środa, 15 lutego 2012

Rozdział 11


(oczami Harrego)
Kiedy do nas podeszła, cały zesztywniałem, nie mogłem sobie wyobrazić co byłoby gdyby mnie odtrąciła, gdybym miał już jej nie widywać, nie usłyszeć jej głosu, nie zobaczyc uśmiechu, umarłbym. Starałem się na nią nie patrzeć, ale nie za dobrze mi to wychodziło, kiedy tylko odwracała wzrok w moją storne od razu zmieniałem kierunek patrzenia . Wyglądała jakby miała dobry humor, ale wiedziałem, że udaje, w jej oczach było tyle smutku, podziwiałem ją, że potrafi ukryć taką rozpacz.
Chłopcy postarali się i zrobili tak, że zostałem z nią sam na sam,- będę musiał im to jakoś wynagrodzić, w drodze do domu nakupię pizzy-pomyślałem.
-Zabierajmy się do pracy- powiedziała i skierowała się w kierunku Sali prób
-Widze, że jesteś już oblatana gdzie co jest tutaj- powiedziałem aby jakoś zagadać
-Tak, mój tata jest współ właścielem tego studia- powiedziała nie patrząc na mnie
-Myślałem, że Twoi rodzice mają klub-kontynuowałem temat rodziców
-Taa, dwa klubu i studio, można powiedzieć że moi rodzice lubią pieniądze, aż za bardzo- skomentowała sarkastycznie
-No dobra, nie wnikam. Jaką piosenke chcesz napisać, wolna, szybka, wolno-szybka?
-Myślałam może nad jakąś balladą- usiadła do pianina i zagrała kilka taktów- Co o tym myślisz- spojrzała na mnie
-Wow, jesteś taka utalentowana, jakie talenty jeszcze skrywasz? Śpiewa, taniec, gra na pianienie, czego jeszcze nie wiem?- zapytałem uśmiechając się
-Och, nie wiesz o mnie wielu rzeczy  i zapewne się o nich nie dowiesz- uśmiechnęła si ę tajemniczo, a ja posmutniałem – Harry, musimy o czymś porozmawiać, posłuchaj naprawdę Cie lubie, ale musisz zrozumieć, że ja nie jestem jak inne dziewczyny- zaczęła mówić
-Oczywiście, że nie jesteś jak inne dziewczyny, dlatego się w Tobie za…- zamilkłem, nie mogłem jej teraz tego powiedzieć- zalubiłem, hehe- Boże, co to było, czy ja naprawdę jestem taki głupi?
-Zalubiłeś się we mnie, hm ciekawe. Dobrze, daj mi dokończyć, jestem inna, dziwna, ja nie potrafie się zakochać, ja ranie każdego faceta jaki się do mnie zbliży, a Ciebie nie chce ranić, jesteś za miłym chłopakiem, posłuchaj nie chce stracić z Tobą kontaktu, ale nie możemy umawiać się na randki, zostańmy po prostu przyjaciółmi- uśmiechnęła się pocieszycielsko.
To był szok, nie wiedziałem co mam powiedzieć, przyjaźń z nią to jak cios poniżej pasa, ale jeśli tylko to mi zostało to nie miałem innego wyboru, musiałem mieć z nią chociaż taki kontakt.
-Ech, no dobrze, przyjaciele niech będzie- uśmiechnąłem się sztucznie
-Ciesze się- uśmiechnęła się promiennie i mnie przytuliła, kiedy odchyliła się delikatnie spojrzałem jej w oczy, był w nich smutek, ona też nie chciała tej przyjaźni, więc dlaczego ją zaproponowała? Naprawdę jej nie rozumiałem, co ona ukrywa, wtedy przypomniało mi się co przed chwilą powiedziała:’ ja nie potrafię się zakochać, ja ranie każdego faceta jaki się do mnie zbliży’.
-Dlaczego nie umiesz się zakochać- wypaliłem bez zastanowienia.
-Bo ja kiedyś zostałam mocno zraniona, tak naprawdę mocno i od tamtego czasu stałam się czymś w rodzaju zimnej suki- blado się uśmiechnęła, wciąż staliśmy w objęciu.
-Ale przecież nie każdy chłopak jest jak ten drań, który tak bardzo Cię skrzywdził- starałem się ją przekonać
-Wiem,  ale nie zrozumiesz, może kiedyś Ci powiem dlaczego tak jest.- powiedziała wbijając wzrok w podłoge
-Proszę, pozwól mi- prosiłem, złapałem ją delikatnie za brode i podniosłem głowe, spojrzałem w oczy i przybliżyłem się, nie broniła się, w końcu pocałowałem ją, namiętnie, odwzajemniła go. To było takie niesamowite, chciałem, żeby ta chwila trawała wiecznie, ale nagle mnie odepchnęła.
-Przestań, ja nie mogę, zrozum to! – krzyknęła i wybiegła ze studia
Wybiegłem za nią, wsiadła już do samochodu i odjechała spod wytwórni, więc zrobiłem to samo i jechałem za nią, aż pod jej dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz