środa, 22 lutego 2012

Rozdział 26


(oczami Gabi)
Każdego dnia coraz ciężej mi się wstawało, mimo że oszukiwanie wychodziło mi całkiem dobrze, nie byłam mistrzynią, codziennie musiałam patrzeć w lustro a to nie pomagało. Wyglądałam coraz gorzej, byłam blada, miałam wielkie wory pod oczami, włosy wypadały mi garściami, a moje samopoczucie było adekwatne do wyglądu. Chemia dawała się we znaki. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie obfite śniadanie, ale nie miałam ochoty wziąć nawet zgrywa kanapki, wypiłam tylko herbatę i pojechałam do szpitala. To miał być dzień jak co dzień, siedziałam już podłączona do wszystki rurek i ‘oddawałam krew’, kiedy nagle ktoś wpadł do pokoju, to byłam wściekła Paula.
-Co Ty tu robisz?!- powiedziałam przestraszona, naprawdę się zlękłam, przecież powinna być w USA w trasie z chłopakami, a nawet jeśli nie, to na pewno nie powinno być jej w szpitalu, przecież ona nic nie wiedziała!
-Co ja tutaj robie?! Co ty tu robisz podłączona do tego wszystkiego?- zapytała oskarżycielsko, była naprawdę wściekła
-ee, oddaje krew- uśmiechnęłam się głupio, chciałam wprowadzić ją w moją iluzje
-och naprawdę, a to ciekawe, bo Mary nic nie wspominała o tym, że jesteś honorowym dawcą, tylko że jesteś poważnie chora, że masz RAKA!!!- bałam się jej wyrazu twarzy, była w furii, wolałam się przyznać bo miałam uczucie, że zaraz się na mnie rzuci.
-ech, Mary mówiła prawdę. Jestem chora, tak wyszło- spuściłam głowę, musiałam pogodzić się z tym, jestem chora i nic tego nie zmieni, ile można się oszukiwać.
-Gabi- powiedziała troskliwie- jak mogłaś mi nic nie powiedzieć? Przyjechałabym od razu,  byłabym z Tobą, nie musiałabyś siedzieć tutaj sama- powiedziała smutno i usiadła obok mnie
-tego właśnie nie chciałam, nie chciałam was obciążać moimi problemami, chciałam, żebyście cieszyli się trasą, żebyście ogółem byli szczęśliwi, a nie zamartwiali się o mnie- powiedziałam a z moich oczu zaczęły lecieć łzy, naprawdę zrobiło mi się smutno, bo właśnie zrozumiałam jak samotnie się czułam, codziennie byłam tu sama, nie mogłam z nikim porozmawiać o moich wewnętrznych odczuciach, no oprócz Mary, ale to nie to samo.
-Kochanie, przyjaciele właśnie od tego są, żeby obarczać ich problemami- powiedziała z uśmiechem i mnie przytuliła, ona też płakała, czułam jej łzy na swojej szyi, teraz już wiedziałam, że szybko nie przestane płakać.
Wróciłam do domu razem z Paulą, siedziała u mnie całą noc i rozmawiałyśmy. Normalnie zasypiałam o 19 bo byłam wyczerpana, ale dzisiaj czułam jakąś tajemniczą moc przepływającą przez moje żyły.
w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak, przecież Pauliny nie powinno tu być, więc co ona tu robi.
-Boże, dopiero teraz to ogarnęłam, co ty tutaj robisz? Powinnaś być w busie jadąc na koncert w Chicago- dokładnie śledziłam trase koncertową, nie wiem po co to robiłam, ale miałam taką potrzebe, chciałam wiedzieć, gdzie są moi przyjaciele no i gdzie jest on.
-Powinnam, ale nie jestem- uśmiechnęła się blado i spuściła głowe w dół
-Mów, co się stało ? – coś w końcu musiało, widziałam to po niej, nie zostawiłaby Liama tak po prostu, a za domem na pewno nie tęskniła, kochała podróżować, żyła w przekonaniu, że ze mną jest wszystko okej i świetnie się bawie, więc jedyna opcja jaka została to jakiś problem
-od razu co się stało, może po prostu chciałam Cię odwiedzić bo się stęskniłam- kłamała, widziałam to w jej oczach, przyjaciółki mają taki przywilej, że wiedzą kiedy druga kłamie
-tak tak, a tak naprawdę ?- powiedziałam unosząc brew
-ech, nigdy nie mogę Cie okłamać, to przez Liama- posmutniała
-Co on Ci zrobił?! – zdenerwowałam się, jeśli ktoś by ją skrzywdził miałby spore problemy.
-on mnie, no, ten, zdradził- momentalnie wybuchła płaczem
-CO?!- byłam w szoku, jak to możliwe, przecież on ją tak kocha, to niemożliwe, coś musiało być nie tak
-przyłapałam go na plaży jak całował się z jakąś dziewczyną, która ostatnio się obok niego kręciło- mówiła przez łzy, tak bardzo było mi jej szkoda, że sama miałam ochotę zacząć płakać.
-Nie, to nie możliwe, nie chce mi się w to wierzyć – mówiłam zszokowana , powstrzymując łzy, mój płacz mógłby tylko pogorszyć sytuacje.
-a jednak, widziałam to na własne oczy – położyła mi swoją głowe na kolanach, a ja zaczęłam głaskać ją po włosach
-Przykro mi, naprawdę, ale może to nie tak jak myślisz. Wybaczysz mu to kiedyś?- zaciekawiłam się, naprawdę chciałam, żeby byli razem,, byli dla siebie stworzeni, zupełnie jak ja i Ha…, nie to zły przykład, ale po prostu byli dla siebie idealni!
-już mu wybaczyłam, właśnie to jest najgorsze, wybaczyłam mu to kiedy tylko powiedział pierwsze przepraszam i to właśnie mnie przeraziło, kocham go tak bardzo, że nie liczą się dla mnie jego błędy, przeraziła mnie wielkość mojej miłości do niego, a co jeśli jego uczucia nie są tak rozwinięte jak moje?!- żaliła się, a ja przysłuchiwałam się temu co mówi i mój szok się powiększał, nigdy jej takiej nie widziałam, nie widziałam nigdy tak zakochanej osoby, to było tak piękne, Paulina była dowodem na to, że miłość istnieje, mimo że teraz siedziała i płakała, to dzięki niej zrozumiałam, że nigdy nie można bać się zakochać, bo mimo wszystkich trudności, miłość to najpiękniejsza rzecz na świecie. Zaczęłam płakać, bo uświadomiłam sobie jak głupia byłam, jak bardzo kocham Harrego i że moje życie bez niego nie ma sensu. Przyjaciółka podniosła się z moich kolan i zauważyła, że płacze.
-Gabi, co się stało ? – powiedziała przestraszona- coś Cię boli ?
-nie, czuje się dobrze, znaczy, właśnie uświadomiłam sobie jak bardzo kocham Harrego – powiedziałam gapiąc się w ściane i łykając łzy.
-Ty go kochasz?- ze zdziwienia otworzyła usta.
-Tak, właśnie to powiedziałam. Ale to i tak bez sensu, on już o mnie nie pamięta, zresztą zraniłam go pewnie nie chce mnie znać, trudno może mi minie- powiedziałam smutna, co ja wygadywałam, oczywiście, że mi nie minie!
-O nie! Tak być nie może. Pakuj się, jedziemy do nich, musze porozmawiać spokojnie z Liamem, a Ty z Harrym, no już wstawaj- powiedziała nagle podniecona
-Nie mogę, zapomniałaś? Jestem chora, codziennie mam leczenie- powiedziałam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać, dlaczego akurat to musi dziać się mi? Tyle problemów na jedną osobę, ja już nie daje rady!
-Och- westchnęła i usiadła obok mnie- w takim razie, ja też cię nie zostawie, trudno Liam może zaczekać- uśmiechnęła się i przytuliła mnie
-Dzięku…- nie dokończyłam bo usłyszałam głośną muzykę dobiegającą z dworu- kurde, co to?! Domy są oddalone od nas o jakieś 2 km- zdziwiłam się, kto mógł być tak głupi, żeby wjechać mi na podwórze i puszczać muzykę , musiałam to sprawdzić, otworzyłam okno i zobaczyłam wielkie głośniki a między nimi Liama z gitarą. – ee Paula, to chyba do Ciebie- powiedziałam z grymasem na twarzy byłam w szoku.
Paula podbiegła do okna równie zaskoczona co ja, a kiedy zobaczyła kto jest na dole westchnęła.
Chłopak z gitarą, zaczął grać ‘Gotta be you’, a moja przyjaciółka trzymała się za serce, po jej policzkach spływały łzy.
-dziewczyno co Ty tu robisz, leć do niego na dół- krzyknęłam rozbawiona
jak powiedziałam tak zrobiłam, już po chwili stała naprzeciwko swojego ukochanego, patrzyli sobie w oczy, a on śpiewał jej tą miłosną piosenkę, to było tak piękne, ja z jakiegoś romansidła, stojąc w oknie i patrząc na tą sielankę pomyślałam o Haroldzie, a może jednak powinnam tam polecieć, ale co z chemioterapią? Wtedy zadzwonił do mnie telefon niczym od Boga, to był lekarz.
-Dzień dobry, przepraszam, że dzwonie tak wcześnie, ale z nie mogłem wytrzymać z tą informacją do Pani wizyty- mówił ucieszony lekarz, a we mnie zapaliła się nadzieja, może to był jakiś znak z góry, że jest szansa dla mojej miłości, że w końcu problemy zaczną się rozwiązywać- jest Pani zdrowa, chemioterapia podziała, rak zniknął i nie ma żadnych przerzutów- powiedział i zaczął się wesoło śmiać- gratulacje, właśnie wygrała Pani z chorobą!
nie mogłam nic powiedzieć, byłam w totalnym szoku, to tak samo jak dowiedziałam się że jestem chora, byłam  w podobnym stanie, ale teraz nie było ani grama smutku, nareszcie udało mi się wydobyć coś z siebie
-AAAAAAAAAAAAA, dziękuje dziękuje dziękuje! Ale jak to możliwe że tak szybko się go pozbyliśmy, przecież chemioterapia trwała zaledwie miesiąc- zaczęłam się dopytywać, naprawdę ciężko było mi w to uwierzyć, to mogło być za piękne, żeby było możliwe, może to tylko sen, uszczypnęłam się, ale nic się nie stało, to działo się naprawdę!
-tak, ale dzięki temu, że szybko wykryliśmy chorobę i od razu zareagowaliśmy, a jest Pani młodą i silną osobom, udało nam się szybko Panią wyleczyć- lekarz wytłumaczył zadowolony- a teraz proszę się cieszyć, do widzenia.
zaczęłam płakać, ale to były tylko i wyłącznie łzy szczęścia, przypomniałam sobie o zakochanych, którzy właśnie godzili się na dole, otworzyłam okno i krzyknęłam, przerywając im w pocałunku
-JEDZIEMY DO STANÓW, JESTEM ZDROWA, KURWA- nie mogłam powstrzymać się przed przeklnęciem, to było podkreślenie mojego szczęścia!

2 komentarze:

  1. super rozdział! nie spodziewałam się takiego rozdziału . myślałam , że będzie cośinnego aa tu O.O ! wyzdrowiałaa i w ogólee ! dodaawaj szybko nastepny !
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty rozdział , rządzisz <3

    OdpowiedzUsuń