środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 69

AAAAA 69 , me gusta lo ! Rozdziały są dość krótkie i mogłam je zwalić bo pisałam dość szybko, przeeeepraaaaszam ;( komentujcie, proszęproszęproszęproszęproszę + moje jabłko smakuje jak gruszka o.O
Dedyk dla cioty Pauliny <3
Enjoy.
xoxo, Rysica



(oczami Gabi)
-87% z matmy i 96% z angielskiego, geografia 80%. BOŻE- nie wierzyłam własnych oczom, jak to mogło być możliwe, że ucząc się tylko przez dwa tygodnie i to nie całe, osiągnęłam tak zadowalające wyniki, musiałam być jakimś pieprzonym geniuszem
-AAA, nie wierze- moja mama zaczęła piszczeć i podskakiwać jak jakaś napalona nastolatka na koncercie. Przytuliła mnie i zaczęłyśmy tak skakać i piszczeć razem, wyglądało to komicznie.
Tata był bardziej zdziwiony, niż szczęśliwy, nie dowierzał w to i doszukiwał się błędu- wsparcie i wiara od rodziców zawsze spoko.
Dopakowałam ostatnie kartony i czekałam delikatnie zestresowana na godzine wyjazdu na lotnisko. Nie wiem czym się tak właściwie stresowałam, nie miałam ku temu powodów, ani nie miałam iść do nowej szkoły, ani nie bałam się latania, naprawdę nie czekało mnie nic co wymagało ode mnie stresu a mimo to chodziłam w kółko, jak mężowie, których żony właśnie rodzą. Może obawiałam się, tego że oprócz rodziców nie będę miała tam nikogo, że zostawiam to wszystko, może.
Nadeszła w końcu ta godzina, godzina zostawienia domu, spakowania podręcznych dupereli do torebki i pojechania na lotnisko. Firma przewoźnicza wyruszyła z naszymi rzeczami już dawno, aby wyrobiła się na nasz przylot.
Szłam przez lotnisko powoli, liczyłam na jakąś scenkę niczym z komedii romantycznych, w ostatniej chwili, odwrócę ostatni raz głowę i ujrzę jego, mojego ukochanego, który biegnie ile sił w nogach aby mnie zatrzymać i powiedzieć jak bardzo mnie kocha i że nie mogę go zostawić. Czekałam na to, gdybym usłyszała te słowa zmieniłabym decyzję bez wahania, no może z niewielkim wahaniem; ale nie zobaczyłam, żadnych podskakujących loków. Nikogo, zero, totalna samotność. Nawet przyjaciele się nie zjawili, w sumie nie dziwiłam się, naprawdę zachowałam się nie porządku w stosunku do nich i mieli prawo mnie tak potraktować, ale liczyłam na jakieś wybaczenie, rozgrzeszenie, cokolwiek, nie doczekałam się niczego. Zajęłam swoje miejsce w samolocie załamana i ze łzami w oczach. Mama usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem
-Nie chcesz jechać , prawda? – spytała tym troskliwym matczynym głosem
-Chce- powiedziałam cicho i szybko, bo bałam się, że za sekundę się rozryczę
-Gabi, ja zrozumiem jeśli zostaniesz, jesteś młoda, masz tu przyjaciół, szansę na zrobienie kariery- wymieniała mama, ale jej przerwałam
-Mamo! Chcę jechać- zakończyłam tą wypowiedzią naszą rozmowę
-No dobrze- zabrała rękę z mojego ramienia i zapięła pasy bezpieczeństwa.
Lot minął szybko i bezproblemowo, po trzech godzinach siedziałam w swoim nowym domu, w nowym pokoju, na nowym łóżku. Była zmęczona, bardzo zmęczona, wszystkie te emocje, które mnie spotkały wymęczyły mnie i byłam cholernie senna. Zapewne powinnam wziąć się za rozpakowywanie, ale miałam wszystko gdzieś, wyciągnęłam tylko z jednego z wielu pudeł z ubraniami, coś zdatnego do spania i rozłożyłam się na wcześniej pościelonym łóżku (co też nie było proste). Ciężko mi było usnąć, myśli rozstrzeliwały mój umysł, ale gdy już mi się udało, ktoś, jakiś cyborg, powaleniec, orangutan wydarł mi się do ucha i rozproszył tak pięknie zaczynający się sen, miałam ochotę go zabić i zapewne bym to zrobiła, gdybym nie ujrzała grupy przyjaciół, a wśród nich mojej mamusi, nie chciałam pokazywać tej kobiecie jak okropną córkę trzyma pod dachem.
Niesamowicie ucieszyłam się, gdy ich zobaczyłam, dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, jak bardzo za nimi tęskniłam, tydzień bez nich był męczarnią. Przeczesywałam tłum stojący w mojej sypialni, ale nie dopatrzyłam się wśród niego Harrego, zasmuciło mnie to delikatnie, ale musiałam się cieszyć z tego co dostałam od losu. Okazało się, że moi ukochani przyjechali z założeniem ściągnięcia mnie powrotem do Anglii, moja mama ich oczywiście poparła, ale ja się nie dałam. Wyrzuciłam im ten pomysł z głowy i rozkazałam iść spać. Po rzeźni przy ścieleniu łóżek, położyłam się jeszcze bardziej zmęczona , nie mogłam usnąć, wiec szyłam na balkon i spojrzałam w niebo, miałam ochotę na papierosa, więc wróciłam do pokoju i wyciągnęłam jednego z torebki. Stałam tak, paliłam i obserwowałam gwiazdy. ‘i co ja mam teraz niby zrobić?’ przechodziło non stop po mojej głowie. Powietrze mnie orzeźwiło i odeszła ochota na spanie, wróciłam do środka i zaczęłam rozpakowywać rzeczy, kiedy nagle usnęłam, na podłodze, przy kartonach, idealnie.
Zostałam obudzona o godzinie 14 przez przyjaciół, którzy domagali się dnia spędzonego razem, który obiecałam im w nocy. Ciszyłam się na owe wydarzenie, więc wyszykowałam się dość szybko, zjedliśmy obiad, pomogliśmy mojej mamie i tacie w kilku rzeczach, bawiąc się przy tym, jak to z przyjaciółmi. A wieczorem wyszliśmy do pabu posiedzieć. Rozsiedliśmy się przy stoliku i zamówiliśmy po piwie (oprócz Pauli, oczywiście). One Direction, Elka oraz Ed byli w delikatnym szoku, kiedy zaczęłyśmy rozmawiać z barmanem po polsku. Potem bawiłyśmy się z Paulą w obgadywanie, obrabiałyśmy im dupy oporowo, a następnie śmiałyśmy się , że nic nie rozumieją, Ci jedynie się denerwowali i kazali nam mówić po angielsku, po czym my śmiałyśmy się jeszcze głośniej. Zabawa godna prawie dorosłych dziewczyn, przypominam, że jedna była w ciąży.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy, było naprawdę przyjemnie, kiedy na małą scenkę w głębi pabu wyszedł jakiś mężczyzna.
-Dzisiejszego wieczoru mamy otwarty mikrofon, zapraszamy wszystkich artystów- powiedział i uśmiechnął się serdecznie, niektórzy pobili mu delikatne brawo, a inni zupełnie go olali, ale oczywiście nie moja grupka. Zaczęły się wiwaty i wrzaski, że ja i Ed musimy wystąpić. Opierałam się rękoma i nogami, ale nie wyszło mi to najlepiej bo wylądowałam na scenie z gitarą w ręku i Edem u boku. Ten sam mężczyzna, który tak naprawdę wkopał mnie w to wszystko, zapowiedział mnie i Rudego.
-Co śpiewamy?- szepnął na ucho piosenkarz
-Pamiętasz tą piosenkę, którą Ci pokazywałam, ale uznałam, że jest za smutna? – zapytałam mając nadzieje, ze odpowiedź będzie pozytywna. Owa piosenka idealnie odzwierciedlała emocje będące we mnie, a poza tym była ładna według mnie.
-Tak- alleluja, alleluja
-No to gramy – powiedziałam głaszcząc struny gitary
Zwróciliśmy uwagę wszystkich, nawet tych już mocniej podpitych, wszyscy się na nas patrzyli i jeśli się nie mylę podobało się im. Bycie w centrum uwagi, niektórych drażni, nie należę do tych osób. Lubię występy publiczne, to moje powołanie. Wszystko dalej byłoby pięknie dopóki w lokalu nie pojawił się…

10 komentarzy:

  1. NO KTO SIĘ POJAWIŁ? nie no co to ma być, w takich momentach kończysz?! kurdeeeee noooooooo. Okej, okej, ale dziękuuuuję bardzo za te 3 rozdziały, bo już się stęskniłam za twoim blogiem. :D
    Dziękiiiiiii. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Cię dziewczyno ! Tylko czemu przerwane w takim momencie ? Rozdział świetny jak zawsze :P .xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry ! na 1000000000000 % :D zajebisteeeeeeeee <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. pojawił się?! ktoooooooooooooooooo?! ;<

    OdpowiedzUsuń
  5. jeejku , jeejku świetny xx
    ~ Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny , czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :P
    Ale jak mogłaś w takim momencie. Kto się pojawił?
    Czekam na następny :D:D
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  8. ' Wszystko dalej byłoby pięknie dopóki w lokalu nie pojawił się… ' zabiłaś mnie tym -.-
    ale i tak mi się podoba xD

    OdpowiedzUsuń