dziekuje! cholernie dziekuje za komentarze, wyświetlenia (prawie 20 tys. WTF? :O) nigdy nie sądziłam, ze będzie mnie czytać aż tak dużo ludzi (chyba, że nie czyta haha) dziękuje!
KOMENTUJCIE I PROMUJECIE, PROSZĘ! ♥
dedykacja jak zawszę dla najlepszejdupynajelonkachwdresieibezmakijażu Pauliny <3 <3 <3
Enjoy.
xoxo, Rysica
(oczami
Harrego)
znowu wsiadłem w taksówkę, która stała nieopodal domu i podałem kierowcy adres szpitala, który przed chciwą dostałem od Louisa. Po niedługim czasie biegłem już do wejścia, aby jak najszybciej znaleźć się w grupie przyjaciół i móc wesprzeć Liama (Tommo oprócz adresu powiedział mi również co się stało, nie zareagowałem na to najlepiej) . można powiedzieć, że przekraczałem próg szpitala, kiedy zatrzymał mnie znajomy głos: ‘jej tam nie ma’. Spojrzałem w bok i ujrzałem Panią Marzenę , siedziała na ławce i uśmiechała się do słońca, wyglądała serio dziwnie, ale nie zważałem na to i zwyczajnie zapytałem.
-w takim razie , gdzie jest? – stałem nad nią i zasłoniłem promienie słoneczne, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko. Zupełnie nie rozumiałem jej zachowania, ale chciałem się wtedy po prostu dostać do Gabi.
-chodź, zawiozę cię- pociągnęła mnie za rękę i zaciągnęła prosto do samochodu.
kiedy ruszyliśmy, przyciszyła muzykę i złapała mnie za udo.
-Harry powiedz mi. Czego chcesz od życia? – powiedziała poważnie, totalnie zadziwiając mnie tym pytaniem. Wiedziałem, że darzy mnie jakąś tam sympatią, ale to pytanie przeniosło naszą relacje na wyższy poziom, przynajmniej w moim odczuciu.
-szczerze mówiąc? Nie mam pojęcia. Zawsze chciałem śpiewać, to marzenie się spełniło. Chciałem dokonać czegoś w życiu, aby być zauważony, chciałem być szczęśliwy, znaleźć miłość życia i…
-znalazłeś ją? – zapytała skupiona na drodze
-ech, to nie jest takie proste. Dziwnie mi rozmawiać z Panią akurat na ten temat- przyznałem zgodnie z prawdą. Jakoś dziwnie było mi mówić o wadach i zaletach związku z Gabi właśnie z jej mamą.
-nie krępuj się, mów, nie będę cię oceniać- uśmiechnęła się serdecznie
-no dobrze. Bo wie Pani, to jest tak, że kiedy jestem z Gabi czuje się niesamowicie, mam wrażenie, że jest tą kobietą, z którą będę do końca życia, lecz potem następuje taki moment, nie umiem go określić, po prostu coś się psuje i wszystkie moje przemyślenia się rozpadają, znikają. Jej zachowania są zupełnie niezrozumiałe, raz jest pełna energii, świetna, otwarta i ogółem taka wspaniała, a potem dzieje się z nią coś strasznego i robi okropne rzeczy. Pewnie Pani nie zrozumie- przyznałem z żalem. To wszystko było takie ciężkie.
-Ależ rozumiem. Wiesz Harry- zatrzymała się na chodniku przy parku, obstawiałem, że już dojechaliśmy- to wszystko przez to, że Gabriela ma chorobę afektywną dwubiegunową, stwierdzili jej to kiedy zachorowała na nowotwora- powiedziała zasmucona. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak rodzice muszą się czuć, gdy ich dziecko choruje na tak poważną chorobę, śmiertelną jak rak. Ale dwubiegunowa zupełnie mnie zaskoczyła, rzeczywiście Gab była trochę niezrównoważona, ale czy to było aż tak rozległe, że przeistoczyło się w chorobę? Poza tym nigdy mi o tym nic nie wspominała, co również mnie zszokowało.
-czy ona o tym wie? – zapytałem otwierając szeroko oczy
-nie- spuściła głowę w dół- nie chciałam jej mówić. Przejęłaby się tym i możliwe, że pogorszyłoby się jej. Nie dawno ją odzyskałam, nie chce jej znowu tracić. Proszę Harry, niech to zostanie miedzy nami- złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła
-dobrze- zgodziłem się, mimo że nie czułem się z tym najlepiej – mam rozumieć że dojechaliśmy?- chciałem jak najszybciej zmienić temat
-tak, dokładnie tak- otarła łzę, która samotnie spływała po jej policzku- jak wyjedziesz idź cały czas prosto, potem zobaczysz wysoką górkę i to właśnie na jej szczycie siedzi moja córka. Idź . naprawcie w końcu swoje życie- poklepała mnie po ramieniu i popchnęła dla zachęty.
puściłem się w bieg, chciałem być jak najszybciej przy Gabi i przekazać jej wiadomość, którą podjąłem w hotelu. Gdy stałem już za jej plecami, zaczął dzwonić mój telefon, to ona do mnie dzwoniła. Odebrałem, a wtedy ona odwróciła swoją głowę i rzuciła się na mnie przytulając mnie. Nie odwzajemniłem uścisku, nie pytaj mnie dlaczego bo sam nie mam o tym zielonego pojęcia. Zwyczajnie coś w środku nie pozwalało mi na to. Nie wiem czy był to rozum, czy cokolwiek innego, ale po prostu słyszałem głośny zakaz w mojej głowie. Okazało się, że nie tylko ja mam coś ważnego do powiedzenia, Gabriella również chciała mi coś przekazać, więc jak głupi pozwoliłem jej mówić pierwszy.
– wrócę z Tobą do UK!- wykrzyczała zadowolona, a mnie wgniotło w ziemię. Ta wypowiedź pokrzyżowała wszystkie moje wcześniejsze postanowienia. Miałem z nią skończyć, powiedzieć, że to ostatni raz kiedy się widzimy, że musimy zakończyć ten toksyczny związek i poszukać nowych miłości, zamknąć ten rozdział życia. Nie chciałem tego, przecież to oczywiste, ale takie było najlepsze rozwiązanie, ale kiedy usłyszałem to ‘wróće z tobą’ znowu stanąłem w punkcie wyjścia. Zacząłem swoją kwestie pożegnania, chciałem, nie chciałem. Musiałem. Ale nie mogłem. Wiem to popaprane, ale jestem nastolatkie, nie musze myśleć logicznie.
-Och Gabi, mogłem mówić pierwszy, bo wiesz jechałem tutaj, do tego parku z założeniem, że skończę z Tobą, zapomnę i nie będzie już żadnych ckliwych powrotów, ale teraz… nie potrafię. Jesteś pewna, że chcesz wrócić? Przecież martwiłaś się o Zayna, tak? to był powód , dla którego chciałaś zostać. A teraz co? Zrozum po prostu nie chce za kilka dni natrafić na karteczkę na kuchennym stole z informacją, że wróciłaś bo nie mogłaś wytrzymać. Mam tego dość, może jestem okropny, ale takie są moje odczucia- zakończyłem swój monolog i spojrzałem głęboko w oczy dziewczyny, aby odszukać w nich jakąś emocje
-daj mi ostatnią szansę , obiecuje poprawę- przyrzekła mi z ręką na sercu
-dobrze- odpowiedziałem spokojnie. Wciąż nie byłem do końca przekonany, że jej słowa są wiarygodne. Krążyła mi po głowie informacja, której dowiedziałem się w samochodzie. Przecież nawet jeśli zmieni zdanie to nie będzie jej wina tylko jej choroby, czy dam sobie radę? Wtedy usłyszałem wewnętrzny głos mówiący:’ Harry nie rób z siebie cioty’ i już wiedziałem, że dam sobie radę, niezależnie co się stanie. Przysunąłem się do dziewczyny, która patrzyła na mnie niepewnym wzrokiem i pocałowałem ją w czoło. Wtuliła się we mnie i cicho zamruczała, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę.
-Tak w ogóle- zaczęła radośnie- witam cię w mojej oazie- wskazała ręką po całej szerokości górki
-pięknie tu- skomentowałem i pocałowałem dziewczynę. Gdzieś w zakątkach swojej głowy postanowiłem, że jeśli będę chciał się jej oświadczyć to zrobie to właśnie tam, zabawne że już myślałem o takich czynach.
-pojedziemy do szpitala? Chce zobaczyć się z Pauliną- oderwała się od mojej klaty
-jasne. Chodź, może Twoja mama nadal na nas czeka- pociągnąłem ją za rękę
-moja mama? Co ona tutaj robi?- zapytała zdezorientowana
-przywiozła na mnie. Zdobyłem status ulubieńca- uśmiechnąłem się cwaniacko. Nie chciałem kłopotać się wizjami przyszłości, musiałem cieszyć się tym co było i czerpać z tego jak najwięcej, niczym carpe diem.
miałem rację, rodzicielka mojej dziewczyny, wciąż czekała. Wsiedliśmy do samochodu cali roześmiani, a Pani Marzena posłała mi porozumiewawczy uśmiech, puściłem jej oczko. Mogło to wyglądać jakbyśmy mieli romans, ale nie przejmowałem się tym.
Gdy weszliśmy już do Sali, w której leżała nasza przyjaciółka ujrzeliśmy wszystkich. Każdy z osobna, od razu zwrócił uwagę na to, że trzymamy się za ręce, pewnie gdyby nie aktualne miejsce, w którym się znajdowaliśmy rozległyby się aplauzy itp.
Gabi od razu przytuliła się do Pauli i zaczęła z nią rozmawiać, a ja wyszedłem z Louisem na zewnątrz
-jesteście razem?- zapytał uśmiechnięty
-tak- odpowiedziałem dumnie
-to świetnie stary. – poklepał mnie bratersko po ramieniu
-też się ciesze
-ciekawe jak przetrwacie tą trzymiesięczną rozłąkę – zapytał zaciekawiony i podrapał się po brodzie jak myśliciel
- o czym ty mówisz? – zapytałem zagubiony. Jakoś nie mogłem nic skojarzyć
-no o trasie? Czy każdy o niej zapomina? Gabi wyjeżdza, hen hen – powiedział spokojnie
-Fuck – zaczęło coś we mnie buzować. Znowu miałem ją stracić? Wkurzyłem się niesamowicie. Zawołałem po cichu Gabriell aby wyjaśnić całą tą sytuacje.
-co się stało, kochanie? – zapytała niewinnie
-wyjeżdzasz w trasę . na 3 miesiące!- przypomniałem jej, bo zachowywała się jakby o tym nie wiedziała
-no tak. myślałam, że o tym wiesz. Nie martw się, damy radę- przytuliła mnie, a ja nawet nie drgnąłem
-nie chce żebyś jechała- powiedziałem szeptem do jej ucha
-ale Harry…
-proszę nie jedź- błagałem ją. Nie chciałem jej nigdzie puszczać
-nie stawiaj mnie w takiej sytuacji- odchyliła się od mojego ciała i spojrzała krzywo, chyba była zirytowana
-proszę cię jedynie abyś została ze swoim chłopakiem, to tak wiele? – powiedziałem oburzony
-a ja proszę cię jedynie o szansę spełniania marzeń ? to tak wiele? Zastanów się nad tym co robisz, a potem się odezwij. Pa- odeszła zła i skręciła w prawo do Sali Pauliny
Zrobiło mi się głupio, dziewczyna miała rację. Ja spełniłem swoje marzenie i wciąż je spełniałem, nie mogłem ograniczać jej. Musiałem jakoś wytrzymać tą rozłąkę.
Całej sytuacji przyglądał się Lou, który po zniknięciu G złapał mnie za ramię i wyprowadził przed szpital.
-gdzie idziemy? – zapytałem ogłupiony
-czas na męski dzień- odpowiedział i uśmiechnął się jak jakiś wariat, wiedziałem ze to nie skończy się dobrze, ale nie protestowałem.
his hair's flick makes me crazy !!! <klik>
znowu wsiadłem w taksówkę, która stała nieopodal domu i podałem kierowcy adres szpitala, który przed chciwą dostałem od Louisa. Po niedługim czasie biegłem już do wejścia, aby jak najszybciej znaleźć się w grupie przyjaciół i móc wesprzeć Liama (Tommo oprócz adresu powiedział mi również co się stało, nie zareagowałem na to najlepiej) . można powiedzieć, że przekraczałem próg szpitala, kiedy zatrzymał mnie znajomy głos: ‘jej tam nie ma’. Spojrzałem w bok i ujrzałem Panią Marzenę , siedziała na ławce i uśmiechała się do słońca, wyglądała serio dziwnie, ale nie zważałem na to i zwyczajnie zapytałem.
-w takim razie , gdzie jest? – stałem nad nią i zasłoniłem promienie słoneczne, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko. Zupełnie nie rozumiałem jej zachowania, ale chciałem się wtedy po prostu dostać do Gabi.
-chodź, zawiozę cię- pociągnęła mnie za rękę i zaciągnęła prosto do samochodu.
kiedy ruszyliśmy, przyciszyła muzykę i złapała mnie za udo.
-Harry powiedz mi. Czego chcesz od życia? – powiedziała poważnie, totalnie zadziwiając mnie tym pytaniem. Wiedziałem, że darzy mnie jakąś tam sympatią, ale to pytanie przeniosło naszą relacje na wyższy poziom, przynajmniej w moim odczuciu.
-szczerze mówiąc? Nie mam pojęcia. Zawsze chciałem śpiewać, to marzenie się spełniło. Chciałem dokonać czegoś w życiu, aby być zauważony, chciałem być szczęśliwy, znaleźć miłość życia i…
-znalazłeś ją? – zapytała skupiona na drodze
-ech, to nie jest takie proste. Dziwnie mi rozmawiać z Panią akurat na ten temat- przyznałem zgodnie z prawdą. Jakoś dziwnie było mi mówić o wadach i zaletach związku z Gabi właśnie z jej mamą.
-nie krępuj się, mów, nie będę cię oceniać- uśmiechnęła się serdecznie
-no dobrze. Bo wie Pani, to jest tak, że kiedy jestem z Gabi czuje się niesamowicie, mam wrażenie, że jest tą kobietą, z którą będę do końca życia, lecz potem następuje taki moment, nie umiem go określić, po prostu coś się psuje i wszystkie moje przemyślenia się rozpadają, znikają. Jej zachowania są zupełnie niezrozumiałe, raz jest pełna energii, świetna, otwarta i ogółem taka wspaniała, a potem dzieje się z nią coś strasznego i robi okropne rzeczy. Pewnie Pani nie zrozumie- przyznałem z żalem. To wszystko było takie ciężkie.
-Ależ rozumiem. Wiesz Harry- zatrzymała się na chodniku przy parku, obstawiałem, że już dojechaliśmy- to wszystko przez to, że Gabriela ma chorobę afektywną dwubiegunową, stwierdzili jej to kiedy zachorowała na nowotwora- powiedziała zasmucona. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak rodzice muszą się czuć, gdy ich dziecko choruje na tak poważną chorobę, śmiertelną jak rak. Ale dwubiegunowa zupełnie mnie zaskoczyła, rzeczywiście Gab była trochę niezrównoważona, ale czy to było aż tak rozległe, że przeistoczyło się w chorobę? Poza tym nigdy mi o tym nic nie wspominała, co również mnie zszokowało.
-czy ona o tym wie? – zapytałem otwierając szeroko oczy
-nie- spuściła głowę w dół- nie chciałam jej mówić. Przejęłaby się tym i możliwe, że pogorszyłoby się jej. Nie dawno ją odzyskałam, nie chce jej znowu tracić. Proszę Harry, niech to zostanie miedzy nami- złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła
-dobrze- zgodziłem się, mimo że nie czułem się z tym najlepiej – mam rozumieć że dojechaliśmy?- chciałem jak najszybciej zmienić temat
-tak, dokładnie tak- otarła łzę, która samotnie spływała po jej policzku- jak wyjedziesz idź cały czas prosto, potem zobaczysz wysoką górkę i to właśnie na jej szczycie siedzi moja córka. Idź . naprawcie w końcu swoje życie- poklepała mnie po ramieniu i popchnęła dla zachęty.
puściłem się w bieg, chciałem być jak najszybciej przy Gabi i przekazać jej wiadomość, którą podjąłem w hotelu. Gdy stałem już za jej plecami, zaczął dzwonić mój telefon, to ona do mnie dzwoniła. Odebrałem, a wtedy ona odwróciła swoją głowę i rzuciła się na mnie przytulając mnie. Nie odwzajemniłem uścisku, nie pytaj mnie dlaczego bo sam nie mam o tym zielonego pojęcia. Zwyczajnie coś w środku nie pozwalało mi na to. Nie wiem czy był to rozum, czy cokolwiek innego, ale po prostu słyszałem głośny zakaz w mojej głowie. Okazało się, że nie tylko ja mam coś ważnego do powiedzenia, Gabriella również chciała mi coś przekazać, więc jak głupi pozwoliłem jej mówić pierwszy.
– wrócę z Tobą do UK!- wykrzyczała zadowolona, a mnie wgniotło w ziemię. Ta wypowiedź pokrzyżowała wszystkie moje wcześniejsze postanowienia. Miałem z nią skończyć, powiedzieć, że to ostatni raz kiedy się widzimy, że musimy zakończyć ten toksyczny związek i poszukać nowych miłości, zamknąć ten rozdział życia. Nie chciałem tego, przecież to oczywiste, ale takie było najlepsze rozwiązanie, ale kiedy usłyszałem to ‘wróće z tobą’ znowu stanąłem w punkcie wyjścia. Zacząłem swoją kwestie pożegnania, chciałem, nie chciałem. Musiałem. Ale nie mogłem. Wiem to popaprane, ale jestem nastolatkie, nie musze myśleć logicznie.
-Och Gabi, mogłem mówić pierwszy, bo wiesz jechałem tutaj, do tego parku z założeniem, że skończę z Tobą, zapomnę i nie będzie już żadnych ckliwych powrotów, ale teraz… nie potrafię. Jesteś pewna, że chcesz wrócić? Przecież martwiłaś się o Zayna, tak? to był powód , dla którego chciałaś zostać. A teraz co? Zrozum po prostu nie chce za kilka dni natrafić na karteczkę na kuchennym stole z informacją, że wróciłaś bo nie mogłaś wytrzymać. Mam tego dość, może jestem okropny, ale takie są moje odczucia- zakończyłem swój monolog i spojrzałem głęboko w oczy dziewczyny, aby odszukać w nich jakąś emocje
-daj mi ostatnią szansę , obiecuje poprawę- przyrzekła mi z ręką na sercu
-dobrze- odpowiedziałem spokojnie. Wciąż nie byłem do końca przekonany, że jej słowa są wiarygodne. Krążyła mi po głowie informacja, której dowiedziałem się w samochodzie. Przecież nawet jeśli zmieni zdanie to nie będzie jej wina tylko jej choroby, czy dam sobie radę? Wtedy usłyszałem wewnętrzny głos mówiący:’ Harry nie rób z siebie cioty’ i już wiedziałem, że dam sobie radę, niezależnie co się stanie. Przysunąłem się do dziewczyny, która patrzyła na mnie niepewnym wzrokiem i pocałowałem ją w czoło. Wtuliła się we mnie i cicho zamruczała, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę.
-Tak w ogóle- zaczęła radośnie- witam cię w mojej oazie- wskazała ręką po całej szerokości górki
-pięknie tu- skomentowałem i pocałowałem dziewczynę. Gdzieś w zakątkach swojej głowy postanowiłem, że jeśli będę chciał się jej oświadczyć to zrobie to właśnie tam, zabawne że już myślałem o takich czynach.
-pojedziemy do szpitala? Chce zobaczyć się z Pauliną- oderwała się od mojej klaty
-jasne. Chodź, może Twoja mama nadal na nas czeka- pociągnąłem ją za rękę
-moja mama? Co ona tutaj robi?- zapytała zdezorientowana
-przywiozła na mnie. Zdobyłem status ulubieńca- uśmiechnąłem się cwaniacko. Nie chciałem kłopotać się wizjami przyszłości, musiałem cieszyć się tym co było i czerpać z tego jak najwięcej, niczym carpe diem.
miałem rację, rodzicielka mojej dziewczyny, wciąż czekała. Wsiedliśmy do samochodu cali roześmiani, a Pani Marzena posłała mi porozumiewawczy uśmiech, puściłem jej oczko. Mogło to wyglądać jakbyśmy mieli romans, ale nie przejmowałem się tym.
Gdy weszliśmy już do Sali, w której leżała nasza przyjaciółka ujrzeliśmy wszystkich. Każdy z osobna, od razu zwrócił uwagę na to, że trzymamy się za ręce, pewnie gdyby nie aktualne miejsce, w którym się znajdowaliśmy rozległyby się aplauzy itp.
Gabi od razu przytuliła się do Pauli i zaczęła z nią rozmawiać, a ja wyszedłem z Louisem na zewnątrz
-jesteście razem?- zapytał uśmiechnięty
-tak- odpowiedziałem dumnie
-to świetnie stary. – poklepał mnie bratersko po ramieniu
-też się ciesze
-ciekawe jak przetrwacie tą trzymiesięczną rozłąkę – zapytał zaciekawiony i podrapał się po brodzie jak myśliciel
- o czym ty mówisz? – zapytałem zagubiony. Jakoś nie mogłem nic skojarzyć
-no o trasie? Czy każdy o niej zapomina? Gabi wyjeżdza, hen hen – powiedział spokojnie
-Fuck – zaczęło coś we mnie buzować. Znowu miałem ją stracić? Wkurzyłem się niesamowicie. Zawołałem po cichu Gabriell aby wyjaśnić całą tą sytuacje.
-co się stało, kochanie? – zapytała niewinnie
-wyjeżdzasz w trasę . na 3 miesiące!- przypomniałem jej, bo zachowywała się jakby o tym nie wiedziała
-no tak. myślałam, że o tym wiesz. Nie martw się, damy radę- przytuliła mnie, a ja nawet nie drgnąłem
-nie chce żebyś jechała- powiedziałem szeptem do jej ucha
-ale Harry…
-proszę nie jedź- błagałem ją. Nie chciałem jej nigdzie puszczać
-nie stawiaj mnie w takiej sytuacji- odchyliła się od mojego ciała i spojrzała krzywo, chyba była zirytowana
-proszę cię jedynie abyś została ze swoim chłopakiem, to tak wiele? – powiedziałem oburzony
-a ja proszę cię jedynie o szansę spełniania marzeń ? to tak wiele? Zastanów się nad tym co robisz, a potem się odezwij. Pa- odeszła zła i skręciła w prawo do Sali Pauliny
Zrobiło mi się głupio, dziewczyna miała rację. Ja spełniłem swoje marzenie i wciąż je spełniałem, nie mogłem ograniczać jej. Musiałem jakoś wytrzymać tą rozłąkę.
Całej sytuacji przyglądał się Lou, który po zniknięciu G złapał mnie za ramię i wyprowadził przed szpital.
-gdzie idziemy? – zapytałem ogłupiony
-czas na męski dzień- odpowiedział i uśmiechnął się jak jakiś wariat, wiedziałem ze to nie skończy się dobrze, ale nie protestowałem.
no niech oni się zdecydują ! Loui ma ich ogarnąć i tyle :D @CallMeMsHoraan
OdpowiedzUsuńMEEEEEEEEEEEEEEGA! Nie wiem dlaczego tak nisko oceniasz swoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuń<3
jejuu,znowu nie jestem pierwszaaa,kurdee :PP wohooo Gab i Hazz znowu razem :D hahahah,ciekawe kiedy to wszystko zepsujesz wariatko :D Kocham Cieee ! <333
OdpowiedzUsuńlol gdzie Ty takie choroby wynajdujesz? xD można powiedzieć że bardzo edukacyjne to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńi nie pisz więcej że rozdział niefajny, bo wszystkie są świetne ♥
Co to w ogóle za choroba? o.o Rozdział jest świetny, jak zawsze!
OdpowiedzUsuńhttp://chad.mam-efke.pl/ proszę bardzo, wszystko na temat owej choroby :D
Usuńwymyslilas teraz ta choroba! omamciu. ale mam nadzieje, ze Gabi ma te lagodniejsze objawy, bo ja juz nie mam sily. ona tak rani Harrego, naprawde nie mam sily.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. <3
ej, no bez przesady, nie rani Harrego aż tak xd teraz nic nie robi złego. źle ją odbieracie. fakt, nie jest święta, ale nie widzicie motywu dlaczego Gabi nie chciała wrócić? bo martwiła się o kogoś innego. jesteście dla niej za surowi , trochę zrozumienia, Harry też nie jest idealny.
Usuńwiem, ze Harry nie jest, ale wiekszosc klotni byla zapoczatkowana czynami i slowami Gabi. no, ale moze masz racje. tylko zostaw ich juz w spokoju niech sie w koncu naciesza soba na dluzej. :)
Usuń