niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 35


(oczami Harrego)
Obudziłem się, a Gabi już nie było obok, przestraszyłem się i szybko wyszedłem z pokoju, zszedłem na dół i od razu się uspokoiłem, kiedy zobaczyłem jej uśmiech. Stała w kuchni i robiła śniadanie, mógłbym się przyzwyczaić do takich widoków co rano, moja bogini, w moim podkoszulku, robiąca mi i reszcie śniadanie. Obserwowałem ją i jej ruchy, śmiała się, Zayn opowiadał dowcipy a ona nie mogła przestać się śmiać. Nie odrywałem od niej oczu, kiedy nagle spojrzała w moim kierunku i obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
-Dzień dobry śpiochu- powiedziała i pomachała mi, już chciałem do niej podejść, kiedy krzyknęła – STOP! Chce zrobić scena jak z Dirty Dancing, stój tam, uwaga, biegnę- rzuciła się w bieg, a ja niekoniecznie wiedziałem o co chodzi, skoczyła na mnie, odruchowo ją złapałem- no już teraz podnieść do góry! – zrobiłem co kazała i zacząłem się śmiać była taka szalona i cała moja, opuściłem ją na dół i dałem soczystego buziaka
-Dzień dobry- powiedziałem
-Ja też tak chce! –wydarł się Zayn i nie nawet nie zorientowałem się kiedy wskoczył na mnie, nie byłem przygotowany, a poza tym mój przyjaciel nie należał do kościotrupów, więc runeliśmy na ziemie, a Gabi zwijała się ze śmiechu
-Ała, Zayn powaliło Cie?! – skarciłem go, ale po chwili powagi, sam zacząłem się śmiać, wyobraziłem sobie jak to wyglądało.
-Dobra- moja dziewczyna już przestała się śmiać- ja się zawijam do domu, bo chce troche z rodzicami posiedzieć- powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy
-Podwiozę Cie- zaproponowałem,  nie chciałem jej wypuszczać, ale jeśli już musiała wracać, to chociaż chciałem być pewny, że dojedzie do domu bezpiecznie, nie przeżyłbym gdyby coś znowu się jej stało.
-Nie, dziękuje, taksówka już na mnie czeka- podeszła do mnie i pocałowała na pożegnanie- do zobaczenia, zadzwonie- założyła kurtkę i otworzyła frontowe drzwi- Pa chłopaki.
-PAaa- pożegnali ją z ustami pełnymi jedzenia, śniadanie które przygotowała Gabi, było pyszne, nie wiedziałem, że umiała tak dobrze gotować.
kiedy wyszła nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, potwornie mi się nudziło, chłopcy namawiali mnie abym poszedł z nimi na zakupy, ale nie miałam ochoty,  bez niej już nie czułem się sobą, była częścią mnie. Minęły dopiero 3 godzin, on jej wyjścia, ale postanowiłem, że zadzwonie.
dziwne, miała wyłączony telefon, zadzwoniłem jeszcze raz i jeszcze raz, nic, cały czas wyłączony. Zacząłem się martwić, a co jeśli miała wypadek, och to moja wina, nie powinien pozwolić jej wyjść, głupi Ty. Szybko się ogarnąłem i wskoczyłem do samochodu, jechałem prosto do jej domu, po drodze zadzwoniłem do mamy Gabi.
-dzień dobry, czy Gabriela dotarła do domu?- zapytałem spokojnym głosem, nie chciałem pokazać że coś jest nie tak.
-Tak- płakała, słyszałem to, wtedy przed oczami miałem już same czarne wizje, Gabi leżącej w szpitalu, połamanej, w krwi, a co najgorsze nieżyjącej…Boże skąd mi się to brało?!
-Pani Marzeno, co się stało?! – zapytałem przerażony
-Ona uciekła, wyszła i pojechała gdzieś, nic nie powiedziała- lewdo dało się ją zrozumieć, ale odetchnąłem z ulgą nic jej nie było, zaraz…uciekła?!
-Jak to uciekła?- zdenerwowałem się, nie wiem na co lub kogo
-Pokłóciliśmy się- wybuchła większym płaczem- Czekaj…- usłyszałem trzask drzwiami – wróciła…- rozłączyła się.
-Wróciła? Proszę Pani- cisza- cholera! – przyspieszyłem, jak najszybciej musiałem dowiedzieć się co się wydarzyło. Po 20 minutach już byłem pod jej domem, wszedłem do środka i zostałem powitamy promiennym uśmiechem rodzicielki mojej ukochanej. Nie rozumiałem tej rodziny, przed chwilą była cała zapłakana, a teraz zachowywała się jak zakochana nastolatka.
-O Harry, witaj – przywitała mnie uściskiem- Gabi jest u siebie.
-dziękuje, wszystko już w porządku? – zapytałem unosząc jedną brew, serio nic już nie rozumiałem.
-Tak tak, leć do niej- powiedziała i zaczęła się śmiać .
nie czekając już na nic, poszedłem po schodach i otworzyłem drzwi do pokoju mojej ukochanej, ale w środku nikogo nie było.
-Gabi?! Jesteś tu? – zawołałem z nadzieją, że usłysze jakąś odpowiedź, chwila ciszy
-Tu jestem! – usłyszałem wesoły głos, ale nie wiedziałem skąd dobiegał
-Gdzie?- to pytanie brzmiało idiotycznie, ale co miałem zrobić, nigdzie jej nie widziałem.
-Wejdź do szafy- usłyszałem w odpowiedzi
-Ee okej- spełniłem jej polecenie i wszedłem do szafy, dziwnie się czułem, jak w jakimś filmie akcji- - dobra jestem w szafie, teraz uruchomi się jakaś zapadnia- naprawdę miałem taką wizje, mnie spadającego na dół
--haha, nie głuptasie, odsłoń tą czarną kotarę- krzyknęła roześmiana
odsłoniłem masywną kotarę i ukazały mi się schody, zdziwiłem się, byłem w tym pokoju kilka razy i nie miałem pojęcia, że można z niego wejść gdzieś indziej, Gabriela też nic nie wspominała, dobra dzisiaj w tym domu chyba już nic mnie nie zdziwi, wszedłem, a przed moimi oczami pojawił się średniej wielkości strych, urządzony w oldschoolowym stylu, graffiti na ścianach nadawało klimat, wszędzie pełno zdjęć, poduszkowate siedziska, mikrofon i gitara w rogu, lampki, dużo lampek, okręcałem głowe dookoła, żeby wszystko dokładnie obejrzeć, na środku pokoju siedziała Gabi z notesem w ręku, uśmiechała się słodko do mnie.
-o- tylko tak potrafiłem zareagować, byłem w delikatnym szoku, nie wiedziałem gdzie jestem
-Witam w mojej komnacie tajemnic- przywitała mnie troche przestraszona
-co , co to za pomieszczenie? – odparłem
-moje oaza spokoju, wyciszam się tutaj, tworze, w sumie nikt o tym nie wie, jesteś pierwszą osobą- zawstydziła się, wyglądała zabawnie, rzadko jej się zdarzało czerwienić .
-tu jest…magicznie- stwierdziłem- ale to teraz nie ważne, możesz mi do jasnej cholery powiedzieć co się tutaj dzieje?! Masz wyłączony telefon, dzwonie do Twojej mamy płacze i mówi, że uciekłaś, a potem wróciłaś, przyjeżdżam po 20 minutach a ona jest roześmiana, a Ty siedzisz w szafie…przepraszam w komnacie tajemnic, co jest grane?- uniosłem się, pogubiłem się w tym wszystkim
-heh, no bo to było tak…-opowiedziała mi całą poranną historię- i teraz rozumiesz?
-tak- przytaknąłem- czyli zostajesz tutaj sama? – zapytałem bo wciąż nie dowierzałem
-dokładnie tak- posmutniała
-co jest?- co tym razem mogło być źle?
-no bo wiesz, teraz zaczęło być tak dobrze z rodzicami, a oni wracają, będę za nimi tęsknić, tyle lat musiałam żyć z tymi gburowatymi rodzicami, a teraz kiedy są tacy kochani przeprowadzają się, jakoś tak, no wiesz- żaliła się, a ja ją przytuliłem i wtedy wpadłem na znakomity pomysł
-a może by tak, jakiś wyjazd? Pojedziemy gdzieś wszyscy razem, wieeeelką ekipą, ja i moja rodzina, ty i Twoja rodzina, chłopaki i ich rodziny, Paula i jej rodzina, wiesz co mam na myśli, Ty spędzisz czas z rodzicami, a poza tym każdemu z nas jest potrzebne troche czasu z najbliższymi, wynajmiemy jakiś wieelki dom, co Ty na to?- byłem z siebie dumny, tak spontanicznie wymyśleć coś tak genialnego.
-Harry, to jest świetny pomysł- pochwaliła mnie po chwili zastanowienia
-No wieeem, jestem boski- zrobiłem cwaniacką mine, a moja dziewczyna się roześmiała
-Chodź powiemy o tym moim rodzicom- złapała mnie za rękę i pociągnęła na sam dół domu, aż do salonu- Mamooo, Harry wymyślił coś świetnego- powiedziała szczęśliwa do swojej mamy
-No słucham Cię- spojrzała z zainteresowaniem
-co powiesz na mega wyjazd, poznasz wszystkich, rodziców Harrego, Zayna, Nialla, Liama i Louisa, Pauli już znasz, ale chcemy żeby jej rodzice też pojechali- powiedziała a jej mama się ożywiła
-Jestem bardzo za, co Ty na to Tomek?- zwróciła się do głowy rodziny?
-Gdzie i kiedy?- zapytał zaciekawiony
-Jeszcze to ustalimy, ale może jeśli by państwu pasowało, w następny weekend, taki 5 dniowy wyjazd- udzieliłem się, nie mogli myśleć że się ich boje.
-Jestem za, możemy jechać do Hiszpanii, mamy tam wielką ville, która pomieści nas wszystkich- zaoferował Pan Lustyk
-Macie ville w Hiszpanii- spojrzałem pytająco na Gabi
-Taa, nie pytaj, tata jest wielkim fanem Ligii hiszpańskiej, więc koniecznie musiał sobie zakupić tam dom, a ja nie miałam żadnych przeciwwskazań bo uwielbiam ten kraj- wystawiła mi język
-No dobra, to ja zadzwonie do wszystkich- wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Louiego, wiedziałem że jest z chłopakami, więc jeden telefon załatwiał wszystko- Siema Lou, jest sprawa….
Tydzień później siedzieliśmy w samolocie, wszyscy razem, wyglądaliśmy jak wielka wycieczka, rozśmieszał mnie ten widok. Przejść przez lotnisko było nam niezmiernie ciężko, Liam pochwalił się wyjazdem na TT i tak zastaliśmy na miejscu tłumy, bez pomocy ochroniarzy już dawno leżelibyśmy pogwałceni przez rozwrzeszczane dziewczyny, kochałem swoje fanki, ale czasem naprawdę miałem wrażenie, że zagrażają mojemu życiu.
Na miejscu byliśmy po 5 godzinach, dotarliśmy do wielkiego, wielkiego to za mało powiedzienie, ogromnego, olbrzymiego domu rodziny Lustyków.
stojąc przed bramą spojrzałem pytająco na Gabi.
-Jak już mówiłam, wielki fan, nuda z kasą, takie tam, wiesz, hobby taty to kupowanie, ten akurat mu się spodobał, nie wiem po co taki dom, na 3 osoby, ale przynajmniej teraz się przyda- powiedziała i ucałowała mnie, a jej tata dziwnie na nas spojrzał, troche się speszyłem.
weszliśmy do środka i wszyscy razem głośno wciągnęliśmy powietrze ze zdumienia. Wystrój był niesamowity.
-Dobra proszę państwa- stanął przed naszą grupą gospodarz- dzielimy pokoje
-tak tak tato, ja biorę blue lagune z Harrym- uśmiechnęła się do niego złośliwie, ale z nutą uczucia
-No nie byłbym tego taki pew…-zaczął ale moja dziewczyna poklepała go po głowie, złapała mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju.
-Witam w BlueLagune- rozchyliła ręce prezentując mi pokój, ściany były błękitne, a podłoga wyglądała jak piasek, wydawało się, że jest się na plaży, łóżko było ogromne, w wielkim baldachimem, a obok było wyjście na taras- Rozgość się, albo i nie, najpierw to- rzuciła się na mnie i zaczęła namiętnie całować

2 komentarze:

  1. nie mogę się doczekać następnego ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na next!
    zapraszam do mnie :) http://musicjam1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń