wtorek, 27 marca 2012

Rozdział 57

no tak... opowiadanie zaczyna się robić troche dziwaczne, nie jestem z niego zadowolona, ale tak kazała mi zrobić moja wena, więc prezentuje wam moje chore wyobrażenia. robi się trochę namiętnie, przepraszam, jeśli urażę kogoś tym, że tak nazwę 'literackim puszczalstwem' :D nie bijcie mnie, za to że wyszło jak wyszło, obiecuje porawę... Enjoy
xoxo, Rysica



(oczami Harrego)
Po wyjściu Gabi, postanowiłem się jakiś czas przespać, byłem wykończony. Nie nacieszyłem się snem za długo, gdyż do pokoju wparował mi Louis i zaczął po mnie skakać. Miałem ochotę go zabić, byłem zupełnie niewyspany
-Wstawaj!!!- darł mi się do ucha
-Daj mi spokój, śpie! – chowałem głowę pod poduszką mając nadzieje, że coś to pomoże. Nadzieja matką głupich
-Ale jest już 13! Musisz nam pomóc przy sprzątaniu! – targał moim ramieniem i nie odpuszczał
-To wam się zachciało imprezki nie mi- odpowiedziałem obojętnie i schowałem twarz pod kołdrę
-No wiesz co- powiedział obrażonym tonem – w takim razie, możesz sobie przespać cały dzień – podniósł się z łóżka i kierował do wyjścia. Zrobiło mi się głupio, tak mało rzeczy robiliśmy razem, oddaliłem się od nich, a zwłaszcza od Louiego, a przecież kiedyś byliśmy nierozłączni. Musiałem to naprawić.
-Czekaj- powiedziałem zachrypniętym głosem. Loui olał moje wołania i szedł dalej- Louisie Williamie Tomlinsonie nakazuje Ci stać i czekać na mnie- krzyknąłem, a mój przyjaciel się zatrzymał, ale nie skierował twarzy na mnie, tylko stał obrócony plecami, wciąż był obrażony, a raczej udawał obrażonego. Wyczołgałem się w łóżka i nie wiadomo skąd znajdując na to siły, rozpędziłem się i wylądowałem na jego plecach. Upadliśmy i zaczęliśmy się razem śmiać, jak za dawnych czasów.
-Dobra, co mam zrobić- zapytałem zrezygnowany
-Pojechać ze mną na zakupy- odpowiedział optymistycznie i podniósł się z podłogi. Następnie wyciągnął rękę, aby pomóc mi wstać.
Ubrałem się, mimo że bardzo tego nie chciałem i  pojechaliśmy z Lou do Tesco. Jeździliśmy z wózkiem między alejkami, chowając twarze pod kapturami, ale i tak kilka osób nas rozpoznało, prosiło o autografy i zdjęcia.
-Ach te fanki, ja ja je kocham. Niektóre z nich to naprawdę niezłe sztuki- przyznał rozmarzony Lou
-Stary, a co z Eleanor ? – zapytałem zdziwiony. Uważałem, że są idealną parą i nie mają żadnych problemów.
-Kocham ją oczywiście, ale czasem mam ochotę na jakąś odmienność- powiedział w ogóle nie przejmując się tym jak złe rzeczy wypowiada. Kiedyś może te słowa niekoniecznie by mnie ruszyły, zaśmiałbym się tylko i poklepał przyjaciela po plecach, ale tak już nie jest,  zmieniłem się i to co robił Louis strasznie mi się nie podobało, miałem tylko nadzieję, że to głupi żart z jego strony.
-Żartujesz, prawda? – zapytałem go poważnie
-Nie, w sumie to już mi się znudził cały ten związek- mówił obojętnie jakby opowiadał o tym jaka dzisiaj pogoda za oknem, coraz bardziej mnie to wkurzało
-Nie poznaje Cię stary, przecież byłeś taki zakochany. Ty i El jesteście dla siebie stworzeni- prawiłem mu wykłady, sam podłamując się swoją postawą… kiedy zamieniłem się w takiego lamusa ?
-Mnie nie poznajesz? A co z Tobą? Latasz jak powalony z tą swoją Gabi, a nas masz w dupie- obwinił mnie Lou. Zabolało, naprawdę zabolało. Najgorsze, że miał racje, całkowitą racje, olałem ich, nie spędzaliśmy już tyle czasu, a nawet kiedy byliśmy razem, byłem w innym świecie. Bolało, ale nie mogłem tego pokazać.
-Sam kazałeś mi się zmienić! Nie pamiętasz? Trasa koncertowa? Twoje wielogodzinne wykłady na temat tego, ze źle się zachowuje non stop się bawiąc, bla bla. Co się stało z tamtymi mądrościami ? Zmieniłem się, powinieneś być szczęśliwy! Ale nie, Tobie jak zwykle coś nie pasuje- nie panowałem nad sobą , co przychodziło mi do głowy ulatywało na zewnątrz, może źle dobrałem miejsce do tego typu awantury, ale trudno
-To nie jest dobre miejsce na tą rozmowę- wypowiedział to co przed chwilą stwierdziłem w myślach
-W takim razie stąd wyjdźmy- machałem rękoma, wkurzyłem się i to ostro, niezdecydowanie mojego kumpla było irytujące.
Louis nic nie odpowiedział, co jeszcze bardzo mnie zbulwersowało. Wsadził jedynie do koszyka kilka produktów i udał się do kasy. Szedłem za nim posłusznie bo nic innego nie zostało mi do roboty, może kiedy będziemy już sami, bez tego stada gapiów i zapewne paparatzzi, dokończymy tą jakże miłą pogawędkę.
kiedy staliśmy w kolejce do kasy i jedynie patrzyliśmy sobie gniewnie w oczy nic nie mówiąc, zapłaciliśmy za nasze zakupy, zapakowaliśmy je do samochodu i usadowilimy nasze tyłki do auta.
Spojrzałem pytająco na chłopaka, ale nie zareagował, byłem zmuszony sam zacząć kontynuacje rozmowy
-Więc…? – zacząłem licząc na to, że zachęcę go do mówienia
-Nie zaczyna się zdania od więc- poprawił mnie co sprawiło, że miałem ochotę spustoszyć całe miasto i zamienić je w proch
-Och doprawdy ? Dobrze, w takim razie. Paniczu Tomlinson , czy możemy dokończyć naszą konwersacje? – zapytałem wyniośle, ale i z ironią.
-Nie ma co tu kończyć. Wkurzasz się o byle co, powiedziałem to o tych dziewczynach dla żartów, a Ty się unosisz. Ta Twoja ukochana- wypowiedział te słowa z perfidną ironią- zmieniła Cię, aż za bardzo
Nie rozumiałem go, o co mu chodziło z tą ukochaną i całą zmianą. Fakt, zmieniłem się i to nawet bardzo, ale przecież na lepsze.
-o co Ci do jasnej cholery chodzi? Czemu tak ironizujesz przy wypowiadaniu ‘ukochana’- moje zdenerwowanie wciąż się pogłębiało
-Bo jej nie lubie- odpowiedział szybko
-Niby czemu?! – zapytałem oburzony , co Gabi mogła mu takiego zrobić, że aż przestał darzyć ją sympatią.
-Bo jest dla Ciebie nieodpowiednia- przyznał ze stoickim spokojem, jakby nigdy nic
-A niby kto jest odpowiedni?! – jeśli nie ona to kto ja się kurwa pytam
-Ja- nawet nie zorientowałem się kiedy, a moich ust dotykały usta mojego przyjaciela. Byłem sparaliżowany, nie wiedziałem co się dzieje, napierał na mnie coraz mocniej i mocniej oczekując odwzajemnienia, ale nie doczekał się go. Odepchnąłem go od siebie i spojrzałem z miną WTF?!
-Przepraszam- spuścił głowę w dół- naprawdę przepraszam, poniosło mnie
-Spoko- odpowiedziałem sucho- Jedźmy już- wydałem polecenie i odwróciłem głowę w stronę szyby. Nawet nie chciałem o tym wszystkim myśleć i zaśmiecać sobie umysłu. Lou zawsze miał jakieś homo zamiłowania, ale sądziłem że są to zwyczajne wygłupy , poza tym przecież miał Eleanor… ech, mój przyjaciel zakochał się we mnie ? a ja? Czy mi się to podobało? Nie wiem…
dotarliśmy do domu i postanowiłem, że przez całą resztę czasu do moje umysłu nie wkradnie się nic co związane jest z Dj Tommo.
Przygotowania szły pełną parą, wszystko wyglądało ciekawie, alkohol zajmował nam dwa wielkie stoły, czułem ze to nie będzie zwyczajna impreza.
Około 20 zaczęli schodzić się ludzie, połowy nie znałem, ale mało mnie to obchodziło, im więcej ludzi tym łatwiej będzie mi unikać pewnego chłopaka. Zresztą, dla mnie liczyła się obecność tylko jednej osoby. No właśnie, gdzie ona się podziewała. Dzwoniłem, dzwoniłem i inni dzwonili i nic. Dopiero po jakis 2 godzinach chodzenia w kółko i martwienia się dostałem zbawienny telefon .
-Jestem w drodze- usłyszałem jedynie i połączenie się zakończyło
Siedziałem na sofie i patrzyłem jak ludzie tańczą, niektórzy byli już w niezłym stanie. Nagle weszła ona, z butelkami wódki w rękach i głośno krzyknęła – CZAS NA MELANŻ, JUUUHUUU. Roześmiałem się widząc to i podszedłem do niej tanecznym krokiem.
-Chcesz się dziś zabawić, mała? – szepnąłem jej do ucha udając podrywacz
-A co ciekawego proponujesz?- udawała moją ofiarę i seksownie się o mnie ocierała
Nic nie odpowiedziałem tylko pociągnąłem ją na parkiet. Tańczyliśmy, piliśmy , podsumowując dobrze się bawiliśmy. Po niespełna 3 godzinach, byliśmy zalani. Siedzieliśmy na tarasowej podłodze i paliliśmy jointa z grupką znajomych.
-i wiecie co, wtedy patrze na tą scenkę jak się całują i tak sobie myśle. Kurwa, ale mam ochotę na seks hihihih- opowiadała zjarana Gabriela i pocierała swoją nogą o moje uda. Wszyscy dookoła się śmiali, byli równie wkręceni co ja i moja dziewczyna
-Nadal ją masz? – zapytał ktoś z towarzystwa
-Jak najbardziej hiehiehie- odpowiedziała kiwając głową, spojrzała na mnie porozumiewawczo
Wstałem podniosłem ją z ziemi i wziąłem na ręce, oplotła mnie nogami i ruszyliśmy na górę. W tle słyszałem tylko okrzyki ‘dawaj Harry’ . cudem wdrapaliśmy się na góre, oczywiście na schodach wywaliliśmy się kilka razy. Wszystkie pokoje były zamknięte, więc nie zostało nam nic innego jak numerek w łazience. Posadziłem ją na blacie i zacząłem namiętnie całować po szyi, jednocześnie rozbierając. Już miałem zrobić to co należy, kiedy ktoś zapalił światło. To był Louis.



+ obczajcie jak niszczę muzykę hahahaha

5 komentarzy:

  1. Boskie rozdział. I jak zwykle Larry .... :) Czekam na nexta. . I zapraszam do mnie ---> another-world-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. no nie wierze , że z Luiego zrobiłaś bisksualnego , na dodatek czuje że Gabi będzie miała problem z nałogiem i będzie z nią źle . Co do chłopaków to dziwnie jakoś .

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAHAHAH LARRRRRRRRRRRRRRRRRRRRY . <3
    Ech, nie wiem czego się czepiasz, każdy jest w pewien sposób popierdolony i czasem zdarzy się jakaś dziwniejsza faza. Jest śmiesznie. :D
    DAJESZ KOLEJNY!

    OdpowiedzUsuń
  4. Imprezka na całego. Ciekawe czy będzie Larry. (http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  5. kuuurde no, kiedy kolejny? :D

    OdpowiedzUsuń