potrafiłam. Doszłam tylko do wniosku, że to nie moja wina, że nie z mojego powodu Paulina zachorowała, to był wypadek losowy. Chociaż taki sukces, że pozbyłam się samobójczych myśli i zdjęłam z siebie winny. Następnym i największym problemem była kwestia Harrego i Zayna. Nie wiedziałam jak mam pogodzić to wszystko. Wiedziałam, że kocham Harrego i niczego bardziej nie pragnę niż bycia z nim, lecz z drugiej strony kochałam Zayna i nie chciałam, aby mój przyjaciel cierpiał. Zupełnie nie wiedziałam co zrobić. Związek na odległość nie miał sensu, zresztą zaraz miałam wyruszyć w trasę i… cholera jasna, wtedy przypomniało mi się o trasie. Wyjadę i tak i tak. Zayn wytrzyma te niecałe dwa tygodnie, a potem i tak zniknę na 3 miesiące. ‘ czemu ja byłam taka głupia’ myślałam uderzając ręką w głowę. Pospiesznie wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer telefonu, przyłożyłam słuchawkę do ucha i zdziwiło mnie to co usłyszałam. A mianowicie dzwonek Hazzy, po drugim sygnale odebrał.
-Halo- usłyszałam w telefonie, ale i za sobą , odwróciłam głowę i ujrzałam chłopaka z bujną, lokowaną czupryną, nieświadomie się uśmiechnęłam. Wstałam z ziemi i rzuciłam się mu na szyję, ale nie odwzajemnił uścisku, zapewne wciąż się gniewał.
-Muszę ci coś powiedzieć- powiedzieliśmy jednocześnie, niczym w filmach. Uśmiechnęłam się, a Harold wskazał ręką na mnie pozwalając mi mówić pierwszej.
-Harry, ja już wiem, ja wszystko wiem- uśmiechnęłam się promiennie, lecz chłopak tego nie odwzajemnił – wrócę z Tobą do UK! – krzyknęłam
-Och Gabi, mogłem mówić pierwszy, bo wiesz- posmutniał i spuścił głowę w dół
HIS EYES! (klik)
+takie pytanko: JAK PODOBA SIĘ WAM WYSTRÓJ BLOGA? wszystko dzięki Paulinie, dla której jest owy rozdział!
Enjoy.
xoxo, Rysica
(oczami Gabi)
Siedziałam wtulona w Paulinę, która pocieszycielsko głaskała mnie po głowie, skłamię, jeśli powiem, że nie było mi przyjemnie, ale mimo to nie mogłam zapomnieć o problemach rozgrywających się w moim życiu. Szlochałam cały czas, więc moja przyjaciółka miała całą mokrą i obsmarkaną bluzkę, lecz nie wyglądała jakby się tym przejmowała, po prostu szeptała mi do ucha, że będzie dobrze i była przy mnie, dziękowałam losowi za nią. Mogłybyśmy przesiedzieć tak całą resztę dnia i noc, gdyby nie Zayn, który wparował do pokoju i od razu rzucił się na kolana, aby być blisko mnie.
-Co się stało?! – zapytał mnie, jak sądzę, ale swój wzrok skupiał na Pauli, która tylko uniosła ramiona okazując swoje zdezorientowanie – Gabi- potrząsnął mną
-Zniszczyłam wszystko- powiedziałam cicho głośno pociągając nosem
-Jak to zniszczyłaś? Co zniszczyłaś ? – zapytał zatroskany
-Wszystko. Życie każdego z was osobno. Wprosiłam się do łzawszych życiorysów nieproszona i zmieniłam wszystko o 180o. Złamałam serce Nialla, Harrego już nie raz, Ciebie ranię samą swoją obecnością, zabrałam Wam przyjaciela. Ech rozwaliłam to wszystko co było. Zawsze tak jest, cholera jasna, niezależnie co zrobię i tak niszczę wszystko co napotkam na swojej drodze, nawet jak tego nie chce- wypowiedziałam głośno wszystko to co kłębiło się w mojej głowię i wróciłam do szlochania, ale tym razem było ono o 10 razy głośniejsze
-Ej, nie mów tak- pocieszał mnie Mulat
-Właśnie, on ma rację. Mojego życia nie zniszczyłaś. Patrz jestem szczęśliwa, poznałam swojego jedynego, mam z nim dziecko i niedługo będziemy małżeństwem, a do tego mam wspaniałych przyjaciół, a Ty jesteś jedną z nich. Moje życie bez ciebie byłoby straszne, nie zniszczyłaś go w żadnym calu- szeptała mi na ucho próbując powstrzymać mój płacz
-Jeszcze. Spokojnie, mój pech dotknie wszystkich. Zobaczysz, przy mnie dzieją się złe rzeczy, jestem jakimś dzieckiem szatana, powinni mnie zamknąć w pokoju bez klamek, abym mogła tam zgnić nie raniąc już nikogo- dziwiło mnie to co mówię, nie miałam pojęcia co nakłaniało mnie do wypowiedzenia wszystkich słów, ale stało się, a co najgorsze uważałam je za najszczerszą prawdę. Rzeczywiście tak było, wszystko co istniało wokół mnie, cieszyło się życiem po bliższym kontakcie ze mną umierało.
-Dlaczego tak sądzisz? Gabi proszę, nie myśl tak nawet, jesteś wspaniała- złapał mnie za podbródek Zayn i spojrzał w moje spuchnięte od płaczu oczy
-Powiedz to Harremu- powiedziałam obojętnie. Nie sądziłam, że przyjaciel weźmie to na serio, a jednak. Wstał i wyszedł i tyle co go widziałyśmy. Nie powiedział nawet jednego słowa gdzie idzie. Pewnie pobiegłabym za nim, jeśli tylko miałabym siłę. Wtuliłam się powrotem w swoją przyjaciółkę i oddałam się rozpaczy.
-Dobra, koniec- powiedziała stanowczo Paula, a ja spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem, nie wiedziałam co zamierza- Wstajemy i idziemy na lody. Nie będziesz tu siedzieć i ryczeć- powiedziała promiennie się uśmiechając. Była taka piękna kiedy się uśmiechała, nie dziwne że skradła serce Lilo, byłam pewna że ich dziecko będzie chodzącym cudem świata.
Dziewczyna poderwała się z podłogi i podała mi rękę, już miałam ją złapać jednak coś było nie tak. Brunetka jęknęła z bólu łapiąc się za brzuch i upadła na ziemie, w ostatniej chwili ją złapałam.
-LIAAAAM- zaczęłam się histerycznie drzeć i płakać z przerażenia. Dziewczyna wyglądała jak trup, momentalnie zbladła i niedawana żadnych znaków życia. – LIAAAAAAAAM- ponowiłam krzyk i po chwili wpadł do pokoju wystraszony chłopak. Ujrzawszy dziewczynę krzyknął ze strachu i zaczął wołać do Louisa, aby ten dzwonił po pogotowie. Ja doznałam szoku, nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego słowa ani ruchu, tylko jedna myśl przemknęła mi przez głowę: ‘To Twoja wina, wszystko niszczysz. Dziecko szatana’ .
Karetka przyjechała po jakiś 15 minutach, zanim jednak dotarła , Payne starał się ratować ukochaną stosując pierwszą pomoc, ale nic ona nie pomogła. Eleanor i Ed zajęli się mną, widząc w jakim jestem stanie. Można było pomyśleć, że to ja jestem tą potrzebującą pomocy, nie ruszałam się, a mój oddech był ledwo słyszalny.
Liam i Louis pojechali karetką, a ja, Ed, El i moja mama jechaliśmy tuż za nimi samochodem. Siedziałam z tyłu i trzymałam głowę na ramieniu dziewczyny do końca nie wiedząc co się ze mną dzieje. Gdy dojechaliśmy pod szpital, Ed prowadził mnie za rękę prosto do środka, wciąż byłam osłupiała i naprawdę chciałam otrząsnąć się z tego, ale nie potrafiłam, coś mnie blokowało.
znaleźliśmy spanikowanego Li, który nie był w stanie normalnie rozmawiać, odchodził od zmysłów, czułam że to moja wina. Louis przekazał nam, że Paulina odzyskała przytomność w kartce, jest teraz na badaniach i musimy spokojnie czekać, gdyby to tylko wtedy było możliwe. Wszyscy rozmawiali między sobą, chodzili w kółko tylko ja stałam jak ten słup i gapiłam się w przestań. O czym wtedy myślałam? Szczerze mówiąc przelatywały mi przed oczami baranki, a zaraz po nich myśli samobójcze. Nie potrafiłam przestać. Po jakieś godzinie wyszedł do nas lekarz i przekazał wieści.
-pacjentka ma geostoze, grozi to poronieniem, dlatego zostanie kilka dni na obserwacji dopóki nie będziemy pewni, że wszystko jest w porządku. – powiedział spokojnym głosem, jakby właśnie mówił co było w poprzednim wydaniu wiadomości.
-czy jej stan jest poważny? – zapytał załamany Liam
- Nie, ale będzie musiała dużo leżeć i bardzo na siebie uważać – powiedział mężczyzna i poszedł sobie jak gdyby nigdy nic. Wtedy się otrząsnęłam, dokładnie wtedy kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Liama. Wyglądał jak człowiek, któremu właśnie wbiło się nóż w serce i powoli umiera. Podbiegłam do niego i zaczęłam mocno ściskać.
-Liam, przecież jest dobrze, nic jej nie jest- pocieszłam go jak tylko potrafiłam, starając się samej nie rozpłakać
-Ale jeśli się przemęczy to stracimy nasze maleństwo- mówił wydając nieludzkie dźwięki
-Dlatego nie podpuścimy do tego, aby się przemęczyła – pocałowałam go w czoło, aby potwierdzić swoją wiarygodność, nie wiem czemu akurat ten czyn miał tego dowieść, ale uznałam, że to najlepsze posunięcie.
podniosłam głowę i ujrzałam zmachanego Zayna, podbiegł do naszej dwójki i uścisnął chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo, a on zacisnął mocno powieki. Uznałam, że musze się przewietrzyć. Wyszłam przed szpital i przysiadłam na drewnianej ławeczce. Uniosłam głowę do góry i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim co się wydarzyło. O Harry, o Zaynie, o Pauli i jej dziecku. Czy to wszystko miało związek ze mną? Czy ja byłam przyczyną tych wszystkich okropności, które się przydarzały każdemu z osobna? Nie zdążyłam sobie odpowiedzieć bo usiadła obok mnie moja mama i objęła ramieniem.
-co cię trapi skarbeńku – zapytała troskliwie
-życie mamo, życie- ułożyłam jej głowę na ramieniu . to było takie głębokie, że zaczęłam się żałośnie śmiać, a śmiech przerodził się w płacz. Mama zaczęła głaskać mnie po plecach i uciszać matczynym ‘tshhh’.
-pamiętasz jak byłaś mała i można powiedzieć, że uciekłaś z domu? Miałaś 6 lat- przypomniała mi pewne zdarzenie z dzieciństwa. W całym tym natłoku zdarzeń i problemów, zapomniałam o tak wielu rzeczach.
-pamiętam
-a pamiętasz, gdzie cię odnalazłam ? – zapytała ucieszona
-na najwyższej górce w parku, z której było widać morze- powiedziałam z delikatnym uśmiechem przypominając sobie ten widok.
-dokładnie. I wiesz co mi wtedy powiedziałaś? – zaczęła cicho chichotać- że rozmyślasz tam nad egzystencją życia i rozwiązujesz swoje problemy.- zaczęła się głośno śmiać, a ja razem z nią- wiesz jakie to dziwne uczucie usłyszeć coś takiego od swojej sześcioletniej córki?
-domyślam się- powiedziałam roześmiana- ale czemu o tym wspomniałaś… zaraz, sądzisz że mam tam pójść? – podniosłam jedną brew do góry
-nie wiem, to już Twoja decyzja – powiedziała z przekornym uśmieszkiem
-będę za godzinę- zaczęłam biec, a w tyle usłyszałam ‘nie spiesz się’
miejscie było za bardzo oddalone od szpitala i sama wędrówka zajęłaby mi jakieś dwie godziny, więc postanowiłam dojechać tam komunikacją miejską, dzięki czemu już po 30 mintach siedziałam na zielonej, wysokiej górce i podziwiałam morze.
starałam się coś uzgodnić, naprawdę się starałam jakoś to ułożyć, ale nie potrafiłam. Doszłam tylko do wniosku, że to nie moja wina, że nie z mojego powodu Paulina zachorowała, to był wypadek losowy. Chociaż taki sukces, że pozbyłam się samobójczych myśli i zdjęłam z siebie winny. Następnym i największym problemem była kwestia Harrego i Zayna. Nie wiedziałam jak mam pogodzić to wszystko. Wiedziałam, że kocham Harrego i niczego bardziej nie pragnę niż bycia z nim, lecz z drugiej strony kochałam Zayna i nie chciałam, aby mój przyjaciel cierpiał. Zupełnie nie wiedziałam co zrobić. Związek na odległość nie miał sensu, zresztą zaraz miałam wyruszyć w trasę i… cholera jasna, wtedy przypomniało mi się o trasie. Wyjadę i tak i tak. Zayn wytrzyma te niecałe dwa tygodnie, a potem i tak zniknę na 3 miesiące. ‘ czemu ja byłam taka głupia’ myślałam uderzając ręką w głowę. Pospiesznie wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer telefonu, przyłożyłam słuchawkę do ucha i zdziwiło mnie to co usłyszałam. A mianowicie dzwonek Hazzy, po drugim sygnale odebrał.
-Halo- usłyszałam w telefonie, ale i za sobą , odwróciłam głowę i ujrzałam chłopaka z bujną, lokowaną czupryną, nieświadomie się uśmiechnęłam. Wstałam z ziemi i rzuciłam się mu na szyję, ale nie odwzajemnił uścisku, zapewne wciąż się gniewał.
-Muszę ci coś powiedzieć- powiedzieliśmy jednocześnie, niczym w filmach. Uśmiechnęłam się, a Harold wskazał ręką na mnie pozwalając mi mówić pierwszej.
-Harry, ja już wiem, ja wszystko wiem- uśmiechnęłam się promiennie, lecz chłopak tego nie odwzajemnił – wrócę z Tobą do UK! – krzyknęłam
-Och Gabi, mogłem mówić pierwszy, bo wiesz- posmutniał i spuścił głowę w dół
HIS EYES! (klik)
AMNIAMNIAMNIAMNIAMNIAMNIAM. <3 Ten rozdzial jest fenomenalny, przestan sie czepiac. Strasznie mi zal Harrego, Zayna, Pauli, Liama. Wszystkich. Gabi najmniej, bo nie ukrywajmy - namieszala, BARDZO. No, ale... kocham to opowiadanie, tak ci powiem, ot tak. :) Czekam na kolejny. <3
OdpowiedzUsuńA i tak wystrój - ZAJEBISTY. <3
GENIALNE! Uwielbiam Twoje opowiadanie! <3 Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńNo niee,znowu nie jestem pierwszzaaa ! :P Kurde Biustyk, jak ja nie lubie jak Ty tak przerywasz w trakcie akcji nooo, i wogole ja w szpitaluuuuu, massive szok :OO Zaje rozdział Kocie, Kocham Cięęęęęęę <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń+ Paula odwaliła niezłą robotę z wystrojem :D
OdpowiedzUsuńhuhuh, DZIEKUJE BARDZO !! :)) XXX
UsuńCiekawa jestem co on ma jej do powiedzenia. Na prawdę, nie mam pojęcia co to może być. No ale jak zawsze- rozdział cud malina z miodem i bitą śmietaną!
OdpowiedzUsuńWiem, jak już skończysz pisać to opowiadanie to je całe wydrukuję, oprawię w ramkę i potem, jak będę miała córkę to dam jej to do przeczytania. Niech wie przez co dostawałam wścieku kości z niecierpliwości. Jesteś genialna!!
No właśnie.
OdpowiedzUsuńJeszcze o tle. Zajebisty pomysł!!
DZIEKUJE :DD XXX
UsuńMartwię się tym co Hazza wymyślił..za dożo zamieszania , za duzoo...
OdpowiedzUsuńRozdział tak jak zwykle jest na 6;)
A tło- tło ,nic dodać nic ująć, idealne !!
DZIEKII :D XXX
UsuńJestem ciekawa co Harry ma jej do powiedzenia...rozdział genialny i czekam na więcej ;) Co do wystroju - jest super!
OdpowiedzUsuńno nie mów że teraz Harry będzie cyrki odstawiać o.O wrzucaj szybko następny bo umieram z ciekawości! xD rozdział oczywiście cudowny i tło też bardzo mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńto chyba najlepszy rozdział ze wszystkich :*** Paulina:)
OdpowiedzUsuń