wtorek, 21 lutego 2012

Rozdział 24

(oczami Gabi)
Minęło bodajże półtora miesiąca od mojej ostatniej rozmowy z Harrym, a mianowicie naszego rozstania, z mojego powodu. Każdego dnia zastanawiałam się co by było gdyby, gdybym powiedziała, że go kocham, czy moje życie wyglądałoby teraz inaczej? Czy byłabym właśnie w busie, gdzieś na amerykańskiej drodze siedząc na kolanach u moje ukochanego i słuchając żartów chłopaków, ciekawe, życie Pauliny zapewne tak teraz wygląda. Zazdroszczę jej, zrobiła coś tak odważnego, nie bała się zakochać, oddała swoje serce Liamowi nie bojąc się, że je upuści. To piękne, jedyne co mi pozostało to cieszyć się jej szczęściem i tak rzeczywiście było. Pytanie czy kocham Harrego? Niestety, nie znam na nie odpowiedzi, możliwe nawet że zapomniałam jak się kocha, więc może darze go takim uczuciem, ale nie umiem dobrze zinterpretować oznak. Myślałam o nim codzinnie, potrzebowałam jego bliskości, dotyku, głosu zapachu, uśmiechu zwłaszcza teraz. Co się stało z tamtą chwilą zwątpienia, przez którą zerwałam z Hazzim? Rozpłynęła się od razu po tym jak Scott wyszedł ze szpitala. Sądziłam, że może po takim czasie się zmienił, stał się dobrym człowiekiem, ale niesamowicie się myliłam, od razu po opuszczeniu szpitalnego łóżka zawitał w moje progi i powiedział, że jeśli nie zapłacę mu 500 tys pounds pośle ‘mojego chłoptasia’ do więzienia, zastanawiało mnie jakim niby to sposobem miał zrobić, ale nie chciałam się o tym przekonać. Powiedziałam o tej sytuacji tacie, z którym miałam teraz całkiem dobre relacje, a on zadzwonił tu i tam, tak, że teraz Scott siedzi na niewygodnym łóżku i rysuje kreski na ścianie ( jeśli wiecie o co mi chodzi ). Od tamtej pory nie przestałam myśleć o Haroldzie, wybierałam jego numer tyle razy, że telefon blokował mi się kiedy tylko brałam go do ręki, naszego duetu słuchałam po kilka tysięcy razy dziennie (co do mojej kariery, dostałam wiele propozycji współpracy, ale uznałam, że nie nadaje się do tego, może kiedyś ale na pewno nie teraz, moi rodzice jakoś znieśli tą decyzje) , a jego zdjęcia były wszędzie, do dziś nie mogę sobie wybaczyć tego co zrobiłam, ale musze zostawić go w spokoju, już za dużo namieszałam w jego życiu. Moje przemyślenia przerwała mi pielęgniarka.
-Gabi, to już wszystko na dziś- uśmiechnęła się promiennie Jane i odłączyła ode mnie te wszystkie rurki.
Nie wiem czy wspomniałam o pewnej, możliwe że istotnej rzeczy. Moje zawroty głowy, omdlenia, utraty sił, duszności były spowodowane rozwijającym się rakiem. Kiedy zdecydowałam się pójść kontrolnie do lekarza, a on obwieścił mi takie wieści, byłam w delikatnym szoku, mama płakała, a ja zwyczajnie siedziałam, zesztywniała, nie mogłam zrozumieć tego co mówi do mnie lekarz, ani jednego słowa, a przecież angielski opanowałam do perfekcji. Nawet gdy wróciłam do domu nie potrafiłam pojąć, co się stało, czego się właśnie dowiedziałam, że jestem chora i to poważnie, a może po prostu nie chciałam tego przyswoić. Zaczęłam leczenie i nie myślałam o chorobie jako chorobie, wciąż oszukiwałam się, że jestem zdorwa, że nic ze mną nie jest, a do szpitala przychodzę codziennie aby oddać krew dla potrzebujących, musiałam sobie jakoś namieszać w głowie, żeby nie popaść w depresje, Harry był dobrą metodą na takie odpłynięcie i nie zwracanie uwagi na otaczające mnie nieszczęścia.
Oczywiście, nie powiedziałam nikomu o swojej chorobie, gdym poinformowała o tym Paule, wiedziałoby całe 1D, a tego bardzo nie chciałam. Już raz zawiesili swoją karierę z powodu moich problemów zdrowotnych, nie chce aby robili to ponownie, nie chciałam psuć im trasy, mieli być tam szczęśliwi. Codziennie jeden z nich dzwonił do mnie i opowiadał co się u nich dzieje oraz pytał jak ja się miewam, zawsze musiałam coś skłamać, żeby wychodziło na to, że cieszę się życiem, strasznie za nimi tęsknie, ale daje radę i ogółem wszystko jest ślicznie, pięknie. Wiem, że nie powinnam ich okłamywać bo są moimi przyjaciółmi, ale miałam powiedzieć im o chorobie w odpowiednim czasie, naprawdę.
Pielęgniarka odłączyła mnie od całego sprzętu, który dostarczał do mojego organizmu chemię i wyszła. Ubrałam się  i czekałam pod szpitalem na Mary, która miała  mnie odebrać, ponieważ sama bałam się prowadzić po chemioterapii. Moje dni, zbytnio się nie różniły każdy taki sam, myślenie o Harrym, szpital, chemia, myślenie o Harrym, dom. Nic więcej.


1 komentarz: