wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 36


(oczami Gabi)
Harry nie przywiązał jakieś wielkiej uwagi do mojego sacrum, bardziej skupił się na skarceniu mnie za nie odbieranie telefonu, biedaczek się martwił. Wytłumaczyłam mu co zaszło dzisiejszego dnia, kiedy opowiadałam całą historie posmutniałam, nie wiem dlaczego dopiero po takim długim czasie, ale uświadomiłam sobie, że znowu stracę moich rodziców, odzyskałam ich na zaledwie dwa dni, tak w pełni odzyskałam, faktycznie podczas kiedy chorowałam też się zmienili, ale i tak nie było to czego chciałam, a teraz? Jest idealnie i to stracę, bo wyjadą, będą daleko ode mnie, może nie na drugim końcu świata, ale daleko, tak mało czasu miałam, żeby się nimi ‘nacieszyć’ . Harold chyba zauważył to jak się czuje.
-co jest?- zapytał i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem
-no bo wiesz, teraz zaczęło być tak dobrze z rodzicami, a oni wracają, będę za nimi tęsknić, tyle lat musiałam żyć z tymi gburowatymi rodzicami, a teraz kiedy są tacy kochani przeprowadzają się, jakoś tak, no wiesz- wyżaliłam się, już chciałam się rozpłakać, ale wtedy mój chłopak przedstawił mi swój błyskotliwy pomysł, który musiał przed chwilą wymyśleć. Polegał on na rodzinnym wyjeździe, wszyscy razem, dosłownie wszyscy, rodziny chłopaków z 1D, moi i Pauli. To było genialne, od razu zleciałam razem z nim na dół, powiadomić rodziców o tym co wymyślił mój boski chłopak. Nie wiedziałam jaka będzie ich reakcja, bo nigdy czegoś takiego nie robiliśmy, zazwyczaj na wyjazdy jeździliśmy osobno, ja ze znajomymi, a Oni sami. Ku zdziwieniu byli zachwyceni, tata nawet zaproponował nam wyjazd do naszej Villi w Barcelonie. Szybko podjęliśmy działania, Harry zajął się chłopakami, a ja Paulą. Wyjełam telefon i zadzwoniłam do niej.
-Siemanko, mamusiu, jak się czujesz?- przywitałam ją radośnie, humor poprawił mi się tak niesamowicie.
-Przestań mnie nazywać mamusią, tak sobie, nadal nie powiedziałam mamie o ciąży, nie wiem kiedy mam to zrobić- żaliła się przyjaciółka
-to mam dla Ciebie dobrą wiadomość, powiedz swojej mamie, że za tydzień wyjeżdżamy wszyscy razem do Hiszpanii, taki wieeeelki rodziny wyjazd, co Ty na to? – opowiedziałam jej o planie i czekałam na pozytywną reakcje
-No nie wiem czy to dobry pomysł- mówiła zrezygnowana
-Mało mnie to obchodzi, tam będziesz miała okazję pogadać z mamą, jutro do was przyjadę i dam wam bilety- postanowiłam za nią i się rozłączyłam, wiem ze gdybym tego nie zrobiła, nie postawiła na swoim wykręcałaby się tysiącami wymówek.
-Paula załatwiona, a Ty jak tam- zwróciłam się do Hazzy, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon
-Wszyscy się zgodzili, zadzwonią do rodzin i przekażą im plany- uśmiechnął się i objął mnie w pasie- jestem boski- posłodził sobie
-oj jesteś- dałam mu delikatnego buziaka z racji tego, że obok siedzieli moi rodzice
Przez następny tydzień byłam zabiegana, kupowałam bilety, jakieś letnie ubrania, wszystkie niezbędne rzeczy na wyjazd, nawet nie zauważyłam kiedy szybko minął czas i znalazłam się już w samolocie lecącym do Barcelony.
Lot nie trwał długo, wylecieliśmy rano, a na miejscu byliśmy już popołudniu, czyli była szansa, żeby wieczorem gdzieś wyskoczyć i się zapoznać. Do tej pory poznałam jedynie mamę Louiego, była przemiła, a z rodzicielką Harrego przywitałam się objęciami.
Ja i Harry zajęliśmy moją ulubioną sypialnie, oczywiście tata stawiał opory, ale nie zwróciłam na nie uwagi, lubiłam rządzić, a on dobrze o tym wiedział i wybaczał mi to. Ja i mój ukochany przywitaliśmy Hiszpanię w bardzo miły sposób, a mianowicie namiętnymi pocałunkami na naszym ogromnym łóżku.
-Kochanie, nie chce tego przerywać, ale przyjechaliśmy, żeby pobyć z rodziną, chodź zobaczymy jak się mają inni- zeszłam z Harrego z wielkim bólem, ale musiałam pamiętać o priorytetach
-Sama zaczęłaś- wyśmiał mnie
-osz ty, tak pogrywasz? Okej, teraz zapomnij o jakim kol wiek pocałunku, nawet najzwyklejszym buziaku- strzeliłam focha, oczywiście na żarty, nigdy nie wytrzymałabym więcej niż kilka godzin bez czułości z moim mężczyzną , lecz lubiłam się z nim drażnić.
-No weź- złapał mnie i objął i zaczął miziać nosem po szyi
-NIEEE- roześmiałam się i wyrwałam z jego objęć.
czas wszystkich zebrać, pomyślałam. Wyjęłam megafon z torby i kierowałam się do drzwi od pokoju, kiedy stanął przede mną Hazz z grymasem zdziwienia na twarzy.
-Eee, wzięłaś megafon, serio?- pytał nie dowierzając w to co widzi
-Oczywiście, że tak, a jakbyś chciał zebrać  27 osób w jedną grupe bez takiego wynalazku jak megafon?!- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, byłam całkowicie poważna, sama sobie przyznałam sobie miano organizatora rozrywki i postanowiłam solidnie wypełniać swoje zadania. Harry nic nie powiedział tylko zaczął się śmiać i ustąpił mi dorgi, zignorowałam jego reakcje, dla mnie to wielka frajda, wszystko organizować, zawsze lubiłam takie rzeczy, jak już mówiłam, lubie rządzić. Zeszłam na dół i stanęłam w głównym holu. Włączyłam megafon i zaczęłam swoją przemowę.
-UWAGA! Wszyscy zbieramy się za 5 minut w jadalni i nie obchodzi mnie co robicie, jestem okropnym organizatorem i macie robić to co mówie, weźcie ze sobą plecaki i wygodne buty idziemy zwiedzać tutejsze pagórki. – skończyłam mówić i usłyszałam okrzyki niezadowolenia, nawet dosłyszałam się głosu Nialla, który darł się ‘no chyba cię powaliło’.
-tak Niall, powaliło mnie, widzimy się za 5 minut, czas start, kto się spóźni biega 10 okrążeń wokół domu i nie obchodzi mnie czy jest dorosły czy nie- ogłosiłam i wyłączyłam megafon, usiadłam przy stole w jadalni i oczekiwałam na resztę. Wszyscy przyszli zgodnie z moim poleceniem, musiałam ich nieźle wystraszyć, wszyscy oprócz Harrego. Przyszedł do na ‘na luzaku’ po 10 minutach i nawet się nie wytłumaczył, rozwścieczyło mnie to.
-Witam pana spóźnialskiego, zgodnie z umową, biegasz 10 okrążeń, miłego biegania- powiedziałam z ironią i wskazałam mu kierunek drzwi tarasowych
-no chyba nie będziesz MI kazać biegać, kochanie…- błagał o błogosławieństwo, ale ja się nie dałam.
-Każdego dotyczą zasady, nie masz żadnych ulg- powiedział surowo, kiedy zobaczyłam jego minę jak łapie za klamkę drzwi nie wytrzymałam i zaczęłam się tak mocno śmiać, że się wywaliłam.
-Boże, powinnam- ledwo wyduszałam z siebie słowa- zostać aktorką, naprawdę sądzicie, że kazałabym wam chodzić po górkach? Hahaha, no nie mogę, Paula, że Ty się nie poznałaś? – mówiłam wciąż się śmiejąc, tak kochałam wkręcać ludzi, dobrze mi to wyszło, nieprawdaż?
-Jasne, że się poznałam, pomogłam Ci tylko wszystkich wkręcić- podeszła do mnie z uśmiechem i przybiła piąteczkę.
-Więc co robimy? Tak naprawdę? – spytała mama Zayna, która śmiała się razem z nami. Ulżyło mi, że większość dorosłych zareagowała na mój mały żarcik śmiechem, nie chciałabym jakiś nieprzyjemności i gburowatych rodziców. Jeśli śmieją się z moich wkrętów to znaczy, że ten wyjazd będzie udany.
-Myślałam o wyjściu do jakieś restauracji, albo klubu? Wie pani takie zjednanie pokoleń- uśmiechnęłam się serdecznie, chciałam żeby wszyscy dobrze się bawili.
-Brzmi świetnie- zareagował tata Niallera
-Super, a jak na to reszta?- zapytałam, a wszyscy się zgodzili. To na pewno będzie dobry wyjazd. – no dobrze, skoro wszyscy się zgadzają to widzimy się tutaj o 20- powiedziałam i nasza wielka rodzinka rozeszła się do pokoi.
Zostałam tylko ja i Niall. Przypomniała mi się ostatnia nasza rozmowa, to była dobra okazja, żeby ją dokończyć, on coś przede mną ukrywał, a ja musiałam się dowiedzieć co to było.
-Niall, nie myśl że zapomniałam- podeszłam do niego, szukał własnie czegoś w lodówce.
-Ale o czym?- udawał, że nie wie o co chodzi
-Dobrze wiesz o czym, nasza ostatnia rozmowa w MSC, ukrywałeś coś, mów, o co chodzi- kazałam mu, jeśli coś się stało, chciałam mu pomóc w końcu przyjaźniliśmy się, a ja zrobiłabym wszystko dla każdego moja przyjaciela.
-A jak nie powiem, to karzesz mi biegać wokół domu?- zapytał wyśmiewczo
-dokładnie tak, więc lepiej mów- zachęcałam go. Jak wielki sekret musiał to być skoro tak wymigiwał się od zwierzenia.
-to nie takie proste- odpowiedział zamykając lodówkę, wziął sobie kawałek szynki, mase kabanosów i usiadł w salonie.
-jak to nie? No proszę powiedz o co chodzi, martwie się o Ciebie- przybliżyłam się do niego, a on spojrzał na mnie, dopiero teraz zauważyłam jakie ma piękne oczy, takie niebieskie, duże, jak mogłam wcześniej nie zwracać na nie uwagę?
-Gabi..Ja Cię..-zaczął mówić, ale nie było dane mu skończyć bo do pokoju weszła siostra Harrego, krzywo się na nas spojrzała i usiadła na kanapie obok. Wyczuwałam, że miała jakiś problem i to do mnie, dziwnie się czułam w niej towarzystwie, więc chciałam jak najszybciej się ulotnić z tego pomieszczenia.
-Niall, może się przejdziemy? Mamy jeszcze troche czasu przed wyjściem- zaproponowałam, wszystko tylko żeby nie czuć na sobie wzroku Gemmy.
-Dobrze- zgodził się, wstał z kanapy i wyszedł, a ja poszłam za nim.
miał tak szybkie tempo, że kiedy wyszłam był już daleko od domu, musiałam go dogonić.
-Niall czekaj! – krzyknęłam za nim, bieganie strasznie mnie męczyło, wciąż zostało mi coś po chorbie, za szybko się męczyłam- Gemma przerwała Ci- wyrównałam z nim krok- dokończ proszę
-Może to dobrze, że mi przerwała, powiedziałbym coś czego bym żałował- uśmiechnął się smutno, miał taki przyjemny uśmiech, mogłam na niego patrzeć godzinami. Gabi ogarnij się! Masz chłopaka, jest nim Harry, nie Niall, Niall to najlepszy przyjaciel Twojego CHŁOPAKA! Podkochiwanie się w przyjaciołach nie jest dobre, uwierz mi.- pouczałam samą siebie.
-Nie, dlaczego, proszę powiesz- prosiłam go, ciekawość mnie rozdzierała od środka, tak bardzo chciałam wiedzieć co się dzieje w jego głowie.
-Lepiej nie, Gabi to skomplikuje wiele spraw- powiedział i wlepił wzrok w chodnik, wsadził ręce do kieszeni, a ja podeszłam bliżej, nie wiem co mną kierowało, po prostu poczułam impuls, że musze to zrobić.
-Proszę powiedz- złapałam go za brodę i uniosłam jego głowe, tak żeby patrzył na mnie, jak już mówiłam nie wiem co mną kierowało.
Patrzył na mnie przez chwile, w jego oczach był smutek, żal, cierpienie. Co mogło być temu chłopakowi, przecież miał wszystko…
-Gabi ja…
-Ty?
-Kocham Cię- powiedział szybko i pocałował mnie z dużą mocą.
nie wiedziałam co się własnie dzieje, ale….odwzajemniłam pocałunek, chciałam tego,  chiałam tego pocałunku, usłyszeć te słowa od Niallera , przecież od początku wiedziałam o co mu chodzi, że czuje coś do mnie, ale nie , oczywiście, musiałam usłyszeć to z jego ust. Głupia ja.
Po dłużej chwili blondyn się ode mnie odsunął.
-Dlaczego? Dlaczego odwzajemniłaś pocałunek? –zapytał będąc w szoku
-Nie wiem, chciałam tego- powiedziałam i zastydziłam się, właśnie zdradziłam swojego ukochanego, jak mogłam, dlaczego jestem taką idiotką?!
-I co teraz z tym zrobimy? – zapytał z nadzieją w głosie Irlandczyk, wiedziałam na no liczy, chciał ze mną być, być przeze mnie kochany, móc przytulać kiedy będzie chciał, ale ja nie mogłam mu tego dać.
-Nie wiem- w tym momencie nie potrafiłam powiedzieć nic innego, nie wiedziałam co będzie się działo dalej, jak potoczy się moja historia z Niallem, nie wiedziałam nic oprócz tego, że robie źle.

niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 35


(oczami Harrego)
Obudziłem się, a Gabi już nie było obok, przestraszyłem się i szybko wyszedłem z pokoju, zszedłem na dół i od razu się uspokoiłem, kiedy zobaczyłem jej uśmiech. Stała w kuchni i robiła śniadanie, mógłbym się przyzwyczaić do takich widoków co rano, moja bogini, w moim podkoszulku, robiąca mi i reszcie śniadanie. Obserwowałem ją i jej ruchy, śmiała się, Zayn opowiadał dowcipy a ona nie mogła przestać się śmiać. Nie odrywałem od niej oczu, kiedy nagle spojrzała w moim kierunku i obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
-Dzień dobry śpiochu- powiedziała i pomachała mi, już chciałem do niej podejść, kiedy krzyknęła – STOP! Chce zrobić scena jak z Dirty Dancing, stój tam, uwaga, biegnę- rzuciła się w bieg, a ja niekoniecznie wiedziałem o co chodzi, skoczyła na mnie, odruchowo ją złapałem- no już teraz podnieść do góry! – zrobiłem co kazała i zacząłem się śmiać była taka szalona i cała moja, opuściłem ją na dół i dałem soczystego buziaka
-Dzień dobry- powiedziałem
-Ja też tak chce! –wydarł się Zayn i nie nawet nie zorientowałem się kiedy wskoczył na mnie, nie byłem przygotowany, a poza tym mój przyjaciel nie należał do kościotrupów, więc runeliśmy na ziemie, a Gabi zwijała się ze śmiechu
-Ała, Zayn powaliło Cie?! – skarciłem go, ale po chwili powagi, sam zacząłem się śmiać, wyobraziłem sobie jak to wyglądało.
-Dobra- moja dziewczyna już przestała się śmiać- ja się zawijam do domu, bo chce troche z rodzicami posiedzieć- powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy
-Podwiozę Cie- zaproponowałem,  nie chciałem jej wypuszczać, ale jeśli już musiała wracać, to chociaż chciałem być pewny, że dojedzie do domu bezpiecznie, nie przeżyłbym gdyby coś znowu się jej stało.
-Nie, dziękuje, taksówka już na mnie czeka- podeszła do mnie i pocałowała na pożegnanie- do zobaczenia, zadzwonie- założyła kurtkę i otworzyła frontowe drzwi- Pa chłopaki.
-PAaa- pożegnali ją z ustami pełnymi jedzenia, śniadanie które przygotowała Gabi, było pyszne, nie wiedziałem, że umiała tak dobrze gotować.
kiedy wyszła nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, potwornie mi się nudziło, chłopcy namawiali mnie abym poszedł z nimi na zakupy, ale nie miałam ochoty,  bez niej już nie czułem się sobą, była częścią mnie. Minęły dopiero 3 godzin, on jej wyjścia, ale postanowiłem, że zadzwonie.
dziwne, miała wyłączony telefon, zadzwoniłem jeszcze raz i jeszcze raz, nic, cały czas wyłączony. Zacząłem się martwić, a co jeśli miała wypadek, och to moja wina, nie powinien pozwolić jej wyjść, głupi Ty. Szybko się ogarnąłem i wskoczyłem do samochodu, jechałem prosto do jej domu, po drodze zadzwoniłem do mamy Gabi.
-dzień dobry, czy Gabriela dotarła do domu?- zapytałem spokojnym głosem, nie chciałem pokazać że coś jest nie tak.
-Tak- płakała, słyszałem to, wtedy przed oczami miałem już same czarne wizje, Gabi leżącej w szpitalu, połamanej, w krwi, a co najgorsze nieżyjącej…Boże skąd mi się to brało?!
-Pani Marzeno, co się stało?! – zapytałem przerażony
-Ona uciekła, wyszła i pojechała gdzieś, nic nie powiedziała- lewdo dało się ją zrozumieć, ale odetchnąłem z ulgą nic jej nie było, zaraz…uciekła?!
-Jak to uciekła?- zdenerwowałem się, nie wiem na co lub kogo
-Pokłóciliśmy się- wybuchła większym płaczem- Czekaj…- usłyszałem trzask drzwiami – wróciła…- rozłączyła się.
-Wróciła? Proszę Pani- cisza- cholera! – przyspieszyłem, jak najszybciej musiałem dowiedzieć się co się wydarzyło. Po 20 minutach już byłem pod jej domem, wszedłem do środka i zostałem powitamy promiennym uśmiechem rodzicielki mojej ukochanej. Nie rozumiałem tej rodziny, przed chwilą była cała zapłakana, a teraz zachowywała się jak zakochana nastolatka.
-O Harry, witaj – przywitała mnie uściskiem- Gabi jest u siebie.
-dziękuje, wszystko już w porządku? – zapytałem unosząc jedną brew, serio nic już nie rozumiałem.
-Tak tak, leć do niej- powiedziała i zaczęła się śmiać .
nie czekając już na nic, poszedłem po schodach i otworzyłem drzwi do pokoju mojej ukochanej, ale w środku nikogo nie było.
-Gabi?! Jesteś tu? – zawołałem z nadzieją, że usłysze jakąś odpowiedź, chwila ciszy
-Tu jestem! – usłyszałem wesoły głos, ale nie wiedziałem skąd dobiegał
-Gdzie?- to pytanie brzmiało idiotycznie, ale co miałem zrobić, nigdzie jej nie widziałem.
-Wejdź do szafy- usłyszałem w odpowiedzi
-Ee okej- spełniłem jej polecenie i wszedłem do szafy, dziwnie się czułem, jak w jakimś filmie akcji- - dobra jestem w szafie, teraz uruchomi się jakaś zapadnia- naprawdę miałem taką wizje, mnie spadającego na dół
--haha, nie głuptasie, odsłoń tą czarną kotarę- krzyknęła roześmiana
odsłoniłem masywną kotarę i ukazały mi się schody, zdziwiłem się, byłem w tym pokoju kilka razy i nie miałem pojęcia, że można z niego wejść gdzieś indziej, Gabriela też nic nie wspominała, dobra dzisiaj w tym domu chyba już nic mnie nie zdziwi, wszedłem, a przed moimi oczami pojawił się średniej wielkości strych, urządzony w oldschoolowym stylu, graffiti na ścianach nadawało klimat, wszędzie pełno zdjęć, poduszkowate siedziska, mikrofon i gitara w rogu, lampki, dużo lampek, okręcałem głowe dookoła, żeby wszystko dokładnie obejrzeć, na środku pokoju siedziała Gabi z notesem w ręku, uśmiechała się słodko do mnie.
-o- tylko tak potrafiłem zareagować, byłem w delikatnym szoku, nie wiedziałem gdzie jestem
-Witam w mojej komnacie tajemnic- przywitała mnie troche przestraszona
-co , co to za pomieszczenie? – odparłem
-moje oaza spokoju, wyciszam się tutaj, tworze, w sumie nikt o tym nie wie, jesteś pierwszą osobą- zawstydziła się, wyglądała zabawnie, rzadko jej się zdarzało czerwienić .
-tu jest…magicznie- stwierdziłem- ale to teraz nie ważne, możesz mi do jasnej cholery powiedzieć co się tutaj dzieje?! Masz wyłączony telefon, dzwonie do Twojej mamy płacze i mówi, że uciekłaś, a potem wróciłaś, przyjeżdżam po 20 minutach a ona jest roześmiana, a Ty siedzisz w szafie…przepraszam w komnacie tajemnic, co jest grane?- uniosłem się, pogubiłem się w tym wszystkim
-heh, no bo to było tak…-opowiedziała mi całą poranną historię- i teraz rozumiesz?
-tak- przytaknąłem- czyli zostajesz tutaj sama? – zapytałem bo wciąż nie dowierzałem
-dokładnie tak- posmutniała
-co jest?- co tym razem mogło być źle?
-no bo wiesz, teraz zaczęło być tak dobrze z rodzicami, a oni wracają, będę za nimi tęsknić, tyle lat musiałam żyć z tymi gburowatymi rodzicami, a teraz kiedy są tacy kochani przeprowadzają się, jakoś tak, no wiesz- żaliła się, a ja ją przytuliłem i wtedy wpadłem na znakomity pomysł
-a może by tak, jakiś wyjazd? Pojedziemy gdzieś wszyscy razem, wieeeelką ekipą, ja i moja rodzina, ty i Twoja rodzina, chłopaki i ich rodziny, Paula i jej rodzina, wiesz co mam na myśli, Ty spędzisz czas z rodzicami, a poza tym każdemu z nas jest potrzebne troche czasu z najbliższymi, wynajmiemy jakiś wieelki dom, co Ty na to?- byłem z siebie dumny, tak spontanicznie wymyśleć coś tak genialnego.
-Harry, to jest świetny pomysł- pochwaliła mnie po chwili zastanowienia
-No wieeem, jestem boski- zrobiłem cwaniacką mine, a moja dziewczyna się roześmiała
-Chodź powiemy o tym moim rodzicom- złapała mnie za rękę i pociągnęła na sam dół domu, aż do salonu- Mamooo, Harry wymyślił coś świetnego- powiedziała szczęśliwa do swojej mamy
-No słucham Cię- spojrzała z zainteresowaniem
-co powiesz na mega wyjazd, poznasz wszystkich, rodziców Harrego, Zayna, Nialla, Liama i Louisa, Pauli już znasz, ale chcemy żeby jej rodzice też pojechali- powiedziała a jej mama się ożywiła
-Jestem bardzo za, co Ty na to Tomek?- zwróciła się do głowy rodziny?
-Gdzie i kiedy?- zapytał zaciekawiony
-Jeszcze to ustalimy, ale może jeśli by państwu pasowało, w następny weekend, taki 5 dniowy wyjazd- udzieliłem się, nie mogli myśleć że się ich boje.
-Jestem za, możemy jechać do Hiszpanii, mamy tam wielką ville, która pomieści nas wszystkich- zaoferował Pan Lustyk
-Macie ville w Hiszpanii- spojrzałem pytająco na Gabi
-Taa, nie pytaj, tata jest wielkim fanem Ligii hiszpańskiej, więc koniecznie musiał sobie zakupić tam dom, a ja nie miałam żadnych przeciwwskazań bo uwielbiam ten kraj- wystawiła mi język
-No dobra, to ja zadzwonie do wszystkich- wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Louiego, wiedziałem że jest z chłopakami, więc jeden telefon załatwiał wszystko- Siema Lou, jest sprawa….
Tydzień później siedzieliśmy w samolocie, wszyscy razem, wyglądaliśmy jak wielka wycieczka, rozśmieszał mnie ten widok. Przejść przez lotnisko było nam niezmiernie ciężko, Liam pochwalił się wyjazdem na TT i tak zastaliśmy na miejscu tłumy, bez pomocy ochroniarzy już dawno leżelibyśmy pogwałceni przez rozwrzeszczane dziewczyny, kochałem swoje fanki, ale czasem naprawdę miałem wrażenie, że zagrażają mojemu życiu.
Na miejscu byliśmy po 5 godzinach, dotarliśmy do wielkiego, wielkiego to za mało powiedzienie, ogromnego, olbrzymiego domu rodziny Lustyków.
stojąc przed bramą spojrzałem pytająco na Gabi.
-Jak już mówiłam, wielki fan, nuda z kasą, takie tam, wiesz, hobby taty to kupowanie, ten akurat mu się spodobał, nie wiem po co taki dom, na 3 osoby, ale przynajmniej teraz się przyda- powiedziała i ucałowała mnie, a jej tata dziwnie na nas spojrzał, troche się speszyłem.
weszliśmy do środka i wszyscy razem głośno wciągnęliśmy powietrze ze zdumienia. Wystrój był niesamowity.
-Dobra proszę państwa- stanął przed naszą grupą gospodarz- dzielimy pokoje
-tak tak tato, ja biorę blue lagune z Harrym- uśmiechnęła się do niego złośliwie, ale z nutą uczucia
-No nie byłbym tego taki pew…-zaczął ale moja dziewczyna poklepała go po głowie, złapała mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju.
-Witam w BlueLagune- rozchyliła ręce prezentując mi pokój, ściany były błękitne, a podłoga wyglądała jak piasek, wydawało się, że jest się na plaży, łóżko było ogromne, w wielkim baldachimem, a obok było wyjście na taras- Rozgość się, albo i nie, najpierw to- rzuciła się na mnie i zaczęła namiętnie całować

sobota, 25 lutego 2012

Rozdział 34


(oczami Gabi)
zostaliśmy u Pauli obejrzeć jakiś film, nie chciałam jej zostawiać, mimo że pogodziła się z Liamem i wszystko wróciło do normy, wiedziałam, że potrzebuje mojej obecności, siedzieliśmy sobie na sofach wtuleni i prowadziliśmy zwyczajne przyjacielskie rozmowy, zaczęliśmy nawet żartować na temat ojcostwa, wszystko zapowiadało się potoczyć dobrze, oczywiście, że teraz miało być ciężej, ale byłam pewna, że wszyscy razem sobie poradzimy. Kiedy zrobiło się już naprawdę późno zarządziliśmy z Harrym, że czas wracać.
Byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w stronę mojego domu, kiedy Hazz zaproponował mi, abym u  niego zanocowała, nie zastanawiałam się długo, dzisiejszy dzień, a raczej wczorajszy bo dochodziła już pierwsza, był tak idealny, że nie chciałam go kończyć. Pojechaliśmy do pałacyku mojego ukochanego i leżeliśmy już razem w łóżku, kiedy do głowy przyszła mi pewna myśl, ciekawe jak zareagowałby mój mężczyzna na wieść o tym, że zostanie ojcem.
- A Ty co byś zrobił gdybym była w ciąży? – zapytała z ciekawością siadając na nim
-Ucieszyłbym się- odpowiedział, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, teraz mógł tak mówić, ale przy fakcie dokonanym zapewne zachowałby się zupełnie inaczej.
-Ta jasne- odpowiedziałam, byłam pewna że zacząłby wariować podobnie jak nasz przyjaciel
-Serio. Chce mieć z Tobą gromadkę małych Stylesów !- na te słowa zrobiło mi się tak miło i jakby ciepło w środku, chce mieć ze mną dzieci, rodzine, to znaczy, że chce już być ze mną do końca!
-Mi pasuje- odpowiedziałam, pasowało mi to, nie chciałam nikogo innego, co prawda, nigdy nie zastanawiałam się nam zakładaniem rodziny, dzieci nigdy mnie nie fascynowały, ale dzieci z nim ? o tak, nic lepszego nie mogłoby mnie spotkać, ale mamy jeszcze na to czas. Pocałowałam go, miał to być zwyczajny buziak, ale mój chłopak zdecydował inaczej, przedłużył pocałunek i wcale nie chciał go przerywać, od razu zrozumiałam o co mu chodzi, a że też miałam ochotę na takie ukoronowanie tego dnia rozpięłam mu koszule zachęcając do dalszych działań, nie musiałam długo czekać na jego reakcje.
wstałam dość wcześnie, miałam ochotę już wrócić do domu, pomimo tego jak cudownie mi było u boku Harrego, miałam ochotę pobyć z moimi rodzicami, chciałam w pełni wykorzystać ich nagłą przemianę i pokazać, że mi też zależy na dobrych relacjach z nimi. Zrobiłam mi i całej piątce śniadanie po czym zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu, nie chciałam już wykorzystywać Harrego, mimo że zarzekał się, że podwiezienie mnie to dla niego przyjemność, nie skorzystałam.
Gdy wróciłam do domu rodzice siedzieli wtuleni i oglądali telewizję, dołączyłam do nich i oparłam się o ramie taty.
-I jak tam córa? Obiad się udał? – zapytał ciekawsko tata
-Taak! Było świetnie, rodzice Harrego są niesamowitymi ludźmi, bardzo dobrze się nam rozmawiało i…zaakceptowali mnie bez większych problemów! – powiedziałam szczęśliwa, wciąż tak bardzo mnie cieszył ten fakt, że mama i ojczym Hazzy mnie lubią.
-No widzisz, mówiliśmy że tak będzie- odezwała się ucieszona mama.
zdałam sobie sprawę, że coś tu nie gra, rodzice normalnie o tej godzinie są już w pracy, nie mają czasu na takie zwyczajne rzeczy jak siedzenie i oglądanie telewizji.
-a tak właściwie, to czemu nie jesteście w pracy? – byłam ciekawa co się dzieje, taka nagła zmiana ich nastawienia, że aż do pracy nie chodzą, dziwne..
-można powiedzieć, że zawiesiliśmy na chwilę naszą działalność- powiedział tata, aja nadal nie rozumiełam o co chodzi
-Jak to? – żądałam wyjaśnień.
-Gabi posłuchaj- wyprostowała się mama- postanowiliśmy pewną rzecz- zaczęła
-O, znowu jakieś informacje z rana, no słucham- liczyłam na coś pozytywnego, tak jak wczorajszego ranka, ale się przeliczyłam
-Chcemy wrócić do Polski- powiedział tata. Kiedy to usłyszałam zesztywniałam, co? Polska? Wrócić?  Wyjechać? W Polsce nie ma Harrego? Przecież nie ma go tam? Nie ma Pauli? Nie ma One Direction? Co? Nie!
-COO? NIEE! – krzyknęłam i gwałtownie wstałam- ja nigdzie nie jade! Rozumiecie?! To po to była ta wasza nagła zmiana? Żeby mnie udobruchać? ! – oskarżałam ich, nareszcie dostrzegłam sens wczorajszego dnia, wszystko robili po to abym dobrze zniosła wiadomość o wyjeździe, czułam się jakbym ktoś mnie kilka razy spoliczkował, nie ktoś a sami moi rodzice!
-Uspokój się i daj nam dokończyć- zdenerwowała się mama, o tak to było w jej stylu, szybkie złości i przejmowanie kontroli, byłam tak wściekła że nie miałam ochoty ich słuchać, wzięłam kluczyki od swojego samochodu i wybiegłam z domu.
nie wiedziałam gdzie jade, nie zmierzałam ani do swojego chłopaka, ani do przyjaciółki, jechałam po prostu prosto przed siebie, telefon dzwonił non stop, raz jeden rodzic raz drugi, nie chciałam z nimi rozmawiać ani z nikim innym, więc go wyłączyłam. Na doradzę pojawił się kierunkowskaz na Londyn i uznałam że to mój cel. Pojechałam do stolicy i poszłam do swojego ulubionego miejsca, Milkshake City. Usiadłam przy stoliku i piłam swojego ulubionego bananowego shake’a, miałam spuszczoną głowę i wpatrywałam się w stół, myślałam o tym , jak będzie bez Harrego, dlaczego teraz kiedy już nic miało na nie przeszkodzić musi się coś dziać, czy los naprawdę aż tak bardzo nie chce żebyśmy byli razem ?! oprócz dwóch pracowników, nie było nikogo, więc nie przejmowałam się tym, że lecą mi łzy, może płakanie publicznie jest żałosne, ale wtedy naprawdę miałam to gdzieś. Nie przestawałam płakać, aż ktoś się do mnie przysiadł.
-skończyło się jedzenie, że tak płaczesz? – to był Niall, tylko on mógł zasadzić takiego suchara
-daj mi spokój, nie mam ochoty na głupie żarty- próbowałam się go pozbyć, nie miałam ochoty na niczyje towarzystwo, a zwłaszcza na dziwne poczucie humoru
-przepraszam- zrobiło mu się głupio- czy stało się coś? – zapytał z troską
-Nie, siedze sobie tutaj sama i płacze bo takie mam hobby- powiedziałam zirytowana a on się speszył. Och, głupia ja, nie powinnam go tak traktować, zachowuje się jak moja mama, on nie chciał źle- Przepraszam Nialler, ale mam straszny humor, bo dowiedziałam się czegoś strasznego…- tłumaczyłam się
-Że Paula jest w ciąży, to jest aż taka zła wiadomość- powiedział spokojnie i popił swojego shake’a
-Co? Nie! Skąd Ty to wiesz? – zapytałam zdziwiona, ale sama sobie odpowiedziałam na to pytanie- No tak, mieszkasz z Liamem w jednym domu to było do przewidzenia, ale nie, nie o to chodzi- powiedziałam i posmutniałam na myśl, że nie będzie mnie przy Paulinie, kiedy tego będzie potrzebować.
-Więc o co chodzi? Powiedz mi, może jakoś pomogę- zaoferował się Niall
-nie wiem czy się jakoś da, ale dobrze powiem Ci. Moja mama jest w ciąży i nagle coś im, moim rodzicom, odwaliło, że chcą się przeprowadzić powrotem do Polski, a ja nie chce was zostawiać- poczułam, że łzy znowu wróciły, wyobrażałam sobie dni w ojczyźnie i wcale nie wyglądały zachęcająco , nie przepadałam za mieszkaniem w Polsce, zawsze chciałam się przeprowadzić, wiec wyprowadzka do Anglii była dla mnie spełnieniem marzeń.
- Ale jak to? Co Ty nie możesz! Znaczy to szkoda- powiedział i spuścił głowe. Okej..to było dziwne, znaczy ja też zapewne bym tak zareagowała na wieść o tym, że One Direction gdzieś wyjeżdża  a ja nie mogę jechać z nimi, ale nie spodziewałam się że Nialli darzy mnie, aż taką sympatią – no bo wiesz- mówił dalej- Harry będzie cierpiał- dokończył, ale wiedziałam, że kłamie, lecz jakoś mi się nie chciało dochodzić do prawdy, jeśli nie chce mi jej powiedzieć to trudno.
-Wiem, ale co mam zrobić- schowałam twarz w dłonie, nie miałam pojęcia co teraz będzie.
-Posłuchaj- przybliżył się do mnie, a ja położyłam mu głowe na ramieniu- niedługo z tego co pamiętam i tak będziesz pełnoletnia, na razie może wyjedź z rodzicami, a po swoich urodzinach wróć tutaj i zamieszkasz z nami, albo porozmawiaj z rodzicami, aby pozwolili Ci tu zostać, musisz też rozumieć ich, może chcą wychować dziecko w ojczyźnie, zrozum, na pewno nie robią nic, żeby uprzykrzyć Ci życie, porozmawiaj z nimi, ustalcie coś, powiedz jak bardzo zależy Ci na zostaniu tutaj, powinni zrozumieć- dawał mi rady, a ja byłam zdziwiona, że jest taki inteligentny, to co mówił naprawdę miało sens, pomógł mi, mniej więcej rozjaśniło mi się w umyśle co mam zrobić
-dziękuje Niall- dałam mu buziaka w policzek, należał mu się, ale jego reakcja mnie zszokowała, odskoczył ode mnie jak poparzony. – Coś się stało? Kopie prądem? Śmierdzę ? – pytałam całkowicie poważnie, nie wiedziałam o co mu chodzi
-nie- zaśmiał się – tylko boje się, że…- urwał niespodziewanie i posmutniał
-że co? – dopytywałam, nie zamierzałam teraz dać mu spokoju, jeśli zaczął musiał dokończyć.
-nie ważne, nie ma teraz na to czasu- sztucznie się uśmiechnął, coś ukrywał! – musisz jechać teraz szybko do domu i porozmawiać z rodzicami- wyganiał mnie, a ja nie chciałam ustąpić, ale domyślałam, że i tak mi teraz nic nie powie, więc odpuściłam.
-Dobra, ale jeszcze z Tobą nie skończyłam- pożegnałam się i wyszłam, jechałam szybko, prosto do domu, nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale w Londynie spędziłam 4 godziny, chciałam się już znaleźć w domu, porozmawiać z rodzicami, uznałam że wypada też przeprosić za swoje zachowanie, wszystko mogło się inaczej potoczyć, chce ich prosić, aby zostawili mnie tu samą a zachowuje się jak 12 letnia dziewczynka, brawo.
po 30 minutach byłam w domu i wręcz do niego wbiegłam, rodzice siedzieli w kuchni, a raczej tata chodził zdenerwowany w kółko i krzyczał coś do telefonu, a mama siedziała na stołku i płakała.
stanęłam i patrzyłam się na nich, oni się o mnie naprawdę martwili, kiedyś nawet nie zauważali, że uciekłam, teraz odchodzili od zmysłów, nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc po prostu podbiegłam i przytuliłam się do załamanej mamy.
-przepraszam, przepraszam, przepraszam, pojade z Wami, przepraszam, nie powinnam tak się zachowywać- zrozumiałam jak bardzo mnie kochają, nie chciałam zostawiać swoich przyjaciół i miłości, ale jeśli rodzicom, tak bardzo zależało na powrocie do rodzinnego kraju, to nie mogłam ich zostawić!
- Ale my nie chcemy, żebyś z nami jechał- powiedział wciąż zdenerwowany tata
-Co? – sądziłam, ze się przesłyszałam
-Gdybyś dała nam do kończyć to byś wiedziała, chcemy żebyś tu została, wiemy że nie zostawić Harrego, Pauli i reszty przyjaciół, a poza tym niedługo będziesz dorosła i nie możemy podejmować za Ciebie takich decyzji oraz ktoś przecież musi prowadzić klub, a Ty jesteś do tego idealna! – wyjaśnił mi tata, a ja poczułam że kręci mi się w głowie, jedyne co nasuwało mi się na myśl to ‘CO?’ . kiedy już otrząsnęłam się z szoku a zajęło to jakiś czas zaczęłam skakać i piszczeć ze szczęścia.
-DZIĘKUJE DZIEKUJE DZIĘKUJE! – podskoczyłam do taty, objęłam go i podskakiwałam razem z nim
-ciesze się, że tak się cieszysz, ale teraz masz szlaban za tą uciczkę- powiedział srogo
-dobrze tato- zareagowałam tak, bo i tak byłam pewna, że jutro rano już mu przejdzie złość i mi wybaczy- idę do siebie- wziełam torebkę i poszłam do siebie na góre.
czyli wszystko wciąż miało być pięknie…poczułam wene, chciałam coś stworzyć, kolejną piosenkę, a może kolejny rozdział mojej książki, ostatnio tak wiele się działo, że nie miałam czasu, żeby usiąść w spokoju i przelać swoje uczucia na papier. Wzięłam swój notes i poszłam w swoje tajemne miejsce, weszłam do szafy odsłoniłam ciężką kotarę, która zasłaniała schody na poddasze, tam miałam swoje małe królestwo, o którym nikt nie wiedział. Rodzice pozwolili mi zrobić ze strychem co będę chciała, ale podziękowałam im, oczywiście było to kłamstwo, nie chciałam żeby wiedzieli o moim schowku, postarałam się aby go nie było widać i osiągnęłam swój efekt, żadna osoba, nawet Mary, nie wiedziała, że w szafie kryje się wejście do mojej małej Narnii.
usiadłam na wielkiej pufie, kochałam wystrój tego pomieszczenia, było takie przytulne, wszędzie było pełno zdjęć, moich i przyjaciół, wszystkich osób, które coś dla mnie znaczyły, miałam tu nawet zdjęcia jeszcze z czasów mieszkania w Polsce. Przypomniałam sobie jak tam się żyło, moje dwie najlepsze przyjaciółki Anie i Maje, teraz nawet nie mam z nimi kontaktu, jakbym przestała dla nich istnieć. Pociekła mi łza, więc odgoniłam wszystkie wspomnienia, dzisiaj nic nie może mi popsuć humoru, rano wystarczająco się już wydarzyło. Otworzyłam notes i zaczęłam pisać piosenkę. Opowiadała historię dziewczyny, która miała wszystko a mimo to tak naprawdę nie miała nic, do czasu kiedy poznała pewnego chłopaka, jej życie się zmieniło, ona się zmieniła, nic już nie było takie samo. Tak, opowiadała po prostu moją historię, oczywiście pare faktów pominęłam. Pisałam bez opamiętania, kiedy kończyłam jedną piosenkę, zaczynałam kolejną, nigdy tak dobrze mi się nie pisało, z zatracenia wyrwał mnie męski głos, który dobiegał z dołu, z mojego pokoju.
-Gabi?! Jesteś tu?- to był Harry.
Kurde kurde, co teraz?! Przecież nie mogłam nadal wyjść z szafy, kto normalny siedzi w szafie,
-Tu jestem! – głupia co ty robisz?! Nie może się dowiedzieć o tym miejscu, nikt nie może
-Gdzie?! – zapytał zdziwiony
kurcze, za późno, jedna osoba może wiedzieć, przecież to Harry, twoja miłość.
-wejdź do szafy- krzyknęłam i walnęłam się w głowę, jak to musiało zabrzmieć
-Eee okej- usłyszałam jak cicho skrzypnęła podłoga co oznaczało że jest w szafie- dobra jestem w szafie, teraz uruchomi się jakaś zapadnia- spytał całkowicie poważnie
-haha, nie głuptasie, odsłoń tą czarną kotarę- wydałam polecenie roześmiana, jakoś to przeboleje, że ktoś, co ja mówie ktoś…Harry mój chłopak, będzie wiedział gdzie się ukrywam jak mnie nigdzie nie ma.
-O- zareagował na widok mojego pokoiku

Rozdział 33

(oczami Harrego)
Gabi po skończeniu rozmowy z przyjaciółką była przerażona, nie wiedziałem co się dzieje, bałem się że coś poważnego stało się Paulinie, w końcu teraz była też moją przyjaciółką, należała do rodziny.
-co się stało?- zapytałem, ale nie liczyłem że otrzymam jakies wytłumaczenie
-Paulina jest w ciąży! Szybko jedziemy do niej!- to jedyne co od  niej usłyszałem i wiedziałem, że nie mam co liczyć na więcej, więc jedynie wypełniłem polecienie.
-Ok.- powiedziałem sucho i przyspieszyłem, nie odzywaliśmy się do siebie jechaliśmy prosto do celu, jakim był dom Pauliny, wiedziałem gdzie mieszka bo nie raz podwoziłem tam Liama. Wolałem nic nie mówić do swojej pasażerki bo bałem się, że wybuchnie na mnie krzykiem. Jadąc i zbliżając się do końca drogi uświadomiłem sobie co powiedziała Gabi : ‘Paulina jest w ciąży’. COOOOOO?! Liam zamoczył? Chciało mi się śmiać , ale wiedziałem, że to nie ten moment nie to miejsce.
gdy wjechaliśmy już przez bramę i zgasiłem silnik, moja ukochana wyleciała niczym strzała z samochodu, po sekundzie była już w domu. Postanowiłem nie wchodzić do środka i dać im czas na rozmowę, przeszkadzałbym tylko. Kiedy tak stałem i czekałem na wołającą mnie Gabriele lub cokolwiek, jakiś znak że mogę wejść dostrzegłem jakąś postać, siedziała przy basenie na tyłach domu, kiedy wyostrzyłem wzrok dojrzałem że to Liam. Podszedłem do niego, wyglądał jakby potrzebował rozmowy.
-Siema, wszystko porządku stary ? – usiadłem obok niego
-Nie udawaj, że nie wiesz- skitował mnie nie podnosząc nawet głowy
-Ej, nie martw się , przecież wam pomożemy- pocieszałem go , ale musiałem brzmieć mało przekonująco bo nie widziałem żadnej poprawy w jego humorze – serio mówię! Damy rade! Kurde, myślałem, że ją kochasz, że ją tą jedyną czy coś tam.- naprawdę byłem kiepski w pocieszeniu
-no dobra, ale co z moim życiem? Z jej życiem? Przecież dziecko to wielka odpowiedzialność, moja kariera się skończy, Pauli edukacja już nic nie będziemy w stanie zrobić- mówił, a ja czułem jak rośnie we mnie złość, to co mówił doprowadzało mnie do szału, kariera, edukacja? Serio, to dla niego było ważniejsze niż ukochana dziewczyna i jego dziecko?!
-czy Ty siebie słyszysz? Kariera? Serio ? to jest dla ciebie ważniejsze? Zastanów się poważnie, co wybierasz, Pauline czy kariere! Jak się dowiesz do daj znak, cześć- wstałem i odszedłem, nie mogłem zostać tam dłużej, mógłbym coś mu zrobić.
Byłem już przy samochodzie, kiedy usłyszałem wołanie.
-Harry! Zaczekaj, masz racje! – krzyczał za mną mój przyjaciel
-Wiem, że mam- uśmiechnąłem się triumfalnie- a teraz właź tam i ją przepraszaj
Scenka, która rozegrała się w środku była tak przesłodzona, że można się było porzygać, ale cieszyłem się ich szczęściem, skoro ja jestem szczęśliwy to wszystko wokoło też muszą. Siedzieliśmy na kanapie przytuleni do siebie parami i oglądaliśmy film, kiedy odezwała się Gabi.
-Ej, właśnie mi się przypomniało. Paula, moja mama też jest w ciąży, dzisiaj rano mi to powiedziała. Fajnie no nie, może będziecie razem rodzić- roześmiała się
-Huhuhu, no naprawdę bardzo zabawne- skomentowała Paulina
-Kiedy powiesz rodzicom? – zapytałem, zastanawiało mnie jacy są jej rodzice.
-Nie wiem, jak tylko wrócą, nie będę tego przed nimi ukrywać.- troche posmutniała, widać było, że się obawiała rozmowy z rodzicami.
-Nie martw się kochanie, powiemy im to razem, najwyżej mnie zabiją- pocieszał ją Liam. Zacząłem wyobrażać go sobie w roli tatusia i zacząłem się śmiać, a wszyscy krzywo na mnie spojrzeli.
-Sorry, ale wyobraziłem sobie Liama zmieniającego pieluchy- zacząłem się jeszcze bardziej śmiać, a dziewczyny dołączyły do mnie, jedynie mój kumpel siedział z poważną miną, domyśliłem się że przeraża go wizja wychowywania dziecka, ale wie że musi dać rade.
gdy zrobiło się już naprawdę późno, zebraliśmy się z Gabi do domu.
-A może u mnie zanocujesz? – zaproponowałem, tak bardzo nie chciałem się z nią rozstawać.
-Hm, no dobra, w końcu do Ciebie jest bliżej, zawsze jakaś wymówka, napisze rodzicom smsa- wyjęła telefon i napisała smsa, po czym obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
Gdy byliśmy już u mnie położyliśmy się, leżeliśmy przytuleni i wpatrywaliśmy się w sufit.
-A co Ty byś zrobił gdybym była w ciąży? – zapytała mnie siadając na mnie
-Ucieszyłbym się- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, zawsze chciałem mieć dużo dzieci, a Gabriela jest idealną osobą, z którą chciałbym założyć rodzine .
-Ta jasne- nie dowierzała
-Serio. Chce mieć z Tobą gromadkę małych Stylesów ! – powiedziałem i zacząłem się śmiać, w głowie miałem obraz Gabi stojącej w kuchi nad wielkim garem, mnie z piwem przed telewizorem i latających małych mnie po całym domu, ciekawie.
-Mi pasuje- odpowiedziała uśmiechnięta i pocałowała mnie, przedłużałem ten pocałunek jak mogłem najdłużej, nie chciałem go kończyć, moja ukochana chyba odczytała moje znaki bo zaczęła rozpinać mi koszule. Wtedy się zaczęło.


piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 32

(oczami Gabi)
czas leciał strasznie szybko, nagle zrobiła się 21 i musieliśmy już wychodzić. Podsumowując to popołudnie to było cudowne, ale wciąż brzęczały mi w głowie słowa Anne: ‘nie zrań go, on jest naprawdę wrażliwy’. Zaczełam sobie wyobrażać jak musiał cierpieć tej nocy kiedy zamknęłam przed nim drzwi, w tym momencie kochałam go tak bardzo, że każdy jego bół był moim. Sprawiło to, że mój humor delikatnie się zepsuł i w drodze siedziałam przygnębiona.
-Byłaś świetna, moja mama Cię pokochała- mój mężczyzna zaczął rozmowe chwaląc mnie
--heh,  dziękuje, to bardzo miła kobieta- powiedziałam, bardzo ją polubiłam, jej miłość do Harrego była czymś niesamowitym, jej charakter złoto, pragnęłam całym sercem aby moja mama przeistoczyła się teraz w taką osobę, kto wie może się jej uda, jest na dobrej drodze.
-Coś się stało? Przecież wszystko poszło dobrze, czym się teraz martwisz?- zapytał z troską, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
-Nie, nic, myśle tylko o tym co powiedziała Twoja mama, że jesteś bardzo wrażliwy jeśli chodzi o uczucia i tak jakoś mi się przypomniało jak Cię kiedyś potratowałam i zrobiło mi się smutno, że mogłam tak się zachować, nie powinam…- zaczęłam się żalić, ale chyba mój mężczyzna uznał to za głupotę bo szybko mi przerwał
-PRZESTAN! To było kiedyś, teraz jesteśmy szczęśliwi, pamiętasz? Nie psuj tego żalami, proszę- delikatnie się uniósł, ale tego było mi trzeba, Plaskacz na ogarnięcie się, podziałało. Był świetny, ideał, pewnie pisałam to już mnóstwo razy, ale on bezsprzecznie był ideałem, tym jedynym. Oparłam się na jego ramieniu i rozkoszowałam chwilą, lecz nie trwało to drugo bo zadzwonił mój telefon.
-O to Paula- odebrałam- Halo? – powiedziałam, ale nie usłyszałam nic w odpowiedzi oprócz chlipania- Paulina co się dzieje?- zapytałam podniesionym głosem
-Gabi, pomóż mi- płakała coraz mocniej
-Nie płacz! Mów! – nakazywałam jej, chciałam koniecznie dowiedzieć co się dzieje, moje serce waliło teraz jak młot, jeśli coś by jej się stało, zatłukłabym tą osobe, która ją skrzywdziła.
-Jestem w ciąży! Przyjedź do mnie! Proszę, Liam uciekł, proszę przyjedź! – mówiła zapłakana, a ja nie wierzyłam co się dzieje.
-COOOOO?!- krzyknęłam przerażona, moja przyjaciółka w ciąży?! – ZARAZ BĘDĘ- rozłączyłam się
-co się stało? – zapytał przestraszony Harry
-Paulina jest w ciąży! Szybko jedziemy do niej!- wydałam mu polecienie i nie zamierzałam mówić już nic wiecej, byłam w za wielkim szoku, żeby złożyć jakiekolwiek słowa w logiczne zdanie.
-Ok.- chyba zauważył że nie będę wylewna w tej sprawie, więc po prostu przyspieszył i skręcił na ulice prowadzącą do Villi Pauliny.
gdy samochód się zatrzymał wybiegłam z niego i bez żadnego pukania wpadłam do domu mojej przyjaciółki.
-Paulina!- krzyczałam na cały dom- Gdzie jesteś?!
-Tutaj, w salonie- odpowiedział mi słaby głos, a ja wbiegłam do salonu i dostrzegłam na sofie zwiniętą w kulkę Paule, usiadłam obok niej i mocno ją objęłam.
-No już, jestem przy Tobie nie płacz- mówiłam spokojnie i głaskałam ją po głowie- Powiedz mi, co się stało.
-Jestem w ciąży do jasnej cholery to się stało- uniosła się i spojrzała na mnie groźnie, a po chwili wybuchnęła płaczem- Przepraszam, przepraszam! Nie panuje już nad sobą.
-Nic się nie stało, opowiedz jak to był- wróciłyśmy do poprzedniej pozycji
-od 3 tygodni spóźniał mi się okres, więc przestraszyłam się i zrobiłam test, wyszedł pozytywny- przy tych słowach łkała i ciężko przełknęła ślinę – zrobiłam jeszcze raz, znowu pozytywny i jeszcze raz, robiłam go chyba 12 razy, za każdym razem był pozytywny- płakała, że ledwo ją rozumiałam- wiedziałam, że jestem w ciąży i nie ma żadnej nadzieji, musiałam powiedzieć to Liamowi, przyjechał do mnie i wtedy mu to powiedziałam, byłam naprawdę delikatna- zaczęła głośniej płakać
-Ja wiem, wiem, Ty nic nie zrobiłaś, spokojnie- pocałowałam ją w czoło- i co było dalej?
-zaczął krzyczeć, totalnie go nie rozumiałam, dlaczego to aż tak odebrał, ja też nie byłam szczęśliwa, ale przecież się kochamy, przecież damy rade, jesteśmy już dorośli, niedługo kończe 18 lat! Chodził po pokoju i krzyczał, kopał wszystko a potem wyszedł, bez słowa, tak po prostu, a ja nawet nie byłam w stanie go zatrzymać bo stałam wryta.
-kochanie, nie smuć się, może on po prostu potrzebuje czasu, żeby się oswoić z tą myślą, zrozum go, to zapewne wielki szok dla niego, dziecko może skomplikować jego życie, w końcu jest sławny- pocieszałam ją, ale chyba mi to nie wychodziło
-a mojego życia niby nie skomplikuje ?! ja jeszcze niczego nie dokonałam w życiu i teraz też już nic nie dokonam, bo jestem w ciąży! – krzyczała, była w furii
-Już! Cicho bądź! – krzyknęłam na nią, chyba tylko tak mogłam ją wyciszyć – jeśli jeszcze raz powiesz, że nic nie dokonałaś i jaka to jesteś biedna bo jesteś w ciąży, po porzucę swoje pacyfistyczne poglądy i Ci przyłożę – zaczęłam na nią krzyczeć
-Ale..- chciała coś powiedzieć w swojej obronie zapewne
-Zamknij się , ja mówie- uwielbiałam mówić takim tonem – wiesz ilu rzeczy dokonałaś ? bez Ciebie zapewne bym nie była dziś tym kim jestem, nie byłabym zakochana bo możliwe, że już bym nie żyła, gdyby nie Ty popełniłabym samobójstwo, rozumiesz? Dokonałaś tak wielu rzeczy, że trudno mi je wszystkie zliczyć! A dziecko? To dar! Rozumiesz?! To żaden problem, to jest największe wynagrodzenie na świecie- pocieszałam ją, nie wiem skąd mi się nagle wzięło tyle mądrości, ale wiedziałam, że musze to mówić, dłużej się zastanawiając to mówiłam prawdę- masz mnie, Harrego, Zayna, Nialla, Louiego, rodziców, którzy na pewno Ci pomogą! A Liam, za jakieś 10 minut się zjawi i powie, jak bardzo Cię kocha, jestem tego w stu procentach pewna! – skończyłam swoje przemówienie i spojrzałam na przyjaciółkę, która przestała płakać
nic nie powiedziała, po prostu rzuciła mi się na szyje i nie puszczała przez długą chwile, do oderwania się ode mnie zmusił ją znajomy głos.
-Dusisz mi dziewczyne- powiedział Harry i zaśmiał się
Odwróciłyśmy się jednocześnie i ujrzałyśmy dwóch chłopaków, jeden należał do mnie, a drugim był Liam. Paula zauważając go wydała z siebie dziwny dźwięk, którego określić nie potrafie, coś w styli ‘och’ ale taki zachwyconego ‘och’, wstała z kanapy i rzuciłam się chłopakowi na szyje, ten mocno ją ścisnął i powiedział jak bardzo ją kocha. Powinnam zostać jakimś jasnowidzem czy coś. Podeszłam do Harrego i objęłam go w pasie, razem patrzyliśmy na naszych szczęśliwych przyjaciół.
- rodzinka jak z obrazka- skomentował Hazza , a ja się zaśmiałam.