niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 70

Siemanko, sorry że tak długo nie dodawałam, ale miałam strasznie zawalony weekend i totalny brak weny, który objawia się w poniższym rozdziale, Sorki ;p mam pomysł na dalszą treść i teraz ciężko i przebrnąć, ale staram się. Mam nadzieję, że docenicie moje wysiłki i wynagrodzicie to jakimś ładnym komentarzem ;p proszę.
dedykacja dla detektywa obcokrajowców Pauliny <3
KOCHAM WAS I DZIĘKUJE ZA TO PRAWIE 15 TYS. WYŚWIETLEŃ, ZONG NORMALNIE.
Enjoy.
xoxo, Rysica




(oczami Harrego)
Zostałem sam, zupełnie sam. Nie byłem pewny czy istniał jakikolwiek sens rozmyślania o całym tym zajściu. Wiedziałem, ze zachowałem się beznadziejnie, ale co miałem zrobić.. Musiałem być egoistą, skupić się na swoich uczuciach i w końcu przestać cierpieć.  
Było już dość późno i poczułem delikatne zmęczenie, chciałem jak najszybciej zakończyć ten dzień, więc wykąpałem się i ułożyłem wygodnie w łóżku. Gapiłem się w sufit i starałem znaleźć w nim coś niesamowicie pięknego, na marne, był biały i w najbliższym czasie nie miało się nic zmienić w jego wyglądzie. Plus Boże, jak bardzo głupim trzeba być aby rozmyślać o wyglądzie sufity, było ze mną coraz gorzej. Nie mogłem usnąć, więc zapaliłem lampkę stojącą na szafce nocnej i sięgnąłem po swój dziennik. Spojrzałem na niego i doszedłem do wniosku, że nie należy on do mnie. Otworzyłem pierwszą stronę ‘G.N.R Lustyk’, to pamiętnik mojej byłej. Jakim cudem on znalazł się w moim pokoju…. Zapewne kiedyś podczas nocowania u mnie, zostawiła go i sama jeszcze tego nie zarejestrowała, że zgubiła tak drogo cenną rzecz. Kusiło mnie aby zajrzeć co jest w środku, wiedziałem że nie powinienem tego robić, ale ciekawość wygrała. Otworzyłem mały, niebieski zeszycik i zacząłem się wczytywać. ‘Dlaczego to wszystko przytrafia się mnie. Nienawidzę życia’ ouu, to musiał być stary wpis, spojrzałem na date i miałem rację dwa lata temu. Przeczułem kartki i znalazłem ostatni wpis: ‘ Pogodziliśmy się! Nie jesteśmy tymi durnymi przyjaciółmi, nie odbierz mnie źle, nie uważam przyjaźni za coś durnego, ale przyjaźń między mną i Harry to… no durnota! Kocham go! Cholernie! Czuje, ze mogę oddychać. Każdy dotyk, który czuje na swoim ciele jest dla mnie jak kawałek raju. Gdy mnie całuj, czuje jakbym mogła latać , a kiedy widzę jego oczy wiem, że nic innego nie chce oglądać. Tylko jest jeden mały problem, a mianowicie… ja. Ja jestem jakimś nasieniem zła, dzieckiem szatana. Ja go zranię, złamię serce, zrobię to jestem pewna, bo ja nie umiem nad sobą zapanować. Dlaczego tak musi być? Nie potrafię bez niego żyć, a kiedy już jesteśmy razem i powinnam cieszyć się to ja to wszystko niszczę, dlaczego musze taka być, gdybym tylko potrafiła to zmienić….’ . zamknąłem szybko zeszycik, nie chciałem więcej czytać, bo czułem, że zachowam się jak pedzio i zacznę płakać. W mojej głowie panował totalny huragan , nie miałam pojęcia co mogę zrobić. Kochałem tą dziewczynę całym sercem i jak widać ona mnie też, ale przecież mnie raniła. STOP! Staje się monotonny, wszystko stało się monotonne. Ta miłość, ranienie, rozstanie, powrót. Totalnie bezsensu i szczerze mówiąc- nudne. Czas się ogarnąć, dorosną i zmienić coś. Poderwałem się z łóżka i naciągnąłem jeansy, biały t-shirt. Byłem gotowy by ruszyć na lotnisko i polecieć do Polski, ale coś mnie zatrzymało. ‘a może to wszystko nie jest takie proste? Może my nie możemy być razem?’ .potrzebowałem rozmowy z kimś, wszyscy moi przyjaciele byli kilkadziesiąt kilometrów na ziemią , wiec musiałem zadzwonić do mamy.
-Harry? – odebrała zaspanym głosem
-Tak, przepraszam, ze Cię obudziłem, ale potrzebuje pogadać- wytłumaczyłem się
-Nic się nie stało. Mów – odpowiedziała ciepłym głosem, który tak kochałem i który sprawiał, że się uśmiechałem
-Bo wszyscy polecieli do Gabi, do Polski bo ona wróciła do domu, ja zostałem bo jakoś nie mogłem , bałem się, że ulegnę, że wrócę do niej i…- żaliłem się swojej mamie, ale najwyraźniej jej się to nie spodobało
-Synu, zamknij się- zatkało mnie gdy wypowiedziała te słowa- Kochasz ją? Tak naprawdę? – zadała ostro pytanie
-Tak
-Chcesz z nią być, dzielić życie, problemy i wszystko?
-Tak
-Więc co do cholery jasnej tu jeszcze robisz! – krzyknęła
-Ale..-chciałem się jakoś obronić
-Żadnych ale. Tak wiem, Ona Cię zraniła, już kilka razy i blablabla. Myślisz, że prawdziwe życie jest usłane różami? Każdego dnia, kiedy już będziesz dorosły i miał własną rodzinę, życie będzie przynosić Ci wiele cierpień, ale to nie oznacza, że masz z niego zrezygnować. Musisz walczyć i po prostu śmiać się w twarz losowi. Gabi jest dla Ciebie idealna, wolałbyś ciągłą sielankę,  którą byś rzygał po miesiącu? Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Porozmawiaj z nią, powiedz co czujesz. Można ona nie bez powodu zachowuje się jak zachowuje. Pomóż jej i bądź w końcu razem, bo już mam dość! – powiedziała wszystko tak szybko, że chyba przekroczyła ludzką normę mówienia na jednym oddechu
-Dobrze- byłem tak zaaferowany i skołowany wypowiedzią matki, że nie umiałem wydusić z siebie żadnego innego słowa
-No, dziękuje za uwagę, dobranoc- powiedziała i się rozłączyła, a ja wybuchnąłem śmiechem. Jak ja mogę być normalny skoro mam taką rodzinę?
Usiadłem do komputera i zarezerwowałem bilet na popołudniowy lot do Gdańska, następnie położyłem się spać, aby nie wyglądać jak zombie podczas rozmowy z Gabi.
Wstałem o 9 i spokojnie nie spiesząc się, wyszykowałem się, spakowałem kilka rzeczy i pojechałem na lotnisko. Wylot miałem o 13, ale że wystąpiły jakieś komplikacje lot miał być opóźniony o 2 godziny. Nie mając ambitniejszych zajęć, zadzwoniłem do Joe i powiadomiłem go o tym, co się dzieje z zespołem, trochę się wkurzył, ale pogodził się z naszym wyjazdem wiedząc, że i tak nic nie zdziała, po telefonie do menago, wszedłem na Twittera, zobaczyłem co dzieje się w świecie plotkarskim. Oczywiście wszystkie portale trąbiły o moim związku z Anne;  o tym, że podobno 1D i Ed Sheeran byli na polskim lotnisku i polskie fanki szaleją. Wtedy przyszło mi coś do głowy, nigdy nie byliśmy w Polsce, a  nie raz słyszałem o tym kraju i polskich directionerkach, trzeba było coś zrobić. Zadzwoniłem ponownie do Joe i sprzedałem mu mój pomysł, powiedział, że zajmie się tym i postara zorganizować koncert, chociaż jakiś kameralny.
Niezauważalnie minęły 2 godziny i siedziałem już w samolocie, który przygotowywał się do startu. Nie lubiłem startów, zawsze się stresowałem, że pójdzie coś nie tak, w moim brzuchu narządy miały imprezkę  , a ja siedziałem i się pociłem, not funny. Gdy samolot jechał już ostatnią prostą i przyspieszył do maksymalnej prędkości zacisnąłem swoje dłonie w pięści i odpłynąłem.
Zostałem obudzony dopiero na lotnisku, zebrałem swoje rzeczy, wysiadłem i po krótkiej wędrówce przez lotniskowe korytarze i kilka kontroli znalazłem się przed wejście do hali odpraw. Niekoniecznie wiedziałem, gdzie miałem się udać, gdyż nie znałem nawet nowego adresu zamieszkania Gabrieli, ja mądry. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Louisa, przekazał mi że wychodzą do pubu i podał mi jego adres. Pojechał prosto do lokalu. Jechałem dość długo, gdyż kierowca władował się w największe korki, stawiam na to, że zrobił to specjalnie, aby zedrzeć  ze mnie więcej kasy, ale miałem to gdzieś. Pieniądze nie były moim problemem. Dojechałem po jakieś godzinie, otworzyłem masywne drzwi, które tłumiły muzykę grającą w środku, tak w właściwie  to znałem skąd ten głos,  kiedy wszedłem do środka wiedziałem skąd. To moja miłość, moja piękność, siedziała z gitarą w ręku i wydawała z siebie niebiański dźwięk wprost do mikrofonu, obok niej siedział mój kumpel i śpiewał razem z nią. Dostrzegła mnie tak szybko, jak ja dostrzegłem ją. Patrzyła mi prosto w oczy i śpiewała: ‘And you never were and you were will be mine’ , czyżby to miało być o mnie? Wyłapałem moich przyjaciół siedzących przy stoliku w dalszej części pomieszczenia. Przysiadłem się do nich, powitali mnie uśmiechem, nawet Paulina, która jak wiadomo przed wyjazdem miała zapewne ochotę mnie zabić. Patrzyłem na artystkę, nie mogąc oderwać o niej wzroku, ona nie pozostawał mi dłużna i również wlepiała we mnie swoje wielkie, błękitne oczy.  Piosenka skończyła się jej solówką na gitarze, zeszła ze sceny i po prostu podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Dobrze Cię widzieć- szepnęła na ucho, a ja poczułem rozlewające się w moim sercu ciepło
-Ciebie też- odszepnąłem i poczułem jak jej ciało przechodzą dreszcze, uśmiechnąłem się
Oderwała się ode mnie i usiadła naprzeciwko, wszystko spoglądali raz na mnie, raz na nią, a my jedynie głupio się do siebie uśmiechaliśmy. Nie miałem pojęcia co się działo, ale pasowała mi ta chwila i nie chciałem jej zmieniać. Nasze głębokie wpatrywanie się w oczy przerwał Zayn swoimi parafialnymi ogłoszeniami.
-Cieszę się bardzo, że jesteśmy tu wszyscy razem- mówiąc to spojrzał  na mnie- Aby to uczcić, że Gabi i Ed dali wspaniały występ i wyruszą w świetną trase. Gabi nie mów, że nie, bo nie pozwolimy Ci na to, abyś zmarnowała taką okazję; ucznijmy również wszystko co nam się ostatnio udało! Proponuje się najebać. Wybaczcie państwo Payne, będziecie musieli się na nas patrzeć. – skończył swoją przemowę, a my obdarzyliśmy go brawami, pochwalając tym jego pomysł.
-Chodźmy się najebać! – wstaliśmy od stolika i równocześnie krzyknęliśmy unosząc kufle piwa do góry.
-Ale gdzie? – zapytał Niall
-U mnie! – krzyknęła Gabi i jak najrany hipis wybiegła z pubu. Popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem po czym rzuciliśmy się w bieg za nią.
Szliśmy na nogach do domu, a po drodzę kupiliśmy kilka butelek wódki, zapowiadała się niezła noc. Kiedy dotarliśmy była jakaś 22, spacerek zajął nam półtorej godziny. Powinniśmy umierać ze zmęczenia, bo jeśli się nie myliłem przeszliśmy jakieś 5 km, a mimo to wszyscy tryskali energią i byli gotowi na szaleństwa. Przekroczyliśmy drzwi frontowe, a Gabi na powitanie krzyknęła do swojej mamy ‘Idziemy się nawalić, nie wchodź na górę. Kocham Cię’ . musiała już być nieźle podpita, wszyscy wpadli w taki atak śmiechu, że ledwo doczołgaliśmy się na górę. Rozsiedliśmy się w salonie i kolejki leciały jak szalone. Po jakimś czasie wszyscy, włącznie ze mną byli w pięknym stanie. Oczywiście nażyczeni posiedzieli z nami i poszli spać, szkoda, ale bez nich bawiliśmy się równie świetnie. Nagle Gabi wpadła na genialny pomysł zagrania w prawdę czy wyzwanie. Usiedliśmy w kółku, wzięliśmy jedną z już pustych butelek po trunku. Eleanor zakręciła flaszką i wypadło na Gabrielle.
-Prawda czy wywanie- zapytała pijanym głosem El
-Wyzwanie- odpowiedziała z zalotnym uśmieszkiem Gabi przygryzając dolną wargę
-Dobra, pocałuj….

8 komentarzy:

  1. Pisz szybko następny bo normalnie sikam z niecierpliwosci ! Jesteś po prostu mistrzynią w urywaniu w 'odpowiednim' momencie... Poza tym, rozdział jest przecudny, bardzo mi się podoba ..xx

    OdpowiedzUsuń
  2. kurwa następny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaaa,Kochanie zajebisty rozdział, chce kolejny, jak zwykle przerwałaś w tak ciekawym momencie nooo ! xxxxx

    OdpowiedzUsuń
  4. pocałuj... KOGO ?! wrzucaj szybko next xDDD P.S. że to niby ma być brak weny?? no chyba se jaja robisz . rozdział jest równie zajebisty jak wszystkie inne :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kogóż to ona znowu może pocałować... Nie mam typów, ale dawaj szybko następny rozdział bo nie wytrzymam! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie podoba mi się ta sytuacja coś mi się wydaje, że to wcale nie będzie Harry.. Rozdział bardzo fajny, naprawdę tylko tym razem nie każ nam czekać aż tyle. :>
    Kocham twoje opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG ! <3 Kocham to !

    70 rozdział <33 mam nadzieje że sete przebijesz swoimi świetnymi pomysłami. Powyższy rozdział jest zajebiaszczy !

    I love you and this blog, very strongly *.*

    pozdrawiam Cię Kochana ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego przerywasz w takim momencie!?
    A poza tym, to świetny blog ;*

    OdpowiedzUsuń