(oczami Harrego)
Stałem i paczyłem na nią, czekałem na jakąkolwiek reakcje, jakiś zachwyt,
zdziwienie, nie zastałem nic, jedynie co mogłem zauważyć, do delikatnie
zesztywniała i jakby się przestraszyła. Kiedy powiedziała tylko moje imię,
wiedziałem, że to nie będzie dobry moment, radosna przemowa zakochanej
nastolatki, o nie.
-Harry, ja, ja, przepraszam, ale nie możemy być razem. Nie pytaj czemu po
prostu mnie zrozum, chciałabym powiedzieć Ci, że Cię kocham, ale tak nie jest…-
mówiła, nawet nie patrząc na mnie, była tak odważna, żeby przyznać się, że mnie
nie kocha, ale żeby spojrzeć w oczy to już nie, nie zamierzałem jej odpuścić,
musiałem walczyć
-Ja mogę zaczekać, przepraszam nie chciałem Cię pospieszać z wyznaniami, Twoje
uczucia mogą się jeszcze rozwinąć, proszę..- powiedziałem, bo zdałem sobie
sprawe, że nasz właściwy związek trwa naprawdę krótko, większość czasu nasz
romans rozwijał się w szpitalu z Gabi leżącą w śpiączce. Może rzeczywiście było
za wcześnie na słowo ‘kocham’, ale co miałem poradzić na to, że takie były moje
odczucia, nie wiem nawet jak mam opisać moją miłość do niej, z czym porównać.
Kiedy wstanę rano, jest pierwszą myślą, kiedy zasypiam jest ostatnią, zresztą
nie do końca bo non stop mi się śni. Cholera kocham ją i tego nie zmienię .
- To nie o to chodzi, naprawdę przepraszam. Hazzi, jeszcze kilka godzin temu
byłam pewna, że Cię kocham, ale później zobaczyłam Cię jak bijesz Scotta i
martwiłam się bardziej o niego niż o Ciebie, ja nie jestem normalna, nie mogę z
Tobą być, nie mogę Cię ranić, jesteś najwspanialszym chłopakiem jakiego
poznałam, dlatego zrozum, musimy się
rozstać. Nie pytaj już o nic więcej, pozwól mi odejść i najlepiej o mnie
zapomnij. Przepraszam, że zamieszałam w Twoim życiu. – słysząc te słowa
zamarłem, zwyczajnie przestałem kontaktować ze światem żywych, odpłynąłem do
jakieś bliżej nie określonej krainy, gdzie byłem tylko ja i ciemność. Stałem
sobie na środku nicości i czułem jak wzrasta we mnie gniew, czułem że cały aż
bulgocze ze złości, byłem zły na nią, na nikogo innego, nie na siebie, nie na
Scotta, nie na chłopaków, bądź Pauline, jedynie na nią! To wszystko przez nią,
gdyby nie weszła do tego głupiego klubu, gdyby nie dała tak świetnego występu,
gdyby nie poszła na tą randke, gdyby nie powiedziała, że chce się we mnie
zakochać, to zapewne teraz siedziałbym w klubie i podrywał jakieś laski i
byłbym mniej więcej zadowolony, a teraz co? Stoje przed jej drzwiami i czuje
się jakbym był na haju. Może powiniem być raczej zły na los, że splątał nasze
ścieżki, ale w tym momencie o to nie dbałem, to była jej wina i nie chciałem
żyć w innym założeniu.
Wsiadłem to taksówki, która wciąż czekała, pojechałem do domu, wchodząc
trzasnąłem drzwiami, już miałem iść na góre, kiedy z kuchni zawołał mnie Joe,
nasz menager.
-Harry, to Ty? – zawołał zmartwionym głosem
-Ta, co się stało? – poszedłem do niego, serio chciałem iść do siebie i pobyć
sam, może porozwalać kilka przedmiotów, skoczyć z okna, zrobić dziury w
ścianie, ogólnie tylko troche porozmyślać
-Lou napisał mi smsa, że nie wie gdzie jesteś i że się martwi- powiedział
spokojnie pokazując telefon
-Super, to napisz mu, że żyje- odpowiedziałem obojętnie, nie obchodziło mnie
czy się o mnie martwią czy nie, naprawdę teraz nie obchodziło mnie już nic,
chciałem tylko zapomnieć o ostatnich 3 miesiącach i tygodniu
-Hazza, co jest? – zapytał zaciekawiony, miałem ochotę odpowiedzieć ‘nie Twój
interes, spierdalaj’, ale opanowałem się, aż tak ponosić mnie emocje nie mogą.
-Nie ważne, masz jeszcze jakąś sprawe czy mogę już iść na góre, bo zmęczony
jestem- powiedziałem wpatrując się w niego złym wzrokiem
-Tak, jest jeszcze jedna sprawa, reszta już właściwie wie, ale Tobie chciałem
powiedzieć to na samym końcu bo bałem się Twojej reakcji- zaczął swój wykład, którego
naprawdę nie chciało mi się słuchać, stałem tylko znudzony i wpatrywałem się w
niego jak w idiote
-No dobra, więc…?- chciałem już to usłyszeć, tą przerażającą rzecz dla mnie i
mieć święty spokój
-Wyjeżdzacie w trase po USA z Big Time Rush na 3 miesiące, wiem, że to
strasznie długa rozłąka z Gabi i możesz się nie zgodzić, bądź mieć nie chęć,
ale to serio dla was wielka szansa! – mówił podekscytowany, a ja nagle się rozchmurzyłem, doszło do mnie to co
mówi, wyjeżdżamy, będę daleko stąd, tak! Nie będę jej widywał, nie będę mógł do
niej pojechać, zapomne o niej! Tam będzie wiele dziewczyn, które będą na mnie
całkowicie napalone, pozbędę się z głowy tej zimnej suki. Kiedy tu wrócę będę
już tym starym Harrym flirciarzem, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Joe, to świetnie, to chyba najlepsza wiadomość tego wieczoru! Dzięki stary,
strasznie się ciesze, kiedy wyjeżdżamy? – mogło to brzmieć troche sztucznie,
ale serio się cieszyłem, nowy kraj, nowe życie
-Za tydzień- mówił zszokowany- a co z Gabi? – zapytał głośniej, bo kierowałem
się w stronę schodów.
-HAHA, kto? Zapomniej o niej. Stary Harry Styles powraca- krzyknąłem
zadowolony, serio taki byłem.
kiedy wracałem do domu miałem wizje
rozwalonych mebli, porwanych ubrań, pierzy na podłodze w moim pokoju, ale teraz
dzięki tej wiadomości , położyłem się zwyczajnie na łóżku i jedyne co to miałem
problem z zaśnięciem z podniecenia, myślałem o klubach, dziewczynach,
koncertach, dziewczynach, alkoholu, dziewczynach, a dziewczyna którą kochałem
totalnie zniknęła z mojej głowy, no prawie totalnie.
Tydzień minął jak jeden dzień, od chłopaków non stop słyszałem pytania typu
‘ale czemu?’ lub ‘co się stało?’ , nie chcieli mi dać spokoju, a ja tylko
odpowiadałem ‘zapomnijcie’ .
byliśmy już na lotnisku i zaraz mieliśmy zbierać się do samolotu, kiedy
podbiegła do nas Paulina, rzuciała się na Liama i zaczęła całować, ‘och jakie
to słodkie-pomyślałem- tylko się nie posikajcie z tej miłości, serio, lepsze
sceny mogę w szansie na sukces obejrzeć’ irytowali mnie niesamowicie tym
macaniem się.
-JADE Z WAMI!!! – krzyknęła szczęśliwa. Suuper, wiwatuje normalnie, więcej
obściskiwania, codziennie, każdego dnia, w każdej wolnej chwili, zajebiści
wręcz, no normalnie czekam z zapartym tchem.
-To świetnie!!- zaczął się cieszyć Liam, miałem ochotę dać mu w twarz, żeby w
końcu się zamknął.
-Super, możemy już lecieć?- zapytałem zirytowany, chciałem już odciąć się od
świata, założyć słuchawki i mieć wszystko gdzieć, wylecieć jak najszybciej z
tego miasta i zacząć nową drogę.
-Harry, ja może nie powinnam, ale Czy rozmawiałeś z Gabi? Pożeganałeś się , czy
coś? – zapytała lekko wystraszona
-masz racje, nie powinnaś- odrzuciłem i poszedłem dalej, nie chciałem słuchać
kolejnych jej wywodów, że ona tego żałuje, że nie możemy tego zakończyć bla bla
bla, czy oni nie mogą pojąć, że to koniec, na zawsze, zostawiła mnie, złamała
serce, teraz nie istnieje!
Wsiadłem do samolotu i tak jak zamierzałem odizolowałem się od Realu, to miał
być długi lot, więc miałem czas na pozbycie się wszystkich wspomnień, aby móc
mieć czystą kartę, czuje, że to nie będzie zwyczajna trasa koncertowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz